Reklama

Świat

Dom, którego już nikt nie pilnuje

Atak na Moście Westminsterskim w Londynie to tylko jeden z przejawów wojny. Ta wojna toczy się już dziś w Europie i zbiera coraz bardziej obfite żniwo

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nadchodzi wiosna terroru... nie jest to jednak zjawisko samoistne, pozbawione kontekstu. Gdyby nie zapoczątkowana w 1979 r. tajna operacja CIA „Cyclone”, wirus radykalnego pojmowania „dżihadu” nie rozlałby się tak szeroko. Gdyby nie inwazja z 2003 r. w Iraku, „arabska wiosna”, śmierć Kaddafiego i „rewolucja syryjska” z 2011 r. – nie mielibyśmy dziś setek tysięcy uchodźców, szantażu prezydenta Erdoğana i fali zamachów terrorystycznych w wielkich miastach Europy. To jednak tylko pierwsze zapowiedzi tego, co może czekać Stary Kontynent, jeżeli nie nastąpi zmiana sytuacji na Bliskim Wschodzie.

Obraz sytuacji

Reklama

„Państwo Islamskie” (ISIS, DAESZ) powoli kończy swój dotychczasowy żywot. Szyickie milicje i irackie wojsko mozolnie odbijają z rąk islamistów największe miasto, które znajdowało się pod ich panowaniem – iracki Mosul. W rękach ludzi Abu-Bakra al-Baghdadiego pozostały jedynie dwa duże syryjskie miasta – Rakka i Dajr az-Zaur oraz obszary pustynne. Do ataku na nie sposobią się właśnie armia Baszara al-Asada oraz sprzymierzone z nią oddziały Hezbollahu i milicji plemiennych. Wspomagają je Rosja i Iran. Niestety, w im większych opałach znajdzie się samozwańczy kalifat, tym bardziej zdeterminowane i bezwzględne instrukcje będzie on wysyłał do swoich zwolenników. Te instrukcje będą rozpowszechniane w dziesiątkach zachodnioeuropejskich meczetów, które znalazły się pod kontrolą salafitów i wahabitów, wspieranych przez tajne fundusze płynące z Arabii Saudyjskiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że ISIS jest dziś swoistą franczyzą, marką, która pod swoimi symbolami grupuje ludzi niestabilnych emocjonalnie oraz wszelkiej maści radykałów i zwyrodnialców, to sytuacja staje się jeszcze bardziej poważna. Nie muszą istnieć żadne nici łączące potencjalnych zamachowców z instytucjami ISIS czy formacjami Al-Kaidy. Wszelkie „przyznawanie się” do udanych ataków zawsze następuje ex post. Taka natura islamskiego terroryzmu stwarza ogromne problemy służbom specjalnym, które nie są w stanie przewidzieć ani miejsc potencjalnych ataków, ani też sposobu ich organizacji. Trudno także wytypować, kto właśnie sposobi się do morderczej akcji. Instrukcje potrzebne do uprawiania terrorystycznego procederu przenikają przez sieć internetową. Często przesyłane są w ukryty sposób na platformach do gier, które cieszą się powodzeniem wśród milionów graczy na całym świecie.

Reklama

Ludzi, którzy mordują w imię Allaha, łączą jedynie dwie cechy: albo znaleźli się pod wpływem fanatycznych imamów, albo też są tak głęboko sfrustrowani lub mają zaburzenia psychiczne, że poszukują jedynie pretekstu, aby zemścić się na bliźnich (za swoje prawdziwe lub domniemane poniżenia). Dopóki zatem nie zniszczy się sieci propagowania radykalnego salafizmu i idei wahabickich, dopóty w Europie będą się tliły ogniska nienawiści prowadzącej do zbrodni. To właśnie imamowie szerzący nienawiść do innowierców mają na rękach krew ofiar każdego z zamachów dokonywanych w Europie.

Każdy, kto zamienia doktrynę islamu w gotowy pomysł na państwo i społeczeństwo, jest dziś potencjalnym zagrożeniem. Sytuacji nie ułatwia też fakt, że większość islamskich szkół interpretujących Koran uznaje prymat religii nad narodowością czy prawem państwowym. Dla wyznawcy islamu ojczyzną jest właśnie islam, a z tego wynikają bardzo poważne konsekwencje.

Atak

Europa i Bliski Wschód to – choćby z racji położenia geograficznego – naczynia połączone. Nie od dziś geostratedzy wiedzą, że każdy niepokój na Bliskim Wschodzie rodzi falę uchodźców, która szturmuje granice bogatych krajów europejskich.

Szukając przyczyn dzisiejszych zagrożeń i wzrastającej presji konfrontacji nieprzystających do siebie kultur, nie można zamknąć oczu na fakty. A te są takie, że zarówno „arabska wiosna”, jak i „rewolucja syryjska” były sprowokowane przez służby specjalne Stanów Zjednoczonych. Dziś niekorzystne zjawiska z tym związane są podsycane także przez Turcję – najbliższego sojusznika USA na Bliskim Wschodzie. Jeśli dodamy do tego zamęt panujący w Iraku, którego głównymi sprawcami są wprost ludzie z lobby naftowo-wojskowego Stanów Zjednoczonych, to pytanie, kto uczynił ten region tak niestabilnym, staje się po prostu retoryczne.

Oczywiście, Bliski Wschód od dawna był przedmiotem gry politycznej – najpierw Wielkiej Brytanii i Francji, a potem ZSRR i USA.

Reklama

Atak na stabilność Europy dopiero się rozpoczął. Niestety, fala uchodźców będzie przybierała na sile, musimy bowiem zdać sobie sprawę z faktu, że wojny w Iraku i Syrii oraz niepokoje w Jemenie i kilku innych krajach sprawiły, iż swoje domy musiało opuścić prawie 13 mln ludzi. Za tą falą stoi następna, dużo bardziej potężna – imigracja z większości krajów Afryki. Kiedy zamordowano Muammara Kaddafiego, dla analityków stało się jasne, że padła naturalna bariera, która oddzielała biedną Afrykę od bogatej Europy.

Libańskie obserwacje

Kilka dni temu wróciłem z Libanu. Byłem tam w miejscach, gdzie zbiegają się wszystkie ścieżki uchodźców z Bliskiego Wschodu. W bejruckich obozach Sabra i Szatila trwa niespokojne bulgotanie. W Szatili, do której od wielu lat boją się zapuszczać bejruccy taksówkarze, na przestrzeni równej dwóm boiskom do piłki nożnej od wielu lat żyje ponad 25 tys. uchodźców z Palestyny, teraz dołączyły do nich tysiące uciekinierów z Syrii. Dzielnica pęka w szwach. Gdyby wszyscy mieszkańcy Szatili naraz wyszli ze swoich nędznych pokoi i mieszkanek, to nie starczyłoby dla nich miejsca na jej nędznych i wąskich uliczkach.

W całym Libanie – gdzie mieszka niespełna 4,5 mln ludzi – obecnie przebywa prawie 2 mln wojennych uciekinierów. Wśród tych ludzi uwijają się nie tylko pospolici przestępcy, handlarze narkotyków czy stręczyciele, ale także emisariusze najbardziej radykalnych organizacji terrorystycznych. Dla człowieka, którego życie zamyka się w 2 dolarach dziennie, sumy oferowane przez radykałów to bogactwo. Tak powstają nowe zastępy młodych ludzi gotowych na wszystko. Są oni poddawani praniu mózgów i instruowani, jak udawać zwykłych uciekinierów, aby potem zakładać konspiracyjne sieci na terenie europejskich państw. Dziś instrukcje sporządzania skutecznych i prostych ładunków wybuchowych znajdują się w sieci internetowej. Nie trzeba wielkiej wiedzy, aby stworzyć śmiercionośną bombę.

Reklama

Najbardziej prężne w Libanie są grupy werbunkowe „Państwa Islamskiego”, różnych mutacji Al-Kaidy oraz powstałych w Egipcie Bractwa Muzułmańskiego i Partii Wyzwolenia (Hizb at-Tahrir). O dziwo (dla zachodniego czytelnika czy widza), największymi zaporami przed tym radykalizmem okazują się wcale nie struktury regularnej armii libańskiej i państwowych służb bezpieczeństwa, ale organizacje o charakterze szyickich armii – mniejszy Haraket Amal i potężna (jak na libańskie warunki) Partia Boga – Hezbollah. Zwłaszcza Hezbollah jest solą w oku zarówno amerykańskich, jak i izraelskich służb i dyplomacji. Trzeba jednak wiedzieć, że gdyby nie Hezbollah, fanatycy z ISIS zarządzaliby już wieloma rejonami Libanu i urządziliby tu rzeź chrześcijan i szyitów. Właściwie granicę między Libanem a zrewoltowaną Syrią ochraniają dziś zbrojne oddziały Hezbollahu, które stoczyły już niejedną bitwę z fanatykami spod flagi „Państwa Islamskiego”.

Wnioski

Oficjalne media państw zachodnich nie spełniają już swoich funkcji, jeśli chodzi o realne informowanie o zagrożeniach. Nikt nie chce przerwać zmowy milczenia wokół źródeł zamachów terrorystycznych. Jednym z najpoważniejszych jest działalność fanatycznych imamów, którzy głoszą idee salafickie. To tak uproszczona i zwulgaryzowana wersja islamu, że łatwo staje się polityczną ideologią dla wszystkich odrzuconych ekonomicznie i społecznie.

Europa jest zbyt słaba i zbyt bogata, aby nie stać się celem ogromnych fal emigracji. Przybysze z krajów islamskich nie tylko nie chcą integrować się z miejscowymi społecznościami, ale też – czując słabość europejskich przywódców – będą w sposób naturalny starali się narzucić swoje warunki życia. Jeżeli jedyną reakcją na kolejne zamachy będą marsze protestacyjne i infantylne akcje solidarnościowe, to zagrożenie będzie, niestety, rosło.

Reklama

W próżnię religijną – jaką stała się Europa Zachodnia – wciśnie się nowa, mało tolerancyjna religia. Islam jest dziś młody i prężny – w islamskich społeczeństwach większa część populacji nie przekroczyła jeszcze czterdziestki, a Europa – na skutek propagowania aborcji, konsumpcyjnego stylu życia i braku poszanowania dla rodziny – przeżywa największy w swoich dziejach kryzys populacyjny. Chrześcijaństwo, które przez wieki skutecznie ochraniało Stary Kontynent przed islamskim naciskiem, osłabło i schowało się do niewielkich enklaw. Pustka i konsumpcjonizm zachęcają do sięgnięcia po europejskie bogactwa.

Czy istnieje zatem jakaś droga ratunku?

Owszem, i tu wniosek jest tyleż banalny, co oczywisty – Europę znów może uratować chrześcijaństwo. Tylko czy ktoś z europejskich biurokratów będzie chciał to zobaczyć?

2017-03-29 10:05

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Portugalia: kard. P. Parolin mowi o Europie "sparaliżowanej strachem"

[ TEMATY ]

Europa

kard. Parolin

terroryzm

Artur Stelmasiak

Kardynał Pietro Parolin

Kardynał Pietro Parolin

Ataki terrorystyczne w Europie doprowadziły do upowszechnienia się strachu na Starym Kontynencie a dodatkowo osłabia go dziś brak misji oraz nadziei. Takie przekonanie wyraził 12 października na Katolickim Uniwersytecie w Lizbonie sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin, który dzień wcześniej przybył do Portugalii. Przyznał, że "Europa i Unia Europejska są obecnie zagrożone na skutek osłabienia wartości, na których zostały zbudowane”.

Zdaniem gościa z Watykanu akty terroru, dokonywane przez bojowników islamskich, spowodowały konieczność koordynacji działań państw UE w zakresie bezpieczeństwa. Potrzeba dziś istnienia silnej Europy w budowaniu i utrzymywaniu pokoju, w walce z handlem bronią, a także w dialogu i działaniach humanitarnych - podkreślił kardynał. Zauważył, że w sytuacji licznych kryzysów geopolitycznych Unia nie potrafi obecnie przemawiać jednym głosem.
CZYTAJ DALEJ

Cztery tygodnie szansy

2024-11-26 14:11

Niedziela Ogólnopolska 48/2024, str. 3

[ TEMATY ]

edytorial

Margita Kotas

Bożena Sztajner

Skupmy się bardziej na czyszczeniu naszego wnętrza i na duchowym przygotowaniu na Boże Narodzenie niż na pucowaniu okien i szafek.

Powtarzalność jest jednym z rysów Kościoła. Jej rytm wyznaczają okresy roku liturgicznego. Wydarzenia, które dobrze już znamy. Tak dobrze, że potrafimy na nie zobojętnieć i przespać szansę. Powtarzalność to bicie serca Kościoła, potrafi jednak uśpić naszą czujność. To w nas, w naszym błędnym myśleniu, a nie w powtarzalności – rytmie życia Kościoła – tkwi wina. Winą jest bowiem i naiwnością nasze mylne przekonanie, że mamy przed sobą dużo czasu i jeszcze zdążymy go wykorzystać. Spójrzmy na Adwent, w który właśnie wchodzimy. Znów. Podobnie jak rok temu. Podobnie jak w przyszłym roku... Może w przyszłym roku wykorzystamy go lepiej, może znajdziemy czas, by coś w sobie zmienić, coś postanowić. A co, jeśli za rok kolejnej szansy już nie będzie, bo nas nie będzie?
CZYTAJ DALEJ

Historyczna Debata Fakultetów na UKSW

2024-12-03 18:53

[ TEMATY ]

UKSW

UKSW

O roli uniwersytetów ze szczególnym uwzględnieniem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie na tle przemian społeczno-politycznych ostatniego ćwierćwiecza rozmawiali uczestnicy Debaty Fakultetów zorganizowanej przez Wydział Nauk Historycznych UKSW.

– Spotykamy się na wyjątkowej Debacie Fakultetów, która wpisuje się w świętowanie Jubileuszu 25-lecia Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Cieszę się, że możemy przy tej okazji wspomnieć szczególny dla nas rok 1999, w którym powstało UKSW. Radość jest tym większa, że są dziś z nami osoby, bez których nie byłoby bielańskiego uniwersytetu – powiedział ks. prof. dr hab. Ryszard Czekalski, rektor UKSW, witając ks. prof. dr. hab. Romana Bartnickiego, rektora Akademii Teologii Katolickiej, a następnie UKSW i ks. prof. dr. hab. Wojciecha Góralskiego, prorektora i autora pierwszego Statutu UKSW. Rektor UKSW podziękował ks. prof. Bartnickiemu i jego najbliższym współpracownikom za „przełomowe działania” w „wyjątkowych dla Polski czasach”, za „podjęcie trudu” przekształcenia ATK w UKSW.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję