Reklama

Niedziela Sandomierska

Obficie darzy łaskami

W 1891 r., krótko przed swoją śmiercią, dominikanin, historyk i kronikarz - o. Sadok Barącz - ormianin z pochodzenia, opublikował pokaźnych rozmiarów księgę pt. „Cudowne obrazy Matki Najświętszej w Polsce”. To niezwykły przewodnik, z którego pomocą odbyć można wędrówkę po wszystkich ważniejszych miejscach kultu maryjnego i oglądać je takimi, jakimi nawiedzane były przez naszych pradziadów.

Niedziela sandomierska 20/2013, str. 4-5

[ TEMATY ]

Matka Boża

Maryja

Rafał Staszewski

Matka Boża Janowska

Matka Boża Janowska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ojciec Barącz był badaczem skrupulatnym i płodnym literacko. Spod jego pióra wyszło blisko trzydzieści różnych prac historycznych. Ta, poświęcona słynącym łaskami wizerunkom Matki Bożej, to ostatnie większe dzieło, które ukończył. Na kartach księgi znalazły się m.in. opisy sanktuariów położonych dziś w granicach Diecezji Sandomierskiej. W maju - miesiącu szczególnie poświęconym Maryi, warto przywołać to, co przed ponad 120 laty zanotował o nich autor.

U Matki Pocieszenia

Piękna, barokowa świątynia w Bogorii, od dawien dawna przyciągała wiernych z całej okolicy. A wszystko za sprawą słynącego niezwykłymi znakami obrazu Matki Bożej Bogoryjskiej, zwanej też Matką Pocieszenia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Gdy w 1620 r. Krzysztof z Podłęża Podłęski ufundował w założonej przez siebie osadzie Bogoria pierwszy kościółek, do opieki nad nim sprowadził z Krakowa kanoników regularnych. Jeden z zakonników, o. Justus Pomorski, przywiózł ze sobą niewielki wizerunek Maryi, malowany przez znanego z nazwiska artystę - Jana Sochera.

Pierwsze cuda dokonane za Jej wstawiennictwem datowane są na 1646 r. Zakonnicy prowadzili rejestr niezwykłych znaków. Najwięcej odnotowano ich na przełomie XVII i XVIII stulecia. Później wpisów było mniej, lecz nie można wykluczyć, że zawiniła tu staranność dokumentujących.

Specjalnie powołana komisja kościelna, nie uznała cudów za dostateczne. Mimo to do miejscowego kościoła ściągać zaczęły rzesze pielgrzymów. Tak jest do dziś.

Kilka lat temu cudowny obraz został z inicjatywy ks. proboszcza Andrzeja Wierzbickiego poddany gruntownej konserwacji. 29 sierpnia 2010 r. bp Krzysztof Nitkiewicz, uroczyście nałożył korony na skronie Madonny i Dzieciątka.

A oto co napisał o obrazie o. Barącz: „W kościółku niemieckim obraz Matki Boskiej, dawniej cudami wsławiony. Teraz, gdy kto szczerze się modli, szczególnie podczas wystawiania Najświętszego Sakramentu, oblicze Maryi raz blade, raz rumiane wydaje się”. Czy tak jest? Najlepiej sprawdzić samemu.

Reklama

Trzy koronacje

8 września 1904 r., zjechał do Tarnobrzega, w asyście licznych duchownych bp Józef Sebastian Pelczar. Kościelny dostojnik przewodniczył uroczystościom koronacji obrazu Matki Bożej Dzikowskiej.

Jego początki sięgają XVII wieku. W jaki sposób wizerunek przedstawiający Świętą Rodzinę, znalazł się w Dzikowie? Prawdopodobnie zanim tu trafił, odbył długą wędrówkę. Przez siedem lat znajdował się w rękach mieszkającej na Wołyniu rodziny Białkowskich, której ofiarował go nieznany z nazwiska „towarzysz pancerny”. Kiedy Białkowscy przeprowadzili się z Kresów do centralnej Polski, przekazali wizerunek dziedzicom Dzikowa - Janowi Stanisławowi Tarnowskiemu i jego żonie Zofii z Firlejów.

Najpierw wisiał na ścianie jednej z komnat. Był to jednak czas, gdy rezydencja dzikowska intensywnie się rozbudowywała. Podczas tych prac, zwinięto go któregoś dnia w rulon i schowano do skarbca. Tradycja głosi, że gdy zobaczył obraz, goszczący u Tarnowskich opat klasztoru cystersów w Koprzywnicy Mikołaj Zielopolski, rzekł do hrabiny, by godniejsze mu umieszczenie znalazła. Pobożna pani Zofia, przenieść kazała wizerunek do zamkowej kaplicy i zawiesić go w ołtarzu. Niedługo potem dziać się zaczęły w Dzikowie rzeczy nadzwyczajne, które przypisywano orędownictwu Matki Najświętszej. Znaków było tak wiele, że biskup krakowski Andrzej Trzebnicki, wysłał do zamku specjalną komisję, by dokładnie je zbadała. Jej sprawozdanie zdecydowało o tym, że hierarcha, specjalnym dekretem ogłosił obraz cudownym.

O. Barącz przytacza całą listę niezwykłych zdarzeń, sprawionych siłą wstawiennictwa Matki Bożej Dzikowskiej. Pojawiająca się jasność nad kaplicą, czy rozliczne uzdrowienia chorych (w tym samych Tarnowskich), to jeszcze nic w porównaniu z opisanymi przypadkami powrotu zmarłych do życia. Takiej łaski dostąpić miał niejaki Jan z Miechocina, dziecko kobiety nazwiskiem Fabrowa, czy Walenty Witek, którego w 1689 r. martwego z wody wyciągnięto. W chwili gdy ormiański zakonnik pisał swe dzieło o cudownych obrazach, skroni Dzieciątka i Matki Bożej z Dzikowa (przeniesionej w 1678 r. do kościoła), nie zdobiły jeszcze korony. Uroczyste ich nałożenie w 1904 r., było pierwszym w historii tarnobrzeskiego sanktuarium. Dwukrotnie - w roku 1927 i 1959 korony padały łupem złodziei. Po każdym takim zdarzeniu następowała rekoronacja. Ostatniej dokonał w 1966 r. Prymas Tysiąclecia, kard. Stefan Wyszyński.

Reklama

Janowska Pani

„Jest wolą Boską, ażeby się tu chwała Jego - na tym miejscu - i pamiątka moja odprawiała” - takie słowa wypowiedzieć miała sama Matka Boża do skromnego bednarza Wojciecha z Rudy koło Janowa Lubelskiego, któremu ukazała się jesienią 1645 r. Od tamtej chwili ziemia janowska słynąć zaczęła łaskami, skrupulatnie zapisywanymi przez dominikanów, sprowadzonych tu za sprawą Jana Sobiepana Zamoyskiego. Opiece zakonników powierzony został obraz, ofiarowany wcześniej przez Zamoyskiego dla kapliczki, wzniesionej na miejscu objawień. Obraz ten, koronowany ćwierć wieku temu przez kard. Franciszka Macharskiego, do dziś przyciąga rzesze pielgrzymów.

O. Sadok Barącz pisząc o tym miejscu, zacytował fragment głośnej księgi „Morze łaski Bożej” Piotra Pruszcza, wydanej po raz pierwszy w roku 1662, a więc tuż po tym, jak Maryja ukazała się Wojciechowi Boskiemu (takie nosił nazwisko). Warto przytoczyć ten opis, bo niezwykle jest malowniczy: „w dzierżawie Zamojskiego, półszósty mil od Zamościa jest zjawienie Najświętszej Panny tym sposobem: Bednarz jeden, stateczny człowiek, łowiąc ryby, zobaczył światłość zstępującą z nieba, na grunt będący przy ulicy, ku rzece idący, którą światłość i Rudnicy widzieli i mieszczany obwieścili, co potem przysięgą na komisji zesłanej stwierdzili i kościółek tamże zbudowali, gdzie Pan Bóg wielkie dobrodziejstwa czyni”.

Reklama

Sporo tych dobrodziejstw nazbierało się przez lata. Spośród cudów opisanych niegdyś przez zakonników, najbardziej bodaj wstrząsająca jest historia zmarłego dziecka ze wsi Kocudza, które przywieziono w trumience, by pochować je na parafialnym cmentarzu. Przed złożeniem do grobu ofiarowano je Matce Bożej i wtedy nagle maleństwo zaczęło dawać znaki życia. Zdarzenie to z roku 1654 upamiętnione zostało nawet na malowidle wiszącym niegdyś w prezbiterium janowskiego kościoła.

Przed jubileuszem

Podobnego kalibru zdarzenia działy się też w Sulisławicach. Sanktuarium to świętowało w 2010 r. niebagatelną rocznicę 400-lecia obecności cudownego obrazu Matki Bożej Bolesnej. W roku bieżącym obchodzona będzie z kolei setna rocznica koronacji wizerunku.

Niewielką ikonę przywiozła ze sobą branka wojenna Dorota Ogrufina, jako jedyną pamiątkę z rodzinnego domu na Rusi. Dziewczynę wziął do niewoli podczas wyprawy moskiewskiej Wespazjan Rusiecki, szlachcic z podsandomierskiego Suliszowa. Z czasem wydano ją za kościelnego z Sulisławic Macieja Pracla. Przed śmiercią Dorota ofiarowała obraz do świątyni.

Bardzo szybko rozeszła się wieść o jego niezwykłej mocy. Łaskami słynął już w czasie potopu szwedzkiego. Kiedy wojska nieprzyjaciela pojawiły się w okolicy, miejscowy proboszcz zakopał ikonę, by nie padła łupem żołnierzy, jako że (podaję za o. Barączem) zdobiły ją klejnoty wartości 25 tys. złotych reńskich. Uznać je należy chyba za dziękczynne wota.

Ormiański historyk wśród cudów, które dokonały się w Sulisławicach, wymienia przypadek Krystyny Wojciechowej - dziewczynki „rażonej powietrzem”: „już była umarła i dół wykopał jej grabarz, ale matka jak zaczęła błagać opieki Panny Najświętszej, tak do życia wróciła”. W 1726 r. utonęło dziecko kąpiące się w sadzawce w niedalekich Wojcieszycach. Początkowo ludzie nie mogli znaleźć ciała. Zwrócono się o pomoc do Maryi. Dziecko wypłynęło martwe. Wtedy wierni zaczęli modlić się z wiarą i ufnością o łaskę życia dla niego. Na oczach wszystkich obecnych dokonał się cud. Szczęśliwi rodzice mogli zabrać swoją pociechę do domu.

Reklama

Są również odnotowane przypadki cudownych uzdrowień jakie miały miejsce w ostatnich latach m.in. odzyskanie wzroku przez Władysławę Kwiatek z Czaplowa (1996 r.), uratowanie życia ciężko choremu, trzyletniemu Piotrusiowi Garncarzowi z Trzykos (1999 r.), czy uzdrowienie 2, 5-letniej Wioletki Urbańskiej z Małej Bukowej (2004 r.), cierpiącej na blokadę nerek, z którą nie mogli poradzić sobie lekarze.

Koronacja obrazu Matki Bożej Sulisławskiej była do czasu wizyty bł. Jana Pawła II w Sandomierzu najliczniejszym religijnym zgromadzeniem w historii tej okolicy. 8 września 1913 r. uczestniczyło w niej około pół miliona wiernych, ale są też przekazy mówiące o liczbie dwukrotnie większej. Tłumy, które ściągnęły wówczas do Sulisławic były tak ogromne, że w całej wsi zabrakło wody w studniach.

Skarb klasztornego kościoła

Ostatnim przystankiem wędrówki po miejscach łaskami słynących będzie Klimontów. Mało kto już dzisiaj, poza może samymi mieszkańcami urokliwego miasteczka, pamięta, że kiedyś było ono znanym ośrodkiem maryjnego kultu. Cudami wsławił się obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, umieszczony w kościele klasztornym dominikanów, wybudowanym przez Jana Zbigniewa Ossolińskiego.

O. Barącz pisząc o Klimontowie, po raz kolejny sięga do XVII wiecznego dzieła Piotra Pruszcza: „Tam jest obraz Matki Najświętszej, nie wielki, w Moskwie malowany, a ztamtąd przez fundatora przeniesiony i bractwu Różańca św. za wielki i kosztowny klejnot darowany. Jest greckiej postaci, przez smagławą, wdzięczną rumianość na twarzy i wejrzenie bardzo miłe, wielce pobudzający do nabożeństwa”.

Od razu nasuwa się tu analogia do wizerunku Pani Sulisławskiej. Obydwa zostały przywiezione z wyprawy moskiewskiej i w tym samym mniej więcej czasie za ich sprawą dziać się poczęły niezwykłe znaki. Dla ochrony przed nawałą szwedzką, obraz z Sulisławic zakopano, klimontowski wywiózł i przechował przeor klasztoru dominikanów.

Potem historia poszła jednak w dwóch różnych kierunkach. Zaważyły na tym być może nie najszczęśliwsze losy klimontowskiego klasztoru, który od pierwszych lat XX wieku stał praktycznie opustoszały. W Sulisławicach kult trwał i rozwijał się, tu znacznie przygasł, choć do dziś nie brak takich, którzy darzą wielką czcią obraz Matki Klimontowskiej.

2013-05-16 13:19

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stanąć w wyłomie

„Szukałem wśród nich męża, który by potrafił wznieść mur i przed moim obliczem stanąć w wyłomie, wstawiając się za krajem, abym go nie zniszczył, lecz nie znalazłem” (Ez 22, 30)

Za czasów proroka Ezechiela Bóg nie znalazł żadnego człowieka, który by stanął w wyłomie, aby bronić kraju. Szukał tych, którzy mieliby palące pragnienie, by bronić ciemiężonych, pomagać słabym i wzmacniać ich. Przede wszystkim jednak szukał ludzi, którzy we własnych sercach postawiliby mocny mur przeciwko wszelkiemu złu, przeciwko zawiści, kłamstwu i przemocy.

CZYTAJ DALEJ

Świdnica: Wyjątkowa prezentacja Całunu Turyńskiego

2024-03-14 21:03

[ TEMATY ]

Świdnica

całun turyński

ks. Mateusz Hajder

archiwum prywatne

Ks. dr Matusz opowiadał o jednej z najbardziej zagadkowych relikwii chrześcijaństwa

Ks. dr Matusz opowiadał o jednej z najbardziej zagadkowych relikwii chrześcijaństwa

Wierni parafii NMP Królowej Polski mieli niezwykłą okazję uczestniczyć w wyjątkowej prezentacji historii Całunu Turyńskiego, którą przeprowadził ks. dr Mateusz Hajder.

W niedzielę 3 marca uczestnicy niedzielnej liturgii mogli wpatrywać się w kopię niezwykłej relikwii, będącej jednym z najbardziej zagadkowych i fascynujących przedmiotów w chrześcijaństwie.

CZYTAJ DALEJ

Spojrzenie na krzyż i przylgnięcie do niego może mnie uratować

2024-03-19 06:45

[ TEMATY ]

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

W czasie Wielkiego Postu warto zatroszczyć się o szczególny czas z Panem Bogiem. Rozważania, które proponujemy na ten okres pomogą Ci znaleźć chwilę na refleksję w codziennym zabieganiu. To doskonała inspiracja i pomoc w przeżywaniu szczególnego czasu przechodzenia razem z Chrystusem ze śmierci do życia.

Wędrówka po pustyni (Lb 21, 4-9) na pewno nie należała do łatwych, ale była drogą z niewoli do wolności, a to zawsze kosztuje. Bóg troszczył się o swój lud, jednak byli tacy, którzy wciąż znajdowali powód do narzekania… Aby ich tego oduczyć, Bóg wybrał dra- styczną karę: zesłał jadowite węże. Ratunkiem dla ludzi stała się podobizna węża. Gdy ukąszony spojrzał na miedzianego węża umieszczonego na wysokim palu, zostawał przy życiu (okazja do rachunku sumienia czy ja narzekam). Jezus powiedział: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wówczas poznacie, że Ja jestem i że niczego nie czynię sam z siebie” (J 8, 28). On wisiał na krzyżu, na wzgórzu Golgoty, wszyscy Go widzieli. Gdy upadam w grzech, tracę siły, nadzieję, życie… Spojrzenie na krzyż i przylgnięcie do niego może mnie uratować. Czy/jak korzystam z tej szansy?

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję