„Pan Jezus już się zbliża”
Często modlimy się tą popularną pieśnią w naszych kościołach. Śpiewamy ją przeważnie podczas przyjmowania Komunii św. „Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi. Pobiegnę Go przywitać, z radości serce drży”. Słowa te brzmią wyjątkowo dobitnie w Adwencie, którego drugą niedzielę właśnie przeżywamy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pan rzeczywiście się zbliża. Przychodzi do nas m.in. w sakramentalny sposób podczas Eucharystii, by nas umocnić w pielgrzymowaniu do wieczności. W proroczy sposób zapowiadał to już prorok Baruch w swojej starotestamentowej księdze, kiedy pisał: „Z radością bowiem poprowadzi Bóg Izraela do światła swej chwały z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem”. Psalmista zaś dopowiada dziś, że „ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości. Idą i płaczą, niosąc ziarno na zasiew, lecz powrócą z radością, niosąc swoje snopy” (Ps 126).
Innymi słowy, Pan Bóg swoich wybrańców nie zostawia samych. On posyła tych, którzy umacniają słabszych w wierze. Do takich ludzi należał bez wątpienia św. Paweł Apostoł, który tak pisze do Filipian: „Zawsze, w każdej modlitwie z radością zanoszę prośbę za was wszystkich, z powodu waszego udziału w szerzeniu Ewangelii od pierwszego dnia aż do chwili obecnej. Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa”.
Reklama
Wcześniej zaś Pan Bóg posłał św. Jana Chrzciciela, który - jak skrzętnie odnotowuje św. Łukasz Ewangelista - „głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” po to, by kiedyś wszyscy zobaczyli „zbawienie Boże”. Jest ono dostępne dzięki Jezusowi Chrystusowi i Jego ofierze krzyżowej oraz zmartwychwstaniu.
„Pan Jezus już się zbliża”. Może warto w tym czasie radosnego oczekiwania na kolejne święta Bożego Narodzenia zapytać dziś siebie: Jak ja przygotowuję się na Jego nadejście? Co konkretnie robię, by jak najlepiej przygotować się na spotkanie z Nim? Czy odczuwam Jego obecność? Nie wolno uciekać od tych pytań, choć może rodzi się w nas pokusa, by tak właśnie się stało.
Ktoś kiedyś powiedział: „Człowiek żyje tak długo, jak długo na coś czeka”. My nie czekamy na coś. My oczekujemy Kogoś. Tym kimś jest osoba Syna Człowieczego, który w dniu Paruzji przyjdzie, by sprawiedliwie nas osądzić. Chrześcijanin jednak nie obawia się tego dnia. Będzie to bowiem chwila, w której ujrzy Boga takim, jakim On naprawdę jest. Będzie to czas niewysłowionej niebiańskiej radości. Czas tryumfu życia nad śmiercią. Czas narodzin do nowego życia, życia na zawsze, życia w Bogu i z Bogiem, który jest Emmanuelem - Bogiem z nami.