Reklama

Polska

U pijarów w Hebdowie

W poszukiwaniu piękna i sensu

Jeśli jeszcze pytasz siebie, dlaczego żyjesz tak, jak żyjesz; jeśli masz w sobie poczucie, że coś jest nie tak - to ciągle jest w tobie siła, by poszukać światła i... nowej drogi

Niedziela Ogólnopolska 11/2013, str. 40-41

[ TEMATY ]

wiara

zakon

O. EUGENIUSZ GRZYWACZ

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przy bramie siedzi kot, czarny jak zimowa noc, lśniący i zielonooki. Niemy strażnik wiekowego opactwa, które wtulone w małopolski krajobraz - jest niczym wyspa na morzu zmierzwionej trawy. Otaczają nas stare mury, w których od dziewięciu wieków słychać było śpiew chorału i szept modlitwy. Mury, które promieniują obecnością mnichów - życiem odmierzanym rytmem modlitwy, pracy i wyrzeczeń niezrozumiałych już dla nas, współczesnych. Zakonnicy ograniczali świat zewnętrzny do absolutnego minimum. Ileż niezwykłych historii musiały słyszeć te mury, ta mgła, która o świcie łasi się do okien...

Jesteśmy w Hebdowie, wsi leżącej przy trasie Sandomierz - Kraków, ok. 20 km od tego ostatniego. Od progu oczarowani jesteśmy starym opactwem, w którym tak wszechobecna jest przeszłość i jakieś sacrum, już niemal nierozpoznawalne dla nas, zagłuszonych współczesnością. A jednak łagodnie dotyka ono człowieka zziajanego codziennym biegiem i ogłupiałego od ciągłego udowadniania sobie, że może więcej i szybciej. Po kilku godzinach obecności słyszymy - choć każdy zapewne na własny sposób - pytanie podstawowe i bywa, że dość bolesne: O co ci w tym życiu chodzi, człowieku? Po co tak się starasz?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tutaj, na tym cypelku ziemi w zakolu Wisły cisza, wiatr i spokój, który zda się niemal ukołysaniem, sprawiają, że przypominamy sobie o istnieniu własnej wrażliwości, o tym, że płynie ona w nas rwącą rzeką pytań, wątpliwości, niepokoju, ale i marzeń...

Imię Róży po polsku

Opactwo w Hebdowie potrafi zachwycić swoim średniowiecznym, nieco tajemniczym urokiem. Gdy usłyszy się jeszcze jego historię, włączają się natychmiast skojarzenia z „Imieniem Róży” Umberta Eco. Bo Hebdów to po Tyńcu najstarsze w Małopolsce opactwo i wielkie skryptorium. Mnisi, Kanonicy Premonstratensi, odcięci od świata, żyjący w surowej regule, kopiowali tu mozolnie księgi, czyniąc z nich niepowtarzalne dzieła sztuki. Bezcenne wówczas i dziś.

Reklama

Gdy w zimowy poranek siedzę w klasztornym kościele przed przepiękną figurą Matki Bożej, bez większego trudu wyobrażam sobie, jak przed wiekami musieli marznąć tutaj mnisi. Reguła nakazywała im wstawanie jeszcze przed świtem. Codziennie byli więc świadkami narodzin dnia. Po długich modlitwach wędrowali do skryptorium kaligrafować skostniałymi z zimna palcami święte księgi. Spożywali to, co wsunęli im przez ciasne okienko w refektarzu zakonni braciszkowie. I tak przez stulecia, dzień w dzień. Nie dziwi fakt, że rzadko który z kanoników przeżywał tu dłużej niż 10 lat. Zadziwia wiadomość, że nigdy nie brakowało chętnych.

W 1819 r. car rosyjski nakazał kasatę zakonu. Wkrótce w Hebdowie zjawili się żołdacy i splądrowali opactwo do cna. Załadowali bezcennymi dobrami, w tym owymi cudnymi księgami - jak skrzętnie zanotował skryba, świadek tych wydarzeń - 8 wiślanych barek. Jedna z nich, zbyt obciążona, zatonęła w okolicach Torunia. Reszta łupów dotarła do celu i do dziś stanowi ozdobę Galerii Tretiakowskiej, a manuskrypty i rękopisy z opactwa w podkrakowskim Hebdowie wypływają co rusz na międzynarodowych licytacjach.

Splądrowane opactwo chyliło się ku upadkowi, skurczyło się i zszarzało. Po II wojnie światowej gospodarzył tu PGR, a w klasztorze mieszkały rodziny pracowników. Nie trzeba chyba wyjaśniać, w jakim stanie otrzymali sędziwe opactwo Ojcowie Pijarzy, którzy zgodzili się zaopiekować tym miejscem. Ruina, wilgoć, cieknące dachy. Długo pijarzy nie mieli pomysłu, jak tchnąć życie w te mury. Czym je wypełnić. Dziś nie bez dumy mówią o zmartwychwstaniu opactwa, o jego nowej misji. - Takiego skarbu nie wolno zamykać - przekonują. Ma służyć współczesnemu człowiekowi, który utracił kontakt z Bogiem i nie potrafi zapełnić tej pustki niczym, choć zapewne próbował.

Zaufać miejscu i ludziom

O. Eugeniusz Grzywacz, dyrektor Centrum „Wiara i Kultura” i jego dobry duch, a przede wszystkim niezrównany przewodnik i gawędziarz, na nasze powitanie wypełnia klasztorne korytarze gregoriańskim śpiewem kartuzów z Chartres. Za oknami mrok rozświetlają świece zapalone w okienkach wirydarza. Jak się zasłuchać w chorał, jak muzyka wejdzie w krwiobieg, budzą się przestrzenie, o których istnieniu człowiek nawet nie wiedział. Zwolnij, mówię sobie, i przejdź się kilka razy krużgankami. Daj sobie szansę na oddech, na uspokojenie, które nie jest apatią ani nudą czy stanem zawieszenia. Pozwól temu miejscu, a potem ludziom zadziałać i przemówić.

Reklama

O. Eugeniusz Grzywacz jest z wykształcenia historykiem sztuki i potrafi nadać opactwu walor niezwykły - ożywia go dla nas, przybyszów z zewnątrz. Snuje opowieści, które sprawiają, że patrzymy na otoczenie innymi oczami, dostrzegając piękno tam, gdzie wcześniej było dla nas niezauważalne.

Opactwo, co rzuca się w oczy w chwili przekroczenia jego progów, odrestaurowane z wielkim smakiem i znawstwem sztuki konserwatorskiej - jest w 90 proc. zabytkowe. Nie ma tu żadnych podróbek, żadnej udającej sztukę tandety. Nowoczesności pozwolono pojawić się tylko w stopniu koniecznym. Stąd w pokojach telewizory i Internet, a w kranie ciepła woda. Wszystko, do czego przyzwyczajony jest współczesny człowiek. Niech więc nic go nie rozprasza, nie irytuje, niech nic mu nie doskwiera. Niech człowiek skupi się na swoim wnętrzu.

Wiara i kultura - siostry nierozłączne

Opactwo w Hebdowie pijarzy nazwali Centrum „Wiara i Kultura”. Sztuka prowadzi do Boga - to oczywistość. Nawet więcej - sztuka skraca tę drogę. - Piękno zewnętrzne powoduje tęsknotę za pięknem wewnętrznym - tłumaczy o. Eugeniusz. Szukanie ładu we własnym życiu musi zacząć się od porządkowania pojęć, układania listy własnych priorytetów - nie szefów, przełożonych czy krewnych, ale swoich. Każdy inaczej tę listę zapisuje, każdy z nas wymaga innego podejścia, innej drogi.

Reklama

Ojcowie pijarzy niczego więc nie narzucają. Chcesz rekolekcji - masz rekolekcje; chcesz poznać rytm dnia średniowiecznych mnichów - nic prostszego; chcesz sesji, która opowie o wierze obrazem, rzeźbą... A może wolisz ostro podyskutować, bo ciągle dręczy cię pytanie, gdzie był Pan Bóg, jak… Chcesz, by coś dobrego zadziało się w bliskim ci człowieku - przywieź go tutaj. A może... może najbardziej zależy ci na kilkudniowej ucieczce od własnego życia… Jedź do Hebdowa. Czasem wystarczy ziarnko rzucone, by coś w nas drgnęło.

Takie miejsca jak Hebdów są nam dużo bardziej potrzebne niż kluby fitness, spa i farmy piękności, niż siłownie, strefy zdrowia i sesje u psychoanalityka. Zresztą klubów, siłowni i gabinetów znajdziemy w swojej okolicy bez liku. A Hebdów jest unikalny, niepowtarzalny i na swój sposób elitarny. Trzeba do niego dorosnąć, a może raczej dojrzeć do potrzeby wewnętrznej przemiany. A ona wymaga czasu i spokojnego portu. Gdy patrzy się od strony Wisły na potężną bryłę starego opactwa, to właśnie myśl o porcie bezpiecznym, o azylu i enklawie piękna nasuwa się najczęściej.

2013-03-11 12:58

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Hoser: wiara w Boga nie jest tylko deklaracją, ale musi być potwierdzona życiem

[ TEMATY ]

Rok Wiary

wiara

abp Henryk Hoser

RAZEM.TV

Wiara w Boga nie jest deklaracją. Jeśli nie angażuje ona ludzkiego serca, umysłu i ciała, nie jest prawdziwą wiarą - podkreślił abp Henryk Hoser. Biskup warszawsko-praski przewodniczył 17 sierpnia wieczorem uroczystej Mszy św. w parafii św. Franciszka z Asyżu na warszawskim Tarchominie, gdzie miała miejsce kolejna stacja Roku Wiary, której towarzyszy peregrynacja figury Matki Bożej Loretańskiej.

Wskazując na przykład życia Najświętszej Maryi Panny, abp Hoser zwrócił w homilii uwagę na potrzebę odrzucenia wszystkiego, co człowieka oddziela od Boga i podążania drogą wiary.
- Naszymi bożkami są wszystkie rzeczy i osoby, którym się kłaniamy, które ubóstwiamy, czyli stawiamy ponad Bogiem, a które nie dają życia. Przykładem tego są min.: chciwość, która doprowadziła do obecnego kryzysu ekonomicznego, tzw. cywilizacja zysku za wszelką cenę, która stanowi ubóstwianie pieniądza, czy w końcu korzystanie z wróżek i wróżbitów, co jest idolatrią w czystej postaci - powiedział abp Hoser ubolewając, że na czarowników nasz katolicki naród wydaje rocznie 2 miliardy zł.
Zwrócił on także uwagę, że autentyczna wiara w Boga oparta jest na relacji miłości i zaufania. - My nie tyle wierzymy w coś, ale w Kogoś, albo raczej Komuś, przykładem tego jest postawa dziecka wobec rodziców - tłumaczył. - Ono ufa, tym których kocha i którzy je miłują - powiedział abp Hoser, dodając że kolejnym etapem na drodze wiary jest wzajemne poznanie. - Choć Bóg nas zna, to jednak człowiek musi odkryć kim sam jest, jakie są jego głębokie pragnienia i kim jest Pan Bóg. Probierzem tego są różne trudne sytuacje życiowe.
- Prawdziwa wiara nie jest deklaracją. Jeśli nie angażuje ona serca, umysłu i ludzkiego ciała nie jest wiarą integralną - stwierdził biskup warszawsko-praski. - Nie wystarczy myśleć o Bogu, wiarą trzeba żyć na co dzień, trzeba ją praktykować chociażby poprzez uczestnictwo w niedzielnej Mszy św., gdy celebrujemy pamiątkę Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa.
Abp Hoser zwrócił także uwagę na potrzebę budowania małżeństwa i rodziny na fundamencie wiary. - Jeżeli jest w niej wzajemne zaufanie, zawierzenie a jedni są darem dla drugich, wówczas rodzina rozwija się harmonijnie stając się 'solą ziemi'. Kultura bowiem naszego życia prywatnego ma również swoje odbicie w życiu społecznym - mówił. - Jeżeli nie budujemy naszego życia społecznego w oparciu o wartości konstytutywne dla rodziny, to jest ono chore, nieludzkie, niesprawiedliwe a nawet okrutne - stwierdził.
W czasie nawiedzenia figury Matki Bożej Loretańskiej w parafii św. Franciszka z Asyżu zaplanowano nocne czuwanie, wieczór uwielbienia, Mszę z modlitwami o uwolnienie za wstawiennictwem Maryi oraz tzw. „Kana Galilejską” dla małżonków w czasie której będą mogli odnowić swoje przyrzeczenia.

CZYTAJ DALEJ

Była sumieniem pielęgniarek

Niedziela rzeszowska 19/2018, str. IV

[ TEMATY ]

bp Kaziemierz Górny

Hanna Chrzanowska

Jerzy Rumun

Hanna Chrzanowska z chorymi w Trzebini, obok po prawej stronie, s. Serafina Paluszek, felicjanka, i Alina Rumun

Hanna Chrzanowska z chorymi w Trzebini, obok po prawej stronie,
s. Serafina Paluszek, felicjanka, i Alina Rumun

Katarzyna Czerniawska: – Ksiądz Biskup był świadkiem życia bł. Hanny Chrzanowskiej. W jakich okolicznościach miał Ksiądz Biskup okazję poznać Hannę Chrzanowską?

CZYTAJ DALEJ

Prawdziwy cytat "GW"

2024-04-27 17:54

MW

15 kwietnia, a jeszcze wcześniej w wydaniu papierowym “Niedzieli Wrocławskiej” ukazał się artykuł krytykujący pomysły ustaw o liberalizacji aborcji. W artykule została zawarta wypowiedź wrocławskiego lekarza, która po decyzji naszej redakcji, została zacytowana anonimowo.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję