Reklama

Niedziela Kielecka

Dom Sióstr Służebniczek Starowiejskich w Łopusznie

Wychowały kilka pokoleń

Nie robiły nic niezwykłego. Od początku mieszkały w skromnym domu obok kościoła, modliły się, katechizowały, przez jakiś czas prowadziły ochronkę dla dzieci, zajmowały się zakrystią, ogrodem, pomagały na plebanii. Świadectwo takiego życia sióstr służebniczek musiało mieć jednak jakąś wielką siłę przyciągania. Chyba tym właśnie należy tłumaczyć fakt, że do klasztorów wstępowały dziesiątki dziewczyn z terenów Łopuszna i okolic, porzucając marzenia o mężu, rodzinie, dzieciach i wybierając życie konsekrowane. Kiedy w 1970 r. parafia przeżywała uroczystość peregrynacji Kopii Obrazu Jasnogórskiego, na uroczystości przybyły niemal wszystkie siostry pochodzące z parafii - było ich aż czterdzieści jeden. - Ostatnie powołanie jest z ubiegłego roku - mówi s. Jadwiga Bączar - przełożona Domu

Niedziela kielecka 19/2013, str. 4-5

[ TEMATY ]

zakon

zakonnica

zgromadzenie

zakony

W. D.

Tylko modlitwa i budowanie osobistej relacji z Jezusem przez Eucharystię jest gwarancją na to, by powołanie było wciąż świeże i nowe

Tylko modlitwa i budowanie osobistej relacji z Jezusem przez Eucharystię jest gwarancją na to, by powołanie było wciąż świeże i nowe

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pierwsze siostry służebniczki do Łopuszna przybyły 10 września w 1951 r. Były to s. Serafina Ciesielka i s. Imelda Drewnicka. Proboszcz ks. kan. Aleksander Jankowski wielokrotnie zwracał się z prośbą do zarządu Zgromadzenia o przysłanie sióstr. Wiele młodzieży i dzieci z rozległej parafii potrzebowało pilnie katechezy. Zanim komunistyczne władze oświatowe wyrzuciły religię ze szkół, siostry nauczały jej w szkołach w Józefinie i Snochowicach, jeździły do Antonielowa oddalonego o siedem kilometrów, Korczyna, Dobrzeszowa i Piotrowca. Komunikacja między tymi miejscowościami w tamtych czasach praktycznie nie istniała, toteż siostry radziły sobie na własną rękę: jeździły na furmankach, rowerami, chodziły pieszo. Setki dzieci przygotowywały do Pierwszej Komunii Świętej, uczyły modlitwy, pogłębiały wiarę młodego pokolenia. Zimą było dużo trudniej, mróz i śnieg wydłużały drogę. Z chwilą wyrzucenia katechezy ze szkół zorganizowano punkty w domach prywatnych, w których warunki były dużo skromniejsze. Tak siostry kontynuowały pracę aż do momentu powrotu lekcji religii do szkół. Odtąd siostry pracują w normalnych warunkach.

Całe życie dla katechezy

Obecnie wspólnotę w Łopusznie tworzą trzy siostry: s. Jadwiga Bączar - przełożona, s. Maria Łuszczyńska i emerytowana s. Maria Tworzydło. - Przez czterdzieści pięć lat katechizowałam dzieci i młodzież. Pracowałam w Krakowie, Skawinie, Stopnicy. Zawsze byłam aktywna i energiczna - mówi s. Jadwiga. Uczyła religii dzieci, więc wiązało się to z systematycznymi przygotowaniami do Pierwszej Komunii Świętej, wdrażała je i uczestniczyła z nimi w nabożeństwach październikowych i majowych. Z dziećmi i młodzieżą spędzała lato na wyjazdach i różnych rekolekcjach. Wcześniej trzeba było wszystko zorganizować i dopilnować, aby wypoczynek mógł przebiegać bezpiecznie i ciekawie. Posługa wśród dzieci i młodzieży pochłaniała jej większość czasu. Wychowała kilka pokoleń, a niektórych uczniów pamięta do dziś. - Czasem idę ulicą i spotykam moich uczniów, już dorosłych rodziców z dziećmi. Nawet imiona potrafię sobie skojarzyć, choć upłynęło wiele czasu. Niektórzy poznają mnie, kłaniają się, wspominają katechezę... - opowiada.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Do Łopuszna niedaleko Kielc przybyła rok temu. To dość krótki czas, ale już zdążyła się zaklimatyzować. Jako emerytowana siostra, a zarazem przełożona Domu opiekuje się zakrystią i świątynią. Praca daje jej dużo satysfakcji i radości. Siostra trzyma pieczę nad czystością bielizny ołtarzowej. Wszystko musi być pięknie przygotowane do Mszy św. Dba o wystój kościoła, nadzoruje dyżury czystości w kościele, ponieważ mieszkańcy sami sprzątają i przygotowują świątynię na niedzielną Mszę św. Od Wielkanocy w kościele można podziwiać kwiatowe dekoracje s. Jadwigi. Ołtarz główny, ambona i ołtarze boczne otaczają dziesiątki azalii, które siostra troskliwie pielęgnuje, by zdobiły jak najdłużej kościół.

Siostra przełożona bardzo chwali współpracę z ks. proboszczem Jakusikiem oraz ze wszystkimi księżmi z parafii. Siostry czują się częścią tej wspólnoty, uczestniczą we wszystkich uroczystościach i w życiu Kościoła. Za pośrednictwem księży nauczających religii organizują spotkania formacyjne dla dziewcząt w gimnazjach i liceach, opowiadając o zgromadzeniu i posłudze służebniczek. Mogą dzielić się świadectwem wiary, przekazywać im najważniejsze wartości. Te spotkania owocują wspólnymi wyjazdami dziewcząt i sióstr na rekolekcje np. do Staniątek, gdzie służebniczki mają swój Dom. Jeszcze do niedawna uczestniczyła w nich spora grupa dziewcząt, teraz - choć klasy są mniej liczne - zawsze znajduje się kilka chętnych.

Nigdy nie wiesz, gdzie Pan Bóg cię postawi

Mówi pochodząca z Łopuszna s. Maria Łuszczyńska, która pracowała już w różnych miejscach. Ważnym doświadczeniem dla niej była jedenastoletnia posługa na Ukrainie, w Krasiłowie wśród Polaków. - Wcale nie byłam przygotowana do wyjazdu. Kiedy usłyszałam, że jadę, byłam zaskoczona. - Jak to ja? Przecież nie znam języka. A jednak taka była decyzja Matki Przełożonej. Kiedy dotarła na miejsce, okazało się, że jest wiele pracy, zrozumiała szybko, że jest po prostu potrzebna tym ludziom, zwłaszcza Polakom tęskniącym za ojczyzną - zesłańcom, którzy nie mogli powrócić do Polski, i ich potomkom. Posługiwała razem z s. Elżbietą - pochodzącą z Łopuszna w parafii Ojców Kapucynów, w której w czasach komunistycznych kościół przemianowano na dom pioniera. Na terenach Ukrainy, gdzie komunizm zebrał swoje wielkie żniwo, ludzie potrzebują Boga. Chodziły więc do chorych i samotnych, organizowały katechezy dla Polaków, ale nie tylko. - Na nabożeństwa do tutejszej parafii przychodzili Polacy, ale i Ukraińcy, a nawet nieochrzczeni. Bywało, że chrzest przyjmowali pod 60-ciu latach życia - opowiada. Kościół dźwigał się po latach prześladowań. Tutejsi ludzie cieszyli się, że świątynia jest odbudowywana, chętnie pomagali przy wielu pracach. Mimo różnych trudów, siostra jest przekonana, że nie był to stracony czas. Teraz dzieło się rozwija. W 2002 roku s. Jadwiga powróciła do Polski i do rodzinnego Łopuszna. Uczy katechezy w miejscowej szkole podstawowej, ale także za pozwoleniem Siostry Przełożonej Zgromadzenia opiekuje się swoimi schorowanymi rodzicami, którzy są już w podeszłym wieku.

Reklama

Recepta na świeżość powołania

Służebniczki są częścią historii Łopuszna, sama obecność sióstr musiała wywierać na młodych dziewczętach duże wrażenie, ponieważ parafia od lat cieszy się z wielu powołań zakonnych. Samych służebniczek w tym gronie jest aż szesnaście. Pracują m.in.: w USA, RPA i na Filipinach, gdzie siostry mają swoje domy. Obok tego służebniczki starowiejskie mają swoje placówki w Malawi, Tanzanii, Rzymie, na Ukrainie i w Rosji, w Zambii. Na całym świecie posługuje obecnie 1200 sióstr służebniczek starowiejskich.

Reklama

- Tylko modlitwa i budowanie osobistej relacji z Jezusem przez Eucharystię jest gwarancją na to, by powołanie było wciąż świeże i nowe. Bez niej wcześniej czy później powołanie zwiędnie - podkreśla s. Jadwiga Bączar. Dlatego siostry starają się zawsze dziękować Bogu za dar powołania do życia konsekrowanego i prosić o wytrwanie w obranej drodze. Modlitwę zaczynają wcześnie rano w skromnej kaplicy na poddaszu domu, gdzie znajdują się także relikwie ojca założyciela bł. Edmunda Bojanowskiego. W ciągu dnia mają czas na medytacje, Liturgię Godzin, Różaniec. Intencji nigdy nie brakuje, ponieważ do Domu Sióstr pukają różni ludzie, prosząc je o modlitwę czy duchowe wsparcie. - Nie ma dnia, abym nie odebrała jakiegoś smsa z prośbą o modlitwę z mojej poprzedniej placówki - przyznaje Siostra Przełożona. W kaplicy sióstr raz w miesiącu sprawowana jest Msza św. W codziennej Eucharystii siostry uczestniczą w kościele razem z parafianami. Bardzo ważne w formacji są także stałe, odbywające się raz w miesiącu dni skupienia dla sióstr i doroczne rekolekcje.

Cztery gałęzie z jednego pnia

Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Marii Panny Niepokalanie Poczętej zostało założone przez Sługę Bożego Edmunda Bojanowskiego (1814-1871) 3 maja 1850 r. Był ziemianinem z Wielkopolski, człowiekiem wielu talentów (kochał filozofię i literaturę, sam pisał i prowadził działalność wydawniczą, wydawał m.in. czasopismo „Pokłosie”, z którego dochód przeznaczał dla sierot). Ze wszystkich talentów, jakimi Bóg go obdarował, wybrał służbę najuboższym, zwłaszcza zaniedbanym, porzuconym sierotom wiejskim i zainicjował dla nich pierwsze ochronki. Opiekunkami miały być młode dziewczęta po formacji. Ochronki miały dawać wiejskim dzieciom od najmłodszych lat opiekę duchową, wpajać zasady moralne, uczyć dobra i pokazywać wartości chrześcijańskie i patriotyczne, co w czasach zaborów było bardzo potrzebne. Wkrótce Bojanowski stał się kierownikiem duchowym młodych dziewcząt pragnących poświęcić swoje życie Bogu. Mimo różnych trudności, już za życia Założyciela zgromadzenie rozwijało się w Wielkopolsce, Galicji, na Śląsku i w Królestwie Polskim. Kiedy zaborca zakazał działalności siostrom, zgromadzenie zostało podzielone, a z niego wyodrębniły się cztery autonomiczne zgromadzenia: służebniczki starowiejskie, dębickie, śląskie i wielkopolskie. Wśród najważniejszych zadań zgromadzenia siostry wymieniają: służenie bliźnim najbardziej potrzebującym pomocy duchowej czy materialnej, zwłaszcza dzieciom, ubogim i chorym. Wierne charyzmatowi Założyciela i otwarte na aktualne potrzeby Kościoła służebniczki zajmują się pracą wychowawczą wśród dzieci i młodzieży, katechizacją, podejmują dzieła charytatywne wśród chorych i ubogich - nie wykluczając innych form prac apostolskich zgodnych z duchem zgromadzenia.

2013-05-09 14:52

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Od dwustu lat w Świętej Katarzynie

Bernardynki posługują wyłącznie w Polsce, a w Świętej Katarzynie są obecne od dwustu lat. Przybyły tutaj 18 lipca 1815 r. z Drzewicy. W Domu, który przycupnął za kościołem św. Katarzyny, u podnóża Łysicy, żyje i modli się 27 mniszek. Tutaj składają śluby i tutaj na zawsze pozostają, także po śmierci. Obowiązująca klauzura konstytucyjna nakłada na to skromne, pracowite i przemodlone życie określone reguły, które je porządkują i uświęcają. Na jubileusz zaplanowany 18 lipca zapowiedzieli się biskupi kieleccy: bp Jan Piotrowski, bp Marian Florczyk, bp senior Kazimierz Ryczan oraz ok. 50 kapłanów.

CZYTAJ DALEJ

Prymas Czech: płeć jest człowiekowi dana i nie zależy od jego wyboru. Nie można zmienić swojej płci!

2024-06-24 11:58

[ TEMATY ]

płeć

Adobe Stock

Kościół chce pomóc osobom, które cierpią na dysforię płciową. Identyfikacja z odmienną płcią często jest krzykiem młodej osoby, która woła o pomoc. Nie można jednak dawać fałszywej nadziei, że zmiana płci jest możliwa i że rozwiąże jej problemy - pisze przewodniczący Episkopatu Czech w reakcji na decyzję Trybunału Konstytucyjnego, która zobowiązuje parlament do nowego zdefiniowania warunków zmiany płci. Uchylił on dotychczasowe rozporządzenia, które jako warunek stawiały chirurgiczną operację.

Abp Jan Graubner przyznaje, że osoby, które mają poczucie, że płeć z którą się identyfikują różni się od płci ich ciała nierzadko doświadczają prawdziwego cierpienia i szczerze poszukują odpowiedzi na poważny problem, z którym się borykają. Jest to przejaw globalnego kryzysu w rozumieniu osoby ludzkiej. W takich okolicznościach trzeba jednak przypominać, że płeć jest człowiekowi dana i nie zależy ona od jego wyboru. Innymi słowy nie można zmienić swojej płci. Można jedynie decydować o sposobie, w jaki przeżywamy swą męskość czy kobiecość.

CZYTAJ DALEJ

Pielgrzymka prezydenckiego kapelana: "od Krzyża, do Krzyża i z Krzyżem, którego trzeba znowu bronić"

2024-06-24 13:59

[ TEMATY ]

ks. Zbigniew Kras

Archiwum ks. Zbigniewa Krasa

Ksiądz Zbigniew Kras, kapelan prezydenta Andrzeja Dudy idzie z samotną pielgrzymką "w intencji ustania wojny w Ukrainie i w Palestynie, od Krzyża, do Krzyża i z Krzyżem, którego trzeba znowu bronić". Ruszył 10 czerwca z Bałtyckiego Krzyża Nadziei, a celem jest Giewont. Duchowny codziennie relacjonuje swoją pielgrzymkę w mediach społecznościowych.

Duchowny również w ubiegłym roku pielgrzymował w intencji ustania wojny w Ukrainie z Warszawy do Lipnicy Murowanej. Prezydencki kapelan wyruszył wówczas spod Kolumny Zygmunta w stolicy, a celem była Kolumna św. Szymona w Lipnicy Murowanej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję