Reklama

Waleria Gulbinowicz - Mama Henia

Kardynał wywodzi się z Szukiszek na Wileńszczyźnie, gdzie mieli majątek jego rodzice. Rodzina była znana. Gulbinowicze uprawiali rolę, hodowali bydło i konie. Rodowe zawołanie brzmi „Frangas non flectes” („Złamiesz, ale nie zegniesz”).
Poczucie humoru Kardynał odziedziczył po matce. Ojciec Antoni był człowiekiem poważnym i mówił swej żonie: „Tobie wystarczy pokazać palec i już się śmiejesz”.
Jaka była Waleria Gulbinowicz?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy jeszcze mnie nie było i potem

Ta opowieść rozpoczyna się gładko. Kard. Gulbinowicz zamyka na chwilę oczy i prawie szeptem mówi: Moja mama, Waleria z domu Gajewska, herbu Sulima urodziła się w 1895 r. Młodość mamy to czas I wojny światowej, potem rozruchy, rok 1920. Była naznaczona historią. Pochodziła z rodziny wielodzietnej, specyficznej, np. imiona wszystkich dzieci Gajewskich zaczynały się na literę „W”. Tradycje w domu państwa Gajewskich były staropolskie: trzymano krótko, wymagano dużo, kształcono, na miarę możliwości. Pamiętam moją mamę od bardzo wczesnego dzieciństwa jako człowieka zatroskanego o całą rodzinę. Nie była surowa, była raczej taktowna, pogodna. Gdy się wstało z łóżka, trzeba było od razu biec do mamy, do taty, jeszcze w koszuli, i mówić: Mamo, krzyżyk. Tato, krzyżyk. Przywiązywano bardzo dużą wagę do błogosławienia dzieci. Dlatego, gdy dziecko wychodziło na dwór się bawić - prosiło o błogosławieństwo. Potem, gdy chodziliśmy do szkoły, też czekaliśmy na błogosławieństwo rodziców. Bez tego nie dało się żyć.

Przyjaźnie mojej mamy

Przyjaźniła się z różnymi osobami, ale też s. Wandą Boniszewską, stygmatyczką. Skąd one się znały - nie wiem, mówi Kardynał, ale Siostra Wanda przygotowywała mnie i moją siostrę Wacławę do pierwszej spowiedzi i Komunii św. Była moją katechetką. Zawdzięczam jej wiele. To właśnie ona nauczyła mnie służenia do Mszy św. po łacinie. Zanim przychodziła do nas s. Wanda, była też inna z sióstr od Aniołów, którą rodzice prosili o uczenie nas katechizmu i pacierzy. To pokazuje jedno: rodzicom zależało, abyśmy do religijnego życia byli przygotowani jak najlepiej. To od mamy dostałem nauczkę, gdy źle odezwałem się do księdza proboszcza: Heniu, pamiętaj, trzeba powiedzieć do księdza: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
A ja, po pierwszej ministranckiej służbie stuknąłem proboszczowi obcaskami, powiedziałem dzień dobry, poprosiłem o rękę do pocałowania. I...zdziwiłem się, że nie dał.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Maniery i kindersztuba

Skąd dziecko ma wiedzieć, jak się zachować, jeśli nie nauczą go tego rodzice? Kardynał wspomina, że w jego domu to mamie szczególnie na tym zależało. Trzeba było stukać obcasami, recytować wiersze, kłaniać się ciotkom, siostra musiała dygać. Niezwykle dbano o to, aby dzieci umiały się właściwie zachować. Kiedy mieli przyjechać goście, my zawsze byliśmy wcześniej do tych spotkań przygotowywani. To mama wszystko nam tłumaczyła, wyjaśniała, troszczyła się o to, abyśmy właściwie się zachowywali. Jeśli odwiedzali nas ludzie, co do których mama miała zastrzeżenia, nie mogliśmy uczestniczyć w spotkaniach. Mówiono nam, że tylko dorośli i nie wchodziliśmy do salonu.

Pomaganie innym

Była osobą, która rozumiała ludzi, którzy znajdowali się w różnych kłopotach. Dzieliła się naszymi dobrami z innymi. Podpatrywaliśmy ją. Przykłady można by mnożyć, ale opowiem jeden - mówi Kardynał. Przychodził do nas z miasteczka Niemenczyn stary Żyd (miasto na Litwie położone na płn-wsch. od Wilna, przed II wojną światową 35% mieszkańców stanowili Żydzi - przyp. red.). My, dzieci, nazywaliśmy go pan Fisiel, ale jak naprawdę się nazywał, nie pamiętam. Był biedny, nie stać go było na konia, więc na plecach w drewnianym pojemniku dźwigał szyby. Nieraz mama kazała jakąś szybę stłuc, aby tylko dać mu zarobić. Nie mówiła: trzeba pomóc, pomagała.
Ten Żyd często u nas nocował. Kiedyś wstaliśmy wcześnie, wpadliśmy do kuchni, a on stał pod oknem i kiwał się na boki. Z hałasem pobiegliśmy do mamy i oznajmiliśmy od drzwi: mamusiu, pan Fisiel się kiwa! Mama powiedziała wtedy stanowczo: Cisza, on odmawia swoje pacierze, to trzeba uszanować.

Cudze życie pod ochroną

Przypominają mi się różne obrazy - zamyśla się Kardynał - w których mama konsekwentnie uczyła mnie nowych, ważnych rzeczy. Byliśmy w miejscowości Arturowo. Tam było trzech szlachciców o tym samym nazwisku Kulesza i każdy z nich mieszkał w swoim, osobnym domu. Najmłodszy z nich miał żonę, panią Michałową. Gdy szliśmy na spacer, pani Michałowa już paliła pod płytą. Ogień rzucał na szybę ładne, czerwone refleksy. Podbiegłem do okna i przykleiłem nos do szyby, aby zobaczyć, jak to wygląda w środku. Była straszna awantura. Mama mnie odciągnęła. Tłumaczyła, że bez zgody drugiego człowieka nie można zaglądać w jego prywatne sprawy, że nie można w taki sposób zaglądać do cudzego domu. Zaprowadziła mnie do pani Michałowej i kazała ją pocałować w rękę. Zapamiętałem tę lekcję. Na długo.

Reklama

Przeproś za ranę i winę

Głos Kardynała zawiesza się, a na twarzy pojawia się uśmiech. Nie było łatwo - mówi. Gdy byliśmy już po pierwszej Komunii i przygotowywaliśmy się do spowiedzi w różnych okresach liturgicznych, trzeba było przed spowiedzią każdego w domu przeprosić zaczynając od ojca, potem mamę, ciotki, i każdego ze służby. Była pani Gienia, z którą nam się nie układało i przepraszanie jej było najtrudniejsze. Ale nie było żadnej taryfy ulgowej.

Są słowa, które nie przystoją

Pewnego dnia, jesienią, przyjechała do nas z sąsiedztwa jedna z dam, linijką, zaprzęgniętą w jednego konia. Była lekko ubrana, choć panował chłód i paliło się w kominku. Ponieważ zmarzła, stanęła przy ogniu i próbując się ogrzać opowiadała o czyś żywo. W pewnym momencie cug wciągnął spódnice pani do ognia. My krzyknęliśmy głośno: Mamusiu, pannie Filomenie pupa się pali! Mama wyprosiła nas do pokoju obok i kazała nam klęczeć. A z klęczeniem to cała opowieść o karach się wiąże. Otóż: klęczenie przy tapczanie, kiedy można było mieć zabawki, to była mniejsza kara. Jeżeli nie można było mieć zabawek, kara była ciężka. Najcięższa kara była wtedy, jeżeli trzeba było klęczeć i mieć wałek od bielizny na plecach.

Modlitwy poza świątynią

Kiedyś poszliśmy na grzyby - wspomina Kardynał. Na Wileńszczyźnie okres borowików to bardzo ważna rzecz. Tam mama spytała mnie, czy umiem Psalm 91. Ja mówię, że nie. Ona mi na to, że codziennie ten psalm odmawia za nas wszystkich, i że powinienem go umieć. Chodziliśmy za grzybami, a ona głośno mówiła „Kto się w opiekę odda Panu swemu” i próbowała mnie tego psalmu nauczyć. Musiałem głośno za nią powtarzać. Wiele lat później pytała mnie znów, czy umiem. Umiałem, to było od niej.

Reklama

Zwyczaje i wymagania

Zwracano wielką uwagę na to, aby dzieci wiedziały, do jakiej rodziny należą, kim są. Wiązały się z tym różne zwyczaje, np. taki, że po bierzmowaniu trzeba było pójść do dziadka ze strony ojca po błogosławieństwo. Był rok 1940, wróciłem po bierzmowaniu i tata mówi, że muszę pójść do dziadka. Poszedłem. Dziadek czekał, pocałowałem go w rękę, a on mówi: klękaj. Położył ręce na mojej głowie i usłyszałem jego głos: „Jesteś jasny, świećże jaśniej, albo niech cię piorun trzaśnie”. Wstałem po chwili i pytam: Dziaduniu, co też dziadunio mówi? A on mi na to, że to samo, co jemu powiedział jego dziadek. Jesteś szlachetnie urodzony, otrzymałeś dary Ducha Świętego i masz świecić, a nie być zakała rodziny.
Piłsudski był u nas w domu zawsze na pierwszym miejscu.

Rodzice nie wychowują sami: jest Matka

Tradycje katolickie, rodzinne na Wileńszczyźnie były pilnie przestrzegane. Rodzice, kiedy ich dziecko umiało już pacierz, kiedy wiedziało, kim jest Pan Jezus, a kim Matka Boża, powierzali jego wychowanie Tej, która też była Matką, zapraszali Ją do wychowywania.
Kardynał wspomina, że były dwie formy tego zawierzenia. Jedna dla tych, którzy nie mogli dojechać do Ostrej Bramy, bo mieszkali bardzo daleko, i wtedy ofiarowywali dziecko w parafii. I druga dla tych, którzy mogli pojechać do Wilna i ofiarować dziecko Matce Najświętszej w Ostrej Bramie.
- Pamiętam to wydarzenie - mówi - miałem wtedy 5 lat, to był rok 1928. Ci, którzy ofiarowywali dziecko, musieli to zrobić w sposób najbardziej godny, czyli rodzice i krewni musieli być u spowiedzi i Komunii św., uczestniczyli we Mszy św. w kościele św. Teresy, a potem po tych ciemnych schodach wchodziło się do Kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej. Byłem ubrany na biało, bałem się ciemności i trzymałem się mocno mojej mamy. Wyszedł do nas karmelita ubrany odświętnie, odczytał coś nade mną po łacinie, potem pobłogosławił mnie i moich bliskich, dał do pocałowania relikwie, a potem podniósł moją buźkę do góry i powiedział: Patrz, to jest twoja Mama. Ta ziemska jak długo będzie żyła - nie wiemy, ale ta będzie z Tobą zawsze.
Potem mama spytała jak mi się podobało, a ja popełniłem gafę, bo nie rozumiejąc łacińskiej modlitwy powiedziałem mamie, w tej dostojnej chwili, że nie wiem, co on nade mną mamrotał. Upomniała mnie wtedy stanowczo, mimo uroczystej chwili.

Reklama

Ostatnie chwile

O tych chwilach mówi się najtrudniej. I choć Kardynał przyznaje, ze łzy trudno mu przychodzą, cichnie, i ostrożnie snuje opowieść.
Mama zawsze chorowała na nadciśnienie. W listopadzie, po Wszystkich Świętych zobaczyła w ogrodzie przy domu, że krzak chryzantemy jest niewykopany. Wzięła jakiś rydel, ziemia była już twarda, i ten wysiłek spowodował, że źle się poczuła. Jeszcze wieczorem wszystko robiła, jak zawsze. Odmawiała w łóżku pacierze, żegnała dom na cztery strony: od pożaru, złodziei i wszystkiego złego. Potem zawołała ojca mówiąc, że z nią źle. Poprosiła, by zadzwonił po pogotowie i po księdza dziekana. Dziekan przyjechał pierwszy, ale ona już straciła mowę. Przyjechało pogotowie.
Powiadomiono mnie rano, więc po południu już byłem. Czuwałem przy niej. Była świadoma, ale nie mogła mówić. Prawą rękę miała sparaliżowaną, ale lewą jeszcze sprawną. Zaczęła dotykać mojej twarzy. Zrozumiałem, że sprawdza, czy ja nie płaczę. Ścisnęła mi rękę, pokazując: Dobrze, nie płacz.

Pogrzeb mamy

Potem została przewieziona do szpitala Wojewódzkiego na ul. Marjańską w Olsztynie. Wydawało się, że jest coraz lepiej. Czuwała przy niej moja siostra, i siostra zakonna z seminarium. Kiedy siostra poszła do domu, mama nagle otworzyła oczy, uśmiechnęła się i skonała. S. Zofia, z seminarium, była świadkiem jej śmierci. Pogrzeb odbył się w kościele Serca Jezusowego, tam, gdzie miałem prymicje. Została pochowana na cmentarzu w Olsztynie. Wiele lat później dołączył do niej tato, a potem szwagier. Zostałem tylko ja i siostra. Rodzice dożyli święceń 18 czerwca 1950 r., w Białymstoku. Sakry biskupiej doczekał tylko tato, mama już nie. Ale chyba tam była ze mną.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Matura: bunt i jego konsekwencje lub relacja z drugim człowiekiem - tematy rozprawki

2024-05-07 13:29

[ TEMATY ]

matura

PAP/Lech Muszyński

"Bunt i jego konsekwencje dla człowieka" lub "Jak relacja z drugą osobą kształtuje człowieka?" - takie tematy rozprawki do wyboru były - według maturzystów - na egzaminie z języka polskiego na poziomie podstawowym w nowej formule.

Tematy te podali PAP po wyjściu z egzaminu maturzyści z XVIII Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Zamoyskiego w Warszawie.

CZYTAJ DALEJ

Śp. Jan Ptaszyn Wróblewski. Prawdziwy multitalent

2024-05-07 22:05

[ TEMATY ]

wspomnienie

PAP/Piotr Polak

Jeden z najważniejszych polskich muzyków jazzowych, saksofonista Jan Ptaszyn Wróblewski zmarł we wtorek w wieku 88 lat. Wiadomość przekazała rodzina za pośrednictwem mediów społecznościowych.

"Z przykrością i głębokim bólem informujemy, że Jan Ptaszyn Wróblewski zmarł dziś w Warszawie" - poinformowała we wtorek rodzina muzyka.

CZYTAJ DALEJ

Hiszpania: TK potwierdził kary dla osób modlących się pod klinikami aborcyjnymi

2024-05-08 20:12

[ TEMATY ]

aborcja

Hiszpania

Adobe Stock

Hiszpański Trybunał Konstytucyjny orzekł, że obowiązująca od 2022 r. ustawa, która zabrania odwodzenia kobiet zamierzających dokonać aborcji od tego zamiaru jest zgodna z ustawą zasadniczą tego kraju. Sędziowie TK utrzymali tym samym kary dla osób, które m.in. modlą się pod klinikami aborcyjnymi za kobiety, które zamierzają przerwać ciążę. Ustawa uznawana przez wielu komentatorów i polityków za sprzeczną z zasadą swobody wypowiedzi oraz ograniczającą prawo do zgromadzeń została przyjęta przez Kongres Deputowanych, niższą izbę parlamentu Hiszpanii, w lutym 2022 r. Zgodnie z nią za próbę wpływania na kobietę planującą aborcję, aby donosiła ciążę przewidziane zostały kary od 3 do 12 miesięcy pozbawienia wolności.

W maju 2023 r. TK Hiszpanii orzekł, że obowiązująca ustawa aborcyjna jest zgodna z konstytucją. Jego sędziowie stwierdzili, że przerwanie ciąży może zostać przeprowadzone w sytuacji, kiedy nie dochodzi do przypadku zmuszania kobiety do aborcji. Orzeczenie TK w tej sprawie pojawiło się blisko 13 lat od skargi złożonej do tego organu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję