Reklama

Niedziela Legnicka

Jako ksiądz starałem się zrozumieć człowieka

Ks. prał. Władysław Jóźków, emerytowany proboszcz parafii pw. Świętej Trójcy w Legnicy, obchodzi w tym roku 60-lecie swojego kapłaństwa. Z jubilatem, o długiej kapłańskiej drodze życia i posłudze duszpasterskiej w trudnych czasach, rozmawia Monika Łukaszów

Niedziela legnicka 25/2018, str. VI

[ TEMATY ]

wywiad

kapłan

kapłan

Monika Łukaszów

Ks. Władysław to postać doskonale znana i rozpoznawana w wielu środowiskach

Ks. Władysław to postać doskonale znana
i rozpoznawana w wielu środowiskach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Monika Łukaszów: – Kiedy zrodziło się u Księdza powołanie?

Ks. prał. Władysław Jóźków: – Przy okazji jubileuszu należy wspomnieć, czym jest powołanie i jak wygląda jego rozeznawanie. W moim przypadku powołanie dojrzewało przez lata. Wydaje mi się, że jeszcze pod sercem matki odczułem jakoś, że Pan Bóg może mnie wezwać do swojej służby i dorastałem do tego, by w pewnym momencie móc z pełną odpowiedzialnością odpowiedzieć Panu Jezusowi na Jego wezwanie: „Pójdź za Mną” – Panie oto jestem do Twojej dyspozycji. Zrozumiałem, że żniwo jest wielkie, a robotników wciąż jeszcze zbyt mało.

– Mając 13 lat, Ksiądz Prałat wraz z rodziną musiał opuścić rodzinne strony i pociągiem przyjechać do niewielkiej wsi pod Jelenią Górą. Pamięta Ksiądz tamte wydarzenia?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Tak. Pamiętam tamte czasy. Urodziłem się na Kresach Wschodnich 12 stycznia 1933 r. w Chorostkowie, w województwie tarnopolskim, w archidiecezji lwowskiej, jako najmłodszy z synów Pawła i Heleny, z domu Skierów. Rodzice moi to bardzo religijni i pracowici galicyjscy wieśniacy. Ojciec brał udział w I wojnie światowej, a w II wojnie światowej walczyli moi bracia. Po zakończeniu wojny, w ramach repatriacji, zostaliśmy przesiedleni z Kresów Wschodnich na kresy zachodnie, do małej miejscowości pod Jelenią Górą. Tutaj, w 1953 r., skończyłem Liceum Ogólnokształcące. Maturę przyszło mi zdawać w roku, kiedy umarł, jak się wtedy mówiło: „przywódca postępowej ludzkości Stalin”. Pamiętam, jak po jego śmierci dyrektor szkoły zarządził apel i przekazał tę – jak mówił – tragiczną wiadomość. Wśród uczniów wybuchł śmiech. Konsekwencją naszego zachowania było to, iż maturę musieliśmy zdawać przed specjalną komisją, wydelegowaną przez Ministerstwo Oświaty. Zdali wszyscy oprócz jednej osoby.

– A później już Seminarium Duchowne i droga do kapłaństwa?


– Bezpośrednio po maturze złożyłem podanie do wrocławskiego Seminarium Duchownego i zostałem przyjęty. Na roku było 53 kleryków, dziś żyje jeszcze 11. Rektorem seminarium był wówczas ks. Aleksander Zienkiewicz, postać w środowisku wrocławskim dobrze znana. Wspaniały wychowawca i opiekun młodzieży akademickiej. Jeśli wspominamy przełożonych i wychowawców, to warto wspomnieć kard. Kominka, który często do młodych księży kierował słowa zachęty do gorliwej i apostolskiej posługi, mówił m.in. tak: „Pamiętajcie, że w naszym życiu mamy apostołować nie tylko rękoma złożonymi do modlitwy, ale także rękoma pomagającymi bliźnim”. Myślę, że w tym zdaniu zawiera się cała społeczna nauka Chrystusowego Kościoła. W 1958 r. z rąk bp. Bolesława Kominka otrzymaliśmy święcenia kapłańskie i dekrety kierujące do pracy duszpasterskiej w różnych parafiach rozległej archidiecezji wrocławskiej. Na obrazku prymicyjnym umieściłem słowa „Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki” i „Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko”. Chciałem się oddać opiece Pana Jezusa i wstawiennictwu Matki Najświętszej w codziennej duszpasterskiej posłudze. Zawołanie z tego prymicyjnego obrazka głęboko zapadły w moje serce i stąd na obrazku z okazji obchodzonego jubileuszu również widnieje to zawołanie.
Swoją pracę duszpasterską zaczynałem jako wikariusz w parafii pw. Wniebowzięcia Najświetszej Maryi Panny w Żarach. Tam posługiwałem 3 lata i zajmowałem się także duszpasterstwem wojskowym. Następnie zostałem skierowany do parafii Matki Bożej Częstochowskiej we Wrocławiu, gdzie zetknąłem się z duszpasterstwem akademickim. W latach 60. XX wieku, pod przewodnictwem zasłużonego proboszcza ks. Korczyka, posługiwałem w Legnicy. Po 2 latach otrzymałem skierowanie do Wierzbic, niedaleko Wrocławia, w charakterze administratora parafii. Tam zetknąłem się z duszpasterstwem dzieci niepełnosprawnych, które były otaczane troskliwą opieką sióstr zakonnych. Było to dla mnie szczególne doświadczenie. Posługiwanie wśród tak cierpiących dzieci bardzo ukształtowało moją postawę, jako kapłana.

Reklama

– I znowu Legnica…

– Tak, rok 1970 i powrót do piastowskiej Legnicy, jako administrator, wspomagając pracę proboszcza ks. Tadeusza Korczyka, a po jego śmierci w 1975 r. powierzono mi obowiązki proboszcza parafii Świętej Trójcy. I tu w charakterze duszpasterza parafii doczekałem się przejścia na emeryturę, co miało miejsce w 2008 r. Moja praca tutaj, to zwykła duszpasterska posługa przy ołtarzu, na ambonie, w konfesjonale, w kancelarii parafialnej. Poza tym życiem duszpasterskim była też troska o erygowanie i powołanie do istnienia nowych parafii na budujących się osiedlach i zabieganie o uzyskanie pozwoleń na budowę nowych kościołów. W tych latach posługi w Legnicy doczekałem się utworzenia kilku nowych parafii, m.in.: Matki Bożej Królowej Polski, Podwyższenia Krzyża Świętego, Najświętszego Serca Pana Jezusa, a później św. Joachima i Anny. Lata spędzone w Legnicy obfitowały w wiele ważnych wydarzeń, nie tylko dla historii miasta, ale także kraju. To były czasy stanu wojennego.

– Jak Ksiądz wspomina tamten czas?

– W Legnicy, poza zwyczajną pracą duszpasterską, przyszło mi też świadczyć posługę wśród ludzi pracy, w latach rodzenia się „Solidarności” i latach stanu wojennego. Jaka to była wtedy praca, to wszyscy wiedzą. W pewnym wywiadzie powiedziałem, że niełatwa to była praca, ale Pan Bóg nam błogosławił. Na wezwania ludzi pracy trzeba było się stawić. Nie można było zostawić ludzi walczących o wolność, w samowoli ówczesnych władców. Dlatego na każdą ich prośbę staraliśmy się, jako kapłani, wychodzić naprzeciw potrzebom i służyć w miarę naszych sił i możliwości tym wszystkich, którzy przez modlitwę walczyli o prawa ludzi pracy.

– Bał się Ksiądz, że dojdzie do rozlewu krwi, tak jak stało się to w Lubinie?

– Obawy miał każdy. Ale wola walki o prawdę, o zwycięstwo prawdy i sprawiedliwości była tak wielka, że wszelkie obawy schodziły na dalszy plan.

– W 1984 r. Ksiądz Prałat brał udział w pogrzebie zamordowanego bł. ks. Jerzego Popiełuszki

– Uczestniczyłem w tym pogrzebie w gronie ludzi pracy. Braliśmy udział w czuwaniu modlitewnym, a potem w uroczystościach pogrzebowych. Był tam też taki moment, że nad ranem, po zakończeniu czuwania przy zmarłym, poproszono, aby wszyscy wyszli na zewnątrz. W miejsce, gdzie miała zostać przeniesiona trumna z ciałem zamordowanego księdza. Jakimś sposobem zostałem jednak w kościele i byłem świadkiem ciekawego wydarzenia. Kiedy wszyscy wyszli już ze świątyni, grupa hutników z aparatami spawalniczymi zbliżyła się do trumny i otworzyła ją. Wówczas ekipa telewizji francuskiej fotografowała zmasakrowane ciało ks. Jerzego i właśnie te zdjęcia obiegły później cały świat. Następnie zaspawano trumnę i wyniesiono ją na zewnątrz, gdzie sprawowano Mszę św. polową.

– 60 lata kapłaństwa to piękny jubileusz. Proszę Księdza, jak na przestrzeni tych lat zmieniało się kapłaństwo?

– W mojej kapłańskiej posłudze nie miałem zbyt wiele czasu zastanawiać się nad tym, jak moja posługa się zmieniała. Stale byłem zajęty. Pracy nie brakowało. Prosiłem Pana Boga, aby dodawał mi sił, by na wyznaczonym przez Kościół posterunku wytrwać do końca. Na mojej kapłańskiej drodze spotkałem wielu kapłanów, z którymi współpracowałem, wobec których mam ogromną wdzięczność, bowiem wiele wnosili trudu w wykonywaną posługę. Przytaczając słowa kard. Gulbinowicza, mogę powiedzieć, że w moim duszpasterskim posługiwaniu starałem się zrozumieć człowieka. Starałem się zrozumieć jego zwykłe ludzkie problemy i w miarę moich możliwości starałem się pomóc w ich rozwiązywaniu. Sądzę, że warto nie tylko o tych uwagach i zaleceniach pamiętać, ale także wcielać je w życie.

2018-06-20 08:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. Studnicki: noc kard. Macharskiego minęła spokojnie

[ TEMATY ]

ksiądz

kapłan

kapłan

Bożena Sztajner/Niedziela

Kard. Franciszek Macharski

Kard. Franciszek Macharski

Noc kard. Franciszka Macharskiego minęła spokojnie - poinformował we wtorek zastępca rzecznika Archidiecezji Krakowskiej ks. Piotr Studnicki. Wczoraj powiedział, że stan kardynała jest stabilny, ale nadal bardzo poważny.

"Noc kard. Franciszka minęła spokojnie. Bogu dzięki! Otrzymuję smsy pełne wiary: módlmy się o cud! Ofiarujmy pracę za Niego. Do roboty!" - napisał na swoim profilu na Twitterze ks. Piotr Studnicki.

CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Ukraina: papieska korona dla Matki Bożej w Fastowie

2024-05-12 15:33

Grażyna Kołek

W przededniu rocznicy objawień fatimskich papieską koronę otrzymała figura Matki Bożej w Fastowie. W tym ukraińskim mieście leżącym nieopodal Kijowa działa dominikański Dom św. Marcina de Porres, stanowiący jeden z największych hubów humanitarnych w tym ogarniętym wojną kraju. Maryjna figura powstała dwa lata po objawieniach w Fatimie i przechowywana jest w miejscowym kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, ważnym punkcie modlitwy o pokój na Ukrainie.

Odpowiedzialnym za funkcjonowanie ośrodka w Fastowie jest ukraiński dominikanin ojciec Mykhaiło Romaniw, który współpracuje z całą rzeszą świeckich wolontariuszy. „Pomysł koronacji wziął się stąd, że nasz parafianin, pan Aleksander Łysenko, na jednej ze stron antykwarycznych znalazł figurę Matki Bożej Fatimskiej. Figura jest drewniana, ma 120 centymetrów wysokości. Pochodzi z Fatimy i została wyprodukowana w 1919 roku. To nas bardzo zainteresowało” - mówi Radiu Watykańskiemu ojciec Romaniw. Jak podkreśla, „drugą ważną rzeczą było to, że Matka Boża Fatimska właśnie w tym kontekście wojny prosiła o to, aby się modlić za Rosję. To jest bardzo ważne i od zawsze pamiętałem, iż żadne inne objawienie nigdy nie mówi o Rosji”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję