Reklama

Polska

Papież, który zapalił świat

Gian Franco Svidercoschi jest jednym z najbardziej znanych watykanistów świata.
Pracował dla włoskiej agencji prasowej ANSA i w watykańskim dzienniku „L’Osservatore Romano”. W swoim dorobku ma wiele książek o Watykanie, papieżach i wybitnych postaciach Kościoła katolickiego. W Polsce ukazały się m.in.: „Historia Karola Wojtyły”, „Świadectwo” – wywiad z kard. Stanisławem Dziwiszem, a obecnie „Papież, który zapalił świat”.

Niedziela Ogólnopolska 44/2017, str. 16-17

[ TEMATY ]

książka

Krzysztof Tadej

Watykanista Gian Franco Svidercoschi ze swoją najnowszą książką w sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski

Watykanista Gian Franco Svidercoschi ze swoją najnowszą książką w sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KRZYSZTOF TADEJ: – Co uważa Pan za najważniejszą zmianę, którą wprowadził Franciszek w czasie swojego pontyfikatu? Co wyróżnia ten pontyfikat?

GIAN FRANCO SVIDERCOSCHI: – Przede wszystkim ogromny powrót do Ewangelii. Papież ciągle do tego wzywa. On żyje Ewangelią i kładzie nacisk na stosowanie jej w życiu. Drugi aspekt to miłosierdzie. Wielcy poprzednicy Franciszka też wskazywali na miłosierdzie. Jan XXIII używał sformułowania „medycyna miłosierdzia”. Dużo mówiono na ten temat podczas Soboru Watykańskiego II, a Jan Paweł II ogłosił Święto Miłosierdzia. Uważam jednak, że miłosierdzie stało się symbolem właśnie pontyfikatu obecnego Papieża. On bardzo chce, żeby miłosierdzie stało się sposobem życia katolików.
Ale Papieża nieraz spotyka krytyka. Przykładem tego jest niedawny list osób, które oskarżają go o herezję. I tu dochodzimy właśnie do miłosierdzia. Franciszek uważa, że Kościół ma przestać myśleć o sobie, a zacząć myśleć o innych właśnie z perspektywy miłosierdzia. A przecież na miłosierdzie – co podkreśla Ojciec Święty – wskazuje Ewangelia.

– Czy niedawny list teologów, w którym skrytykowano Papieża, a wcześniej list czterech kardynałów domagających się jednoznacznej interpretacji adhortacji „Amoris laetitia” (pol. Radość miłości) może doprowadzić do poważnych podziałów w Kościele katolickim?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Nie, to nie nastąpi. Papież utrzyma jedność w Kościele. Franciszek nie zmienia doktryny ani nie modyfikuje dogmatów. On tylko proponuje nowe spojrzenie na życie, gdy np. mówi o osobach rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach. Mówi wówczas o miłosierdziu wobec tych ludzi. W zasadzie Ojciec Święty postępuje tak jak niektórzy proboszczowie, którzy od lat szukali jakiegoś rozwiązania dla ludzi znajdujących się w takiej sytuacji.

– Czterech kardynałów: Carlo Caffarra, Raymond Burke, Walter Brandmüller i Joachmim Meisner nie doczekało się odpowiedzi na swój list w sprawie interpretacji niektórych zapisów we wspomnianej adhortacji. Później prosili Papieża o spotkanie, ale i to nie nastąpiło. Czy uważa Pan, że Franciszek powinien odpowiedzieć na ich wątpliwości i się z nimi spotkać?

– Tak, uważam, że brak odpowiedzi był błędem. Prawdopodobnie Papież chciał uniknąć polemiki, która mogła jeszcze bardziej zadrażnić sytuację. Spotkał się tylko z jednym z tej czwórki kardynałów – z kard. Caffarą, tuż przed jego śmiercią.
Należy zauważyć, że list kardynałów nie był skierowany tylko do Papieża – ten list był odpowiedzią na 2 synody światowe w Kościele katolickim. A dokument „Amoris laetitia” przedstawia właśnie stanowisko tych synodów.
Uważam, że po liście teologów Watykan już zareaguje, bo potrzebne jest wyjaśnienie różnych kwestii. Po to, żeby w jednej diecezji nie stosowano jakiegoś rozwiązania np. wobec rodzin, a w innej diecezji – innego. Kościół ma być jednością i potrzebne jest jedno stanowisko. Myślę, że Franciszek wyjaśni, jak stosować konkretne rozwiązania. Być może błąd polegał na tym, że informacje o rozwiedzionych lub ludziach żyjących w nowych związkach umieścił w adhortacji w przypisach, a nie w głównej części dokumentu. Być może to otworzyło pole do dywagacji, czy to fragment jego nauczania.

Reklama

– Podkreśla Pan w książce, że papież Franciszek ciągle wszystkich zaskakuje. Co było dla Pana największym zaskoczeniem?

– W zasadzie cały pontyfikat jest zaskakujący. Byłem np. bardzo zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że w czasie konklawe, po wyborze, kard. Bergoglio nie powiedział od razu, z miejsca, w którym siedział, że przyjmuje urząd. Spokojnie poszedł na środek Kaplicy Sykstyńskiej i dopiero wtedy to oznajmił. Po drodze brazylijski kardynał Cláudio Hummes zdążył powiedzieć do niego: „Pamiętaj o ubogich!”. W czasie tego przejścia kard. Bergoglio wybrał swoje nowe imię – Franciszek. A inny zaskakujący moment to ogłoszenie Roku Świętego Miłosierdzia (2015-2016). Papież powiedział, że odbędzie się on w Rzymie. Nie konsultował tego z władzami Włoch ani z władzami Wiecznego Miasta. Potem, w związku z atakami terrorystycznymi w Europie, zdecydowano, że Rok święty Miłosierdzia będzie obchodzony we wszystkich diecezjach świata. I to było niesamowite! To był wielki akt decentralizacji Kościoła! Media koncentrowały się na statystykach. Pisano, ilu ludzi przybyło do Rzymu, ale przecież naprawdę istotne było to, jak ten rok był przeżywany w każdej diecezji.

– W mediach pojawiły się głosy, że Franciszek może ogłosić Sobór Watykański III. Czy uważa Pan, że byłby to dobry pomysł i czy rzeczywiście Papież powinien to zrobić?

– Nie sądzę, żeby tak się stało. A to dlatego, że obecnie dopiero wchodzą w życie postanowienia Soboru Watykańskiego II. Przez lata hierarchia kościelna nie wprowadzała ich w życie, bojąc się utraty swoich pozycji i przywilejów. Jan Paweł II przy okazji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 polecił, by wszyscy biskupi zrobili rachunek sumienia z tego, czy wypełnili postanowienia Soboru Watykańskiego II. Minął jakiś czas i ponownie zadał pytanie, czy zrobili już taki rachunek sumienia. Franciszek na początku pontyfikatu powtórzył to pytanie, ale po chwili sam odpowiedział, że tego nie uczynili. Myślę, że gdy postanowienia poprzedniego soboru wejdą w życie, można będzie myśleć o nowym.

– Napisał Pan, że Franciszek jest osamotniony we wprowadzaniu reform w Watykanie...

– Papież jeszcze podczas konklawe dostał bardzo silny mandat od kardynałów, by wprowadzić zmiany w Kurii Rzymskiej. On wie, że jeśli ma przeprowadzić tę reformę skutecznie, musi to zrobić szybko i zdecydowanie. Inni papieże próbowali to robić, ale po pewnym czasie urzędnicy kurialni blokowali takie reformatorskie zapędy. I to jest paradoks tego pontyfikatu. Franciszek zdaje sobie sprawę, że musi działać zdecydowanie, szybko, ale to powoduje, że wyprzedza innych, którzy za nim nie nadążają. Został w tych działaniach niemal sam. Otacza go grupka zaufanych przyjaciół z Ameryki Południowej. W Watykanie robi to trochę wrażenie oblężonej twierdzy.

– Niektórzy uważają, że Papież wyprzedził epokę i dlatego nie jest rozumiany przez wielu kapłanów Kurii Rzymskiej...

– Tak, zgadzam się z tym stwierdzeniem! On wyprzedził swoją epokę! A kuria, jak to kuria, zawsze broni się przed działaniami reformatorskimi. Mamy już 3 lata pontyfikatu, które są 3 latami prób reform. Niestety, rezultatów tych działań jeszcze nie widać. Połączono wprawdzie różne papieskie rady, ale kongregacje, czyli odpowiedniki ministerstw w państwach, działają jak dotąd bez zmian. Uważam, że Kuria Rzymska powinna wspierać Papieża i Kościół powszechny, a teraz nie do końca pełni tę funkcję.

– Pomimo tego, patrząc z punktu widzenia historii świata, katolicy powinni być szczęśliwi, żyjemy bowiem w wyjątkowym czasie. Jan Paweł II, Benedykt XVI czy teraz Franciszek – to przecież wyjątkowi, wielcy papieże...

– Tak, zdecydowanie żyjemy w wyjątkowych czasach. W tych rozważaniach cofnąłbym się do Jana XXIII. Rozpoczął on przecież Sobór Watykański II, który okazał się przełomowy. Można w skrócie powiedzieć, że chodziło o to, by Kościół nie skupiał się tylko na sobie, ale zaczął myśleć o świecie. Pamiętam słynne przemówienie papieża Jana XXIII wygłoszone wieczorem, gdy sobór się rozpoczynał. Mówił on do ludzi zgromadzonych na Placu św. Piotra o księżycu, który błyszczał na niebie. „A teraz wróćcie do domów. Uściskajcie swoje maleństwa jak najczulej i powiedzcie im, że te uściski są od papieża”.

– To był zupełnie nowy styl, bo przez wieki papieże rozpoczynali zdania np. od słów: „My stwierdzamy...”.

– Papież Jan XXIII zaczął mówić językiem normalnych ludzi. Po wiekach, gdyż jego poprzednicy tak nie czynili. Dlatego uważam, że od Jana XXIII żyjemy w naprawdę wyjątkowych czasach. Dwóch papieży już zostało ogłoszonych świętymi, jeden jest beatyfikowany... Każdy z nich był wielki i działał na miarę swoich czasów. I każdy z nich, w pewien sposób, przygotował drogę obecnemu papieżowi – Franciszkowi.

– Którym jest Pan zafascynowany...

– Zdecydowanie tak. Ta fascynacja trwa od początku pontyfikatu. Gdy został wybrany, od razu zauważyłem ogromną zmianę w jego zachowaniu. Przed konklawe kard. Jorge Mario Bergoglio był człowiekiem poważnym, zbliżał się do końca swojej posługi i myślał o emeryturze. A po wyborze się zmienił. Do dzisiaj widzimy człowieka, któremu Duch święty dał wiele energii, wigoru, uśmiechu i radości. Niesamowite!

2017-10-25 10:35

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chcą czytać o Franciszku

Na tegorocznych Targach Wydawców Katolickich padł rekord frekwencji. Z ofertą 140 wydawców, prezentowaną w arkadach Zamku Królewskiego w Warszawie, zapoznało się ponad 20 tys. zwiedzających

Nowości biograficzne, zwłaszcza książki o papieżu Franciszku, książki Benedykta XVI i Jana Pawła II, ale także te o egzorcyzmach i historii Kościoła, publicystyka religijna znanych dziennikarzy, a także świadectwa znanych osobistości - te publikacje cieszyły się wzięciem w czasie XIX Targów Wydawców Katolickich.

CZYTAJ DALEJ

Dlaczego młodych nie ma w Kościele?

Jedna z parafianek zapytała mnie: Co wymiotło młodych ludzi z kościoła? Nie czekając na odpowiedź, stwierdziła: obostrzenia pandemii, zdalne nauczanie, źle pojęta dyspensa, rodzice, którzy łatwo „rozgrzeszają”. Trudno się nie zgodzić.

Dodałem: Widzi pani, żyjemy w czasach wszechpotężnych mediów, mających nieograniczone możliwości, którym młodzi bezkrytycznie ulegają. Jak nigdy wcześniej zawładnęły nimi media społecznościowe, które celowo i bezkarnie przekazują dziś fałszywe informacje. Wiele z nich odnosi się do życia Kościoła. To przewrotne działanie zbiera dzisiaj swoje żniwo i każe niepokoić się o przyszłość młodych. Ktoś skrzętnie ich zagospodarował, często ustawił przeciw Kościołowi i wartościom ewangelicznym. Dawniej liczył się autorytet rodziców, to, co powiedzieli ojciec i mama, miało swoją siłę sprawczą. Dzisiaj często młodzi są mądrzejsi od rodziców i nie liczą się z ich zdaniem. Dla świętego spokoju rodzice machają rękami, w wielu przypadkach nie dyskutują.

CZYTAJ DALEJ

Film "Brat Brata" o Jerzym Marszałkowiczu [Zaproszenie na premierę]

2024-05-12 15:18

Agnieszka Bugała

br. Jerzy Adam Marszałkowicz

br. Jerzy Adam Marszałkowicz

13 maja o godz. 16:30 w Kinie “Nowe Horyzonty” we Wrocławiu odbędzie się premiera filmu “Brat brata” w reżyserii Andrzeja Kotwicy. O filmie poświęconym Jerzemu Marszałkowiczowi opowiada ks. Aleksander Radecki.

Osoby skupione wokół tej produkcji długo zastanawiały się, jaki tytuł nadać temu filmowi: - Toczyła się bardzo burzliwa dyskusja wśród wszystkich zainteresowanych i był cały szereg innych propozycji. Ostatecznie zwyciężyła koncepcja “Brat brata”. Warto tu zaznaczyć, że odpowiednie nazwanie “Jureczka” było trudne. Z jednej strony chodził w sutannie, ale my wiemy, że święceń nie miał. W Towarzystwie Pomocy Brata Alberta Chmielowskiego nazywano go bratem. Podopieczni nazywali go różnie. Nazywali go m.in “ojczulkiem”. Sam tytuł: “Brat brata odczytuje podwójnie. Brat w kontekście jego relacji z bezdomnymi mężczyznami, bo głównie się nimi zajmował i brat św. br. Alberta Chmielowskiego. Nie da się ukryć, że tak jak znałem ks. Jerzego Marszałkowicza, dla niego ideałem niemal we wszystkim był św. brat Albert Chmielowski i zawsze się odwoływał do niego - zaznaczyl ks. Radecki, dodając: - I w swoim stylu nie chciał zgubić tego sposobu potraktowania bezdomnego. Brat Albert Chmielowski widział Chrystusa sponiewieranego w tych bezdomnych. Więc stąd moim zdaniem tytuł: “Brat Brata” - brat brata świętego Alberta Chmielowskiego i brat brata bezdomnego. Tak ja rozumiem ten tytuł.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję