Każda pielgrzymka to jakby życie skupione w soczewce: doświadczenie radości, ale i słabości, trudów podróżowania, niekiedy cierpienia, wspólnoty ludzi z jej blaskami i cieniami, osiągania celów oraz wysiłku potrzebnego do ich osiągnięcia. Pielgrzymka uświadamia, że takie jest całe nasze życie. Przypomina też, że życie jest w istocie pielgrzymowaniem.
Szkoła życia
Na nietypową pielgrzymkę wyruszyliśmy z początkiem maja z Torunia. Nietypową, bo odbywaną w grupie złożonej z mieszkańców toruńskiego seminarium duchownego: kleryków, przełożonych, profesorów, sióstr zakonnych. Dołączyło do nas kilka osób świeckich. Wyruszyliśmy w daleką podróż do świętych miejsc Francji i Włoch. A jeśli już wspólne zamieszkiwanie w dość dużym gmachu seminarium może być czasem trudne, to łatwo sobie wyobrazić, ile wrażeń przynieść może wspólna dziesięciodniowa wyprawa w wypchanym po brzegi autokarze. Seminarium jest nietypową rodziną, bo złożoną z osób, które się wzajemnie nie wybierały, ale zostały sobie dane, będąc wybranymi przez jednego: Jezusa Chrystusa. To wspólnota, w której ścierają się rozmaite charaktery i krzyżują różne historie życia. Wspólne pielgrzymowanie w takim gronie przynosi więc i sporo radości, i nie mniej trudności, irytacji, zmagania się z własnymi i cudzymi słabościami. Niemniej stanowi prawdziwą szkołę życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Cel: Lourdes
Głównym celem naszego pielgrzymowania było sanktuarium maryjne w Lourdes. W drodze do tego świętego miejsca zatrzymaliśmy się w sanktuarium Cudownego Medalika w Paryżu. Do Lourdes przybyliśmy po długiej podróży. Zmęczeni, ale szczęśliwi. W miejscu objawień Niepokalanej Dziewicy przeżyliśmy poruszające doświadczenie spotkania wielkiej liczby pielgrzymów, szukających zdrowia w bijącym źródle, symbolizującym odradzające wody chrztu św. Również szczególne doświadczenie Kościoła, który nie jest własnością kapłanów, którego jest się jedynie sługą, w którym potężnie działa Pan, gromadząc swój lud tak, jak sam chce i udzielając mu potrzebnej pomocy. Z Lourdes pojechaliśmy do Paray-le-Monial, małej miejscowości, z której na cały świat rozprzestrzenił się kult Najświętszego Serca Pana Jezusa. Tam objawień Serca Jezusowego doznawała siostra klauzurowa, wizytka, św. Małgorzata Maria Alacoque. Następnie złożyliśmy wizytę w Ars, u świętego proboszcza Jana Marii Vianneya. W tym miejscu ogarnęło mnie wyjątkowo silne uczucie bojaźni i drżenia w obliczu powołania kapłańskiego i świętości Boga. Z Francji przez Alpy udaliśmy się do Włoch, do Turynu, gdzie w tym czasie do publicznej czci wystawiony jest Całun Turyński. Możliwość oglądania tego świętego płótna, na którym odbiło się Oblicze Miłości i zostawiło swoje krwawe ślady, było ogromną łaską. Wracając do domu, zatrzymaliśmy się jeszcze u św. Antoniego w Padwie i złożyliśmy owoce naszego pielgrzymowania u stóp Jasnogórskiej Pani.
Wezwanie do modlitwy
Każde ze świętych miejsc, do których pielgrzymowaliśmy, było wezwaniem do szczególnej modlitwy w intencjach związanych mocno z charakterem łaski udzielanej przez Boga w tych miejscach i poprzez te wybrane przez Boga osoby. W Paryżu w swoich modlitwach powierzałem Bogu ludzi trwających w grzechu, w Lourdes modliłem się szczególnie za chorych i cierpiących, w Paray-le-Monial – o odnowę Kościoła przez cześć oddawaną Najświętszemu Sercu, w Ars – za kapłanów. Przed Całunem Turyńskim prosiłem o głębsze poznanie Boga i Jego Oblicza Miłości dla nas wszystkich, a ponawiając swoje oddanie Matce Najświętszej na Jasnej Górze, zawierzałem jej owoce naszej pielgrzymki i wszystkich zaniesionych w jej trakcie modlitw.