Rzeczywistość, w której żyjemy, jest dziełem ludzi walczących o władzę, w każdej dziedzinie i na każdym szczeblu. Ściganie się w kreowaniu zła, sensacji, intryg – bo to jest najbardziej chwytne – prowadzi do ustawicznego rozedrgania, nerwowego napięcia jednostek i całych grup społecznych, szczególnie tych żyjących w wielkich aglomeracjach miejskich, światowych centrach. Taka cywilizacja nazywana jest często w opracowaniach medycznych cywilizacją śmierci, ale mało kto ma czas o tym myśleć – zawały, udary, inne niespotykane dotąd choroby, już nawet u najmłodszych, budzą przerażenie specjalistów. Światowe raporty medyczne na ogół nie są znane zwykłym ludziom, „masom”, jak często nazywa się nas, będących zaledwie trybikami w tej machinie wielkich interesów. Trudno sobie nawet wyobrazić, ile i jak wielkie dramaty kryją się za pięknymi obrazkami współczesnego świata. Ludzie dobrze ubrani, w luksusowych samochodach, bogatych wnętrzach, jak z okładek kolorowych pism i telewizyjnych reklam, noszą w sobie wiele rozpaczy i smutku, często nawet nieświadomi swojego stanu. Wiedzą jedno – że nie są szczęśliwi i ta choroba psychiki przenosi się na poważne dolegliwości fizyczne. Wtedy następuje chwila zatrzymania, może nawet zamyślenia, ale często jest już za późno na przewartościowanie, na zmianę życia.
Ostatnio szukam trochę „innych” książek, właśnie przeczytałam „Cedr Libanu” Salvatore Garofalo – opowieść o Libanie i świętym Charbelu Makhloufie, jednym z największych cudotwórców Kościoła, który już za życia zyskał opinię świętego, a który ostatnio jest znany coraz bardziej również w Polsce. Modlitwa i praca wyznaczały codzienny rytm życia miejscowej ludności i żyjącego wśród niej Charbela, który jako młody chłopak wyruszył nocą, bez pożegnania z rodzicami, do klasztoru w Annaya, wykutego w skałach, na stromych, skalistych zboczach, wśród cedrowych lasów. Libańczycy dumni są z obecności na ich ziemi „Syna Bożego, który stał się człowiekiem, i Maryi, Matki Jego”, obecności potwierdzonej w Ewangeliach. Zachwycający jest opis, jak wznoszono tu marmurową statuę Matki Bożej Królowej Libanu, na wysokości 600 m na wprost wybrzeża, by była widoczna dla Maryi z rodzinnego Nazaretu. Pachnące drzewa cedrowe – symbol i duma ziemi libańskiej uważane są za niezniszczalne, bo „chwałę Oblubienicy Boga śpiewają”. Autor opisuje zwyczaje i codzienne modlitwy ludu libańskiego, niezliczone pieśni, malownicze uroczystości religijne, setki sanktuariów, kościołów, kaplic, klasztorów na szczytach gór i wąwozów wśród „boskich cedrów, osiągających 25 metrów wysokości i do 12 metrów szerokości pnia. Stąd też Liban i jego mieszkańcy w przenośni i dosłownie znajdują się zawsze w cieniu cedrów Boga”. Gdy czytamy o życiu pełnym naturalnego uwielbienia Stwórcy, wzajemnej serdeczności, a także pokory i siły w znoszeniu wszelkich trudów, rodzi się w nas tęsknota za pięknem i ciszą. Jednocześnie bliski staje się nam św. Charbel, którego życie jest tak piękne i niepojęte jak obraz Boga. Papież Paweł VI, ogłaszając świętym Charbela Makhloufa, libańskiego eremitę, powiedział: – Aby zbawić świat, aby zdobyć go duchowo, konieczne jest, jak chce Chrystus, być w świecie, ale nie przynależeć do tego wszystkiego, co świat oddala od Boga, służyć światu z miłości, nie będąc jego niewolnikiem. Samotność Charbela powinna wzbudzić w nas potrzebę bycia, trwania w Bogu, odnalezienia siebie w ciszy, w samotności duszy oczyszczonej, aby usłyszeć głos Ducha.
W świat ciszy i naturalnego piękna świata i duszy ludzkiej przenoszą nas właśnie takie książki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu