Mówił o tym jak mamy żyć, jak załatwić tę trudną sprawę w pracy, jak poradzić sobie ze śmiertelną chorobą, czy śmiercią najbliższej osoby. Nie uciekał przy tym od najtrudniejszych zagadnień: zagubienia, cierpienia, tożsamości, odpowiedzialności, a z drugiej strony miłości i seksualności. Do tego kwestia poczucia humoru.
Poznała Pani osobiście poznała ks. Piotra Pawlukiewicza? Jakim był człowiekiem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Spotykam się z wpisami pod publikowanymi materiałami – kazaniami, konferencjami - że niektórzy sporo by oddali, aby móc posłuchać księdza na żywo, uścisnąć dłoń, czy też porozmawiać. Ja nie dość, że bywałam na konferencjach, organizowałam kilka, to i znałam księdza osobiście. Wiem, że to ogromne szczęście, ale z każdym dniem jeszcze bardziej się przekonuję jak bardzo powinnam być za to wdzięczna. Zawsze powtarzam, że takiego człowieka spotyka się raz w życiu, a i tak nie każdy ma ku temu okazję.
Ks. Piotr z jednej strony był zwykłym człowiekiem, jak my wszyscy, miał swoje wady, niektóre pewnie duże, ale i zalety. Przebywając z nim miało się poczucie kontaktu z kimś niezwykłym.
Reklama
Na co dzień jesteśmy przepełnieni określonym podejście do świata. Trzeba pracować, trzeba zarabiać, najlepiej jak najwięcej, warto mieć rodzinę, jeśli ktoś jest sam to czuje się gorszy. No i oceny – bez przerwy wszystko i wszystkich oceniamy. A przebywając i rozmawiając z księdzem było się jakby w innej, lepszej rzeczywistości.
Kiedyś jedna kobieta opisała sytuację, jak to chciała zrobić prezent koleżance i próbowała zdobyć autograf księdza w jego książce. Umówiła się z nim w kościele św. Anny w Warszawie, chciała szybko wejść, załatwić co trzeba i wyjść. A ksiądz podpisując książkę zapytał ją czym się zajmuje i tak wyszła informacja o tym, że akurat to był dla niej ciężki dzień, bo pierwszy w nowej pracy. Wtedy zadał pytanie jak jej było w tej nowej pracy, czy dobrze się czuje, czy uważa, że pozostali pracownicy dobrze będą ją traktowali. Ta kobieta pisze, że do tej pory jest wdzięczna za tę krótką rozmowę i troskę. Poczuła prawdziwe zainteresowanie. Nikt ją z takim spokojem i ciepłem nie zapytał o nową pracę, a bardzo ją przeżywała. Ani znajomi, ani rodzina nie zapytała, tylko obcy ksiądz, z którym pierwszy raz się widziała. Niby tak niewiele, a ile znaczy dla drugiego człowieka.
Ks. Piotr bardzo poświęcał się dla ludzi – znamy go z konferencji, kazań, audycji radiowych – trudno policzyć, ale pewnie tysiącom, setkom tysięcy, czy milionom osób pomogły. Niewiele jednak osób wie, że jednocześnie także wiele rozmawiał z ludźmi, którzy prosili go o rozmowę w najtrudniejszych momentach życia, służył radami, godzinami spowiadał. Był bardzo empatyczny, życiowy, ale i przy tym twardo głoszący Ewangelie.
Reklama
Prowadzi Pani profile ks. Piotra w mediach społecznościowych oraz dba o dostępność Jego kazań. Na czym polega fenomen ks. Piotra? Jak Pani uważa, dlaczego nawet dziś, kilka lat po Jego śmierci, ludzie tak chętnie sięgają po Jego słowo?
To jest tysiące odbiorców. W ramach mojej działalności prowadzę taki projekt polegający na odszukiwaniu kazań, które zostały przez ks. Piotra wygłoszone wiele lat temu, a które czytaniami odpowiadają czytaniom, które obecnie są w Kościele w kolejne niedziele. Mogłoby się wydawać, że zainteresuje to nielicznych – osoby, które bardzo mocno dbają o rozwój duchowy, są świadomymi wiernymi. Te kazania są też w trochę innej stylistyce niż konferencje z których na początku znany był ks. Piotr. Więcej w nich rozważań typowo teologicznych, pod daną Ewangelię, są dość długie, można by powiedzieć, że nie są tak pociągające jak najsłynniejsze nagrania. Efekt jest taki, że liczba odtworzeń to średnio kilkadziesiąt tysięcy po kilku dniach od publikacji i liczba ta rośnie z kolejnymi dniami. Myślałam, że udostępnię kilka takich kazań i na tym się skończy. A muszę teraz w każdym tygodniu szukać kolejnych nagrań, szukać osób które sfinansują profesjonalny projekt video i ostatecznie co tydzień opublikować, bo jeśli tego nie robię, to otrzymuję wiadomości: dlaczego dzisiaj nie ma kazania!?
Wracając do Pani pytania. Ostatnio żartuję, że można byłoby niezłą pracę licencjacką czy magisterską na ten temat napisać. Może akurat podpowiadam tutaj dobry temat? To dlatego, że można wiele o tym napisać – w jednej osobie spotkało się bowiem kilka talentów.
Reklama
Ks. Piotr przede wszystkim poruszał tematy, które dotyczą nas na co dzień. Niestety wielu księży prowadzi jedynie teologiczne rozważania, mogą one być na najwyższym poziomie, ale na nic to, jeśli nie widzimy w tym odniesień do życia. Do tego jak mamy żyć, jak załatwić tę trudną sprawę w pracy, jak poradzić sobie ze śmiertelną chorobą, czy śmiercią najbliższej osoby. Nie uciekał przy tym od najtrudniejszych zagadnień: zagubienia, cierpienia, tożsamości, odpowiedzialności, a z drugiej strony miłości i seksualności. Do tego kwestia poczucia humoru, które nie było udawane – nie było na siłę, aby być fajnym księdzem.
Ks. Piotr naprawdę miał poczucie humoru, również na swój temat. Dalej możemy powiedzieć od odpowiednim sposobie mówienia – niby oficjalnym stylem, poloniści nie mogliby się przyczepić, z drugiej strony tak, że każdy rozumiał. I jeszcze sporo o takich czynnikach można powiedzieć. Kwestia np. przykładów, z których był znany. O tych przykładach możemy rozmawiać do rana.
Dodam może jedynie, że wpływ na tę popularność i zapotrzebowanie ma również aktualność tych treści. Wiele osób mówi słuchając wspomnianych kazań: „Wygłoszone niby w 2009 roku, a jakie aktualne!”.
O czym jest najnowsza książka ks. Piotra Pawlukiewicza? Z jakiego okresu pochodzą wypowiedzi?
Książka „Droga do wolności. Wskazówki na każdy dzień” Wydawnictwa Znak to kolejna z serii publikacji tematycznych. Były już te o miłości, o szczęściu, o nadziei, teraz wydawnictwo postawiło na temat wolności. Ciekawy, bo czy np. polega ona na robieniu wszystkiego, na co tylko mamy ochotę?
To nie jest łatwy temat, a jak już wspomniałam, ks. Piotr nie bał się takich i nie uciekał od nich. Pamiętając przy tym, że to świetny, sprawdzony przewodnik, myślę, że nie trzeba odbiorców bardzo zachęcać do sięgnięcia po tę pozycję. Może jedynie powiem, że - jak sam mówił - wolność daje pewność siebie, a nam na co dzień brakuje tej pewności.
Czy docierają do Pani jakieś świadectwa związane z ks. Piotrem? Czy może On sam miał wpływ na Pani życie?
Reklama
W dniu śmierci ks. Piotra podjęłam decyzję, że na istniejącej stronie „Dopóki Walczysz”, gromadzącej wszelkie możliwe nagrania ks. Piotra, utworzę miejsce, gdzie będzie można dodawać wspomnienia. Jest one gotowe, natomiast z uwagi, że mamy pełne ręce roboty przy propagowaniu nauk księdza, nie rozpoczęliśmy dużej akcji, o której cały czas myślę, zbierania takich świadectw. To przed nami. Niemniej różne wspomnienia i tak się pojawiają i sukcesywnie je gromadzimy. Są to historie uratowanych osób np. przed samobójstwem, uratowanych małżeństw przed rozwodem, pomoc w innych bardzo trudnym momentach życia, aby przez nie przejść, np. podczas choroby nowotworowej, gdy człowiek czuje się całkowicie bezradny. Z drugiej strony towarzyszenie przez ks. Piotra w najpiękniejszych momentach.
Ostatnio np. Państwo Magdalena i Bolesław Błaszczykowie udostępnili nam nagranie homilii ze swojego ślubu. Pana Bolesława niektórzy mogą kojarzyć z kabaretowej Grupy MoCarta. Ks. Piotr błogosławił wtedy małżeństwo Państwa Błaszczyków i powiedział kazanie. A był to – uwaga – rok 1992! Złożyli tym piękne świadectwo za które bardzo dziękujemy.
Reklama
Być może sama nie miałabym siły, aby tyle rzeczy robić, tzn. promować nauczanie ks. Piotra, robię to codziennie, bo materiałów nie brakuje, gdyby właśnie nie sam ksiądz. Bardzo mi w życiu pomógł, a powiedzieć, że wiele mu zawdzięczam, to nic nie powiedzieć. Sporo godzin razem przegadaliśmy, jestem pod wrażeniem jego cierpliwości i po raz tysięczny tłumaczenia tego samego, aby w końcu do Ewy dana rzecz dotarła. Wtedy spektakularnych efektów nie było widać, ale dzisiaj… właśnie tego żałuję – że ks. Piotr tego nie widzi jakie są efekty jego trudu. A może widzi? Nie wiem, nie znam tamtej rzeczywistości, ale jeśli widzi to pewnie kiwa głową z aprobatą. Naprawdę dużo dzięki niemu zyskałam. Nie będę wchodziła w szczegóły, ale najogólniej mówiąc: czuję się silnym człowiek. A na co dzień, z racji wykonywanego zawodu, mam kontakt z wieloma osobami, również z młodymi – studentami. Widzę, za sprawą nauk ks. Piotra, jak i naszych prywatnych rozmów, jak wiele niepewności jest w ludziach i jak przez to życie jest ciężkie. Wiem, że podobnie bym reagowała, gdyby nie ksiądz. I za to m.in. jestem mu bardzo, bardzo wdzięczna.
Jeszcze raz to powiem: ten owoc widać właśnie teraz. Od lat gromadzę jego cytaty.
Kiedyś ks. Piotr powiedział: „Trzeba pamiętać też o cierpliwości, Proszę Państwa. […] Jak się zasieje coś na wiosnę, to tam już w lato coś wzejdzie. U człowieka nieraz zasiejemy na wiosnę ’67, a wzejdzie w ’82”.
Uwielbiam ten fragment. Lubił też dawać przykład Izraelitów, którzy 40 lat tułali się po pustyni zanim doszli do Ziemi Obiecanej – tyle lat zajęło, aby zmieniły się ich serca. Jak to nieraz młodzieży mówił: „Sprawdzałem tę drogę. To nie było aż tak daleko. Pijany wielbłąd trafiłby w 2 tygodnie”. Kiedyś, gdy narzekałam na życie, na to, na tamto, wrócił właśnie do tego przykładu z Izraelitami: „Widzisz, Ewcia, mamy 2012 rok. Spotkamy się za 40 lat i wtedy pogadamy” (śmiech). Tym bardziej więc polecam najnowszą książkę Znaku, bo sporo w niej o zmianie życia, pewności i wolności, a one są bezcenne. Można znaleźć różne perełki, fragmenty, które czytelnik będzie pamiętał przez wiele lat. Proszę czytać, odkładać, wracać i jeszcze raz czytać. I pogadamy za kilka lat (śmiech), chociaż – ku pokrzepieniu serc – zapewniam, że niektóre efekty widać od razu.