Reklama

Niedziela Świdnicka

Gdy zakwitną kasztany

Niedziela świdnicka 19/2014, str. 1, 4-5

[ TEMATY ]

młodzi

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Kiedy zakwitną kasztany” – to zdanie przypomina nam, że matury tuż-tuż. Ponoć od tego momentu za późno już na naukę i kto źle wykorzystał czas liceum, teraz może jedynie płakać i liczyć na cud. Kwitnące kasztany to także dla wielu czas podejmowania ostatecznych decyzji o wyborze drogi życiowej. Podczas rozmów z księżmi i klerykami obraz kwitnących kasztanów pojawiał się raz po raz, a widok młodzieńca przechadzającego się w cieniu parkowej alejki przypominał czas wyboru. Drugą wspólną cechą rozmów o powołaniu był wniosek, że trudno o nim mówić. Trzecią – exempla trahunt, przykład pociąga. Stara rzymska maksyma, pamiętająca jeszcze Senekę, twierdzi, że co prawda słowa są ważne, ale to przykład decyduje i pociąga do naśladowania. Wydaje się, że jeśli idzie o powołanie kapłańskie, to doskonale sprawdzała się przez lata.

Słudzy ołtarza

Zdecydowanie największą grupę kandydatów do kapłaństwa stanowią byli ministranci, czyli ludzie, którzy ze świętymi tajemnicami naszej wiary zetknęli się w dzieciństwie i wzrastali w cieniu swych proboszczów, wikariuszów, starszych kolegów, którzy wstępowali w szeregi kleryckie. Widząc z bliska pracę księży i zakonników w swojej miejscowości cierpliwie oczekujących na penitentów w konfesjonałach, zasypiających ze zmęczenia na pielgrzymkach czy słuchających ze zrozumieniem najróżniejszych problemów swoich parafian, gdy przychodził czas najważniejszych wyborów życiowych – chcieli być jak tamci. To budujące, że właściwie każdy z moich rozmówców spotkał na swojej drodze kapłana, na którym chciał się wzorować w życiu. Prócz dziesiątek nazwisk, których nie sposób tu wymienić i kilku, które powtarzali niemal wszyscy (takich jak Wojtyła, Wyszyński, Kolbe czy Popiełuszko), trzy zwróciły moją szczególną uwagę, bo charakteryzują też środowiska, z jakich owi kapłani pochodzą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Duszpasterz młodzieży

Kiedy pytałem, dojrzałych księży wywodzących się ze środowiska wrocławskiego, co skłoniło księdza do myśli o Seminarium Duchownym, nieustannie pojawiało się jedno nazwisko – ks. Aleksander Zienkiewicz, Wujek, legendarny wrocławski duszpasterz akademicki. Pięknie mówił i pięknie żył. Wielu księży średniego i starszego pokolenia chciało być jak on.

Reklama

Urodził się 12 sierpnia 1910 r. we wsi Lęmbówka na Wileńszczyźnie jako najstarszy syn z jedenaściorga dzieci Kazimierza i Janiny. W domu rodzinnym panowała zawsze atmosfera życia religijnego oraz przywiązania do polskich tradycji. Droga Aleksandra Zienkiewicza do kapłaństwa nie była łatwa. Jego powołanie było trudne, najeżone różnymi trudnościami i wątpliwościami. Od dzieciństwa żywo interesowała go liturgia. Jako kilkuletni chłopiec, wraz z rówieśnikami, urządzał inscenizowane nabożeństwa i procesje. Po ukończeniu studiów teologiczno-filozoficznych 3 kwietnia 1938 r. przyjął święcenia kapłańskie. W 1939 r. został rektorem kościoła farnego w Nowogródku oraz kapelanem sióstr nazaretanek i prefektem Gimnazjum w Nowogródku. Po ocaleniu w 1946 r. znalazł się w Polsce, na Dolnym Śląsku. Posługiwał w Gorzowie, Żaganiu i Sycowie.

Nie miał tytułu naukowego, ale został rektorem najpierw niższego seminarium w Żaganiu, potem Arcybiskupiego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Porywał przełożonych i alumnów „delikatnością, kulturą, pokorą, dobrocią i pobożnością”. Biskup Ignacy Dec wspominał kiedyś: – „Nie miał naukowych tytułów, ale był znakomitym teologiem, uprawiał teologię modlącą się, teologię świadczącą, teologię pokorną, teologię entuzjazmu, teologię drogą sercu Kościoła. Jego słowa zawsze uczyły, cieszyły, dawały nadzieję, wskazywały kierunek, poszukiwały prawdy i wymagały opowiedzenia się po stronie Boga. Wyboru Boga nie z przymusu, ale jako Ojca i Pana życia. Zawsze podejmował tematy zasadnicze, fundamentalne, nie lubił tematów zastępczych, udawania i pozy. Rzeźbił ludzkie sumienia i promował cierpliwą pracę nad sobą. Dla Niego najważniejsza była codzienna Eucharystia, której nie odprawiał, ale przeżywał. Budował mosty i łączył ludzi. Żył dla tych, wśród których postawił go Bóg i ewangelizował, zachwycając swoich wychowanków Chrystusem, który rozumie i kocha człowieka. Jako duszpasterz akademicki napisał kiedyś: Cała praca wychowania i samowychowania była zorientowana na model chrześcijanina o głębokim życiu wewnętrznym, zaangażowanego apostoła i obywatela nie tylko swego Ośrodka, lecz Kościoła, Ojczyzny i świata. Dla swoich wychowanków był po prostu Wujkiem”. Niejedno powołanie kapłańskie zrodziło się w jego duszpasterstwie akademickim. Sześć lat temu, w maju grupa wychowanków Wujka zgłosiła się do metropolity wrocławskiego z prośbą o wyniesienie na ołtarze ks. prał. A. Zienkiewicza. Trwa jego proces beatyfikacyjny.

Reklama

Pielgrzymka

Drugą kuźnią powołań była przez lata pielgrzymka do Częstochowy i związany z nią nierozłącznie ks. Stanisław Orzechowski, popularny Orzech. Kiedy w jednym z wywiadów zapytano go o jego własne powołanie i najważniejsze jego momenty odpowiedział z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru: „Pamiętam nawet godzinę. Około 11 odbyła się uroczystość moich święceń kapłańskich. Była to chwila dramatyczna i obciążona wielkim napięciem nerwowym. Może nie tyle tym, co się miało wydarzyć, ile tym, że miałem w imieniu alumnów podziękować kardynałowi Kominkowi za święcenia. Czekałem w dużym napięciu, choć wiedziałem, co mówić, bo miałem przygotowaną przemowę. Święcenia przeżyłem dość mocno ze względu na to, że w seminarium byłem zawsze na pół gwizdka. W czerwcu na I roku ujawniła się moja gruźlica i musiałem się leczyć. Rektor na wieść o moim stanie zdrowia uważał, że raczej powinienem opuścić seminarium. Zostałem jednak, bo papierów mi nie oddał, a ja poszedłem na leczenie. Okazało się ono tak rewelacyjne, że uważam, że była to interwencja „z góry”. Rektor zapoznawszy się z moimi wynikami badań zastanowił się i powiedział, że jak choroba nie wróci, to może księdzem zostanę. Ale to „może” było fakultatywne. W związku z tym chodziłem często do kontroli. Kiedy przyszła chwila, w której kardynał namaścił mi ręce, wówczas odczułem, że został położony kres mojego niepokoju”.

Reklama

Natomiast samo powołanie zrodziło się z plakatu… „Może nieprecyzyjnie wyrażam się – kontynuował Orzech – mówiąc o moim powołaniu wywołanym treścią plakatu informującego o tym, jakie warunki trzeba spełniać, żeby dostać się do seminarium. Już wcześniej coś wydarzyło się w moim życiu, co było bardziej związane z powołaniem. Bardzo lubiłem, mimo mojej kiepskiej wiedzy religijnej, uczestniczyć w nabożeństwach czy misteriach. Choć wtedy nie zastanawiałem nad tym, ale teraz myślę, że miały one istotny wpływ na mój odbiór dopisku na tym plakacie: Może i ty byś poszedł. Pan Bóg wykorzystał to zdanie, które mnie wówczas uderzyło i wracało skierowane do mnie. Musiałem zastanowić się nad odpowiedzią. Po dłuższym czasie zgodziłem się.”

Ruch Światło-Życie

Kim dla duszpasterstwa akademickiego był ks. Zienkiewicz czy Orzech, tym dla młodych wychowanych na ideałach ks. Blachnickiego był ks. Marek Adaszek. Powszechnie znany i szanowany moderator ruchu odnowy i ojciec duchowny w Legnickim Seminarium Duchownym. Wielokrotnie powtarzał swoim wychowankom, kiedy dziękowali, że stanął na ich drodze – „największą łaską, jaką mnie Bóg obdarzył, było moje powołanie kapłańskie”. Naznaczony ciężką chorobą emanował zawsze spokojem i ciepłem. Żył liturgią. To nie przesada. Kiedy prowadził próbę asysty w legnickiej katedrze, to robił to dotąd, aż każdy uczestnik celebry nie tylko znał swoje miejsce podczas nabożeństwa, ale także wiedział, co może zrobić, kiedy coś się nie uda i jakie znaczenie ma każdy gest i słowo. „Po trzech czy czterech godzinach ciągłego skupienia miało się ochotę kogoś zamordować, ale pewne rzeczy zostały mi na całe życie” – mówi mi jeden z księży, który legnickie seminarium skończył pod koniec lat dziewięćdziesiątych. „Ojciec Marek potrafił dotknąć do żywego i nie owijał w bawełnę, ale był też sprawiedliwy i dla liturgii zrobiłby wszystko” – dodaje inny.

Kwitną kasztany. Nowe pokolenie zastanawia się nad swoją drogą życiową. Niech ten krótki tekst będzie podziękowaniem dla wszystkich kapłanów, jakich Pan Bóg postawił na naszej drodze. Dzięki nim mamy dostęp do sakramentów świętych i możliwość poznawania Ewangelii. Miejmy nadzieję, że ci, którzy właśnie rozpoczynają swoją drogę powołania, za kilka i kilkadziesiąt lat będą pociągać swoich następców, podobnie jak ks. Aleksander, ks. Stanisław czy ojciec Marek.

2014-05-07 15:35

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ostrożnie ze schematami

Niedziela Ogólnopolska 44/2011, str. 24-25

[ TEMATY ]

rodzina

młodzi

ludzie

Bożena Sztajner/Niedziela

Młodość jest związana z nadzieją. W młodości czuć posmak czegoś nowego. To nowe ożywia stary świat. Stary odchodzi, a powolnym krokiem nadchodzi nowe pokolenie.
Jakie ono jest?
Jedni mówią źle o młodzieży, inni jej bronią. Jak jest naprawdę?
Człowiek jest tajemnicą. Trudno go opisać, zdefiniować i ocenić. Można tylko mówić o pewnych zjawiskach, postawach, zachowaniach, ale to tylko zewnętrzne spojrzenie na człowieka.
Jednak próbujemy zdjąć okulary i zobaczyć, co dzieje się z młodym pokoleniem Polaków na początku XXI wieku.

CZYTAJ DALEJ

Francja: Parlament rozpoczął obrady nad projektem ustawy o "końcu życia"

2024-05-28 08:17

[ TEMATY ]

Francja

eutanazja

Adobe Stock

Francuski parlament rozpoczął w poniedziałek obrady nad projektem ustawy "o końcu życia", która ma stworzyć możliwość "pomocy w umieraniu" niektórym ciężko chorym i cierpiącym pacjentom. Planom tym towarzyszą obawy i podziały.

Projekt ustawy wniósł rząd, a zapowiadał ten krok w marcu br. prezydent Emmanuel Macron. Propozycja rządowa mówiła o "pomocy w umieraniu", która pozwoli pewnym pacjentom zgodnie ze "ścisłymi warunkami" otrzymać substancję śmiercionośną. Chodzi o osoby dorosłe, zdolne do jasnego wyrażenia wolnej woli, odczuwające ból nie do zniesienia bądź niepoddający się leczeniu.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Müller o synodalnych nadziejach i obawach

2024-05-29 07:00

[ TEMATY ]

wywiad

nadzieja

Kard. Müller

obawa

Ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Nawa główna świdnickiej katedry wypełniona koordynatorami procesu synodalnego

Nawa główna świdnickiej katedry wypełniona koordynatorami procesu synodalnego

O nadziejach i obawach odnośnie procesu synodalnego w Kościele powszechnym mówi kard. Gerhard Ludwig Müller w rozmowie z KAI. Były prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary podkreśla: „Droga Kościoła jest także drogą małej trzódki, prześladowanej przez świat, lecz trwającej na drodze Jezusa Chrystusa, na drodze prawdy. To właśnie Chrystus jest drogą, prawdą i życiem. Nie jest to droga synodalna niektórych funkcjonariuszy spotykających się w 5-gwiazdkowych hotelach”.

O. Stanisław Tasiemski (KAI): Księże Kardynale, w październiku zbierze się na drugiej sesji Synod Biskupów o synodalności. Jednym z etapów przygotowawczych są raporty przesyłane do Rzymu przez poszczególne konferencje biskupie. Episkopat Niemiec podkreślił w swoim dokumencie postulaty zgłaszane przez tamtejszą tzw. drogę synodalną, w tym święceń kapłańskich dla kobiet, liberalizację etyki seksualnej czy podejmowanie decyzji dotyczących Kościoła także przez osoby świeckie, na równych prawach z biskupami. Zdaniem Księdza Kardynała, w jakim punkcie jesteśmy, jakie są nadzieje i obawy odnośnie do procesu synodalnego w Kościele powszechnym?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję