Nie kończy się gehenna irackich chrześcijan, którzy uciekli ze swoich domów przed nienawiścią dżihadystów z Państwa Islamskiego. Brytyjski „The Catholic Herald” opisał ich trudną sytuację. Chrześcijanie uciekając przed śmiertelnym zagrożeniem, znaleźli schronienie w obozach w irackim Kurdystanie. Niestety, obozy są zbyt małe, aby przyjąć ogromną rzeszę ludzi. Jak relacjonował jeden ze świadków ucieczki chrześcijan ze swoich domów, między 6 a 8 sierpnia br. (w tych dniach chrześcijanie uciekali przed fundamentalistami do obozów w Erbil i Ankawie) okolice były tak zatłoczone ludźmi, że trzeba było 10 godz., aby dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Wcześniej ta droga zajmowała raptem 90 min.
Obozy okazały się jednak zbyt małe, żeby przyjąć wszystkich uciekinierów. Ludzie zajęli zatem wszystkie miejsca w samym obozie i poza nim. Szczęśliwi znajdują trochę cienia, ale schronienia przed upalnym słońcem nie dla wszystkich starczyło. Duża część siedzi na placach w skwarze, w którym z trudnością można złapać oddech. Brakuje nie tylko dachu nad głową, ale również leków i żywności. Wielu starszych, chorych i dzieci umiera na oczach swoich bliźnich.
W jednym z takich obozów schronienie znalazła 40-letnia chrześcijanka Sarah Mansour, przed ucieczką wykładowczyni chemii na uniwersytecie w Mosulu, która opowiedziała dziennikarzom o sytuacji chrześcijan. W przejmujących słowach stwierdziła: Urodziłam się chrześcijanką i modlę się, żebym umarła jako chrześcijanka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu