Reklama

Niedziela Łódzka

To najlepsze, co mnie spotkało

Niedziela łódzka 51/2017, str. IV

[ TEMATY ]

wywiad

Archiwum DSM

S. Magdalena Krawczyk z jednym z podopiecznych

S. Magdalena Krawczyk z jednym z podopiecznych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Skopińska: – W tym roku minęło 25 lat od powstania Domu Samotnej Matki. Czy jest jakaś różnica, jeśli chodzi o środowiska, z których kobiety trafiały tu kiedyś i obecnie?

S. Magdalena Krawczyk: – Na przestrzeni 25 lat można zauważyć zmianę w profilu podopiecznych. Na początku funkcjonowania domu były to głównie studentki, dziewczyny pochodzące z tzw. normalnych rodzin, którym gdzieś zdarzyła się przypadkowa, nieplanowana ciąża. I chroniły się w DSM, by urodzić, ale też często, by oddać dziecko do adopcji.
Teraz ten profil podopiecznych znacznie się różni. Są to kobiety pochodzące z nizin społecznych, z bardzo trudnych rodzin, gdzie zerwane są te podstawowe więzy, dotkniętych problemem alkoholowym, przemocą, biedą, wykluczeniem społecznym. Często są to też ofiary przemocy domowej, które uciekają przed agresją ze strony partnera bądź też swoich rodziców. Są matki wielodzietne, które przychodzą tu już z dwójką, trójką dzieci, będąc w kolejnej ciąży.

– A wiekowo – to młode dziewczyny czy już może dojrzałe kobiety?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– To bardzo młode matki. Często niepełnoletnie. Dwa lata temu miałyśmy tu 7 niepełnoletnich matek. Taka średnia granica wieku to 20-22 lata. Najmłodsza w tej chwili ma 17 lat.

– One tu są do pewnego momentu, potem idą w świat. Czy Siostrę, siostry, interesuje to, co z nimi się dalej dzieje, czy ten kontakt z podopiecznymi jest utrzymywany?

– To zależy od nich. Są matki, które zupełnie się odcinają i nie chcą wracać do tego etapu swojego życia, ale one stanowią margines. Z większością z nich mamy kontakt. Niedawno przyszły dwie mamy ze swoimi dziećmi. Mieszkały tu 4 lata temu, nie mogły być na jubileusz, a ponieważ to była dla nich ważna uroczystość zjawiły się w dniu, gdy miały obie wolne w pracy. Przyszły z dziećmi. Dla nich to była radość i dla mnie też. Krzysio, jedno z dzieci, bardzo cieszył się ze spotkania. Już od rana mówił do mamy, że szkoda, że nie może cofnąć się w czasie do tych miesięcy, gdy był mały i tu wrócić – do starego domu. A wcześniej, za każdym razem, idąc czy jadąc obok domu, pokazywał go i mówił – tutaj jest nasz stary dom. Chłopiec spędził tu 2 lata. Jak przyszedł – był dwulatkiem i ten czas dobrze mu się zapisał.

Reklama

– To też taka nagroda dla was – takie słowa, takie spotkania – za tą pracę. Na czym polega praca Siostry Dyrektor, ale też pewnie Siostry pracownika?

– Staram się unikać pracy biurowej, choć to też część moich obowiązków, ale koncentruję się głównie na pracy z mamami. A ta odbywa się na wielu poziomach – duchowym, socjalnym czy medycznym jako położna. W domu jest możliwość terapii indywidualnej, spotkań grupowych, są warsztaty z położną czy doradcą zawodowym, odbywają się kursy aktywizacyjne. Jednak najczęściej najpierw jest praca u podstaw, bo trzeba nauczyć te dziewczyny choćby tego, by zadbały o własną higienę czy higienę dziecka. By nauczyły się sprzątać, wstawiać pranie, przygotowywać posiłki. One mają tego typu braki. Dopiero potem można wchodzić już w kolejne etapy. Chcemy te nasze mamy wzmacniać jako kobiety. By nabrały poczucia własnej wartości i sprawczości. I te metamorfozy po jakimś czasie są widoczne gołym okiem. Widać, jak zmieniają się fizycznie, zaczynają dbać o siebie, czują się atrakcyjniejsze jako kobiety, bo ufarbują sobie włosy, podmalują, ładnie ubiorą. Myślę, że to też jest ważny dla nich etap, gdy przychodzą tu zaniedbane, zniszczone i dzieje się taka pierwsza widoczna gołym okiem zmiana. To jest ta moja psychologiczna i edukacyjna praca. Jest też ta duchowa, bo to często kobiety pogubione, dla których relacja z Panem Bogiem zakończyła się na etapie szkoły podstawowej czy I Komunii św. A tu obecność sióstr czy księdza daje im możliwość, jeśli chcą, na uporządkowanie tej sfery i na powrót do Pana Boga.

– Chcą? Wracać, uczyć tych wszystkich rzeczy czy raczej przychodzą z taką postawą roszczeniową, że mnie się to wszystko należy?

– Rożnie to bywa. Czasami nie rozumieją, po co to jest. Dopiero po jakimś czasie dostrzegają, że jest im to potrzebne. Moja dewiza mówi, że trzeba żyć tak, by moje życie było dla innych znakiem dobroci Boga. Być może one nie sięgną do Biblii, nie przyjdą na Mszę św., ale przez moją dobroć zobaczą, że Bóg też dla nich jest dobry. I zaczyna się od prostych spotkań, projekcji filmu, takiej pracy, jak z dziećmi. Wtedy rodzą się pytania, jakieś dyskusje, potem gdzieś dopiero jest to podprowadzenie do sakramentu spowiedzi.

– Siostra często zamieszcza na Facebooku apele o modlitwy, informacje, że któraś z kobiet ma problem z ciążą, że ktoś jest chory. Dużo jest takich sytuacji?

– Tak. I stąd te apele. Wiem, że sama po ludzku tego nie udźwignę. Ostatnio była taka sytuacja, że przyszła do nas pobita mama z dzieckiem. Będąc już u nas, nie wróciła na noc, nie było z nią kontaktu, akcja policji trwała dość długo. Wtedy proszę o modlitewne wsparcie. Proszę też o modlitwę w sytuacji zagrożenia ciąży. W minionym roku miałyśmy tu 18 kobiet z ciążą powikłaną, problemową, zagrożonych poronieniem. Gdzieś to też wynika z tego, że nie dbały o swoje zdrowie albo nie miały do tego warunków.

– Gdy zdarzają się takie sytuacje, to w DSM jest alarm czy raczej spokój i wyczekiwanie?

– Wszystko odbywa się na spokojnie. Ufam, że we wszystkim jest Boża łaska i że to On tym kieruje. W sytuacjach awaryjnych szukam wsparcia modlitewnego, ale generalnie każdy, kto tu pracuje, wie, co ma robić i uruchamia się wtedy odpowiednie procedury.

– W sytuacji tych młodych kobiet zmienił coś program 500+? Widać poprawę ich życia, te pieniądze stanowią jakąś pomoc?

– Dla mnie to kwestia dyskusyjna, jeśli chodzi o ten typ podopiecznych. Dobre jest to, że mamy które się wyprowadzają, a przez rok odkładały sobie ten dodatek na dziecko, mogą kupić meble i wyposażyć mieszkania czy wyjechać gdzieś na wakacje z dziećmi. Dobre, bo korzystają na tym dzieci. Nie u wszystkich tak jest. Dla niektórych jest to demoralizujące, zwłaszcza że tych pieniędzy nie liczy się do dochodu. Niektórym mamom spada wtedy morale. Bo państwo je wspiera, daje tyle różnych świadczeń, że trudniej je zmotywować do pójścia do pracy. Na szczęście to margines. Myślę, że bardziej ten dodatek służy rodzinom wielodzietnym, niebędącym w placówkach i podejmującym pracę. Niekoniecznie tutaj.

– To jedyny dom o takim profilu w Łodzi. Potrzeba byłoby więcej takich miejsc, czy może jest to wystarczające?

– Jeden dom to za mało. Często mamy obłożenie, długą listę oczekujących, zwłaszcza w czasie jesienno-zimowym. Bywa, że na przyjęcie czeka po 20 osób. A jeśli założymy, że każdej matce przysługuje rok pobytu tutaj i chciałaby ten rok wykorzystać, to jak przyjmę 60 matek na początku roku, to przez rok nie mogłabym już nikogo przygarnąć.

– Dom współpracuje z innymi placówkami?

– Z ośrodkiem dla ofiar chroniących się przed przemocą z ul. Franciszkańskiej, z domami dziecka i z domem dla matek małoletnich.

– Wspomniała Siostra, że kobiety starają się wychowywać swoje dzieci, tworzyć im rodziny. Zdarzają się sytuacje, że wasze dzieci trafiają do domów dziecka?

– Wtedy, gdy wyczerpiemy wszelkie możliwości pomocy i gdy matka jest agresywna albo uzależniona aktywnie, albo porzuca dziecko – to tak, zdarzają się takie sytuacje. Mniej jest sytuacji, gdy matka oddaje dziecko do adopcji. Bardziej starają się zachować dziecko przy sobie, choć niekoniecznie są wydolne wychowawczo. Ale dom dziecka to zawsze jest ostateczność.

– Praca w domu nie jest przewidywalna ani spokojna...

– Jak ktoś mnie rano pyta, jakie mam plany, to odpowiadam, że ich nie mam. Oczywiście – jakiś ogólny zarys dnia tworzę, ale i tak wiem, że to wszystko może ulec zmianie. Czasem wieczorem mówię – koniec dnia, spokój, a tu ktoś nie wraca do domu albo ktoś weźmie narkotyki.

– Martwi się wtedy Siostra?

– Boję się o dzieci. Kobieta jest dorosła, ma wolną wolę, wybiera taki los. Najbardziej martwię się, jak wraca do sprawcy przemocy. Wtedy drżę o dziecko, bo jest bezbronne i to nie ono decyduje o swoim losie. Martwię się także tym, że uzależnienie od sprawcy, taka chora miłość, jest silniejsze niż dobro dziecka. To są najtrudniejsze przeżycia. Albo gdy ktoś odchodzi, a ja wiem, że mogłabym pomoc, ale ten ktoś nie dojrzał jeszcze do tej pomocy.

– Wiele jest takich trudnych chwil?

– Nie tak dawno przyszła mama z problemem alkoholowym. Pila od 9. roku życia, w 13. została zdiagnozowana jako uzależniona od alkoholu. Trafiła do nas w czasie ciąży i tak przychodziła, odchodziła, zapijała. I wbrew regulaminowi, bo – gdy zapiła to nie powinna być przyjęta, ale by jakoś chronić dziecko i by nie urodziła gdzieś na ulicy czy w krzakach – przyjmowałyśmy ją. Tu urodziła dziecko i przez 7 miesięcy nawet dobrze sobie radziła. Ale potem przyszedł taki dzień, że nie wróciła do placówki. Zostawiła tu dziecko i po trzech dniach trzeba było uruchomić procedury. Dziecko znalazło się w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Rozmawiałam z nią wiele razy, ma świadomość, że w jeden dzień wszystko straciła. Teraz ciężko jest jej odbić się od dna. Wiem, że z jednej strony te 7 miesięcy to taki jej sukces, bo to była najdłuższa abstynencja w jej życiu, ale wiem też, że jedna chwila zniszczyła wszystko. Często zdarza się, że ten cud miłości macierzyńskiej jest faktycznym cudem. Tutaj się nie udało. Mimo jakiegoś jej wielkiego wysiłku i zaangażowania. Jednak nałóg był silniejszy niż miłość do córki. Na razie dziecko jest w rodzinie zastępczej u jej mamy, ona dostała namiary na ośrodek terapeutyczny. Czy skorzystała? Nie wiem, bo się nie odzywa. Chciałabym wszystkim pomóc ale nie zawsze się uda.

– Kocha Siostra tą pracę, te dzieci i pewnie też te kobiety...

– Bardzo. To jest najlepsze co mnie spotkało.

– Dziękuję za rozmowę.

2017-12-13 11:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rodzina syryjska żyje za czterdzieści euro miesięcznie

Niedziela wrocławska 30/2017, str. 6-7

[ TEMATY ]

wywiad

Syria

Archiwum RR

W trakcie Nocy Kościołów 2017 na Dolnym Śląsku gościł maronicki, katolicki biskup diecezji Latakia w Syrii Antoine Chbeir. O cierpieniu prześladowanych chrześcijan, a także projekcie „Dar dla Aleppo”, zainicjowanym przez metropolitę wrocławskiego abp. Józefa Kupnego, z bp. Chbeirem rozmawia Patrycja Jenczmionka-Błędowska

PATRYCJA JENCZMIONKA-BŁĘDOWSKA: – Niemal codziennie słyszymy w mediach nt. sytuacji w Syrii. Informacja, która do nas dociera, często jest szczątkowa. Po 7 latach konfliktu Syria wciąż cierpi?

CZYTAJ DALEJ

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Konferencja naukowa „Prawo i Kościół” w Akademii Katolickiej w Warszawie

2024-04-24 17:41

[ TEMATY ]

Kościół

prawo

konferencja

ks. Marek Paszkowski i kl. Jakub Stafii

Dnia 15 kwietnia 2024 roku w Akademii Katolickiej w Warszawie odbyła się Ogólnopolska Konferencja Naukowa „Prawo i Kościół”. Wzięło w niej udział ponad 140 osób. Celem tego wydarzenia było stworzenie przestrzeni do debaty nad szeroko rozumianym tematem prawa w relacji do Kościoła.

Konferencja w takim kształcie odbyła się po raz pierwszy. W murach Akademii Katolickiej w Warszawie blisko czterdziestu prelegentów – nie tylko uznanych profesorów, ale także młodych naukowców – prezentowało owoce swoich badań. Wystąpienia dotyczyły zarówno zagadnień z zakresu kanonistyki i teologii, jak i prawa polskiego, międzynarodowego oraz wyznaniowego. To sprawiło, że spotkanie miało niezwykle ciekawy wymiar interdyscyplinarny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję