Reklama

Tygodnik

Podpis naszego Pana

Niedziela Ogólnopolska 4/2018, str. 23

[ TEMATY ]

felieton

ADAM RAK

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od wielu miesięcy marzę o tym, aby napisać taki tekst, który stanie się wariografem, niezawodnym testem na prawdę i fałsz. Zadanie megalomańskie...

Oczywiście, spełza to wszystko na marzeniach, ale kłamstwo jako metoda osiągania politycznych i społecznych celów intryguje mnie niezmiennie i niezmiennie skłania do snucia ocierających się o banał rozważań.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy istotnie cel może uświęcić środki i czy można łajdackimi metodami dążyć do osiągnięcia szczytnych ideałów? Pytania tyleż banalne, ile niewygodne. Kto bowiem lubi przyznawać się do tego, że – nawet w służbie najwyższych ideałów – popełnia mniejsze i większe szalbierstwa, ba – w toku szalbierczych operacji całkiem gubi z oczu swój ideowy horyzont?

Znałem wielu porządnych ludzi, którzy szli do polityki, aby uskuteczniać najlepsze porywy swoich serc. Nie kłamali, naprawdę mieli szczytne cele.

Po kilku latach jednak ci sami ludzie byli już mniej ciekawi, wydawali się jacyś spłaszczeni, sprowadzeni do kilku – zaledwie – wymiarów. Co tak na nich podziałało?

Reklama

Tak działa praktyka codziennych kompromisów, uleganie argumentacji, że na luksus stosowania rygorystycznych zasad będziemy mogli sobie pozwolić dopiero wtedy, gdy będzie lepiej, gdy nie będzie „onych”, gdy już wszystko będzie jasne. Problem w tym, że ten upragniony „złoty wiek” nigdy nie nadejdzie, a z ludzi hołdujących kompromisom pozostają żałosne wydmuszki. Człowiek bowiem z wiekiem staje się tym, co robi...

Spójrzcie np. na takiego najsłynniejszego profesora od muszek – kiedyś uosabiał wszelkie możliwe przymioty byłego opozycjonisty, katolika, człowieka walczącego o zasady. I co się nagle stało, że dziś jest... taki jaki jest?

Czyżby w jego życiu zdarzył się jakiś spektakularny przełom? Nie sądzę, raczej codzienna praktyka przymykania oka, małych kompromisów, folgowania coraz gwałtowniejszym porywom emocji sprawiły, że wyrosło z niego zjawisko, które teraz – z coraz większym niesmakiem – obserwujemy.

W wielu kościołach co niedziela rozbrzmiewają mądre słowa o kłamstwie, jego władcy i twórcy oraz o wpływie, który kłamstwo wywiera na nasze codzienne życie. Jedno kłamstwo rodzi całą architekturę innych kłamstw. Z czasem powstaje rzeczywistość, która wydaje się realna, a jednak nigdy nie istniała.

Dziś przyzwyczajono nas do zatartych granic między kłamstwem i rzeczywistością, odbywa się cała technologia tego zacierania. Mówi się o wirtualnej rzeczywistości, o public relations i reklamie, które przecież mają swoje prawa. Ale gdyby tak zdroworozsądkowo zapytać: co też wytwarzane jest w tych uszlachconych w ostatnich latach dziedzinach? – miraże, zapaści na prawdziwe słowa, symulacje realności. To wszystko dzieje się w naszym świecie, ale przecież nie są to takie realności, jak: miłość, zmęczenie, strach, radość, życie i śmierć.

Reklama

Idealizm – tak mówią politycy na domaganie się realizowania głoszonych przez nich zasad w praktyce. Faktycznie, idealizmem niewiele da się zwojować dziś i jutro, idealizmem nie nakarmi się głodnych dzieci, ale czy bez idealizmu udałoby się przetrwać religii Jezusa Chrystusa?

A czy ktoś – nawet największy osobisty nieprzyjaciel Pana Boga – powie, że katolicyzm nie ma praktycznego znaczenia we współczesnym świecie?

Kardynalne zasady są niewygodne, uwierają jak twarde wędzidła, ale czy ktoś kiedykolwiek zabłądził, kierując się podpowiedziami właśnie z nich płynącymi?

Ci, którzy sądzili, że liczy się tylko tu i teraz, że tzw. zasady są jedynie przestarzałymi przesądami, zwykle przeradzali się albo w potwory, albo w ludzi całkowicie opuszczonych przez chęć życia.

„Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą” – mawiał Joseph Goebbels. Osiągał on dzięki swojej metodzie wcale niemałe sukcesy, ale jak ostatecznie skończył?

Dziś wielu jego spóźnionych uczniów nadal powtarza te słowa jak mantrę. Są jakby ślepi i nie zauważają jego ropiejącego trupa, widzą tylko okres świetności, powodzenia, które nagle spadło na tego niepozornego kuternogę.

Kiedy zatem spoglądam dziś na ludzi, którzy – z łajdackimi uśmiechami – ostentacyjnie obwieszają się na tramwaju Dobrej Zmiany, aż mnie korci, aby im przypomnieć, że jeżeli chodzą w nie swoich ubraniach, jadają z nie swoich talerzy, to nic dobrego im to nie przyniesie.

Polityczne hasła nie mogą być traktowane jedynie jako wytrychy, które mogą spowodować otworzenie drzwi do kariery.

Reklama

Przyznam, że drażni mnie już ten rutynowy żargon, którym posługują się przedstawiciele obecnej władzy. To, co na początku ich rządów brzmiało świeżo, autentycznie i prawdziwie, teraz staje się jakąś drętwą nowomową. Takie pustosłowne kody towarzyszyły każdej władzy, gdy już zmierzała do własnej karykatury, gdy odrywała się od słuchania tego, co w trawie piszczy.

Żyjemy w świecie, gdzie wszystko musi być atrakcyjne i nieco ponad rzeczywistość zareklamowane i opakowane. Bez tego ani rusz. Oddychamy rzeczywistością, w której prawda, realna wiedza o procesach, które determinują nasze życie, są ściśle reglamentowane i stanowią wiedzę „ściśle tajną”, z którą zapoznawani są nieliczni wybrańcy.

My wszyscy utrzymywani jesteśmy w ułudzie, jest przed nami rozgrywany spektakl, który ma na celu trzymanie nas w ryzach. Jednak świat, w którym prawda pisana jest jedynie w ściśle tajnych raportach służb specjalnych, a całej reszcie populacji sprzedawane są imitacje prawdy, przyjemne złudzenia i głupoty podnoszone do rangi trendów intelektualnych, nie przetrwa próby. Dążenie do prawdy jest dziś najbardziej niepopularnym i wywrotowym kierunkiem w myśleniu.

Ktoś powie: kłamstwo jest zjawiskiem, które towarzyszy ludzkości od zarania jej istnienia, czasem kłamstwo jest po prostu funkcjonalne, ułatwia życie, skraca czas niewygodnych rozmów i ogólnie tak całkowicie bez kłamania żyć się nie da. To fakt, jednak rzecz nie w tym, że dziecinnie wierzę w świat, z którego kłamstwo będzie usunięte.

Dotychczas, milcząco, godziliśmy się na istnienie kłamstwa, ale intuicyjnie przynajmniej czuliśmy, że to coś wstydliwego, złego, coś, co należy ukrywać w najciemniejszym kącie i czym nie można się nigdy pochwalić.

Reklama

Dziś tym, co najbardziej martwi, jest powszechny bezwstyd. Wielu znanych ludzi bezwstydnie kłamie, ba, z kłamania różne osoby czynią sobie wehikuł wiodący do popularności i pieniędzy. Największa manipulacja polega właśnie na wypreparowaniu z nas wstydu, wyrzuceniu z naszego wewnętrznego kompasu nieznośnego uczucia, które nas przepełnia, gdy zrobimy coś, o czym wolelibyśmy, aby inni się nie dowiedzieli.

I tu właśnie zmierzam do prostej, niezaskakującej puenty.

Jeśli gdy uczestniczysz w czymś, oglądasz coś, czytasz coś, budzi się w tobie nieuświadomiony nawet lęk, poczucie, że obcujesz z czymś niedobrym, to znak, że twój wewnętrzny kompas jeszcze działa, jeszcze nie został zakrzyczany przez stugłowe media, jeszcze nie wyssano z ciebie istoty człowieczeństwa.

Nie udawajmy, każdy z nas wie, kiedy robi coś dobrego, i czuje, jak go takie zdarzenie wewnętrznie buduje; każdy też ma w sobie odrobinę wstydliwej refleksji nad epizodami, w których upada. Tak jesteśmy skonstruowani i to właśnie ten nieuświadamialny wewnętrzny sędzia stanowi najlepszy, tomistyczny nieomal, dowód na prawdziwość przekonania, że człowiek jest stworzeniem wyjątkowym, wykreowanym na podobieństwo swego Stwórcy, który... pozostawił w nim taki właśnie, niewielki, niesamowity w swojej niewypowiedzianej mądrości – podpis.

2018-01-24 12:43

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Z duchem czasu, czy z Duchem Świętym?

Niedziela rzeszowska 45/2022, str. VIII

[ TEMATY ]

felieton

Archiwum Mariana Salwika

Marian Salwik

Marian Salwik

Wiara w Boga bywa trywializowana – na życzenie i z udziałem samych wyznawców.

Nie ma nic złego w tym, że do szerzenia wiary chrześcijańskiej wprzęgane są multimedia, w tym także media społecznościowe. Każda epoka ma adekwatne do rozwoju technologicznego środki przekazu. Kiedyś wystarczało słowo pasterza czy list uczonych w Piśmie. Potem znaczenia nabierały nie tylko nauki wybitnych kaznodziei, ale także Święte Księgi, najpierw żmudnie przepisywane ręcznie, a potem, wraz z wynalezieniem druku oraz upowszechnieniem znajomości czytania i pisania, trafiające do szerszego kręgu odbiorców, w tym także „pod strzechy”. Nikt nie kwestionował również roli prasy, a potem radia i telewizji w dziele ewangelizacji narodów oraz w przybliżaniu wiernym wydarzeń z życia Kościoła. Na gruncie polskim wystarczy przypomnieć fenomen założonego przez św. o. Maksymiliana Kolbe miesięcznika Rycerz Niepokalanej, który w styczniu 1922 r. „startował” z nakładem 5 tys. egz., a w latach 1938-39 ukazywał się w nakładzie ok. 800 tys. egz. (obecnie dziesięć razy mniej, ale nadal się ukazuje). Od blisko stu lat piękną kartę w szerzeniu wiary i wartości patriotycznych zaznacza także Niedziela, współgrająca w tym dziele z innymi, i starszymi, czasopismami katolickimi: Przewodnikiem Katolickim i Gościem Niedzielnym. Nie sposób nie docenić transmisji radiowych Mszy św. oraz radiowych i telewizyjnych transmisji z pielgrzymek św. Jana Pawła II do Ojczyzny, czy wreszcie multimedialnych (bo doszedł także internet) transmisji nabożeństw podczas niedawnej pandemii COVID-19. Ktoś mógłby nawet powiedzieć: „Wreszcie! Kościół idzie z duchem czasu!”.
CZYTAJ DALEJ

Droga do szczęścia

2025-06-30 18:51

Niedziela Ogólnopolska 27/2025, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Kiedy szukamy szczęścia i radości, myślimy sobie, że zdobędziemy je przez posiadanie. Im więcej rzeczy wokół siebie zgromadzimy, im więcej nieruchomości nabędziemy, im więcej znajomych będziemy mieć, im więcej różnych bodźców będzie docierać do nas z zewnątrz – tym więcej szczęścia i radości dla nas. Sami jednak wiemy, że po chwilowych radościach często przychodzi gorycz pustki, gorycz rozczarowań. Wyobrażaliśmy sobie, że coś, na co czekaliśmy, przyniesie nam wiele satysfakcji, a okazuje się, że znowu daliśmy się nabrać.

Pan Bóg daje nam jednak dzisiaj inną propozycję, inną drogę, która może nas zaprowadzić do szczęścia – tego, które nasyca, a nie rozczarowuje. Zaproszeni są wszyscy, aby pójść drogą, którą proponuje Bóg, lecz pójdą nią tylko ci, którzy Bogu ufają.
CZYTAJ DALEJ

Rzymskie pielgrzymowanie ministrantów z Brzegu

2025-07-05 23:17

Archiwum parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Brzegu

Uczestnicy pielgrzymki do Włoch

Uczestnicy pielgrzymki do Włoch

Ksiądz Mateusz Smaza wraz z Liturgiczną Służbą Ołtarza z parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Brzegu oraz ich rodzicami i rodzeństwem wybrali się na wakacyjne pielgrzymowanie do Włoch. Głównym celem był Rzym wraz z bazylikami jubileuszowymi, ale nie zabrakło innych pięknych miejsc jak Asyż, Padwa, Wenecja czy Florencja.

- Łącznie nasz wyjazd trwa 9 dni. Włochy przemierzamy autobusem. W drodze do Rzymu odwiedziliśmy Florencję. Mieliśmy tam dłuższy postój, była okazja na spacer - opowiada ks. Mateusz Smaza, dodając: - W Rzymie spędziliśmy trzy dni. Przede wszystkim pielgrzymowaliśmy do 4 bazylik papieskich i tam przeszliśmy przez drzwi święte: [Bazylika św. Piotra, Bazylika św. Pawła za Murami, Bazylika Matki Bożej Śnieżnej i Bazylika Św. Jana na Lateranie]
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję