Reklama

Święci i błogosławieni

„Wystrzelali Ulmanów” – rodzinna rana

24 marca 1944 r. w Markowej na Podkarpaciu, Józef i Wiktoria Ulmowie, ich dzieci oraz ukrywani przez nich Żydzi zostali zamordowani przez Niemców. Prezentujemy fragment książki „Błogosławiony Józef Ulma. Opowieść pisana życiem”.

[ TEMATY ]

rodzina Ulmów

błogosławiona rodzina Ulmów

Archiwum krewnych rodziny Ulmów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiem, że jest to trudny temat, dlatego będę wdzięczny, jeśli Pan sam opowie nam o wydarzeniach związanych z narodzeniem dla nieba bł. Rodziny Ulmów.

Narodziny dla nieba, do wiecznego życia miały miejsce w chwili śmierci...

Podziel się cytatem

Pamiętam, że kiedy przyszedł do nas do domu jakiś ksiądz z informacją, że planowane jest rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, dotarło do nas, że Kościół planuje uroczyste potwierdzenie, iż Józef, jego Żona i Dzieci są w niebie. Tata powiedział wtedy wprost: Wy im nie musicie dawać tego tytułu. Oni i bez tego są w niebie, a więc święci.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Mój ojciec, znając ich trudną drogę przez tragiczne męczeństwo, znając bardzo dobrze ich życie, przede wszystkim życie, był chyba jedną z pierwszych osób przekonanych o ich świętości. Wiedział, że Brat i Bratowa to byli ludzie dobrzy, prawi i szlachetni. Przed laty w swoim pamiętniku zapisał następującą opinię:

Weźmy wpierw życie religijne zamordowanych małżonków. Nie byli świętymi, byli tacy jak my wszyscy, chodzili w niedziele na msze św., chodzili do spowiedzi na święta wielkanocne i w adwencie. Krzywdy nikomu nie wyrządzili, to wiem na pewno [...].

Reklama

(…) Należy też jasno podkreślić, że Ciocia i Wujek stworzyli wyjątkową rodzinę. Ta ich „inność” polegała na posiadaniu niezwykłych zasad. Mieli jasny program działania wynikający z chrześcijańskich wartości. Najlepiej uzmysławiamy sobie świadomy wybór tych wartości przez nich, gdy w ich Biblii widzimy podkreśloną czerwoną kredką przypowieść o miłosiernym Samarytanie i dopisane ołówkiem słowo „tak”. Myślę, że oni nie szukali drogi, która daje łatwe i powierzchowne szczęście, ale spróbowali odnaleźć prawdziwe szczęście na drodze, po której już kroczyli.

Szczególnie w wymiarze duchowym można dostrzec wyjątkowość bł. Rodziny Ulmów. To, co wewnątrz, emanowało u nich na zewnątrz. Ludzie, którzy przychodzili do nich, doskonale wiedzieli, że mają do czynienia z poczciwymi, niezwykle prawymi osobami. Józef i Wiktoria czynili dobro najlepiej, jak potrafili. Dzielili się tym, co posiadali. Ktoś kiedyś powiedział, że nie jest ważne tylko to, ile dobra daje się drugiemu człowiekowi, ale też ile pozostawia się dla siebie. Można przecież dawać bardzo dużo, lecz jedynie dlatego, że ma się odpowiednie zapasy dla siebie, które dają poczcie życiowej stabilności.

Postawa Cioci i Wujka pokazuje nam, że byli to ludzie, którzy ofiarowali bliźnim bardzo dużo, sami mając niewiele. Co więcej, może zabrzmi to wręcz paradoksalnie, ale sobie nie pozostawili oni niczego, nawet swojego życia. To są właśnie bł. Ulmowie: zwyczajni, normalni, lecz z wewnętrznym duchem.

Na pewno dużą próbą i wzorowo zaliczonym egzaminem był dla nich czas drugiej wojny światowej. Już w sierpniu 1939 roku Józef został zmobilizowany do wojska. Walczył w kampanii wrześniowej. W październiku wrócił do domu chory na czerwonkę. Wiktoria udała się wówczas do niemieckiego lekarza z prośbą o pomoc. Otrzymała ją. Wujek wyzdrowiał i pozostał w domu.

Reklama

W czasie okupacji, najprawdopodobniej w grudniu 1942 roku, wujostwo Ulmowie przyjęli do swojego domu Żydów. Niektórzy z nich mieszkali w niedalekim sąsiedztwie, inni pochodzili z Łańcuta. Ciocia i Wujek mieli świadomość, że gdy Niemcy dowiedzą się o tym, oni, jako gospodarze, zginą. Mało tego, z ich podwórza widać było tak zwany „Okop”, czyli miejsce, gdzie nieco wcześniej Niemcy rozstrzelali Żydów. Józef i Wiktoria, wiedząc o tym, zdobyli się na heroizm. Dlatego też myślę, że najsilniejsi ludzie to ci, którzy nadal mają w sobie dobroć nawet po tym, jak świat próbuje rozszarpać ich na kawałki.

Wujek i Ciocia dali tym Żydom bardzo wiele. Nie chodzi tu tylko o dach nad głową, o jedzenie czy picie; chodzi o poczucie akceptacji, które w tamtym momencie było niezwykle istotne. Mówiąc najogólniej, obdarzyli tych ludzi chrześcijańską miłością. Jednocześnie – co bardzo ważne – mieli świadomość, że sami mogą zapłacić za tę miłość i wynikającą z niej pomoc swoim życiem. Wierzyli, że w imię Boże należy pomagać, nawet jeśli trzeba będzie złożyć ofiarę z tego, co najcenniejsze, czyli z własnego życia.

Nie zapominajmy, że w tym wszystkim były też dzieci. Ponieważ Wiktoria i Józef czytali Biblię, znali ją bardzo dobrze i nią żyli, odważę się na powiedzenie czegoś więcej... Być może Wujek, jak kiedyś Abraham, zastanawiał się nad przyszłym losem swojego potomstwa. W posłuszeństwie Bogu Abraham w chwili próby odważył się z miłości do Stwórcy złożyć w ofierze swojego jedynego syna Izaaka. Ostatecznie do zabicia go nie doszło. Być może Józef poddany był podobnej próbie. Wiedział, że stawia wszystko na jedną kartę; że oddaje życie swoje i rodziny za cenę heroicznej wierności przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Czynił to świadomie.

Reklama

Myślę, że próbą dla Wujka były słowa niektórych ludzi, którzy doradzali mu: Odpraw tych Żydów. Pomagaj im, jeśli chcesz, ale nie w domu. Wtedy podobno miał powiedzieć: Biada temu, kto zwątpił oraz: Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni. Chrystus, będąc trzykrotnie kuszony na pustyni przez diabła, bronił się cytatami z Biblii. Józef czynił podobnie. Odpowiadał tym ludziom fragmentami Pisma Świętego.

Podziel się cytatem

Kiedyś do okna domu Wujka ktoś przykleił kartkę, której treść brzmiała następująco: Zróbcie porządek z Żydami, bo jak nie, to my zrobimy z wami. Nie wiadomo, kto był autorem tego pisma. Wiem, że Józef podjął wówczas jeszcze większe środki ostrożności.

Przed samą tragedią 19 marca 1944 roku na imieniny do Wujka przyszedł między innymi szwagier Stanisław Cwynar, żonaty z jego siostrą Marią. Było to zaledwie pięć dni przed tragicznym mordem. Jak wspominał wujek Stanisław, w tym domu, nawet na strychu, panowała całkowita cisza. Nie było słychać najmniejszego głosu czy jakiegoś szmeru, dźwięku, który sygnalizowałby obecność osób trzecich. To były te środki ostrożności podjęte przez Józefa. Żydzi, wiedząc, że ktoś z zewnątrz jest w domu, mobilizowali się do tego, by w najmniejszym nawet stopniu nie dać o sobie znać.

Reklama

Po wojnie wielu mieszkańców mówiło, że przyjeżdżając do gospodarstwa Wujka, widzieli obcych. Niektórzy nie wiedzieli, co to są za osoby; inni od razu domyślali się, kim są nowi domownicy. Mimo to cała wioska milczała. To była taka wewnętrzna solidarność. Ludzie rozumieli, że nie należy o tym głośno mówić, bo trwa okupacja. Sami czuli się zobowiązani do tajemnicy, bo przecież nawet za sam fakt posiadania wiedzy, gdzie są ukrywani Żydzi, groziła kara śmierci. Wielu, poprzez swoje milczenie, niemówienie o ukrywających się Żydach, w świetle obowiązującego okupacyjnego prawa potencjalnie zgadzało się na swoją śmierć. To była ta niezwykła solidarność i ogromny heroizm również mieszkańców Markowej.

Chciałbym się podzielić jeszcze jedną historią. Marii i Michałowi Szpytmom, mieszkańcom Markowej, w okresie wojny zmarł w Krakowie w szpitalu Bonifratrów syn Władysław. Niemcy nie zażądali zwrotu jego kenkarty. Widocznie prawo niemieckie nie nakazywało rodzinom uczynienia tego. Ojciec śp. Władysława przyniósł ten dokument do Józefa Ulmy, prosząc o powiększenie zdjęcia jako pamiątkę po zmarłym. Wujek z kolei poprosił go, czy po wykonaniu usługi mógłby sobie zachować niepotrzebną kartę, na co Michał Szpytma wyraził zgodę. Niestety, Józef nie zdążył zrobić tego obiecanego zdjęcia z powodu tragicznej śmierci.

Po tragedii Michał Szpytma prosił braci Wujka, by poszukali w jego domu tej kenkarty, gdyż zależało mu na fotografii zmarłego syna. Dokumentu jednak nigdy nie znaleziono. Michał Szpytma wspominał, że Józef miał go wykorzystać dla kogoś jako pomoc. Dziś, tyle lat po tych wydarzeniach, nie wiemy dokładnie, co się stało z tym dokumentem. Przecież Polacy posiadali własne kenkarty. Niewykluczone, że Wujek posłużył się nią do ratowania innego życia, żydowskiego życia, nadając mu polską tożsamość poprzez wręczenie wiarygodnego dokumentu...

Fragment pochodzi z książki „Błogosławiony Józef Ulma. Opowieść pisana życiem” powstałej jako rozmowa ks. Pawła Tołpy (autora albumu beatyfikacyjnego Samarytanie z Markowej objętego patronatem honorowym Prezydenta RP) z Jerzym Ulmą, bratankiem błogosławionego Józefa Ulmy, pracownikiem Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej.

KSIĄŻKA DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI: ksiegarnia.niedziela.pl

2024-03-23 19:02

Ocena: +27 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kowary ubogacone relikwiami błogosławionej Rodziny

W przypadające w tym roku 31 grudnia Święto Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa, w parafii pw. Imienia Najśw. Maryi Panny w Kowarach, w której gospodarzami są O, Franciszkanie konwentualni, miała miejsce modlitwa szczególnie zanoszona do nieba, przez wstawiennictwo błogosławionej Rodziny Ulmów. Modlono się o świętość małżeństw i rodzin, szczególnie w tej wspólnocie parafialnej.

CZYTAJ DALEJ

Oto nadchodzi dzień

2025-11-10 13:58

Niedziela Ogólnopolska 46/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Listopad zachęca nas wszystkich do refleksji nad przemijalnością i tajemnicą ludzkiej egzystencji i śmierci. Bez względu na naszą wrażliwość, wszystko w wymiarze duchowym i świeckim przypominało nam o uroczystości Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym. Nic, co jest na tym świecie, nie będzie trwało wiecznie. Nie jesteśmy w stanie stworzyć czy uczynić czegokolwiek, co by nie uległo zniszczeniu. Choćby było trwałe jak kamień, i tak ulegnie unicestwieniu. Nie przetrwa. Myśli te nieraz mogą napawać nas lękiem. Każdy chciałby być gotowy na dzień, w którym nastąpi przysłowiowy koniec. Ów lęk przez wielu jest wykorzystywany do szerzenia zamętu, wzbudzania trwogi i innych negatywnych uczuć.

Jezus przygotowuje swoich uczniów, a zatem i każdego z nas na dni ostateczne. W aspekcie nie tylko końca świata, ale i naszego bycia na ziemi tu i teraz. Zakładając, że każdy z nas jest świątynią, możemy powiedzieć, iż każdy może być przyozdobiony pięknem duchowym – dobrymi uczynkami i wieloma innymi walorami duchowymi, wydającymi się nie do zniszczenia. Ale jako żywa świątynia będziemy także poddawani próbie, polegającej na tym, że nasza wiara będzie stawiana przed różnymi wyzwaniami. Przyjdzie na każdego z nas taki czas, że nawet „kamień na kamieniu nie pozostanie na miejscu” w naszym życiu duchowym. Stąd potrzeba naszej czujności, zwłaszcza wtedy, kiedy czujemy się mocni i „nie do ruszenia”. W każdej próbie jednak powinniśmy być stali w naszym zaufaniu do Pana Boga. Jezus przestrzega nas przed „głosicielami dobrej nowiny” z nutą sensacji i wyłącznością na prawdę i zbawienie. Nasza wiara musi być niewzruszona. Jezus nie niesie sensacji, ale przynosi pokój. Bądź zatem wierny i stały w drodze, po której zmierzasz. Świat bowiem nie niesie pokoju, ale przynosi wojnę. Twoja wierność zostanie poddana próbie przez prześladowanie. Niekoniecznie musi ono mieć wymiar spektakularny. Czasem będą to czynić najbliżsi przez okazywanie pogardy, śmiech, kpiny, wytykanie czy inne formy upokorzenia. We wszystkim tym Jezus oczekuje od nas ufności. On w mocy Ducha Świętego będzie przy nas. Da nam niewzruszoną pewność obranej przez nas drogi, bez względu na to, z kim przyjdzie się nam zmierzyć. Może nawet wobec ludzi staniemy się całkowicie samotni i w wymiarze światowym wyobcowani, ale musimy pamiętać, że właśnie wtedy Bóg jest przy nas. Taką postawą ocalimy swoje życie.
CZYTAJ DALEJ

Rozmiłowany w Bożym słowie

2025-11-16 21:55

Marzena Cyfert

Msza św. w parafii św. Alberta Wielkiego we Wrocławiu-Sołtysowicach

Msza św. w parafii św. Alberta Wielkiego we Wrocławiu-Sołtysowicach

Św. Albert Wielki patronuje franciszkańskiej parafii na Sołtysowicach. W liturgiczne wspomnienie świętego parafianie wraz ze swoimi duszpasterzami i księżmi z całego dekanatu modlili się podczas uroczystej Mszy św.

Eucharystii przewodniczył ks. Henryk Trościanko, proboszcz parafii NMP Matki Kościoła we Wrocławiu, homilię wygłosił ks. Wojciech Buźniak. Podczas uroczystości wspólnota powitała o. Romualda Trojnara, franciszkanina, który rozpoczyna posługiwanie w parafii. Modlitwą otaczano także Brata Rafała i Brata Adama, obchodzących święto zakonne.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję