Reklama

Felietony

Coach dobrej śmierci - czyli ks. Jan Kaczkowski

"Zamiast ciągle na coś czekać - zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż Ci się wydaje"- mówił ks. Jan Kaczkowski. Słynął z niekonwencjonalnych sądów, w nietuzinkowy sposób pomagał oswajać chorobę i śmierć. Czy dlatego w kolejną rocznicę odejścia internet jest pełen wspomnień o księdzu Janie, a jego książki rozchodzą się szybciej niż pędzący pociąg.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zapytałam kiedyś księdza Kaczkowskiego, dlaczego zatytułował jedną ze swych książek „Życie na pełnej petardzie”? - Bo warto żyć na pełnej petardzie! – odpowiedział mi bez namysłu. - Zwłaszcza wtedy, jeśli to życie się kurczy. Mam glejaka w mózgu i niedowład lewej części ciała, wiem, że moja choroba jest śmiertelna. Ale to nie znaczy, że mam siedzieć i płakać. Życie jest przecież takie smaczne.

Gdy dopytywałam, co smakuje mu w nim najbardziej, odparł przyziemnie: krwista polędwica i czerwone wino. Po chwili dodał już poważniej: „Eucharystia, która jest przedsmakiem Nieba”. Proponował ludziom, by eucharystią i komunią świętą "otulali" tych, których kochają. Tak, żeby poczuli bliskość i czułość Boga. Bo Bóg jest czuły.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Urzekało mnie, gdy mówił, że w Hospicjum im. Św. O. Pio w Pucku, które założył i które kochał, "jak w kropli wody odbija się cała prawda o człowieku". Podziwiałam, jak towarzyszył umierającym. Był pewien, że kiedyś będzie mógł spojrzeć im w oczy, gdy spotka tych wszystkich ludzi po drugiej stronie. Uważał, że warto celebrować moment śmierci. „Żeby było pięknie”. Twierdził, że ludzie wybierają sobie tych, przy których chcą odejść. A czasem nie chcą przy śmierci nikogo. „Wymykają się na tamten świat po angielsku. Rodziny przy nich non stop czuwają, po czym na chwilę wychodzą do kuchni albo łazienki i wtedy ten ktoś odchodzi”. Nadmiernie płaczącym proponował "krzesełko nieszczęścia". Czyli: "należy sobie wyznaczyć godzinę, w której będę się martwił, na przykład od 7.00 do 8.00. Gwarantuję, że po godzinie siedzenia na krzesełku nieszczęścia, ma się już dosyć tych zmartwień" (Ks. Jan Kaczkowski, Joanna Podsadecka "Dasz radę. Ostatnia rozmowa'). Apelował, by człowiek starał się "wycisnąć życie". Na tyle, na ile się da. Bo powtórki nie będzie. "Zmieńmy to, co nas uwiera. Spełnijmy marzenie. Zróbmy to, na co wcześniej nie starczało odwagi". Mocno zachęcał do pomagania innym. "Godność osoby ludzkiej jest w dawaniu. Może to dawanie będzie jedyną rzeczą do "oddania" po drugiej stronie? - pytał retorycznie.

Nowotwór traktował długie pożegnanie. Jedno z najdłuższych. Jemu samemu siłę dawała w chorobie pewność, że Bóg go nigdy nie opuszcza. Że króluje On nad czasem. Że „wszystko jest wprojektowane w krótkie życie, które ma w sposób naturalny i początek, i koniec”, jak pisał w książce "Grunt pod nogami".

Nie był wolny od lęku. Po ludzku, bał się momentu śmierci. Przyznawał: - Lękam się śmierci, a jeżeli bym tę obawę przełożył na konkretny strach, to będę się bał bólu, duszności, samotności, jakiejś pogardy. Jest we mnie jakiś ludzki niepokój przed tym, co nieznane, i żal że za wcześnie. Bo mam ogromny apetyt na życie. Ale staram się nie wierzgać, całkowicie poddaję się panowaniu Jego woli.

Reklama

Wszelkie lęki pomógł mu ostatecznie przezwyciężyć... sam rak. I błogosławiony ksiądz Popiełuszko. "Zanim zachorowałem, bałem się wielu rzeczy, wielu więcej niż dziś. Przestałem za przyczyną raka, a także - jak sądzę - Jerzego Popiełuszki, który mówił, że największą tragedią człowieka jest strach, który go paraliżuje". - Jerzy, wyzwól mnie z tego potwornego strachu - zawołał kiedyś ksiądz Jan. - Niedługo po tym przyszedł dzień, w którym okazało się, że mam glejaka czwartego stopnia. Kiedy ze mnie zeszło napięcie, otrząsnąłem się z pierwszego szoku, mówię: Jerzy, ale nie z takiej grubej rury, nie tak ostro! Teraz mnie z tego wyciągaj. Tak całkiem serio: przykład Jerzego Popiełuszki i ta moja choroba uwolniły mnie z lęku.

Pytałam księdza Kaczkowskiego, czy nie jest zły, że Pan Bóg go nie uzdrawia?

- Jak ja mogę być zły na mojego Stwórcę i Odkupiciela? To jest nie ten porządek!

W głębi duszy, liczył na cud. Był jednak gotowy zarówno na to, by on się zdarzył, jak i na to, że nie zostanie cudownie uzdrowiony. „Myślę, że jest w tym jakaś logika, że trzeba być przygotowanym zarówno na cud, jak i na jego brak - tłumaczył. - Trzeba postarać się wyrobić w sobie wolność, która pozwoli całkowicie poddać się woli Boga. Czyli jeżeli Twoją wolą, Panie Boże, będzie uzdrowienie mnie, to się poddam z wielką przyjemnością i zrobię imprezę, ale także całkowicie poddam się Twojej woli, wtedy, gdy mnie nie uzdrowisz”.

Ksiądz wyjaśniał, że są o wiele większe cuda, niż te, że ktoś wyzdrowiał fizycznie. Paradoks? Niekoniecznie. Bo w chrześcijaństwie wcale nie cud uzdrowienia fizycznego jest najważniejszy. Cud jest znakiem, który trzeba rozpoznać i zinterpretować. Ma on służyć czemuś więcej, niż tylko przedłużeniu życia na ziemi na jakiś czas. Dlatego właśnie ks. Kaczkowski lubił przywoływać Starotestamentalną opowieść o królu, który zapadł na śmiertelną chorobę i prosił: "Panie Boże, uzdrów mnie". I Pan Bóg powiedział: "Dobrze, uzdrowię cię. Dodaję do twojego życia pięć lat. Co z tym zrobisz?"

Reklama

- I właściwie każdy cud uzdrowienia, czy każde przedłużenie życia- to jest dodanie jakiegoś czasu, żebyśmy go godnie wykorzystali. Bo podstawowym celem naszego życia jest zbawienie. Nie jak najdłuższe życie na ziemi, tylko życie wieczne w szczęściu - tłumaczył ks. Jan, przywołując zarazem różne cuda, których był świadkiem w hospicjum: cud przebaczenia, pojednania, naprawienia relacji, a także nawrócenia. - I o tym trzeba mówić. Tymczasem, my jesteśmy tak dramatycznie przywiązani do naszej ziemskiej skorupy biologicznej i chcielibyśmy za wszelką cenę przedłużyć życie ziemskie. Tak jak gdyby wszyscy ci, których współcześni uzdrawiacze, nawet wielebni, uzdrowili, mieli nigdy nie umrzeć. Ci, których Chrystus Pan wskrzesił z martwych, też musieli po raz kolejny zaznać śmierci.

Nie umiał znaleźć odpowiedzi, dlaczego jednych Pan Bóg uzdrawia, a innych nie: „Nie wiem, jakie są motywacje Pana Boga i trudno mi w Jego imieniu odpowiadać, czym się kieruje, gdy jednych uzdrawia a innych nie. Naprawdę, nie wiem!”.

Ostatnim słowem, które wypowiedział, brzmiało: „miłosierdzie”.

2025-03-28 20:01

Oceń: +12 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pytania o Kościół, pytania o Polskę

Zastanawiam się niekiedy, co na bieżące wydarzenia życia publicznego powiedziałby dzisiaj ksiądz infułat Ireneusz Skubiś, wieloletni redaktor naczelny „Niedzieli”. Obecnie, gdy przypada pierwsza rocznica jego śmierci (zmarł 20 grudnia 2023 roku), mocniej wybrzmiewają pytania, które chciałabym mu zadać. Wszak sprawy Kościoła, i sprawy Ojczyzny – czyli dwóch jego największych miłości – stanowiły autentyczną troskę jego życia i wyznaczały program jego misji.

Oto Dekalog moich pytań– jeśli w ogóle można użyć takiej parafrazy:
CZYTAJ DALEJ

USA: papież uznał za cud uzdrowienie noworodka za wstawiennictwem kapłana z Hiszpanii

2025-07-24 07:48

[ TEMATY ]

uzdrowienie

cud

Robert Skupin/Fotolia.com

Leon XIV podpisał niedawno dekret uznający uzdrowienie noworodka Tyquana Halla 14 stycznia 2007 w szpitalu w Rhode Island za cud przypisywany wstawiennictwu hiszpańskiego sługi Bożego ks. Salvadora Valery Parry (1816-89). Był on kapłanem z miasta Huércal-Overa w Andaluzji, nazywanym „hiszpańskim proboszczem z Ars” na wzór św. Jana Vianneya (1786-1859) z tego francuskiego miasteczka, patrona księży, a zwłaszcza proboszczów.

Jest to pierwsze publiczne uznanie cudu przez obecnego papieża od wybrania go na ten urząd 8 maja br. i umożliwi ono beatyfikację ks. Valery, choć nie wyznaczono jeszcze jej daty. Kościół w Hiszpanii spodziewa się, że nastąpi to w przyszłym roku.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Dziwisz w Wieliczce o św. Kindze: Nie przespała życia. Wypełniła je dobrem, bezinteresowną i mądrą służbą

2025-07-24 16:00

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

św. Kinga

Wieliczka

Rafał Stachurski / Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

- Jej przykład może nas inspirować do miłości i służby, choć żyjemy w innych czasach, choć stają przed nami inne wyzwania – o św. Kindze w dniu jej liturgicznego wspomnienia mówił kard. Stanisław Dziwisz. Arcybiskup krakowski senior przewodniczył porannej Mszy św. w kaplicy poświęconej patronce górników w Kopalni Soli „Wieliczka”.

24 lipca w liturgii przypada wspomnienie św. Kingi. To właśnie dlatego tego dnia porannej Mszy św. w kaplicy poświęconej patronce górników w Kopalni Soli „Wieliczka” przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz. – Gromadzimy się w tym niezwykłym miejscu, 100 metrów pod ziemią. (…) Kaplica jest miejscem modlitwy i kultu Bożego, słusznie więc ogarnia nas podziw dla zmysłu wiary tych, którzy w ten sposób chcieli podkreślić, że Bóg jest i powinien być wszędzie tam, gdzie człowiek żyje i pracuje, trudzi się i czyni sobie ziemię poddaną, podejmując w ten sposób zadanie przekazane mu przez Stwórcę i Pana nieba i ziemi – mówił na początku homilii arcybiskup krakowski senior. Zauważył przy tym, że położenie kaplicy św. Kingi „przemawia do naszej wyobraźni”, gdyż przypomina, że człowiek żyje w świecie stworzonym przez Boga i oddanym mu do dyspozycji, ale nie na zawsze. – Ziemia bowiem dla każdego człowieka jest wstępnym etapem wędrówki i przygotowania się do nieskończenie większej rzeczywistości, którą nazywamy niebem i która będzie życiem bez końca z Bogiem w Jego królestwie, przygotowanym nam od założenia świata – wyjaśnił kard. Stanisław Dziwisz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję