Życie, życie jest nowelą…” - śpiewa Ryszard Rynkowski. I w tej „noweli” jest dużo radości, ale także niemało smutku, dużo słodyczy, ale również dużo goryczy. Taką goryczą była tragiczna śmierć Feliksa, syna Zofii, która wśród kondolencyjnych przekazów otrzymała i taki od koleżanki ze Lwowa: „Nie rozpaczaj, będź dzielna jak Maryja po utracie swojego jedynego Syna!”.
Mądre i bardzo teologiczne wezwanie - i wezwanie trochę wyzywające, bo zrobiliśmy z Maryi „niewiastę pokorną, cichą”, taką nijaką, gdy tymczasem Maryja była niewiastą mężną, odważną, po prostu - wspaniałą. Nie tylko w zwiastowaniu zadaje aniołowi pytanie, w którym zawarty jest warunek, a potem rodzi Syna w bardzo trudnych warunkach i jest zmuszona do ucieczki, ale także z wyrzutem upomina Syna po pielgrzymce do Jerozolimy. Z macierzyńskim współczuciem towarzyszy Mu w Jego działalności, aż w końcu przeżywa Jego śmierć i zostaje oddana w opiekę obcemu człowiekowi, a w stosunku do nas zostaje ogłoszona naszą Matką, a my Jego dziećmi. Potem spotykamy Ją raz jeszcze - w Kościele jerozolimskim: „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami: Maryją, Matką Jezusa i braćmi Jego” (Dz 1, 14).
I tak trwa do dzisiaj - Ona z nami, my z Nią. Wyrazem tej sytuacji, tej bliskości są nazwy, jakie Jej dajemy w różnych miejscach, przy różnych okazjach: Matka Boża Ślężańska, Matka Boża Osobowicka, Matka Boża Kowalska, czy Matka Boża Nadodrzańska. Ale wyrazem tej bliskości mogą być także piękne, czerwone róże, które Jej zanosimy przy okazji Jej świąt.
Jest przy nas i z nami, bo jest naszą Matką - problem tylko w tym, czy my zawsze żyjemy tak, jak przystało Jej dzieciom, a zwłaszcza, czy wypełniamy Jej podstawowe przykazanie - przykazanie maryjne: „Zróbcie wszystko, cokolwiek Jezus wam powie” (J 2, 5).
Zapowiedzi przyjścia na świat Matki Bożej możemy szukać już w Starym Testamencie. W Księdze Rodzaju jest mowa o stworzeniu świata, o ukoronowaniu dzieła stwórczego i umieszczeniu w raju pierwszych rodziców
Autor natchniony mówi jednak także o wężu i pokusie skierowanej do niewiasty. Szatan wychodzi z propozycją i nie poprzestaje tylko na niej, ale naciska (do momentu, gdy Ewa nie sięgnie po owoc). Używa przy tym wielu argumentów „będziecie równi Bogu”, „będziecie znali dobro i zło”. Kobieta ulega namowie złego, przyjmuje jego propozycję. Nie pozostaje jednak z grzechem sam na sam, chce komuś o tym powiedzieć, chce jakby podzielić się odpowiedzialnością za dokonany czyn. Idzie do Adama i składa mu propozycję bardzo podobną do tej, która została chwilę wcześniej złożona jej przez złego. Adam również ulega pokusie.
Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.
Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -
To mogła być Wielkanoc bez papieża Franciszka, a jednak dołożył on wszelkich starań, by być obecnym podczas najważniejszego tygodnia w roku liturgicznym - podkreślają w niedzielę watykaniści.
W Wielki Czwartek papież dotrzymał tradycji i udał się w geście bliskości do więzienia, był z wiernymi w Wielką Sobotę i w wielkanocną niedzielę.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.