„Folketoner” to nominowany do nagrody Grammy w czasie tegorocznej edycji album wybitnego norweskiego Det Norske Jentekor, czyli flagowego chóru żeńskiego Skandynawii i co tu ukrywać – jednego z najlepszych tego typu zespołów na świecie. Wydaje się, że prowadzony przez Anne Karin Sundal-Ask chór przełamuje wszelkie bariery, jeśli chodzi o opanowanie i scalenie w jedność ludzkich głosów. Można odnieść wrażenie, że Sundal-Ask jakby na zaczarowanej klawiaturze naciska akordy, często w bardzo skomplikowanych układach tzw. harmonii zwartej, a efekt jest taki, że moja córka po chwili słuchania powiedziała: Tak muszą śpiewać anioły. I przyznam, to porównanie oddaje jakość i piękno tych interpretacji.
Producenci zamieścili na płycie piętnaście pieśni – jak mówią, to, co najlepsze w norweskim śpiewie wynikającym wprost z muzyki ludowej, narodowej pieśni romantycznej i religijnych hymnów. Niektóre utwory to kompozycje stworzone z myślą o Det Norske Jentekor, często odwołujące się do ludowych pieśni, inne to tradycyjny repertuar, można powiedzieć – program obowiązkowy chórów. Tak powstała przepiękna, bardzo barwna i nastrojowa płyta, na której obok tradycyjnych kołysanek odnajdujemy również pieśni Edwarda Griega. Chwilami jest lekko, ale gdy trzeba, również bardzo „na poważnie” o miłości, jest smutek z nutą melancholii, religijne odwołania do śmierci i narodzin. Od strony wykonawczej można tutaj mówić wręcz o interpretacji bez najmniejszej skazy. Producentom udało się ukazać kwintesencję brzmienia kobiecego i dziewczęcego chóru.
Historia Det Norske Jentekor liczy ponad 70 lat (pierwotnie był to żeński chór norweskiego radia), a zespół skupia żeńskie głosy od lat 6 do 24; podzielony jest wiekowo na grupy rekrutów, aspirantów, chór właściwy i – jak należy przypuszczać, elitarny – chór studyjny. Dla Det Norske Jentekor komponują najwybitniejsi twórcy, którzy też dokonują aranżacji, a silne odwołania do muzyki tradycyjnej Norwegii sprawiają, że ich muzyka to rarytas zarówno dla melomanów klasycznych, jak i dla miłośników tzw. muzyki świata. Dla mnie wspaniale wypada tutaj „Lokkerop og laling” – tradycyjna pieśń z Vestfold w aranżacji Tone Krohna. To nic innego jak pieśń pasterzy, którzy nawołują się między wzgórzami. „Eg veit i himmerik ei borg” to ludowa melodia z Hallingdal (aranżacja: Linn Andrea Fuglseth), która idzie tropem niemieckiej pieśni religijnej dnia Wszystkich Świętych. Ale gdybym miał szukać perły albumu, to polecałbym wszystkie kołysanki (szczególnie „So ro godt barn” lub łączącą w jedność dwie kołysanki pieśń „So ro stubberusken min”) oraz zjawiskowe „Neslandskyrkja”. To ludowa melodia oparta na modlitwie, a może raczej westchnieniu, do starego drewnianego kościoła (stavkirke) w Nesland. Znamy datę jego konsekracji (8 sierpnia 1242 r.), znamy też cykl poematów Magnusa Brostrupa Landstada, który opiewał starą świątynię, gdy wyświęcano nową (1847 r.). Był rzecznikiem zachowania zabytku. Każdą ze zwrotek kończy wers: „Boże, zmiłuj się nad tym, kto jest stary”. Ma on drugie dno. Z chwilą wyświęcenia nowej świątyni zniszczono starą... A ja marzę, aby norweski chór odwiedził kiedyś Polskę. I jeszcze coś – płyta ma fenomenalną jakość brzmienia. Stoi za nią Morten Lindberg z Lindberg Lyd AS. Jego płyty w systemach wielokanałowych (nawet do 13 niezależnych torów fonii) to arcydzieła. „Folketoner” to klasyczne CD i czterokanałowe SACD (dysk hybrydowy), a rejestracji dokonano na przestrzeni trzech lat (2015-17) w kościele w Ris-Oslo. Nominacja do Grammy nie dziwi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu