W czasie wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie kardynał Nycz powiedział, że "po ludzku byliśmy wszyscy na śmierć papieża przygotowani". Jak stwierdził, Franciszek odszedł w pięknym czasie – w Wielkanoc.
Duchowny zaznaczył, że po pogrzebie rozpocznie się konklawe, które potrwa "tyle, ile potrzeba".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Wybór papieża zawsze (...) jest dla Kościoła wydarzeniem niezwykle ważnym. Można by nawet powiedzieć, zaryzykuję taką tezę, że historia Kościoła powszechnego, gdzie papieżem jest biskup Rzymu, mierzy się historią pontyfikatu" – powiedział kardynał.
Zwrócił uwagę, że każdy pontyfikat jest "okresem niejako zamkniętym". Jak wyjaśnił, "każdy jest inny, każdy jest Kościołowi potrzebny, każdy ma swoją wartość, swoje konteksty i okoliczności". Dlatego – jak mówił – ich porównywanie nie ma sensu.
Zdaniem kard. Nycza pontyfikat Franciszka to m.in. otwartość na ludzi potrzebujących. Podkreślił, że "Ojciec Święty mówił o peryferiach, na które trzeba wychodzić" i chodziło mu nie tylko o peryferia biedy, ale także postępującej sekularyzacji i laicyzacji".
Przyznał, że papież wpłynął na pogłębienie rozumienia powszechności Kościoła.
"Pokazał Europie, że Kościół jest nie tylko na Starym Kontynencie, ale na całym świecie oraz że jest ludem Bożym, a więc stanowią go nie tylko biskupi i księża, ale wszyscy ochrzczeni" – powiedział kardynał Nycz.
Reklama
Przyznał, że doświadczenie Kościoła jako ludu Bożego Franciszek wyniósł z Ameryki Południowej, gdzie posługiwał wśród osób z tzw. faweli, a więc biednych czy imigrantów.
"Uważał, że lud chrześcijański powinien mieć swój głos w Kościele, czego wyrazem były m.in. nominacje, w tym również kobiet, co nie wszystkim się podobało" – dodał.
Hierarcha podkreślił też, że Franciszek "był papieżem niezwykle odważnym". Wspomniał o jego liście do amerykańskich biskupów w obronie imigrantów z Meksyku, za co był potem krytykowany przez prezydenta USA Donalda Trumpa.
"W czasie powszechnej społecznej i politycznej poprawności, kiedy ludzie na temat migracji zmieniają poglądy z jednych na drugie albo milczą, jest miejsce na pytanie: Czy czasem także my, jako Kościół, nie jesteśmy tymi, którzy za mało naśladujemy papieża, żeby się upominać o to, co w Ewangelii jest niepodważalne? – pytał kard. Nycz.
Zaznaczył, że Ewangelię trzeba głosić odważnie do końca.
Według kard. Nycza "zainicjowanych przez Franciszka procesu w Kościele nie da się zatrzymać". Jak ocenił, będą one szły niezależnie od tego, kto zostanie wybrany następnym papieżem.
Przyznał, że "pojawiały się czasem wątpliwości wobec różnych wypowiedzi papieża, zwłaszcza jeżeli chodziło o wojnę na Ukrainie".
Reklama
"Nie wszyscy byli zwolennikami tego, co głosił papież. Jeżeli to były wątpliwości szczere, wynikające z troski o Kościół, to ja to rozumiem. Jeżeli to było tylko dlatego, że się nie zgadzało z poglądami konkretnej osoby, to wówczas zaczyna się problem" – ocenił kard. Nycz.
Pytany, kto może zostać nowym papieżem, powiedział, że "konklawe za zamkniętymi drzwiami kaplicy Sykstyńskiej jest daleko różne od konklawe medialnego".
"Na konklawe zamkniętym jest atmosfera wiary w Kościół i szukanie woli Bożej. Wierzę gorąco, że szukanie tego, który będzie papieżem w kolejnych głosowaniach, dokonuje się nie pod wpływem kalkulacji, tylko jest szukaniem woli Bożej, szukaniem takiego papieża, którego Pan chce dla Kościoła" – powiedział hierarcha.
Ocenił, że Kościół potrzebuje dziś papieża kontynuatora kreatywnego, czyli takiego, który ocali i będzie kontynuował to, co jest ważne po Franciszku, ale także będzie zerkał w pontyfikat Benedykta XVI, teologa i profesora.