Tu warto podkreślić, że adhortacja apostolska to szczególny rodzaj papieskiego dokumentu. To swoiste słowo pasterza, który “dzieli się swoim doświadczeniem wiary i prowadzi Kościół ku odnowie serca. Możemy śmiało powiedzieć, że najnowsza adhortacja "Dilexi te" („Umiłowałem cię”) jest duchowym zaproszeniem od Ojca Świętego, dla każdego z nas, abyśmy potrafili dostrzec obok siebie człowieka ubogiego, słabego, zapomnianego, bo w każdy z nich - mimo, że logika świata prowadzi ich do odrzucenia - jest kochany przez Pana Boga i przez nich Bóg objawia nam swoje Serce.
Reklama
Po lekturze “Dilexi te” mogę posunąć się do stwierdzenia, że jest to tekst pełen refleksji i staje się dobrą przestrzenią do rachunku sumienia dla całego Kościoła, ale także może być “solą w oku” dla wielu włodarzy, w których obowiązku jest troska o każdego im podległego mieszkańca. Patrząc na wcześniejsze nauczanie Franciszka i “Dilexi te” można zadać pytanie: czy naprawdę żyjemy Ewangelią ubogiego Chrystusa, czy szukamy drogi, która uspokoi nasze sumienie? W pierwszym rozdziale Leon XIV pochyla się nad Bożą miłością wobec wspólnoty słabej i ubogiej i mówi o Kościele, który nie boi się swojej kruchości. Papież wykorzystuje do tego słowa z “Siłę masz znikomą, znikomą moc, ale Ja cię umiłowałem.” Zdanie to, znajdujące się na początku dokumentu nadaje mu ton, bo przecież w tym fragmencie Apokalipsy, Bóg mówi “umiłowałem cię” do osób, które nie imponują, nie są liderami, nie błyszczą ogromnymi talentami, ale są uznani za tych “co kłamią” i będący z synagogi szatana, a to właśnie do nich Pan mówi: „Umiłowałem cię.”. Tu byśmy mogli także zacytować, że “moc w słabości się doskonali”. To nic innego jak pokazanie paradoksu Ewangelii, to ukazanie, że prawdziwym językiem Pana Boga jest współczucie i czułość, a nie żądza zwycięstwa i egoizmu. Na szczególną uwagę zasługuje fragment mówiący o posłudze wśród chorych. Przemawia on do mnie szczególnie, bo jako kapłan odwiedzający chorych z komunią świętą, udzielając im sakramentów, widząc ich cierpienie, starość, chorobę, rozmawiając z ich opiekunami, rodzinami, towarzysząc w ich ostatnich dniach, godzinach, minutach życia, próbuję ich zrozumieć i odnaleźć w nich Jezusa. Bywa to trudne, ale pięknie pokazuje to papież pisząc w 49 punkcie: “Chrześcijańska tradycja odwiedzania chorych, obmywania ich ran i pocieszania strapionych, nie sprowadza się jedynie do dzieła filantropijnego, ale jest działalnością kościelną, poprzez którą członkowie Kościoła – właśnie w chorych – „dotykają cierpiącego ciała Chrystusa”. Ta posługa sakramentalna wśród chorych i starszych, choć przez wielu niedoceniana, staje się przestrzenią, która przywraca nadzieję, nie tylko tym, którzy o nią proszą i z niej korzystają, ale także dla samego szafarza. Jest to także mocne przypomnienie: “Jeśli pochylamy się nad chorym, cierpiącym czy ubogim, spotykamy żywego Jezusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ciekawy zabieg został zastosowany pokazaniu św. Franciszka z Asyżu jako wzoru człowieka,, który pozwolił się przemienić przez spotkanie z cierpieniem. I odniesienie do św. Augustyna i duchowości augustiańskiej, co jasno łączy drogi, dwóch papieży i pokazuje też, że ci dwaj święci: Augustyn i Franciszek widzieli odpowiedź na Bożą miłość w ubogich. W adhortacji papież przypomina, że św. Augustyn dostrzegał w ubogim nie tylko osobę, której należy pomóc, sakramentalną obecność Pana. To nic innego jak nawoływanie do formowania serca, aby ubogi nie był ciężarem, ale darem. Z kolei św. Franciszek spotkał Chrystusa w trędowatym. W nim “objął go sam Chrystus, zmieniając jego życie. Świetlana postać Biedaczyny nigdy nie przestanie nas inspirować.” Łącząc te dwie duchowości możemy stwierdzić, że duchowość Augustyna uczy, że nawrócenie zaczyna się od serca i tego, jak patrzymy na drugiego człowieka, z kolei duchowość św. Franciszka pokazuje, że nie wystarczy widzieć: trzeba podejść, zainteresować się, być blisko. Patrząc na nich możemy powiedzieć, że miłość nie jest teorią, ale przyczynkiem do działania.
Czytając papieską adhortację widać jasno, że we współczesnym świecie ubóstwo ma wiele twarzy: osamotnionego seniora, migrantki bez rodziny, dziecka wychowywanego bez nadziei, człowieka znękanego przez codzienny lęk. W tym, co pisze papież widać bardzo mocno ujętą delikatność, ale także przypomnienie, że nie wystarczy sama empatia czy współczucie, ale trzeba konkretnej postawy serca. Jeszcze mocniej wybrzmiewają słowa: „Nie można zapomnieć o ubogich, jeśli nie chcemy wypaść z żywego nurtu Kościoła”. Te słowa brzmią jak wołanie, że mamy jeszcze dużo do zrobienia, że “nam nie wolno w miejscu stać", bo Chrystus nas umiłował. Umiłował mimo, że nie jesteśmy święci ani mocni. Umiłował nas mimo, że możemy czuć się zapomniani i bezsilni. Bóg kocha i chce, aby Jego słowo i miłość przemieniła nasze serca. Dlatego stawia na naszej drodze różne osoby, także chorych, biednych czy ubogich, bo chce, abyśmy poprzez kontakt z nimi zaczęli inaczej patrzeć na świat i abyśmy w końcu zrozumienie, że Ewangelia to nie jest sucha teoria, ale historia Boga, który pochyla się nad człowiekiem i chcę mu dać to, co najpiękniejsze.