Reklama

Przeciw wiatru nie nadmuchasz?

O miłości do Kresów, o ratowaniu pamięci, kościołów i nekropolii a także o tym jak szybko przekroczyć granicę z darami opowiada dziennikarka TVP Wrocław, Grażyna Orłowska-Sondej, gospodarz programu „Studio Wschód”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Spotykam się z panią Grażyną Orłowską-Sondej w jej redakcji przy ul. Karkonoskiej, w małym pokoiku całkowicie pozastawianym pamiątkami z Kresów. Rozmawiamy, siedząc przy biurku zasypanym korespondencją i setkami kaset, na których od lat zapisywana jest historia niezwykła…

Zakochanie - spotkanie z nieznanym

„Moja przygoda z Kresami rozpoczęła się od… Dolnośląskiego Magazynu Reporterów - wspomina początki Grażyna Orłowska-Sondej. - Opisywaliśmy w nim bieżące problemy ludzi, z których około połowa miała korzenie wschodnie. Zainteresowałam się tym tematem, zaczęłam dopytywać, szukać źródeł. Z czasem historie moich rozmówców wzbudziły we mnie chęć spotkania z nieznanym światem. Kiedy pojechałam na Kresy, urzekły mnie do tego stopnia, że zostałam tam do dziś”. Pierwsza wizyta wrocławskiej ekipy TVP miała miejsce w 1991 r. Pani Grażyna towarzyszyła z kamerą konwojowi PCK, który wiózł dary do Wilna. „Odkryliśmy wtedy, ilu tam jest Polaków oraz jak popularny jest polski język i nasza kultura - mówi. - Podczas tej wizyty odwiedziliśmy dom dziecka w Podbrodziu zamieszkały przez polskie dzieci. Poznaliśmy także ks. Józefa Obrębskiego, kapłana, którego duszpasterska posługa zaczęła się jeszcze w II RP. W 1991 r. ks. Józef miał już 86 lat, a nasza przyjaźń trwa do dzisiaj”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Kresy mnie ujęły” - zaangażowanie

Reklama

Systematyczne wyjazdy na wschód rozpoczęły się dla pani Grażyny w 1995 r. Najpierw na Wileńszczyznę i Mołdawię, a potem także na Ukrainę. Początkowo wiązały się z konkretną pomocą dla instytucji i osób, ale z czasem dziennikarkę zaciekawiły niszczejące zabytki - „W 1995 r. pojechaliśmy zobaczyć miejsce urodzenia marszałka Piłsudskiego w Zułowie i kościół w Powiewiórce, w którym przyszły Naczelny Wódz został ochrzczony. Tematem zainteresowała nas pani Nikiforowa, zawodowo opiekunka w domu dziecka, prywatnie sąsiadka historycznego kościoła. - „Co pani odkryła po dotarciu na miejsce, pewnie ruiny?” - dopytuję. - „Gorzej - odpowiada dziennikarka - zauważyłam dwóch mężczyzn niosących oskórowanego cielaka na tle zrujnowanych zabudowań świńskiej fermy, którą Rosjanie wznieśli tu, aby przykryć miejsce urodzenia wielkiego Polaka”. Na szczęście ziemię po dworku Piłsudskich kilka lat temu wykupił Związek Polaków na Litwie. I choć istnieją jeszcze ruiny chlewni, to jednak teren wokół został już uporządkowany i częściowo ogrodzony. W jego obrębie znajduje się też pomnik przypominający miejsce urodzenia Marszałka oraz, ku pamięci, rośnie mały dąbek. W nie najlepszym stanie znajdował się też drewniany kościół w Powiewiórce. - „Kościelny, pan Leon, który już nie żyje, mówił mi wówczas «Przeciw wiatru nie nadmuchasz». Mieszkańcy pogodzili się, że świątynia najpewniej rozleci się za kilka lat. Kiedy wróciłam tam w 2005 r. zorientowałam się, że faktycznie lada dzień może runąć. Ponieważ Kresy zdążyły mną już zawładnąć, musiałam coś zrobić, tym bardziej, że naszą kamerę obstąpili miejscowi Polacy, prosząc o pomoc. Kilka tygodni później nakręciłam reportaż «Śladami Marszałka». I pomogło”.

Miłość oddana poprzez działanie

Reklama

Po powrocie do Wrocławia rozpoczęła się zbiórka pieniędzy. Szła jednak z oporami - „Szczęśliwie kilka miesięcy później spotkałam kard. Gulbinowicza i opowiedziałam mu wileńską historię. W odpowiedzi usłyszałam, że kardynał Powiewiórkę zna, że pierwszy raz był tam w 1969 r., i że od litewskiego duchownego, proboszcza tej parafii, dowiedział się o tajemniczych szpargałach na strychu. Tam właśnie odnalazł pamiątkową, przedwojenną tablicę upamiętniającą chrzest Piłsudskiego w tym kościele. Ponownie zawisła na starym miejscu już po odzyskaniu przez Litwę niepodległości. Eminencja przyłączył się również do zbiórki funduszy na remont kościoła, ofiarowując co pewien czas prywatne środki oraz prosząc o pomoc różne instytucje. Na jego apel odpowiedzieli m.in. dolnośląscy przedsiębiorcy, którzy w zeszłym roku przekazali ok. 50 tys. zł. Wiele dobrego uczyniły osobiste spotkania kardynała z abp. Audrysem Baczkisem, który przekonał lokalne litewskie władze do przyjęcia wsparcia. Pomogły również władze Świdnicy, która jest partnerem rejonu święciańskiego na Litwie, do którego przynależy Popiewiórka. W ulicznych i parafialnych kwestach zebrano znaczne fundusze. Do akcji przystąpiło też, choć z niewielkim wkładem, polskie Ministerstwo Kultury, a Kuria Wileńska wyasygnowała 100 tys. litów. W rezultacie, kiedy byliśmy tam kilka tygodni temu, większość dachu była już pokryta modrzewiowym gontem”.
Ratowanie pamięci o Marszałku jest jedną z wielu akcji, których przeprowadzenia podjęła się wrocławska dziennikarka. W tym stuleciu jej ekipa odwiedziła Kresy aż 118 razy. Grażyna Orłowska-Sondej: - „Staramy się ratować pamięć o Polsce, której kultura na Kresach w wielu miejscach trwała nawet sześć wieków. Razem z wrocławskimi Sybirakami pomagamy np. remontować katedrę w Żytomierzu, w czasach stalinowskich jedyną czynną świątynię katolicką w tej części Ukrainy. Jednak przed zapomnieniem ratujemy nie tylko zniszczone kościoły. Przede wszystkim staramy się ocalać polskie cmentarze z mogiłami naszych przodków”. Przykładem jest nekropolia w Kołomyi, która ze względu na stan techniczny przeznaczona została do zaorania. O jej uratowanie poprosili mieszkańcy - Polacy, do których epika TVP Wrocław dotarła z darami. - „Było to 5 hektarów zdewastowanych, polskich grobów w centrum miasta. A przecież wokół Wrocławia, np. w Oławie, w Legnicy czy w Bystrzycy mieszka wiele osób pochodzących z tamtych stron! Zaczęłam pisać do wszystkich, do Sejmu, Senatu, Ministerstw, ale pomogła tylko Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie, która ufundowała bramę z orłem w koronie i odnowiła pomnik na cześć 140 Polaków z Kosaczowa, zagłodzonych i zamordowanych w 1918 r. i 1919 r. przez Ukraińców. Sama zaś przez 4 lata kwestowałam z puszką na dolnośląskich cmentarzach. Zebraliśmy w sumie ok. 10 tys. dolarów na ogrodzenie i uporządkowanie nekropolii, dzięki pozyskanym funduszom udało się również odnowić sporo grobów. Kiedy w 2004 r. poświęciliśmy cmentarz, na jego murze pojawiła się tablica, że został odbudowany pod patronatem TVP Wrocław”. Przypadków jak ten z Kołomyją jest więcej. Ostatnio dzięki zabiegom pani Grażyny i grupy kilkunastu wolontariuszy z kilku wrocławskich uczelni odnowione zostały m.in. groby rodzin Moniuszków i Paderewskich w Żytomierzu.

Honorowanie bohaterów

Kościoły i cmentarze to nie jedyne specjalizacje wrocławskiej ekipy. Na taśmach TVP Wrocław udało się utrwalić historie tysięcy osób - Polaków, którzy z wielu powodów pozostali na Kresach. Wśród nich znajdowali się duchowni. Oni również nie chcieli opuszczać swoich domów i pozostających na wschodzie rodaków. Niektórzy poprzez swoją działalność stali się z czasem żywymi ikonami Kresów. Grażyna Orłowska-Sondej: „Któregoś roku poznaliśmy bp. Jana Olszańskiego, prawdziwą legendę Kresów, kapłana który po wojnie pozostał na Ukrainie. Przez lata był ostoją nie tylko wiary, ale i polskości. Biskup Jan zmarł w 2003 r. i został pochowany, symbolicznie, niczym Wołodyjowski, w podziemiach kamienieckiej katedry. Dokumentujemy również działalność ks. Józefa Obrembskiego, nazywanego patriarchą Wileńszczyzny. Takich kapłanów jak oni jest naprawdę wielu”.
Inną znaną inicjatywą Studia Wschód jest coroczna zbiórka zniczy wśród Dolnoślązaków „W tym roku przez granicę, i tylko proszę nie pytać jak, przewieźliśmy ok. 30 tys. sztuk. Warto podejmować to ryzyko, bo widzi pan… jest w tym jakiś symbol, kiedy na zdewastowanych grobach polskich legionistów płonie światło zapalone przez młodych wolontariuszy!”.

Realia, które bolą

Reklama

Dzięki zaangażowaniu i determinacji Kołomyi i 11 innym cmentarzom udało się pomóc, ale na liście pani Grażyny figuruje kilkadziesiąt polskich nekropolii, którym potrzebna jest natychmiastowa pomoc. I cały czas dochodzą następne. Według szacunków na samej tylko Ukrainie znajduje się ok. 5 mln polskich mogił, w większości w opłakanym stanie, które za kilka lat po prostu się rozsypią. „Nie ma żadnego rządowego planu ratowania pamięci i żadnej systemowej pomocy - twierdzi pani Grażyna - Owszem są jednostkowe akcje, jak Łyczaków we Lwowie i wileńska Rossa, ale one nie rozwiązują sprawy. Sądzę przy tym, że problem tkwi nie tyle w złej woli i braku pieniędzy, co w niewiedzy. A potrzebna jest wszechstronna pomoc. Młody człowiek może powyrywać chwasty, umyć pomnik, a nawet zamurować zdewastowany grobowiec, ale zabytkowego pomnika nie odnowi”. Wymowne jest też to, że aby zdobyć fundusze na paliwo, hotel i diety dla pracowników pani Grażyna musi osobiście poszukiwać sponsorów wśród samorządowców i drobnych przedsiębiorców - „Zawsze pociągała mnie misyjność telewizji publicznej. Realizowałam ją w różnych formach od wielu lat. Ale dziś, aby zrealizować program, każdego tygodnia muszę od jakiegoś burmistrza lub jakiejś firmy wydobyć kilka tysięcy zł. Stałam się takim dziennikarzem domokrążcą. To smutne, ale jak nie wyżebrzę, to nie pojadę!”.

Dla przyjaciół

„Najbliższe wyjazdy?” - „W okresie przedświątecznym od 10 lat jeździmy do naszych przyjaciół z paczkami. Nim się to jednak stanie, w szkołach i parafiach urządzamy specjalne zbiórki, a potem te kilka ton podarunków przemycamy ciężarówką przez granicę. Czekają tam na nie każdego roku z niecierpliwością! Jest np. taka wieś koło Starokonstantynowa w woj. chmielnickim niedaleko od Kamieńca Podolskiego, zamieszkana przez ok. 150 starszych osób - Polaków, które oczekują nas 28 albo 29 grudnia. W ubiegłym roku z powodu śnieżycy dotarliśmy tam dopiero przed północą. Wieś już spała. Nasi wolontariusze biegali od chaty do chaty i budzili gospodarzy. Spotkaliśmy się wszyscy na pobliskim wzniesieniu, Werchu i tam rozdaliśmy paczki. Zaśpiewali nam w nagrodę «Wśród nocnej ciszy»”.

Będzie moda na Kresy?

„A czym dziś są dla pani Kresy? - pytam na koniec naszej rozmowy. „Dopiero dzięki wyjazdom zrozumiałam, że na Kresach przez stulecia biło serce Polski i z nich promieniowała polska kultura. Myślę, że nikt nie jest w stanie zrozumieć np. twórczości Mickiewicza i Słowackiego, a nawet całej naszej kultury, jeśli nie odwoła się do tych źródeł”. A czy Polacy rozumieją Kresy? „Jest z tym problem, który bierze się z braku wiedzy. Nie ma też odpowiedniej atmosfery, o którą powinny zadbać media. Z drugiej strony widać, że powoli kiełkuje wśród młodzieży moda na Kresy. Na jeden z ostatnich wyjazdów na 20 miejsc zgłosiło się 90 wolontariuszy. I ten trend będzie narastał. Mam też pomysł, aby każdy młody człowiek, którego pradziad spoczywa gdzieś na wschodzie, mógł przeznaczyć na ratowanie polskiej pamięci złotówkę. Jeśli idea ruszy, uratujemy wówczas wszystkie kresowe groby”.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Panie spraw, abym przyjmował Twoją łaskę i czynił moje życie pięknym!

2025-01-16 10:17

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

BP Episkopatu

Przemiana wody w wino była „początkiem znaków” Jezusa na ziemi. Był to cud podtrzymania radości ziemskiej, radości związanej z miłością. Jezus przemienił wodę w wino i kazał sługom roznosić je gościom. Wiara mówi, że w życiu wiecznym, które – mówiąc obrazowo – przypominać będzie też radosną ucztę, już sam Jezus będzie usługiwał zbawionym winem wiecznej radości.

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: «Nie mają wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Jezus rzekł do sług: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi. Potem powiedział do nich: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Ci więc zanieśli. Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
CZYTAJ DALEJ

Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie

2025-01-14 14:06

Niedziela Ogólnopolska 3/2025, str. 24

[ TEMATY ]

homilia

Waldemar Chrostowski

źródło: pixabay.com

Fragment Ewangelii według św. Jana o weselu w Kanie Galilejskiej jest przywoływany tak często i znany tak bardzo, że na drugi plan schodzi jego głębokie przesłanie i znaczenie tego wydarzenia dla życia chrześcijańskiego. A ważny jest w nim każdy szczegół, który wskazuje na doniosłość pierwszego „znaku” Jezusa.

Wzmianka o tym, że „była tam Matka Jezusa”, sugeruje, iż to wydarzenie odbywało się w obrębie szeroko pojętej rodziny. Kanę od Nazaretu dzieli zaledwie 5 km i bardzo prawdopodobne, że Maryja została poproszona o pomoc w zorganizowaniu przyjęcia weselnego. „Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów” – dodaje Ewangelista. Obecność Jezusa jest najzupełniej zrozumiała, ale skoro rozpoczął On już swoją działalność, to nie wypadało nie zaprosić również Jego uczniów. W tych warunkach stało się to, czego można się było spodziewać i co skutkowało słowami Maryi skierowanymi do Jezusa: „Nie mają wina”. Nieoczekiwana obecność uczniów sprawiła bardzo niezręczną sytuację rodzinie nowożeńców.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek: Pan daje nam swoją miłość w nadmiarze

2025-01-19 12:43

[ TEMATY ]

Franciszek

Vatican Media

„Pan daje nam swoją miłość w nadmiarze, wnosząc w nasze życie wino Ducha Świętego, które jest winem radości i nadziei” - zapewnił papież w rozważaniu przed niedzielną modlitwą „Anioł Pański”.

Ojciec Święty nawiązał do opisywanego w dzisiejsze liturgii cudu przemiany wody w wino w Kanie Galilejskiej (J 2, 1-11). „Jezus jest Oblubieńcem, który przyszedł, aby przynieść «dobre wino» swojej miłości, aby odnowić przymierze oblubieńcze między Bogiem a ludzkością” - wskazał Franciszek. Jednocześnie papież zwrócił uwagę na fakt, że w fragmencie tym mowa o braku (brak wina) i nadmiarze, który jest znakiem Boga”.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję