Reklama

Mówią często: w mojej Polsce

Obecnie poza granicami naszego kraju mieszka blisko 20 milionów osób pochodzenia polskiego. W minionym ćwierćwieczu wyemigrowało ponad 3 miliony Polaków. Rokrocznie w polonijnych szkołach za granicą naukę podejmuje kilkadziesiąt tysięcy dzieci i młodzieży – począwszy od pierwszych klas szkoły podstawowej, na klasie maturalnej kończąc. Języka polskiego, historii, geografii, religii i innych przedmiotów dzieci i młodzież uczy kilka tysięcy pedagogów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W maju odbył się V Światowy Zjazd Nauczycieli Polonijnych, od początku organizowany przez oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Ostródzie. Pedagodzy, choć nie ukrywali swoich problemów, najchętniej dyskutowali o metodach nauczania w poszczególnych krajach i o możliwościach „dotarcia z Polską zarówno do uczniów, jak i do ich rodziców”.

Nauczyciele polskości

Pani Barbara Smugala, prezes Towarzystwa Nauczycieli Polskich w Republice Czeskiej, uczy w polskiej szkole w Cierlicku – miejscowości znajdującej się niegdyś w Polsce, obecnie zaś w Czechach, gdzie mieszka 30 tys. Polaków. Ich dzieci uczą się po polsku w 26 szkołach. Antoni Pacenko również urodził się na terenach dawnej Polski. Jest dyrektorem Liceum Społecznego w Grodnie, w którym kształci się 1200 osób – najwięcej na Kresach Wschodnich. Dr Dorota Andraka prowadzi Polską Szkołę Sobotnią przy parafii Świętych Cyryla i Metodego w Nowym Jorku. Jest również prezesem Centrali Polskich Szkół Dokształcających w Ameryce, która skupia 79 szkół. Łącznie uczy się w nich ok. 10 tys. uczniów, a wykłada ponad 800 nauczycieli. Beata Howe z Londynu ma najdłuższy staż w edukacji. Uczy w Londynie od ponad 30 lat. Zarówno w szkole polskiej, jak i na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie. Pelagia Mahmoud wprawdzie mieszka 30 lat w Monachium, ale dopiero od 10 lat uczy religii w szkole Polskiej Misji Katolickiej prowadzonej przez ojców redemptorystów. Podobnie Anna Smolińska – przyjechała do Neapolu blisko ćwierć wieku temu, natomiast szkołę polską założyła, wspólnie z Agnieszką Folcik, przed kilku laty. Najkrótszy staż mają nauczycielki najnowszej emigracji: Agnieszka Zając z Irlandii Północnej, która polską szkołę w Ballymenie prowadzi od 6 lat, i polonistka Ewa Basińska-Stok z holenderskiego Groningen, która uczy dopiero 2 lata. Natomiast Gabriela Baranowska, matematyczka, prowadzi zajęcia w Amsterdamie zaledwie rok.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Kontynuacje

Wszyscy pedagodzy podkreślają zgodnie, że to, czy uczeń trafi do polskiej szkoły, jest zależne przede wszystkim od jego rodziców, atmosfery w domu, stopnia wykształcenia. Burzliwe i romantyczne dzieje nieznanego im kraju dziadków czy rodziców są bowiem niewielką zachętą. Stąd też nauczyciele z polskich szkół nierzadko poświęcają równie dużo czasu rodzicom, co uczniom, aby najpierw ich przekonać o potrzebie uczenia języka, historii i kultury kraju przodków. Uczniowie muszą mieć głęboką motywację, żeby po codziennych zajęciach w lokalnych szkołach chciało im się jeszcze uczyć dodatkowo w soboty, a czasem i w niedzielę.

– Albo też codziennie, po lekcjach w szkole białoruskiej, iść do polskiej szkoły Stowarzyszenia Polska Macierz Szkolna w Grodnie, by uczyć się języka i historii swoich przodków – dodaje dyrektor liceum Antoni Pacenko. – Ale motywacja naszych dzieci jest nie tylko romantyczna, niekiedy bardziej pragmatyczna. Po prostu młodzież chce przyjechać do Polski na studia. Mamy więc projekt zwany szansą dla maturzystów: w klasach maturalnych dodatkowo uczymy po polsku chemii, matematyki i geografii. Po otrzymaniu świadectwa dojrzałości w naszym liceum młodzież jedzie na studia do Polski i nie ma tam problemów.

– Ale też – podkreśla Agnieszka Zając z Irlandii Północnej – dzięki zaangażowaniu nauczycieli szkół polonijnych od niedawna Polacy mają u nas możliwość zdawania języka polskiego na maturze jako dodatkowego przedmiotu. Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych.

– To, czy dzieci będą chodziły do polskiej szkoły, w dużej mierze zależy od kultury ich środowiska – podkreśla Beata Howe, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, anglistka, wykładająca również język angielski dla nauczycieli brytyjskich. – W Londynie polskich dzieci jest ok. 17 tys., do polskich szkół chodzi ok. 5 tys. I te liczby mówią same za siebie. Dziś, niestety, Polacy są raczej mało zintegrowani. Może w mniejszych grupach, kiedy np. pochodzą z tych samych okolic, miast czy wsi – ci trzymają się razem. W innych wypadkach – raczej rzadko. Nie ma takiej spójności, jaka była wśród Polaków osiadłych w Anglii po II wojnie światowej. Tamci byli ideowo spójni, bo wychowani w ideowej II Rzeczypospolitej. To, co osiągnęli w krótkim okresie, musi wywołać ogromny podziw. Również w kwestii ludzkiej solidarności. Jeśli np. zachodziła taka potrzeba, to zbierali pieniądze, aby co miesiąc ofiarowywać je jakiejś wdowie czy osieroconym dzieciom. Niestety, teraz tego w polskim środowisku nie ma. Nikt nikomu nie pomaga, bo wszyscy ciągną do siebie. Pokolenie, które przybyło obecnie do Anglii, jest bardzo roszczeniowe. Uważa, że wszystko mu się należy. Po II wojnie światowej, dla żołnierza czy cywila było nie do pomyślenia branie jakiejkolwiek pomocy od angielskiego rządu. Byłoby to plamą na honorze. Polak nie szedł po socjal. Dziś jest inna sytuacja. I stąd m.in. ten konflikt pomiędzy starą a obecną emigracją. Starsze pokolenie nie rozumie „nowych Polaków”. Mówią: „Jak oni mogą tak się poniżać, prosząc o pomoc rządową...”. Staramy się jednak, żeby spoiwem w integracji stały się polskie szkoły. Mamy placówki powstałe niedawno, ale przede wszystkim takie, które obchodzą 60-lecie istnienia. I dzięki takiej kontynuacji najmłodsze pokolenie – dzieci czy wnuki urodzone na emigracji – nadal czuje związek z Polską. Prowadzimy więc zajęcia od nauczania początkowego do matury. Ale, co muszę podkreślić, przywiązanie do kraju starej emigracji jest im głęboko wpojone przez rodziców.

Reklama

Polacy w Nowym Jorku nie muszą mieć kompleksów

Polską Szkołę Sobotnią przy parafii Świętych Cyryla i Metodego w Nowym Jorku, której dyrektorką jest dr Dorota Andraka, ponad 20 lat temu założył ks. Andrzej Lukjaniuk, wywodzący się z parafii białostockiej. Dziś w szkole uczy się ponad 500 uczniów, od klas pierwszych po maturalne. W tym roku 40 z nich zdawało międzynarodową maturę z języka polskiego. Dr Andraka jest pełna podziwu dla starej amerykańskiej emigracji, w szczególności zaś dla tej „solidarnościowej”, która przybyła do USA w początkach stanu wojennego.

Reklama

– Chylę czoło przed nimi, bo ta „solidarnościowa” emigracja jest tą, która ceni wiedzę. Ci ludzie, jeśli mieli taką możliwość, spełniali swoje ambicje w Polsce. Kiedy tu przyjechali, nadal starali się je realizować. Uczyli się więc także w Ameryce i nie musieli mieć kompleksów. Jednocześnie mieli jeszcze i tę ambicję, aby polskość w USA przetrwała i łączyła. Polonia „solidarnościowa” kochała się uczyć i przekazała to swoim dzieciom i wnukom – bo to już i wnuki niektórych się u nas uczą. Bardzo sobie cenią Polskę i nie wstydzą się mówić o niej jako o ojczyźnie swoich rodziców czy dziadków. Mówią często: „W mojej Polsce...”. Posługują się bardzo bogatym polskim językiem literackim. Staramy się wzbogacać nie tylko język, ale również wiedzę z nim związaną. W ostatnich latach w szkole zauważyliśmy pewien renesans. Młodzi coraz pełniej odbudowują swoje wartości ojczyste i zaczynają kochać Polskę. Również dlatego, że nasi nauczyciele wprowadzają ich w tajniki wiedzy o Rzeczypospolitej przez wyjazdy do Polski, filmy, odczyty, spotkania z ludźmi z Polski. Naszych uczniów zabieramy też do konsulatu i różnych polskich placówek. Bardzo zależy nam na tym, żeby język polski i historia były dla nich żywe.

„Wizytacyjny” poziom zaangażowania MEN

Jak podkreślano podczas zjazdu, ogromną pomocą dla nauczycieli polonijnych są spotkania w Ostródzie, organizowane przez „Wspólnotę Polską”. Tutaj przez kilka dni mogą oni wymieniać doświadczenia dotyczące prowadzenia szkół w różnych warunkach kulturowych, jak również prawnych. Mogą też opowiedzieć o problemach związanych z największą bolączką tych placówek, jaką jest ich finansowanie. Częściowo koszty pokrywają polskie instytucje, w szczególności polskie placówki dyplomatyczne i konsularne. Również Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą. Krytycznie odnoszono się natomiast do działań Ministerstwa Edukacji Narodowej, którego poziom zaangażowania w działalność polskich szkół jest „wizytacyjny”, jak to określiła jedna z nauczycielek. Czasem minister odwiedzi jakąś szkołę, szczególnie w zamożnym, odległym od Polski kraju. „Bardziej zaangażowany” przywiezie np. książki, które już od dawna znajdują się w szkolnej bibliotece. I na tym zainteresowanie MEN się kończy.

Reklama

– Przede wszystkim jednak – podkreśla jeden z pedagogów – nie ma wspólnej polityki edukacyjnej dla polskich szkół rozsianych po świecie. Nie ma też uznania stażu nauczycielskiego dla nauczycieli polonijnych, zrównania ich z polskim pedagogiem – mimo że od lat były prowadzone rozmowy pomiędzy MEN a Zrzeszeniem Nauczycielstwa Polskiego za Granicą.

– Polska potrafiła prowadzić przed wojną politykę dotyczącą polskich szkół za granicą. Była pomoc metodyczna, merytoryczna – mówi inna pedagog. – I to była Polska, która podnosiła się z ponadstuletnich zaborów. Dziś mamy podstawę programową rozłożoną na 3 lata. Podyktowali nam ją urzędnicy, którzy nie byli u nas ani razu. Ba, w ogóle nie byli za granicą. I to oni „najlepiej wiedzą”, co mamy robić. Mówiłam im wielokrotnie: Jak mogę uczyć według polskiej podstawy programowej, skoro mam 3 godziny lekcji w soboty? I nic. Słowem – pomoc polska nie jest wystarczająca. Jesteśmy zdani na samych siebie. Jest co prawda podręcznik internetowy, ale on zakłada, że nauczyciel ma sam sobie skonstruować program.

– Inną bulwersującą nas, polskich nauczycieli na obczyźnie, sprawą jest brak w kanonie lektur utworów Kazimierza Wierzyńskiego, Stanisława Balińskiego czy Tadeusza Sułkowskiego – podkreśla Beata Howe. – Oni posługiwali się nieskazitelną polszczyzną. Polska młodzież powinna się na nich uczyć wzorców językowych, a nie na jakichś poetach posługujących się nowomową. Dzisiaj w Polsce zastanawiają się, czy w spisie lektur powinien znajdować się „Pan Tadeusz” Mickiewicza. Dla nas, nauczycieli języka, historii i kultury polskiej, to niepojęte. To jakaś aberracja: w MEN zastanawiają się, czy czytać Mickiewicza?! To tak, jakby zastanawiano się w Anglii, czy czytać Szekspira. To jakaś próba wynarodowienia Polaków. Ale w polskich szkołach na obczyźnie to nie przejdzie.

2014-05-27 15:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: 14. rocznica pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich

2024-04-18 21:40

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

para prezydencka

Archidiecezja Krakowska

– Oni wszyscy uważali, że trzeba tam być, że trzeba pamiętać, że tę pamięć trzeba przekazywać, bo tylko wtedy będzie można budować przyszłość Polski – mówił abp Marek Jędraszewski w katedrze na Wawelu w 14. rocznicę pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich, którzy razem z delegacją na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej zginęli pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.

Nawiązując do spotkania diakona Filipa z dworzaninem królowej Kandaki, abp Marek Jędraszewski w czasie homilii zwrócił uwagę, że prawda o Chrystusie zapowiedzianym przez proroków, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, trafia do serc ludzi niekiedy odległych tradycją i kulturą. – Znajduje echo w ich sercach, znajduje odpowiedź na ich najbardziej głębokie pragnienia ducha – mówił metropolita krakowski. Odwołując się do momentu ustanowienia przez Jezusa Eucharystii, arcybiskup podkreślił, że Apostołowie w Wieczerniku usłyszeli „to czyńcie na moją pamiątkę”. – Konieczna jest pamięć o tym, co się wydarzyło – o zbawczej, paschalnej tajemnicy Chrystusa. Konieczne jest urzeczywistnianie tej pamięci właśnie w Eucharystii – mówił metropolita zaznaczając, że sama pamięć nie wystarczy, bo trzeba być „wychylonym przez nadzieję w to, co się stanie”. Tym nowym wymiarem oczekiwanym przez chrześcijan jest przyjście Mesjasza w chwale.

CZYTAJ DALEJ

„Od Mokrej do Monte Cassino” – wernisaż nowej historycznej wystawy na Jasnej Górze

2024-04-18 20:51

[ TEMATY ]

Jasna Góra

wernisaż

Monte Cassino

BPJG

„Od Mokrej do Monte Cassino - szlakiem 12 Pułku Ułanów Podolskich” - to temat najnowszej wystawy przygotowanej na Jasnej Górze, której wernisaż odbędzie się już jutro, 19 kwietnia. Na wystawie znajdą się także szczątki bombowca Vickers Wellington Dywizjonu 305 pochodzące ze zbiorów Jasnej Góry, które dotąd nie były prezentowane. Ekspozycja znajduje się w pawilonie wystaw czasowych w Bastionie św. Rocha.

Uroczystość otwarcia wystawy rozpocznie Msza św. sprawowana w Kaplicy Matki Bożej o godz. 11.00, po niej w południe odbędzie się wernisaż.

CZYTAJ DALEJ

Książka, która zmienia perspektywę

2024-04-19 09:12

mat. organizatorów

To doskonały podręcznik dla rzeczników prasowych instytucji kościelnych, a zarazem książka, która może zmienić naszą perspektywę oceny wydarzeń, które dzieją się dookoła nas – mówił ks. Rafał Kowalski podczas konferencji poświęconej książce Joaquina Navarro-Vallsa „Moje lata z Janem Pawłem II. Prywatne zapiski rzecznika prasowego Watykanu 1984-2006, zorganizowanej przez Stowarzyszenie na rzecz edukacji i rodziny NURT we Wrocławiu.

Rzecznik metropolity wrocławskiego przytoczył jeden z fragmentów książki, w którym Joaquin Navarro-Valls opisuje wspólną z papieżem wyprawę w góry. Kiedy Jan Paweł II podczas przerwy na odpoczynek zasnął rzecznik Stolicy Apostolskiej miał zapisać: „Patrzę jak spokojnie zasypia powierzając ster Kościoła Bogu”. – My byśmy napisali, że papież śpi. Oni widział coś więcej i dostrzegania tego czegoś więcej możemy się uczyć z tej publikacji – przekonywał ks. Rafał Kowalski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję