Reklama

Onkologia czy science fiction?

Pakiet onkologiczny ma od grudnia 2014 r. swój spot reklamowy w telewizji, przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia, i swoje logo. Jednak czy naprawdę wejdzie w życie na początku 2015 r. – nie jest takie pewne. Na papierze może tak, w praktyce będzie różnie, bo znaczna część środowisk lekarskich uznała pakiet za science fiction, PR i onkologię polityczną

Niedziela Ogólnopolska 1/2015, str. 48-49

Dominik Różański

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trwa przeciąganie liny między urzędnikami Ministerstwa Zdrowia i organizacjami medycznymi. Pakiet wprowadzający szybką terapię onkologiczną ma, zgodnie z założeniem ministra, przyspieszyć leczenie chorych na raka, ale został przez lekarzy oprotestowany.

Za szybko i nie tak

Reklama

Środowiska medyczne obawiają się chaosu, wyścigu do aparatury diagnostycznej, która w Polsce i tak psuje się trzy razy częściej niż na Zachodzie, konfliktowania „białego personelu” z pacjentami i skłócania pacjentów między sobą. Uważają za skandal brak – ich zdaniem – merytorycznych konsultacji w sprawie tak istotnej, jak szybka ścieżka leczenia raka. Bo jeśli terapia dla tej grupy pacjentów ma się odbywać szybciej, drogą osobnej kolejki i bez limitów, to będzie się to odbywać kosztem innych chorych, czekających w kolejce do tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego czy bardziej precyzyjnej – pozytonowej tomografii komputerowej z zastosowaniem izotopów promieniotwórczych (PET), ludzi czasem zagrożonych szybszą śmiercią, np. pacjentów po udarach. Nie po raz pierwszy pada pytanie o konstytucyjność pakietu onkologicznego, bo Konstytucja RP gwarantuje w art. 67 wszystkim obywatelom równy dostęp do świadczeń medycznych. Wielu prawników twierdzi, że tworzenie specjalnych „onkologicznych kolejek” równość narusza.
W chwili, gdy oddajemy numer do druku, lekarze podstawowej opieki zdrowotnej z Porozumienia Zielonogórskiego oznajmili, że nie podpiszą z Narodowym Funduszem Zdrowia kontraktów na 2015 r., bo są one niedoszacowane, niewykonalne i zamkną gabinety, których w swoich „zasobach” mają ok. 2 tys. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) Maciej Hamankiewicz śle dramatyczne apele do premier Ewy Kopacz, domagając się przesunięcia terminu wejścia w życie pakietu. – Niech Pani zapobiegnie temu nieszczęściu – apeluje Hamankiewicz. Zwraca uwagę, że z przyczyn finansowych i organizacyjnych jest on w obecnym kształcie nierealny i źle przygotowany.
– Wśród wielkich, utopijnych haseł ministra zdrowia, bo trudno oczekiwać, że wszyscy pacjenci od stycznia przestaną stać w kolejkach, można doszukać się jednej zalety. Rząd zauważył, że Polska jest w unijnym ogonie pod względem leczenia chorób nowotworowych. Problem w tym, że to jedyny plus. Rozwiązania wymyślono na szybko, bez konsultacji z lekarzami. Dużo PR-u, zero konkretów – twierdzi Maciej Hamankiewicz.
Z kolei chorzy na nowotwory skupieni w organizacjach pacjenckich apelują do lekarzy: zaakceptujcie pakiet! Po kilku miesiącach od przedstawienia przez ministra Bartosza Arłukowicza projektu pakietu – według OnkoBarometru Fundacji WHC – tylko do października kolejki dla pacjentów onkologicznych wydłużyły się średnio o 0,2 miesiąca.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bałagan na dzień dobry

Reklama

Kolejny raz z początkiem roku w ochronie zdrowia szykuje się potężny bałagan. Znaków zapytania pozostaje wiele. Na pewno w jednym opinie środowisk medycznych i reszty Polaków są zgodne – raka musimy zacząć leczyć szybciej i skuteczniej. Nie ma przecież rodziny, w której ktoś bliski czy dalszy, sąsiad czy kolega z pracy nie chorował czy nie choruje na raka. W jakimś sensie rak jest blisko każdego z nas.
Nowotwory złośliwe stanowią przyczynę 20 proc. zgonów Polaków – to druga przyczyna śmierci, pierwszą są choroby układu krążenia. Możemy tak stwierdzić, gdy uwzględnimy statystykę przyczyn śmiertelności obu płci, bo rak to od kilku lat najczęstsza przyczyna śmierci kobiet. – Mamy 69 tys. chorych na raka – informuje min. Bartosz Arłukowicz. W samym tylko 2010 r. choroba nowotworowa dotknęła ok. 140,5 tys. mieszkańców Polski. Dynamika wzrostu zachorowań na nowotwory w Polsce należy do najwyższych w Europie, a w dalszym ciągu dostęp do opieki zdrowotnej pozostawia wiele do życzenia. Brakuje lekarzy (w Polsce liczba praktykujących lekarzy jest o ok. 1/3 niższa niż średnia w Europie), a pacjentów przybywa.
Pod względem czasu wykrywalności nowotworów i skuteczności terapii wypadamy słabo na tle innych krajów UE. Świetnie radzą sobie kraje bogatsze, przodują w tym: Niemcy, Francja, a nawet ogarnięte kryzysem Włochy i Hiszpania. Jesteśmy w końcówce Europy. Gorzej od nas jest tylko na Litwie, Węgrzech, w Rumunii i – nie wiedzieć czemu w... Luksemburgu.
Ciekawe, że od 1980 r. liczba zachorowań na nowotwory jelita grubego zwiększyła się w Polsce trzykrotnie! Jak widać, proces ustrojowej transformacji i rozgardiaszu w systemie ochrony zdrowia nam nie służy.

Rak zależy od PESEL-u

Rakowi na pewno sprzyja wydłużenie życia Polaków, bo statystycznie żyjemy dłużej niż jeszcze 30 lat temu. I choć choroba nowotworowa atakuje nawet dzieci, to jednak najczęściej dopada osoby starsze. To ich, mających znacznie słabszy układ odpornościowy, a często dodatkowo wiele innych chorób, czeka gorsze rokowanie na wyzdrowienie. Rakowi sprzyjają także otyłość, niezdrowa dieta, brak ruchu i zanieczyszczone środowisko. Na to, czy zachorujemy, mają też wpływ uwarunkowania genetyczne, dziedziczone po rodzicach czy dziadkach patogeny. Te uwarunkowania można już zbadać, by potem – bazując na wynikach testów – podjąć decyzje zapobiegawcze.
Od kilku lat Narodowy Fundusz Zdrowia w ramach programu zwalczania chorób nowotworowych kieruje np. pisemne zaproszenia na bezpłatną mammografię do wszystkich Polek między 50. a 69. rokiem życia. Zgłasza się tylko 15 proc. kobiet, a właśnie rak piersi jest pierwszą przyczyną śmierci Polek. Co roku w naszym kraju na ten rodzaj nowotworu umiera 5 tys. kobiet. Wiele z nich mogłoby żyć, bo jak twierdzi onkolog dr Paweł Piotrowski: – Guz piersi wykryty na etapie, gdy ma mniej niż 1 cm średnicy, jest w 95 proc. uleczalny. W wykrywalności raka piersi odbiegamy o 10 proc. od UE!
W Polsce świadomość zagrożeń onkologicznych jest niska. W Szwecji dzięki podjętym szeroko akcjom popularyzacji badań cytologicznych wyeliminowano praktycznie raka szyjki macicy, na którego w Polsce wciąż umiera mnóstwo kobiet. Ale same tylko zaproszenia listowne wysyłane pocztą nie wystarczą. Potwierdził to raport Najwyższej Izby Kontroli, ale też tak podpowiada zdrowy rozsądek. To samo dotyczy nowotworu gruczołu krokowego u mężczyzn, który jest trzecią przyczyną ich śmierci, po raku płuc i jelita grubego. Mężczyźni wstydzą się badań. Potrzebna jest więc edukacja, że nie ma wstydliwych chorób. Profilaktyka to najpotężniejszy oręż walki z rakiem.

Pakiet – potrzebny

To polscy onkolodzy zdecydowali, że czas przerwać zbyt późne wykrywanie raka. Pakiet onkologiczny jest efektem pracy środowiska onkologów klinicznych, ich ogromnego zaangażowania. – Na pewno jest potrzebny i wart natychmiastowego wprowadzenia. Mrzonką jednak są obietnice ministra zdrowia, że wprowadzi go z dniem 1 stycznia 2015 r. – twierdzi prezes NRL Maciej Hamankiewicz.
Na czym miałby polegać? Większą czujność w wykrywaniu raka mieliby wykazywać lekarze pierwszego kontaktu. Na to kładzie się akcent. To oni w przypadku każdego podejrzenia nowotworu mieliby kierować pacjentów na badania diagnostyczne, a jeśli wyniki byłyby niepokojące, zakładać im „zieloną kartę”, otwierającą drogę do szybkiej ścieżki diagnostyczno-leczniczej, która przyspieszy rozpoczęcie leczenia. Na onkologię od 2015 r. mają być zniesione limity, ale tylko tam, gdzie od czasu podejrzenia nowotworu do zastosowania leczenia nie minie 9 tygodni. W ciągu tego czasu pacjent miałby zostać zdiagnozowany przez specjalistę onkologa i przejść wszelkie badania. Powinno się też odbyć konsylium lekarskie, złożone z zespołu, w którego skład miałby wchodzić: chirurg onkolog, radiolog, specjalista od chemioterapii, rehabilitant psychoonkolog i koordynator – osoba, w rodzaju przewodnika, która będzie umawiać pacjenta na poszczególne zabiegi i badania, a także pilnować terminów. Konsylium ma zdecydować o sposobie leczenia pacjenta chorego na raka.
Jak temu wszystkiemu sprostać, skoro w Polsce mamy zaledwie 450 patomorfologów, a powinno ich być 1500? Za mało jest chirurgów onkologów. Potrzeba ok. 300 ośrodków szybkiej diagnostyki onkologicznej, a tego nie ma. Wdrożenie w pełni „Cancer Planu” wymaga kadry, pieniędzy i czasu. Specjaliści szacują, że może nam się to udać w perspektywie 8 lat!
Po wyzdrowieniu pacjent ma wracać pod opiekę już nie onkologa, lecz lekarza rodzinnego. Przypomnijmy, że lekarzy rodzinnych jest dwa razy za mało! Minister obiecał im dofinansowanie w wysokości 800 mln zł, a potrzeba 1,5 mln. Premiowani będą ci, którzy wykażą się skutecznością w wykrywaniu raka, czemu służyć ma określony przez ministerstwo „współczynnik wykrywalności nowotworów”.
Tyle w paru zdaniach o „pakiecie”, wzorowanym zresztą na rozwiązaniach brytyjskich. – Obecnie realia w Polsce są bowiem takie, że w przypadku raka płuc średni czas oczekiwania od momentu podejrzenia do podjęcia leczenia wynosi 6,4 miesiąca. W przypadku raka piersi – 5,5 miesiąca – wylicza dr Krzysztof Łanda, prezes Fundacji Watch Health Care. Tego nie da się zmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Wszystkie środowiska medyczne mówią jednym głosem: wprowadzenie pakietu onkologicznego w całym kraju powinien poprzedzić program pilotażowy w jednym z województw. W innym przypadku będzie to skok na główkę.
I jeszcze jedno: z badań wynika, że 80 proc. społeczeństwa źle ocenia system ochrony zdrowia. Ten system negatywnie ocenia również 80 proc. lekarzy. Kto jest winien tej sytuacji? Warto się zastanowić.

2014-12-23 12:49

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gdy sztuka prowadzi do modlitwy. Relikwiarz męczennic z Braniewa

2025-05-30 18:13

[ TEMATY ]

wywiad

Braniewo

siostry katarzynki

Andrzej Adamski

Archiwum prywatne Andrzeja Adamskiego

Relikwiarze i naczynia liturgiczne wykonane przez Andrzeja Adamskiego

Relikwiarze i naczynia liturgiczne wykonane przez Andrzeja Adamskiego

Już wkrótce beatyfikacja piętnastu sióstr katarzynek w Braniewie. Wyjątkowej oprawie tej uroczystości towarzyszyć będzie wyjątkowy relikwiarz. Nam w przededniu beatyfikacji udało się porozmawiać z Andrzejem Adamskim, znanym złotnikiem z Braniewa, który stworzył to fascynujące dzieło sztuki sakralnej.

Przeczytaj także: Symbol łez i krwi. Relikwiarz sióstr katarzynek
CZYTAJ DALEJ

Błogosławione w Braniewie – bolesne męczennice komunizmu

2025-05-30 19:30

[ TEMATY ]

Braniewo

siostry katarzynki

beatyfikacjia

Red

Miały od 26 do 64 lat. Ginęły po kolei – w ciągu kilku miesięcy 1945 roku. Dlatego, że do końca pozostały z dziećmi - sierotami, z pacjentami w szpitalu, z osobami starszymi, które nie miały rodzin ani opieki. Z tymi wszystkimi, którzy nie byli w stanie się bronić ani uciekać przed Armią Czerwoną, która brutalnie wkroczyła wtedy na Ziemię Warmińską. Czy można zrozumieć postępowanie sióstr katarzynek?

Pracowały na całej Warmii, w różnych domach zakonnych i w różnych miejscach: domach dziecka, szpitalach, ośrodkach opieki. Gdy żołnierze sowieccy zaczęli zajmować te ziemie, ludzie zaczęli się masowo ewakuować. Nie mogło być na tych ziemiach dzieci, które nie miały rodziców, chorych bez własnych rodzin czy najstarszych mieszkańców. Takich osób nie opuściły jednak siostry katarzynki. Mimo że były przez czerwonoarmistów bite, gwałcone, torturowane – na przykład w szpitalnej piwnicy, gdzie szukały schronienia wraz ze swymi podopiecznymi. Te, które zostały wtedy z pacjentami, były wielokrotnie wykorzystywane przez Sowietów. Niektóre więziono, a potem zesłano w głąb ZSRR. Pracowały w łagrach, zmarły z wycieńczenia. Siostra, która zorganizowała ewakuację dzieci – zgromadziła je w grupie na dworcu kolejowym, sama zaś poszła szukać dla nich wody i pożywienia. Żołnierz Armii Czerwonej zastrzelił ją, gdy tylko wyszła na zewnątrz. Były siostry, które zginęły wskutek ciągnięcia ich za samochodem po ulicach Kętrzyna. Po zajęciu Gdańska przez Sowietów pod koniec marca 1945 r. rozpoczęły się mordy, grabieże i gwałty na miejscowej ludności. Ofiarą napaści padły też siostry katarzynki, które znalazły się w mieście po przymusowej ewakuacji macierzystego domu w Braniewie. Jak podaje KAI, 58-letnia siostra Caritina Fahl, nauczycielka i ówczesna wikaria generalna Zgromadzenia, ze wszystkich sił starała się bronić młodsze siostry przed gwałtem. Została straszliwie pobita, zmarła po kilku dniach. Takie były ich losy.
CZYTAJ DALEJ

Już 50 lat niosą Boga ludziom

2025-05-31 19:34

Magdalena Lewandowska

Złoci jubilaci z abp. Józefem Kupnym

Złoci jubilaci z abp. Józefem Kupnym

– Wasze życie pokazuje, że kapłaństwo to nie zawód, ale przymierze, to nie stanowisko, ale służba – mówił w jubileusz 50-lecia kapłaństwa ks. Paweł Cembrowicz.

Złoty jubileusz kapłaństwa świętowali w katedrze wrocławskiej kapłani wyświęceni tam 50 lat temu – 26 diakonów przyjęło wtedy świecenia prezbiteratu z rąk bpa Wincentego Urbana. Uroczystej Eucharystii pół wieku później przewodniczył abp Józef Kupny. – Święcenia kapłańskie przyjęliście w 1975 roku. Dla mnie również ten rok jest bardzo ważny, dlatego, że właśnie wtedy rozpoczynałem studia teologiczne – wspominał abp Kupny. – Kapłaństwo to coś wspaniałego i im bardziej sytuacja zewnętrzna sprawia, że jest kapłaństwo jest w jakiś sposób atakowane, tym bardziej powinno nas to mobilizować, żebyśmy byli czytelnym znakiem Bożej miłości – podkreślał metropolita wrocławski. Przypomniał, że kiedy rodził się protestantyzm, kiedy masowo odchodzono od Kościoła, właśnie wtedy Kościół podjął ważny wysiłek ukazywania piękna kapłaństwa, by przyciągnąć ludzi młodych do służby Bogu. – Przeżywając z wami ten piękny jubileusz, chcemy prosić o liczne powołania kapłańskie i zakonne, by nie zabrakło pracowników na żniwie Pana. Gratuluję wam 50-lecia kapłaństwa i dziękuję za waszą wierną posługę, oddanie. Proszę wszystkich kapłanów, żebyśmy byli widocznym znakiem Bożej miłości, Bożego przebaczenia. Żebyśmy tak żyli, aby wierni, którzy się w nas wpatrują, odzyskiwali nadzieję – przemawiał abp Kupny.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję