Reklama

Trzeba rozmawiać

Kryzys małżeński może pojawić się w każdym czasie, niezależnie od tego, ile lat wspólnego życia małżonkowie mają za sobą. Może być końcem wszystkiego, ale także szansą naprawy związku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wróciłam do domu z torbami pełnymi zakupów. Ręce mi odpadały. I co widzę? Mąż, w kapciach, już przed telewizorem. Myślałam, że chociaż ziemniaki obierze na obiad. Rzuciłam wszystko w kąt, wypiłam kawę, trzasnęłam drzwiami i wyszłam powłóczyć się po mieście. Wieczorem minęłam się z nim w drzwiach, wychodził właśnie na trening... – wspomina Justyna. – Nasze dni wyglądały podobnie. Ciągle się rozmijaliśmy, narastały wzajemne żale, złości. Nie dało się już żyć. Były dwa wyjścia – rozstać się albo szukać pomocy.

Rodzina potrzebuje wsparcia

Reklama

Jerzy Grzybowski, który wraz z żoną Ireną jest założycielem katolickiego stowarzyszenia Spotkania Małżeńskie, organizującego m.in. warsztaty dla małżeństw w kryzysie, uważa, że każde małżeństwo potrzebuje wsparcia – może je mieć w rodzinie, ale warto, by miało je we wspólnocie, w grupie małżeństw mającej konkretny program formacyjny. Przekonuje, że jeżeli przyjdzie kryzys, to trzeba szukać pomocy – nie chować go w sobie, tylko wytrwale szukać oparcia. – Pokonanie kryzysu nie jest łatwe – mówi ks. Grzegorz Płaneta, doradca duchowy i animator Spotkań Małżeńskich w Częstochowie, a także doradca krajowy ośrodka w Irlandii – bo kryzys rodzi wiele uczuć związanych ze strachem przed niewiadomą, z lękiem, że pewne rzeczy trzeba będzie zmienić. Jeśli jednak małżonkowie chcą konstruktywnie przejść przez kryzys, muszą być gotowi na zmianę tego, co dotychczas się nie sprawdziło, albo tego, co było dobre, ale wskutek nowych okoliczności musi ulec zmianie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wiele małżeństw, które szukają pomocy, przyjeżdżając na warsztaty organizowane przez Spotkania Małżeńskie, wykorzystuje tę szansę.

Nasze „tak” na przebaczenie

– Awanturom i kłótniom nie było końca. Raniliśmy się coraz bardziej – dzieli się swoimi przeżyciami Agata. – W końcu postawiłam mur. Nie odzywałam się do męża. Własnymi siłami prowadziłam dom i sprawowałam opiekę nad dziećmi. A mąż zajął się sobą... Staliśmy się dla siebie wrogami, i to pod jednym dachem. Aż doszło do rozpadu związku, z rozwodem włącznie. Czy byłam szczęśliwa? Nic bardziej mylnego. Pojawiło się bolesne uczucie pustki w środku. Miałam poczucie winy za zmarnowane małżeństwo. Rosła we mnie nienawiść do samej siebie – zwierza się.

I wtedy...

– Żona napisała do mnie list, w którym przepraszała mnie i prosiła o wybaczenie – mówi Jacek, mąż Agaty. – Jej słowa wywarły na mnie ogromne wrażenie. Może dlatego, że padły w sytuacji, kiedy wojna była już zakończona i przegrana przez nas. Zacząłem myśleć, jaką rolę odegrałem w tym, co się stało. Na ten list odpowiedziałem swoimi słowami, że także przepraszam i proszę o wybaczenie.

Reklama

Szukali pomocy i trafili na rekolekcje organizowane przez Spotkania Małżeńskie. – To był początek naszej wspólnej drogi ku sobie. Zaczęliśmy się poznawać na nowo, uczyliśmy się ze sobą rozmawiać, słuchać, rozumieć, aż w końcu wybaczyliśmy sobie przeszłość – mówi Jacek. – Doświadczenie weekendu Spotkań Małżeńskich otworzyło nam oczy na wiele kwestii, o których nawet sami nie myśleliśmy, że mogą być drażliwe – stwierdza Agata. – A ja przestałem traktować konflikty jako konfrontację, z której ktoś wychodzi zwycięski, a ktoś pokonany – dodaje Jacek. – Kiedyś miałem wrażenie, że przeprosiny są przyznaniem się do porażki. Teraz dla mnie przepraszanie i wybaczanie są elementami dialogu, a nie walki.

Niewiedza źródłem konfliktów

– Awantury, ucieczki z domu i pozamałżeńskie romanse są z jednej strony znakiem niedojrzałości emocjonalnej partnerów, z drugiej zaś – przejawem nieumiejętności rozmawiania ze sobą, brakiem dialogu – mówi Jerzy Grzybowski. – Jesteśmy różni, mamy odmienne osobowości. Jednakże w tej różnorodności możemy się nawzajem ubogacać – dodaje, a ks. Grzegorz Płaneta podkreśla, że źródłem konfliktów jest przede wszystkim niewiedza i ignorowanie potrzeb drugiej osoby. Każdy chce być wysłuchany, poczuć się kimś ważnym, wyjątkowym, docenionym. – Znam małżeństwa – mówi ks. Płaneta, które do kryzysu podeszły w sposób konstruktywny. Zainwestowały w pogłębienie łączącej je więzi poprzez uczestnictwo w Weekendzie Małżeńskim, spotkaniach poweekendowych, w Szkole dla Rodziców i Wychowawców, terapii systemowej. Dziś mówią, że są szczęśliwsi niż w dniu ślubu. I ja im wierzę. Bo patrząc na nich, widzę, że są świadomi siebie i że wychodzą naprzeciw swoim problemom.

Nie od razu wszystko się naprawiło

Reklama

– Pierwszy kryzys mieliśmy po trzech miesiącach i przekonaliśmy się, co znaczy mieć wrażenie życiowej pomyłki, poczucie rozpaczy, potrzasku – opowiadają Jola i Mariusz. – Pojechaliśmy na Spotkania Małżeńskie w pierwszym dostępnym terminie. Ludzie, którzy tam przyjechali, ba, nawet ludzie, którzy ten weekend prowadzili, nie byli idealnymi małżonkami, mieli te same problemy, co my. Tylko że im się udawało radzić sobie z tym. Po pewnym czasie znów zrobiło się źle między nami, doszły kłopoty finansowe, płacz dziecka w nocy, chodzenie po lekarzach, dojazdy do pracy, codzienna bieganina, wspólna modlitwa się rozsypywała. Było coraz więcej konfliktów... Zaczęło się od obwiniania tego drugiego, potem siebie, a potem do głosu dochodziło poczucie osamotnienia, tworzenia się przepaści między nami i chęć rezygnacji: dać sobie spokój z usiłowaniem naprawienia związku. Mieliśmy jednak w pamięci tamten weekend i czas potem, jak dobrze może być między nami. Bez obiecywania sobie cudów zaczęliśmy szukać wsparcia. Dołączyliśmy do grupy porekolekcyjnej Spotkań Małżeńskich, gdzie przypominaliśmy sobie o zasadach dialogu – mówią małżonkowie. – Nie od razu wszystko się naprawiło. Comiesięczne spotkania traktowaliśmy jako priorytet, wynajmowaliśmy opiekunkę do dzieci, aby móc wyjść wieczorem. W relacji małżeńskiej wielu problemów nie da się rozwiązać jednorazowo. Nie da się z dnia na dzień wykasować z pamięci usłyszanych słów. Ale z czasem okazuje się, że można nauczyć się nowych reakcji, postaw i zachowań – dzielą się swoim doświadczeniem.

W prostocie siła

Organizatorzy rekolekcji zaskakują uczestników metodą. – Jest to taka forma warsztatowa, która stwarza przestrzeń na faktyczne spotkanie się męża i żony – mówi ks. Płaneta. – Dostają oni tylko narzędzia i wprowadzani są w tematy. Czy małżonkowie spotkają się, czy nie, zależy od nich. Chciałbym podkreślić, że w ramach 11 obszarów spotkań rekolekcji podstawowych wszystko, co się dzieje, dzieje się między małżonkami, nie ma tam osób trzecich. I nie jest to spotkanie terapeutyczne.

Forma spotkań odwołuje się do psychologii dialogu o wymiarze bardzo prostym, jest dla ludzi z różnym wykształceniem. Animatorzy powtarzają małżonkom: „Pan Bóg dał nam dwoje uszu i jedne usta”. Wskazują tym samym na to, jak ta rozmowa ma wyglądać. Jeden z uczestników tak wspomina swój udział w warsztatach: – Jadąc na te rekolekcje, miałem przygotowaną listę problemów, nieporozumień, żalów do żony. Myślałem, że usiądziemy i ktoś nam powie: „To źle robisz ty, a to ona, i jak to wszystko wyprostujecie, to będziecie idealnie do siebie pasować”. Stało się coś innego, na co ja w ogóle nie byłem przygotowany. Nie mówiliśmy o problemach, ale o tym, jak się do siebie zwracać, jak sobie wybaczać, jak rozmawiać. Nie wiedziałem, że owoce mogą być tak duże i znaczące...

Warto było w to wejść

Reklama

– Bardzo trudno było mi zrozumieć i zaakceptować to, że przyczyny napięć, które pojawiają się w naszym małżeństwie, leżą w znacznej części we mnie, a nie w mojej żonie. To są moje uczucia, moje emocje, moje cechy osobowości, z którymi ja sobie nie radzę – mówi Maciek, który wraz z żoną uczestniczył w rekolekcjach Spotkań Małżeńskich. – A ja czułam się niekochana – dodaje Beata. – Długo nie mogłam przyjąć, że to nie to, że Maciej mnie nie kocha, ale po prostu przeżywa trudne chwile. Odkryłam, że po to, by zaspokoić swoje potrzeby bycia kochaną, zaczęłam wymuszać na mężu określone zachowania. A jeżeli nie spełniał moich oczekiwań, to trudne emocje najpierw długo nosiłam w sobie, a potem wybuchałam. Zrozumiałam, że miłość to zadanie budowania relacji. To sprawia mi teraz ogromną radość i daje sporą satysfakcję. Jestem wdzięczna Panu Bogu, że nie pozwolił mi się poddać – mówi.

Maciej przyznaje, że długo odczuwał niechęć do takiego „psychologicznego grzebania” w sobie. – Dopiero kiedy zobaczyłem, jak to działa w innych małżeństwach, odkryłem, że może to pomóc także mnie. Dzisiaj mam większą świadomość swoich cech osobowości. Lepiej nimi zarządzam i dlatego zmieniły się relacje w naszym małżeństwie. To nie stało się od razu. To był proces, który się jeszcze nie skończył. Mam też świadomość, że to, co się zmieniło w naszym małżeństwie, to wynik działania Pana Boga. Dialog naprawdę działa! Pan Bóg też. Warto było w to wejść!

Uratować rodzinę

W rekolekcjach podstawowych uczestniczą małżeństwa o różnej kondycji swojej miłości. Wiele z nich nie jest w kryzysie. Mimo to na zakończenie weekendu małżeństwa nie odnawiają przysięgi małżeńskiej, nie wszystkie pary są na to gotowe. Niektórzy z uczestników weszli dopiero na drogę zmian. Są świadectwa małżeństw, które już po weekendzie podstawowym wycofały pozew rozwodowy. Ale to nie wystarczy. Małżonkowie muszą uczyć się rozwiązywania konfliktów, otwartego mówienia o sobie i do siebie, dzielenia się ze sobą tym, czego doświadczają, co czują do siebie, muszą uczyć się także rozumienia siebie nawzajem, a nade wszystko – słuchania. Niektórzy odczuwają głód tej wiedzy. Dla tych, którzy odkryli, że metoda dialogu jest metodą dla nich, organizowane są spotkania poweekendowe raz w miesiącu. Jest także możliwość uczestniczenia w weekendach pogłębiających, podczas których można się pochylić nad tematem małżeńskich temperamentów, potrzeb, a także dialogu z Panem Bogiem. Kiedy dojdzie do zrozumienia drugiej osoby, do „wsłuchania się” w nią, to niejako konsekwencją staje się przebaczenie. Kiedy to nastąpi, uratowane zostaje nie tylko małżeństwo, ale też cała rodzina.

Terminy rekolekcji dla małżeństw, które chcą pogłębić swoją więź, lub dla małżeństw w kryzysie są dostępne na stronie: spotkaniamalzenskie.pl.

2015-03-10 16:25

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan: kard. Koch poprowadzi dziś różaniec w intencji papieża

2025-03-11 11:29

[ TEMATY ]

papież Franciszek

rożaniec

Warykan

PAP/EPA

Wierni modlą się na różańcu za papieża Franciszka

Wierni modlą się na różańcu za papieża Franciszka

Kardynał Kurt Koch, prefekt Dykasterii do spraw Popierania Jedności Chrześcijan poprowadzi dziś wieczorem różaniec w intencji papieża Franciszka na zakończenie rekolekcji dla Kurii Rzymskiej o godz. 18. 00 - poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

Kard. Kurt Koch urodził się 15 marca 1950 r. Emmenbrücke w pobliżu Lucerny. Studiował teologię na Uniwersytecie Ludwika-Maksymiliana w Monachium i na Uniwersytecie w Lucernie. Studia ukończył w 1975 r. Początkowo pracował jako świecki teolog w Sursee. Święcenia kapłańskie przyjął 20 czerwca 1982 r. w Bazylei. Przez trzy lata był wikariuszem w parafii Matki Boskiej w Bernie. W 1986 r. został wykładowcą dogmatyki i teologii moralnej w Instytucie Katechetycznym w Lucernie, w 1987 r. doktoryzował się, a w dwa lata później habilitował, po czym został profesorem dogmatyki, etyki, liturgiki i teologii ekumenicznej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Lucernie. 21 sierpnia 1995 r. został wybrany biskupem diecezji Bazylea, a Jan Paweł II zatwierdził ten wybór 6 grudnia tego samego roku. W miesiąc później papież osobiście udzielił mu sakry biskupiej w bazylice watykańskiej. Bp Koch był on w latach 2007-09 przewodniczącym episkopatu swego kraju. Ogłosił ponad 60 książek i pism, również już jako biskup. W czerwcu 2004 r. gościł na jego przedostatniej pielgrzymce apostolskiej św. Jana Pawła II.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Józefa

[ TEMATY ]

nowenna

św. Józef

Bożena Sztajner/Niedziela

Kaliski wizerunek św. Józefa

Kaliski wizerunek św. Józefa

Wielkimi krokami zbliża się uroczystość św. Józefa, przypadająca na 19 marca. Z tej okazji warto pomyśleć o dołączeniu się do modlitwy nowenną do wyżej wspomnianego świętego, która rozpoczyna się 10 marca.

Dlaczego warto prosić św. Józefa o wstawiennictwo przed Bogiem i pomoc? Odpowiedzi na to pytanie udziela m.in. św. Bernard z Clairvaux (1153 r.): „Od niektórych świętych otrzymujemy pomoc w szczególnych sprawach, ale od św. Józefa pomoc jest udzielana we wszystkich, a poza tym broni on tych wszystkich, którzy z pokorą zwracają się do niego”. Inny św. Bernard, ten ze Sieny (1444 r.), pisał: „Nie ulega wątpliwości, że Chrystus wynagradza św. Józefa teraz nawet więcej, kiedy jest on w niebie, aniżeli był on na ziemi. Nasz Pan, który w życiu ziemskim miał Józefa jako swego ojca, z pewnością nie odmówi mu niczego, o co prosi on w niebie”.
CZYTAJ DALEJ

Szabelka

2025-03-12 07:09

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Stosunki międzynarodowe to ciężki kawałek chleba. Różnica interesów nie powinna brać górę nad tym, co jest wspólne, a odwaga być mylona z brawurą.

Ciekawe jednak jak różne może być spojrzenie na relacje z zagranicznymi partnerami, w zależności od ideowych preferencji. Ostatnio, gdy Radosław Sikorski zaatakował w mediach społecznościowych Elona Muska, zarzucając mu, że „grozi ofierze agresji” Ukrainie (poprzez stwierdzenie, że jeśli wyłączy system Starlink, to cały ukraiński front upadnie), samemu sugerując, że Polska zrezygnuje z amerykańskiego dostawcy – natychmiast odezwał się fanklub ministra i tych, co przekonywali cały kraj, że Polacy powinni murem stanąć za Sikorskim. Dlaczego? Bo to szef polskiej dyplomacji. Tylko gdzie w tym „dyplomacja”? Nie wiadomo, za to pewne jest, że wojenki twitterowe ministra spraw zagranicznych z miliarderem, ale przede wszystkim ważnym urzędnikiem administracji prezydenta USA, w czasie gdy Donald Trump zastanawia się z którego kraju w Europie wycofać amerykańskie wojska, jest co najmniej nierozsądne, a na pewno niebezpieczne. W imię czego? Lajków i retweetów? Kilku klepnięć po plecach ze strony przywódców europejskich, dla których Radosław Sikorski jest harcownikiem, którego wykorzystują do ataków, których sami nie przepuszczają? Żaden z obrońców Sikorskiego, czy tych, którzy w ekstazie zachwycali się tym jak „zaorał” Muska, nie był w stanie wskazać choć jednej dobrej rzeczy dla Polski, jaką swoimi atakami uzyskał.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję