Reklama

Franciszek

Tysiące kolorów Bożego Miłosierdzia

Z ks. Pawłem Zawadzkim SAC z Centrum Bożego Miłosierdzia na wzgórzu Yangdeogwon w diecezji Chunchon, misjonarzem w Korei Południowej, rozmawia ks. Ireneusz Skubiś

Niedziela Ogólnopolska 34/2014, str. 6-7

[ TEMATY ]

Franciszek w Korei

ARCHIWUM KS. PAWŁA ZAWADZKIEGO SAC

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Centrum, w którym Ksiądz pracuje, to Centrum Miłosierdzia Bożego. Jak wygląda ten kult w Korei?

Reklama

KS. PAWEŁ ZAWADZKI SAC: – Kult prężnie się rozwija. Porównałbym to z jego obecnością w Polsce, ale mówię to przez sentyment, bo nie mam całościowego obrazu tego zjawiska tutaj. Ludzie są rozkochani w Bożym Miłosierdziu albo po prostu tak udręczeni, że go potrzebują. To ma wiele kolorów i płaszczyzn. Bardzo często zdarza się, że jedni drugim pomagają, bo sami doświadczyli miłosierdzia; to jest pomoc płynąca z doświadczenia trudu, a nie z założenia: „mam nadwyżkę, to się z tobą podzielę”. Nie, są to ludzie często utrudzeni, a jednak okazujący innym miłosierdzie.
Od 20 lat budujemy Centrum Bożego Miłosierdzia – mamy tam kaplicę. Właściwie to był dom wspólnotowy. Nie mieliśmy gdzie mieszkać, dostaliśmy od nieznanych nam ludzi na środku góry kawałek ziemi jako prezent – Pan Jezus nam to sprawił, a później okazało się, że w tym miejscu udziela bardzo wielu łask. Ta wiadomość rozchodziła się między ludźmi, np. 500 km dalej wierni mówili: „A słyszałeś, co się dzieje na Górze Miłosierdzia?”. I tak powstała nasza Góra Miłosierdzia – żartobliwie myślę, że pewnie kiedyś i Jasna Góra tak się zaczynała. Proszę wybaczyć, nie śmiałbym tego porównywać, chyba że z powodu miłości i jedności wiary – z radością stawiamy się w gronie tych, którzy na Jasną Górę uczęszczają.
Jeden Pan Bóg wie, ile dostaliśmy od Niego pomocy jako pallotyni. I jak tu nie głosić Bożego Miłosierdzia?! W takim kontekście wydaliśmy pierwszy raz po koreańsku „Dzienniczek” s. Faustyny – ponad 2 lata nasi księża w trudzie pracowali z profesorami nad tłumaczeniami. Publikację rozdajemy za darmo, z wdzięczności Panu Bogu. Mimo że było ciężko, nie bardzo było z czego żyć, to zależało nam, żeby coś zrobić dla ludzi. Tak w ponadmilionowych nakładach rozeszły się czy rozchodzą się nadal króciutkie modlitewniki, koronki – zawierzenia Bożemu Miłosierdziu. To tętni życiem i myślę, że nasz udział w tym jako Polaków i pallotynów był bardzo konkretny. Zresztą, do dzisiaj jesteśmy postrzegani jako zgromadzenie Bożego Miłosierdzia, to jest nasz charyzmat.

– Pamiętam ks. Edmunda Boniewicza SAC z Częstochowy, z którym się przyjaźniłem, działającego w pięknym ośrodku – Dolinie Miłosierdzia w pobliżu Jasnej Góry. To jest rzeczywiście pallotyński charyzmat, bo wszędzie, gdzie spotykałem się z członkami tego zgromadzenia, zawsze sprawa miłosierdzia była im serdecznie bliska. Dlatego cieszę się rozmową z Księdzem, człowiekiem, który jest na Górze Miłosierdzia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Czuję się zaszczycony, że tylu fantastycznych poprzedników – wielkich ludzi – to robiło, a my idziemy w ich ślady, wchodzimy w ciąg prac, które wykonywali. Bo, jakby popatrzeć historycznie, jeśli chodzi o propagowanie tego kultu, to właściwie najwięcej zrobili księża marianie i pallotyni. Dzięki tym dwóm zgromadzeniom rozchodzi się po świecie wiadomość o Bożym Miłosierdziu, dopiero później dołączają inne zgromadzenia. Nie mówię tego, by się chwalić. To tak, jak Pan Jezus każe księdzu coś zrobić dla ludzi w parafii. Ksiądz to robi, ale nie czuje się wielki, po prostu coś Bożego się dzieje, a ów ksiądz jest tylko narzędziem Pana – w tym znaczeniu doświadczam cichej radości w sercu, że to nami posługiwał się Bóg.
Mamy tyle najprzeróżniejszych, najpiękniejszych sympozjów w świecie, poczynając od Łagiewnik. Wzięliśmy udział we wszystkich sympozjach w Azji. Przez lokalnych biskupów byliśmy zapraszani do dzielenia się wiarą w kontekście miłosierdzia, czyli opowiadania o nim, bycia jego świadkami. Tak to było tutaj postrzegane.

– Wydaliśmy w „Niedzieli” bardzo przydatny albumik „Jezu, ufam Tobie”, poświęcony s. Faustynie i Ojcu Świętemu. Może wyślemy go do Was przetłumaczony już na język angielski.

– Byłoby to pomocą, bo każde materiały są cenne. Ciesząc się tym wszystkim, pamiętamy, że to cały Kościół głosi Boże Miłosierdzie od 2000 lat, i ma na to tysiące kolorów, a wszystkie są cenne. Wszystko to sprawia, że człowiek trochę pokornieje, sam się bije w piersi, regularnie chodzi do spowiedzi św. i innych zachęca: ty też możesz! To ma wymiar wielobiegunowy, taki, jaki powinien być w Kościele naszym i świętym.

– Czego spodziewał się koreański Kościół po wizycie papieża Franciszka?

Reklama

– Byli biedni, którzy mówili, że pewnie powie coś o sprawach społecznych, bo Papież troszczy się o biednych, oni są skarbem Kościoła. Podzielę się taką ogólną refleksją, że to, co opowiada papież Franciszek, w głowie się nie mieści. Ludzie, gdziekolwiek mieszkają, żyją tym, co dzień wcześniej mówił Papież. To jest ewenement, i to nie mediów czy komunikacji, ale tego, o czym przypomina Papież, a mówi o bardzo prostych rzeczach, np. o sprawiedliwości: nie oczekujcie, żeby rządy dały wam sprawiedliwość, one nigdy nie są tym zainteresowane, to ty masz dbać o Boże królestwo i jego sprawiedliwość, o to się starać. Jakie to oczywiste, a jak gdyby przez nas zapomniane.
Niedawno, podczas obiadu, zapytałem panie, zaangażowane w obsługę muzyczną Mszy św. z Ojcem Świętym, czego się spodziewają po wizycie Papieża. Jedna mówi: „Chciałabym być lepsza”. Przepiękne stwierdzenie! „Często mi nie wychodzi, liczę na to, że będę lepsza po tym spotkaniu, że coś się we mnie stanie”.
Każda parafia w Korei Południowej przygotowała listy wiernych deklarujących w intencji Franciszka Msze św., modlitwy różańcowe, adoracje i posty.
A jakie były indywidualne oczekiwania? Na płaszczyźnie wiary jest to na pewno łaska dla tutejszych wspólnot Kościoła. Tak jest to postrzegane. Widać było ogromny entuzjazm, bo ludzie są głodni czegoś takiego. Papież jest osobą publiczną, to oczywiste, ale w ich świecie patrzy się na niego przez pryzmat jego żywej wiary i tego, że reprezentuje Pana Jezusa. Pamiętam, jak 12 lat temu pojechałem do Rzymu poprosić Jana Pawła II o błogosławieństwo Boże dla apostolatów miłosierdzia. Tutaj, gdzie biedni ludzie robią coś dla innych biednych, nie było dla nich już większego potwierdzenia tego, czego chce od nich Pan Jezus. I oto otrzymali błogosławieństwo Ojca Świętego na to, co robią. Ich serca rozpłynęły się z tego powodu. Byli tak poruszeni... Zresztą, Jan Paweł II był tutaj dwa razy. Koreańczycy poczytują to sobie jako osobiste wyróżnienie. Tu odbyła się przecież kanonizacja 103 męczenników koreańskich, pierwsza kanonizacja poza murami Rzymu.

–... Męczenników słynnych na całym świecie. To oni przynieśli wiarę do tego kraju...

– Jeszcze zanim oddali swoje życie. Co ciekawe, to nie byli tylko dorośli – doświadczeni życiem, umiejący wybrać życie, ale również dzieci i bardzo prości ludzie młodzi. Niedaleko Seulu, przy rzece, w miejscu, gdzie ich zrzucano, jest sanktuarium Męczenników Koreańskich – wiernych wyznawanemu Chrystusowi mimo tortur.

– Papież przyjechał do Kościoła bardzo otwartego, przygotowanego, chłonnego przesłania Ojca Świętego – jest to także radość dla biskupów i kapłanów.

– Trudno byłoby inaczej, jestem o tym przekonany. Moja perspektywa jest lokalna. Korea jest bardzo nowoczesna. Na pewno wspólnota w Korei w pewnym sensie staje się starszym bratem wspólnot w Azji – nie mam na myśli jej wieku, tylko prężność i żywotność.
Kiedy rozmawiam z księżmi biskupami, to wspominają o zorganizowaniu sympozjum światowego czy kontynentalnego, o charakterze bardziej powszechnym niż tylko lokalny.
Naszym marzeniem jest, żeby odbyło się tu kontynentalne sympozjum Miłosierdzia Bożego. Od księży biskupów słyszałem taką prośbę, ale to nasi biskupi muszą ostatecznie o tym zadecydować. Mamy przygotować, co się da, zaprosić ekspertów od teologii, od działań praktycznych, świadków miłosierdzia.

Reklama

– To świetny pomysł. Proszę jeszcze powiedzieć, jak postrzegani są Polacy w Korei?

– Przy ambasadzie jest skupionych ok. 200 Polaków. Nie wszyscy żyją wiarą, nie z każdym mamy kontakt. Ks. Jarek Kamieński co miesiąc odprawia Mszę św. dla wspólnoty polskiej, czasami są studenci, którzy przyjeżdżają szkolić język – przyjeżdża grupka i potem rozjeżdża się po kraju. Ci z nich, którzy w swoich wspólnotach uczęszczają do kościoła i do nas docierają, proszą potem o sakramenty. I jakoś to idzie. Dawniej, kiedy było niewielu cudzoziemców, znaliśmy wszystkich Polaków w Korei – może nie wszyscy od razu kontaktowali się z ambasadą, ale mieliśmy bliższy kontakt. Byli to konkretni ludzie, którzy z jakichś powodów tu zostawali, tu się osiedlali.

– Była to bardzo ciekawa rozmowa, za którą serdecznie dziękuję.

– Pozdrawiam wszystkich, polecam ich dobremu Panu Bogu, prosząc pokornie o modlitwę. Wtedy będzie nam łatwiej być wiernymi do końca.

Pierwszą część wywiadu wydrukowaliśmy tydzień temu.

2014-08-19 14:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież do młodych Azji: nieście światu Ewangelię nadziei

[ TEMATY ]

młodzi

Franciszek w Korei

KOREA.NET / Foter /

Do niesienia światu, w którym często można dostrzec duchowe spustoszenie, Ewangelii nadziei zachęcił Ojciec Święty młodzież Azji podczas spotkania w Sanktuarium Męczenników Koreańskich w oddalonym 43 km od Daejeonu Solmoe. Wskazał, że w zadaniu tym młodzi mogą liczyć na moc Chrystusa, jaką otrzymujemy na modlitwie i w sakramentach, a także poprzez praktykowanie dzieł miłosierdzia. Podkreślił też konieczność konfrontowania swych myśli i działań z mądrością słowa Chrystusa i mocą Jego prawdy. Zaapelował o wielkoduszną odpowiedź na powołanie, jakie kieruje Bóg do serca każdego człowieka.

Oto tekst papieskiego przemówienia w tłumaczeniu na język polski. Drodzy młodzi przyjaciele,
CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników. Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę... Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego. W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV rozmawiał z Giorgią Meloni

Leon XIV rozmawiał przez telefon z Giorgią Meloni. Premier podkreśliła nierozerwalną więź łączącą Włochy z Namiestnikiem Chrystusa. Potwierdziła też poparcie rządu dla działań Stolicy Apostolskiej na rzecz zakończenia konfliktów.

Jak czytamy w komunikacie włoskiego rządu, Giorgia Meloni ponownie pogratulowała Leonowi XIV wyboru na Stolicę Piotrową, zarówno w imieniu własnym, jak i rządu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję