Reklama

Kolejna najdłuższa wojna współczesnej Europy

W czasach słusznie minionych Polacy byli pewni jednego – że to, co zagraniczne (czyli zachodnie), zawsze jest lepsze od polskiego. Lepsze samochody, lepsza czekolada, smaczniejsza margaryna, szykowniejsze ubrania, ciekawsze zabawki, gazety, czasopisma, piosenki, dosłownie niemal wszystko. Może z wyjątkiem polskiego chleba, wędlin, masła i kilku jeszcze innych produktów rodzimego rolnictwa. Wyrobami krajowymi, których nigdy nie było pod dostatkiem, co najwyżej tylko się zadowalano. Na zagraniczne odbywały się polowania

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Posiadanie dóbr zagranicznego pochodzenia w PRL i potem długo jeszcze w III RP było wyznacznikiem wysokiego statusu społecznego. Szczęśliwcy przywozili z zagranicznych podróży, co tylko mogli, warszawskie elegantki ubierały się „na ciuchach” w Rembertowie. Tamtejszy bazar nie był bynajmniej odpowiednikiem dzisiejszych licznych ciucholandów, lecz miał renomę zachodniego butiku.

Dopiero w dekadzie Gierka Polskę wprost i całkiem już oficjalnie zalały rozmaite zachodnie towary. W przemyśle pojawiły się zachodnie linie technologiczne, z których naród miał być dumny i się cieszyć; polscy menadżerowie kupowali je na wyprzedażach – za te niezbyt korzystne dla Polski transakcje dostawali rozmaite zachodnie gadżety, z których cieszyli się jak dzieci – mimo że były przestarzałe, z brakami i licznymi defektami. U samego schyłku gospodarki komunistycznej, a także później, w okresie transformacji gospodarczej, obowiązywał wręcz propagandowy nakaz cieszenia się ze wszystkiego, co zagraniczne. Miało to świadczyć o otwieraniu się Polski na świat i o awansie gospodarczym.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przez kilkadziesiąt powojennych lat – niemal do dziś – nikt nie apelował do Polaków o patriotyzm, nie zachęcał do kupowania polskich produktów, bo po prostu nie było ich wiele. Patriotyzm gospodarczy – jako cnota obywatelska tak bardzo rozwijana w II Rzeczypospolitej – na bez mała osiemdziesiąt lat został odłożony do lamusa.

Teraz Polska i co dalej

Z kurzu został otrzepany dopiero niedawno, ale wciąż chowa się gdzieś po kątach, bo współcześni Polacy, wychowywani w III RP w duchu tzw. pedagogiki wstydu, nawet mimo patriotycznych deklaracji raczej nie kwapili się do codziennego praktykowania patriotyzmu. Wprawdzie już w 1992 r. pojawił się wielce obiecujący znak promocyjny „Teraz Polska”, a wraz z nim doroczne konkursy dla polskich przedsiębiorców, jednakże do propagowania szeroko rozumianego patriotyzmu gospodarczego miała się ta akcja tak jak kwiatek do kożucha.

Reklama

Celami programu „Teraz Polska” były przede wszystkim wspieranie polskich przedsiębiorców na coraz bardziej konkurencyjnym rynku oraz odrodzenie prestiżu polskiej marki. Na rynku wewnętrznym pojawiały się wprawdzie produkty opatrzone logo „Teraz Polska”, ale tak naprawdę nie wiadomo, czy cieszyły się większym powodzeniem niż inne. Z pewnością biało-czerwony znaczek i dumnie brzmiące hasło przynajmniej co nieco dawały do myślenia potencjalnym konsumentom tego, co na przekór okolicznościom było jednak polskie, bo – jak uzasadniali twórcy tej odgórnej akcji – „otwarcie granic na towary importowane pozwoliło społeczeństwu poznać nowe możliwości konsumpcji”.

A społeczeństwo w latach 90. ubiegłego wieku naprawdę zachłysnęło się obfitością dóbr wszelakich napływających z Zachodu na polski rynek. Rzecz jasna – ku ogromnej uciesze zachodnich producentów i ku utrapieniu ledwie co raczkujących rodzimych wytwórców. Jakiekolwiek – choćby najcichsze i zdroworozsądkowe – nawoływanie do patriotyzmu gospodarczego, czyli do popierania „swoich i swego”, w żadnym razie nie płynęło z góry, od władz państwowych III RP, bo kłóciło się z przyświecającą większości z jej rządów ideologią prowadzącą do zatraty suwerenności gospodarczej zgodnie z obowiązującym hasłem, że „kapitał nie ma narodowości” (mimo że uważało tak zaledwie ok. 20 proc.

Polaków). Następowały procesy wręcz zaprzeczające patriotyzmowi gospodarczemu rozumianemu jako odzyskiwanie, poszerzanie i utrwalanie polskiej własności. Za nic miano też zapis w konstytucji, że w Polsce obowiązuje model społecznej gospodarki rynkowej, który z natury rzeczy w dużej mierze musi się żywić właśnie patriotyzmem gospodarczym.

Teraz dobra zmiana

Fakt, że kapitalizm jednak ma narodowość, do społeczności świata dotarł wraz z falą kryzysu ekonomicznego pod koniec pierwszej dekady XXI wieku, natomiast do Polski – jak to zawsze bywało – z opóźnieniem. Rząd PO-PSL z niezmiennym zapałem kontynuował swoją niepatriotyczną politykę gospodarczą, polegającą na wyprzedaży wszystkiego, co jeszcze miało jakąś wartość. Tak więc chcąc dziś przywrócić polskiej gospodarce pojęcie patriotyzmu, musimy się sporo nabiedzić, jako że niewiele w niej materialnej polskości.

Reklama

Pojęcie patriotyzmu gospodarczego – przez całe lata funkcjonujące z rzadka, tylko prywatnie, nieformalnie, niemal w opozycyjnym podziemiu – do obiegu oficjalnego, też w niejakiej cichości, przedostało się dopiero wraz z Planem na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju Mateusza Morawieckiego i polityczną deklaracją powrotu do społecznego i solidarnego wymiaru gospodarki rynkowej.

Prof. Eryk Łon z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu w niedawno wydanej przez wydawnictwo Zysk i S-ka książce pt. „Patriotyzm gospodarczy” stara się uporządkować pojęcia związane z ujawniającym się od niedawna także w Polsce – bo w wielu innych krajach jest to zjawisko znane i praktykowane od dawna – tym najbardziej chyba praktycznym wymiarem przywiązania do własnej ojczyzny. Pojawia się rozróżnienie na patriotyzm gospodarczy odgórny (inspirowany, a przede wszystkim wspierany na różne sposoby przez państwo i jego instytucje) i oddolny (obywatelsko-konsumencki). O ile ten pierwszy wydaje się łatwy do urzeczywistnienia przez świadomie przyjętą politykę gospodarczą, o tyle ten drugi wciąż pozostaje wielką niewiadomą. Prowadzi się co prawda przeróżne pomiary konsumenckich nastawień, jednak trudno powiedzieć, czy Polacy są dziś naprawdę gotowi wybierać to, co polskie – w imię patriotycznej solidarności – a nie to, co tańsze. Bardzo daleko nam jeszcze do wyraźnie obecnego w wielu dobrze rozwiniętych krajach tzw. etnocentryzmu konsumenckiego.

Praca organiczna i edukacja

Zarówno publikacja prof. Łona, jak i przeprowadzony przez niego na poznańskim Uniwersytecie Ekonomicznym cykl wykładów na temat patriotyzmu gospodarczego są przykładem solidnej pracy organicznej. Profesor nie boi się patosu, podkreśla na każdym kroku, że w dzisiejszym świecie właśnie patriotyzm gospodarczy jest warunkiem przetrwania narodów. Polska ma tu wiele do nadrobienia, dlatego także w tej dziedzinie – jak zresztą dosłownie w każdej innej, co pokazują choćby ostatnie wydarzenia związane z ułomnością polityki historycznej III RP – niezbędna jest szeroko zakrojona praca edukacyjna w celu objaśnienia obecnego zagmatwanego stanu rzeczy oraz zasad funkcjonowania gospodarki, wspólnoty państwowej, społeczeństwa prawdziwie obywatelskiego, warunków dobrobytu itp.

Reklama

Zazdrościmy innym krajom dobrobytu, a nie wiemy, że został on osiągnięty właśnie dzięki patriotyzmowi gospodarczemu. Tak było np. w Niemczech, Szwecji, Norwegii, Danii, Szwajcarii i wielu innych krajach (poza anglosaskimi). W niektórych krajach w przeszłości – a zdarza się to także w dzisiejszych czasach – w imię patriotyzmu i suwerenności gospodarczej prowadzono nawet bojkoty ekonomiczne „nie swoich” towarów. Warunkami wspierania „swoich” zawsze były natomiast zgoda społeczna, wzajemne zaufanie i lojalność. Te cnoty są szczególnie charakterystyczne dla narodów Azji Południowo-Wschodniej; rzeczą dla nas do dziś niepojętą jest np. to, że w latach 70. i 80. ubiegłego wieku odwoływano się tam – bardzo skutecznie! – do przedsiębiorców, by rezygnowali z maksymalizacji zysku na rzecz maksymalizacji eksportu dla dobra całego kraju. W Polsce właśnie tego typu postaw wciąż brakuje, aczkolwiek – jak mówią badacze opinii – sytuacja się poprawia: przybywa patriotycznie zorientowanych przedsiębiorców, a także konsumentów skłonnych do pewnego poświęcenia się na rzecz wyboru polskich produktów. Jednakże daleko nam do giganta – Korei Południowej, która od zarania swego ekonomicznego sukcesu nie stroni od apeli moralnych do narodu o działanie dla dobra wspólnego.

Reklama

Dzisiejszy kłopot Polski i Polaków polega na olbrzymiej dezorientacji konsumentów; aby móc wybierać to, co polskie, trzeba wiedzieć, co jest polskie. Tymczasem struktura własnościowa działających na polskim rynku wytwórców nie jest dostatecznie jasna, trudne jest zwłaszcza zdefiniowanie tego – od zwykłych towarów po wielkie instytucje finansowe – co rzeczywiście można zakwalifikować jako polskie. Tak więc ci wszyscy, którzy zastanawiają się nad patriotyzmem gospodarczym i chcieliby go praktykować, stoją przed licznymi dylematami. Czy patriotycznie jest kupować w zagranicznej sieci handlowej, ponieważ reklamuje się ona kilkoma polskimi produktami? Czy raczej kupować w małym polskim sklepiku, który oferuje prawie wyłącznie zagraniczne produkty? A może bojkotować tych zagranicznych pracodawców, którzy źle traktują polskich pracowników? Może korzystać z usług polskich banków, których jest już nieco więcej? Te i podobne pytania pozostają jak dotąd bez klarownej odpowiedzi.

Najwyższy czas na przebudzenie

Mieliśmy w Polsce wspaniałe przykłady stosowania patriotyzmu gospodarczego z elementami bojkotu, zwłaszcza w okresie zaborów, co stworzyło żyzne podglebie dla niepodległości. Dziś o tym chętnie zapominamy. Z euforią, niczym stado baranów, przyjmujemy za swoje kolejne supermarkety, kolejne superpromocje, nawet gdy w małych miejscowościach – co każdy może zauważyć gołym okiem – prowadzi to do zamierania rodzimych sklepów i miejscowej produkcji.

Trudno dziś w Polsce marzyć o takiej konkretnej solidarności obywatelskiej, jaka od dawna ma miejsce w innych krajach i jest podstawą ich sukcesu. Gdy w pewnej niewielkiej miejscowości w Norwegii zainstalował się niemiecki hipermarket, tamtejsza społeczność pozostała wierna temu rodzimemu, choć był usytuowany dalej. W konsekwencji obcy przybysze musieli zrezygnować z handlowej ekspansji. Wydaje się, że w dzisiejszej Polsce byłoby to zupełnie niemożliwe, mimo że, jak wynika z badań opinii, Polacy zdecydowanie preferują produkty polskie, zwłaszcza żywność. W praktyce te deklaracje są raczej gołosłowne. Polacy chętnie kupują zagraniczne produkty, choć w wersji przeznaczonej na polski rynek są one znacznie gorsze od oryginałów (np. kawa, proszki do prania, ubrania). Polscy konsumenci nie protestują, pokornie lub z lenistwa godzą się na gorsze traktowanie. A z polskiej niemal nieograniczonej konsumpcji większe zyski czerpią zagraniczne gospodarki niż polska.

Polski patriotyzm gospodarczy bardzo powoli budzi się z głębokiego i długiego snu – powstają już powoli rozmaite inicjatywy i akcje społeczne promujące pożądane postawy konsumenckie. Jest nadzieja, że trafią na podatny grunt, ponieważ Polacy z natury są przecież dumnymi patriotami. Niełatwe jest popularyzowanie patriotyzmu gospodarczego w sytuacji, gdy gospodarka w ogromnej większości znajduje się w zagranicznych rękach, trzeba jednak podejmować wszelkie możliwe działania w tym kierunku, choćby to miała być najdłuższa wojna współczesnej Europy. Warto dziś naśladować twórców polskiej niepodległości sprzed stu lat. To wcale nie trąci myszką.

2018-02-14 10:25

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Quiz patriotyczny na 11 listopada

[ TEMATY ]

patriotyzm

11 listopada

Karol Porwich/Niedziela

11 listopada to data szczególna dla każdego Polaka. Czy dobrze znamy naszą Ojczyznę i jej historię? Przekonajmy się!

1. 11 listopada świętujemy odzyskanie przez Polskę niepodległości. W jakich latach Polska była pod zaborami?

2. Kiedy po raz pierwszy zostało ustalone święto Niepodległości?

CZYTAJ DALEJ

Franciszek: niech Bóg błogosławi Węgrów!

2024-04-25 11:10

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

„Niech Bóg błogosławi Węgrów” - powiedział papież przyjmując dziś na audiencji pielgrzymów z tego kraju, przybyłych, aby podziękować mu za ubiegłoroczną wizytę apostolską w swej ojczyźnie. Obok prymasa Węgier, kardynała Pétera Erdő i przewodniczącego episkopatu Węgier, biskupa Andrása Veresa gronie pielgrzymów obecny był także nowy prezydent kraju Tamás Sulyok.

Ojciec Święty mówiąc o swej ubiegłorocznej pielgrzymce zaznaczył, że przybył jako pielgrzym, aby modlić się wspólnie z węgierskimi katolikami, także za Europę, w intencji „pragnienia budowania pokoju, aby dać młodym pokoleniom przyszłość nadziei, a nie wojny; przyszłość pełną kołysek, a nie grobów; świat braci, a nie murów. Modliłem się za wasz drogi naród, który przez tysiąclecie zamieszkiwał tę ziemię i użyźniał ją Ewangelią Chrystusa. Obyście w modlitwie zawsze znajdowali siłę i determinację do naśladowania, także w obecnym kontekście historycznym, przykładu świętych i błogosławionych, którzy wywodzą się z waszego narodu” - zachęcił papież. Przypomniał, że realizacja daru pokoju „zaczyna się w sercu każdego z nas ... Pokój przychodzi, gdy postanawiam przebaczyć, nawet jeśli jest to trudne, a to napełnia moje serce radością” - stwierdził Franciszek.

CZYTAJ DALEJ

Abp S. Budzik: dialog Kościołów Polski i Niemiec jest na najlepszej drodze

2024-04-25 16:33

[ TEMATY ]

Polska

Polska

Niemcy

abp Stanisław Budzik

Episkopat News

„Cieszymy się, że nasz dialog przebiegał w bardzo sympatycznej atmosferze, wzajemnym zrozumieniu i życzliwości. Mówiliśmy także o różnicach, które są między nami a także o niepokojach, które budzi droga synodalna” - podsumowuje abp Stanisław Budzik. W dniach 23-25 kwietnia br. odbyło się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania był metropolita lubelski, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

W spotkaniu grupy kontaktowej wzięli udział: kard. Rainer Maria Woelki z Kolonii, bp Wolfgang Ipold z Görlitz oraz szef komisji Justitia et Pax dr Jörg Lüer; ze strony polskiej obecny był abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski i przewodniczący Zespołu ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec, kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, bp Tadeusz Lityński, biskup zielonogórsko-gorzowski, ks. prałat Jarosław Mrówczyński, zastępca Sekretarza Generalnego Konferencji Episkopatu Polski oraz ks. prof. Grzegorz Chojnacki ze Szczecina. W spotkaniu nie mógł wziąć udziału współprzewodniczący grupy kontaktowej biskup Bertram Meier z Augsburga, a jego wystąpienie zostało odczytane podczas obrad.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję