Reklama

Serce otwarte na oścież

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Są ludzie, którzy w całej okolicy słyną ze swego gorszącego postępowania, utrudniania życia sąsiadom czy z awanturniczej natury. Znają ich wszyscy. Ale są też tacy, których imię jako pierwsze przychodzi na myśl, kiedy potrzeba wsparcia. Tacy, którzy całe dnie spędzają na niesieniu pomocy innym i nigdy jej nie odmawiają. I też są znani. Może nawet bardziej?...
Teresa Morawska. W Skawinie jej nazwisko, a już na pewno jej serce, jest dobrze znane. Pod jej domem nierzadko spotkać można ludzi, którzy przychodzą prosić o pomoc. Właśnie tu. Dlaczego? Bo wiedzą, że pani Teresa nie zna słowa „obojętność”.
Sama bardzo niechętnie mówi o sobie. Podkreśla, że wszystko, co robi, nie jest na pokaz, tylko dla Jezusa. Nie chce uznania od ludzi. Ostatecznie zgadza się jednak powiedzieć kilka słów o swoim życiu, pracy i służbie, a przez to dać świadectwo nawrócenia i przemiany życia. By pokazać, że emerytura nie musi być czasem ciepłych kapci przed telewizorem, ale może stać się czasem służenia drugiemu - na miarę swoich możliwości.

Wszystkiemu winna córka

Rozmowę rozpoczynamy od sięgnięcia w dość odległą przeszłość, do początków Oazy Rodzin Domowego Kościoła w Skawinie. Swoje narodziny w tej parafii zawdzięcza ona bowiem właśnie państwu Morawskim. Choć tak naprawdę wszystkiemu „winna” jest ich najstarsza córka Alicja…
W ostatni dzień rekolekcji dla rodzin w Krościenku, na które pani Teresa wybrała się wraz z mężem, uczestnicy złożyli na ołtarzu przyrzeczenie, że jeśli nie ma w ich parafii wspólnoty Domowego Kościoła, to dołożą wszelkich starań, by została powołana do życia.
I dołożyli! Na samym początku, z kilkoma innymi rodzinami, stworzyli jeden krąg. Spotykali się wspólnie w domach, wraz z kapłanem-opiekunem, którego przydzielił im ówczesny proboszcz, ks. Leon Baran. Modlili się, czytali Pismo Święte, rozmawiali. W trzecim roku życia wspólnoty zmieniono im opiekuna, którym na następne 7 lat został ks. Jerzy Filek. I w tym samym czasie dołączyło do nich ponad dwadzieścia rodzin, tworząc kolejne 5 kręgów Domowego Kościoła w Skawinie. Wspólnota rosła w siłę.
Jak wspomina pani Morawska, choć na rekolekcje do Krościenka pojechali już z własnej woli, otwarci na łaskę Bożą, to jednak przełom w ich życiu nastąpił rok wcześniej, kiedy do udziału w rekolekcjach w Kamesznicy zostali właściwie przymuszeni przez najstarszą córkę. Miała ona kontakt ze wspólnotą Ojców Dominikanów i któregoś dnia wypowiedziała słowa, które do dziś tkwią głęboko w pamięci pani Teresy: - Mamo! Musisz zastanowić się, po co ty żyjesz!? Po co żyjesz? Bo na pewno nie po to, żeby pracować tak dużo…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Padałam z nóg

Pani Teresa przyznaje, że wtedy rzeczywiście jej życie wyglądało zupełnie inaczej. Liczyła się tylko praca. Wraz z mężem zainwestowali i zbudowali ogromną szklarnię, w której ruszyła produkcja warzyw, owoców, kwiatów. Pochłaniała ona mnóstwo siły i uwagi.
- Do czasu rekolekcji miałam nieprawdziwy obraz naszego Boga. Wiara moja była bardzo słaba. Wierzyłam w Boga, ale nie byłam zdolna zawierzyć Jego mocy, że może i pragnie pomagać mi w każdym momencie życia tu na ziemi - mówi pani Morawska. - Kiedy pojawiał się problem, dopiero wtedy zwracałam się ku Niemu. Do kościoła chodziłam raz w tygodniu, w niedzielę i sądziłam, że to zupełnie wystarczający katolicyzm. Uważałam, że praca jest najważniejsza, więc poświęcałam jej cały mój czas. Pracowałam po 18 godzin. Nie modliłam się. Nie miałam na to siły. Często wieczorem po prostu padałam z nóg. Zwykle wtedy klękałam tylko na chwilę, żeby pokazać dzieciom, że trzeba się modlić, ale sama tego nie robiłam.

Ty mnie w ogóle nie znasz…

Pani Teresa opowiada, że pierwsze dni wspomnianych rekolekcji były dla niej i męża bardzo trudne. Mówi, że gdyby mieli wtedy samochód, wróciliby do domu. Miała nawet żal do córki. Traktowała bowiem ten wyjazd jako wypoczynek i z takim zamiarem tam pojechała. Miała nadzieję, że wreszcie się wyśpi, odpocznie… A tu pobudka o 7 rano, cały dzień zaplanowany, dużo modlitwy, a ona zapomniała już nawet, jak odmawia się Różaniec… - To taki odpoczynek nam zgotowałaś? - wyrzucała córce przez telefon.
Tam jednak doświadczyła łaski nawrócenia. To było pod koniec pobytu. Poczuła wielką chęć wstąpienia do kościoła, który znajdował się opodal. I poszła. Tam uklękła przed Tabernakulum i modliła się. Była cisza, półmrok. - Poczułam taki wielki wyrzut sumienia - wspomina - jakby to właśnie Jezus do mnie mówił z żalem: Ty mnie w ogóle nie znasz! W ogóle mnie nie kochasz! I nic nie robisz, żeby to zmienić.
Pani Teresa mówi, że był to dla niej tak wielki wstrząs, że prawie zemdlała. Uświadomiła sobie bowiem, że jest to prawda. - Zobaczyłam oczyma wiary Boga Ojca kochającego miłością, której nie da się porównać z żadną miłością, z żadną wartością tego świata. Pojęłam, że jest przede mną Bóg osobowy, Bóg żywy, który upomina się o mnie. Zrozumiałam wtedy, że nie ma na co czekać. Trzeba oddać życie Jezusowi w tej chwili. Nie za jakiś czas, teraz!...
Rok później już sama szukała rekolekcji. Niestety, nigdzie nie było wolnych miejsc. Udało się jednak uprosić, by zechcieli ich przyjąć do Krościenka. I owocem tych drugich rekolekcji stała się właśnie Oaza Rodzin w Skawinie.

Reklama

Otwarła serce

Dziś, ponieważ pan Morawski nie żyje już od wielu lat, jej zaangażowanie w oazę zmalało. Pani Teresa nie ustaje jednak w pomaganiu potrzebującym i na wiele innych sposobów realizuje przykazanie miłości bliźniego. Od ponad dwudziestu lat jest członkinią Zespołu Charytatywnego w Skawinie.
- Do uczestnictwa w tym dziele, tak naprawdę zostałam trochę przymuszona. Ale wtedy szklarnie dobrze prosperowały, kawiarnia, którą założyliśmy, także, mieliśmy pieniądze i mogliśmy pomóc, więc się zgodziłam. S. Władysława, która zajmowała się zespołem, zabrała mnie po raz pierwszy do matki, która samotnie wychowywała siedmioro dzieci w okropnej biedzie. Nie mieli pościeli, nie mieli co jeść. Najmłodszy chłopiec miał dwa latka i nie był w stanie ustać na nogach, miał taką krzywicę z niedożywienia. Szybko wezwaliśmy lekarza, siostra poszyła im pościel, udało się ich uratować. Chłopiec wzmocnił się i wyzdrowiał. Dziś wszyscy są już dorośli, mają własne rodziny.
Pani Teresa wspomina, że kiedy wtedy tak namacalnie i z bliska zobaczyła ludzką biedę, zrozumiała, że nie można żyć tylko dla siebie. Nie pracowała już tak dużo jak kiedyś, miała więcej czasu i pieniądze, więc mogła pomagać. Dla potrzebujących otwarła swe serce i nie zamknęła go do dzisiaj. Mówi, że aby naprawdę pomóc trzeba wejść w życie tych rodzin, które sobie nie radzą, poznać ich prawdziwe potrzeby. Podkreśla jednak, że przez swą pomoc chce także pokazywać im Boga: - Ale nie możesz mówić o Bogu komuś, kto jest głodny, kogo wcześniej nie nakarmisz - dodaje.

Reklama

Eucharystia - źródłem siły

Pani Morawska ma siedmioro dzieci. - Każde z nich tak samo ma otwarte serce na drugiego człowieka i chęć niesienia pomocy. - Po prostu tak ich wychowała - mówi o rodzinie Morawskich jedna z sąsiadek.
Pani Teresa dzień rozpoczyna Mszą św. - To jest dla mnie źródło siły. Biorę ją od Jezusa i dopiero mogę się nią dzielić! Bo żeby móc coś komuś dać, trzeba najpierw samemu to posiadać. Trzeba zaprosić Jezusa do swojego serca, aby dał nam cząstkę swojej miłości, mądrości, łagodności i mocy do pełnienia Jego woli.

Lubię się modlić

Oprócz Zespołu Charytatywnego pani Morawska żywo angażuje się w wiele innych inicjatyw. Codziennie prowadzi modlitwę w kaplicy wieczystej adoracji w Godzinie Miłosierdzia, należy do Wspólnoty Żywego Różańca i Czcicieli Ducha Świętego Ognisk Pokutnych, przekazuje skawińskim szkołom pieniądze ze zbiórki na obiady dla potrzebujących dzieci.
Kiedy powstawała w Skawinie jadłodajnia dla ubogich i poszukiwano kucharki, p. Teresa modlitewnie włączyła się w tę sprawę. Poszła nawet w tej intencji na pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej i tam… spotkała osobę, która poszukiwała pracy, a miała wykształcenie gastronomiczne. Dziś z powodzeniem gotuje ona w jadłodajni, gdzie dziennie wydawanych jest ponad 300 posiłków.
Kiedy rodzi się jakaś potrzeba, jakiś pomysł, pani Teresa pierwsze, co robi, to modli się w tej sprawie, o wolę Bożą i pomoc w organizacji. - Bardzo lubię się modlić - dodaje.

Moc jest od Boga

Na pytanie, skąd czerpie siły, by nieustannie wspierać potrzebujących, pani Teresa mówi: - Moc jest od Boga, a moja zasługa niewielka. W każdym człowieku widzę Boga. W biednych - Boga, który cierpi. Dlatego na nich mam szczególnie otwarte serce.
A kiedy pytam, dlaczego właściwie to wszystko robi, pani Teresa bez namysłu odpowiada:
- Tkwią w mej pamięci słowa Jezusa, który mówił, że to, co robimy dla innych, to tak jakbyśmy Jemu samemu czynili. To mi wystarcza.
Ot, cała filozofia…

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy jestem świadomy tego, ile kosztowałem Jezusa?

2024-04-16 13:32

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 15, 9-17.

Wtorek, 14 maja. Święto św. Macieja, apostoła

CZYTAJ DALEJ

Patronka dnia - św. Małgorzata z Cortony

[ TEMATY ]

Św. Małgorzata z Cortony

pl.wikipedia.org

Małgorzata z Kortony

Małgorzata z Kortony

W historii św. Małgorzaty występuje wiele elementów z baśni lub fabularnego filmu. Piękna dziewczyna, książęcy zamek, macocha, które nie toleruje przybranej córki, kochanek, który umiera w tajemniczy sposób, a na końcu oczywiście szczęśliwe zakończenie- nawrócenie, które doprowadzi Ją do świętości.

W 1247 r. na świat przychodzi Małgorzata, w wieku 8 lat zostaje osierocona przez matkę, a ojciec żeni się ponownie. Zazdrosna macocha nie toleruje dziewczynki, co objawia się w uprzykrzaniu jej życia. Młoda Małgorzata szuka wolności, w wieku 18 lat zakochuje się w Arseniuszu z Montepulciano, z którym ucieka, myśląc, że ich uczucie zakończy się małżeństwem. Niestety nigdy do tego nie doszło, po mimo przyjścia na świat ich dziecka, gdyż szlachecka rodzina nie zgadza się na ich związek. Małgorzata próbuje wtopić się w życie rodziny swojego ukochanego, hojnie pomagając ubogim.

CZYTAJ DALEJ

Tydzień Laudato si’ w Polsce

2024-05-15 15:27

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Laudato si'

Tydzień Laudato Si'

Łukasz Frasunkiewicz

“Tydzień Laudato si’” to inicjatywa watykańskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, upamiętniająca opublikowanie encykliki Laudato si' Papieża Franciszka, a przede wszystkim - zaproszenie do wcielania jej przesłania w życie. Obchodzony w tym roku w dniach 19-26 maja pod hasłem “Ziarna nadziei” przypomina nam, że choć czasy, w których żyjemy naznaczone są głębokimi kryzysami, to jako chrześcijanie - pozostajemy ludźmi nadziei, co więcej możemy naszymi postawami i gestami tę nadzieję kultywować i dawać ją innym.

Przesłanie “Laudato si’” - dzisiaj jeszcze bardziej aktualne

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję