Reklama

Niedziela Przemyska

Jesteśmy Napełnieni Duchem Świętym

Nie byłyśmy same

Z Agatą Michalską i Magdaleną Trudzik – wolontariuszkami Domu Serca, które spędziły ponad rok na misjach w Hondurasie i Peru, rozmawia ks. Zbigniew Suchy (cz. 4)

Niedziela przemyska 31/2018, str. VI

[ TEMATY ]

wywiad

misje

wolontariat

wolontariusze

Archiwum wolontariatu

Agata Michalska i Magdalena Trudzik – misjonarki w Peru

Agata Michalska i Magdalena Trudzik – misjonarki w Peru

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Zbigniew Suchy: – Kiedy czytałem listy Madzi, głęboko wzruszyła mnie historia kobiety przez wiele lat wychowującej samotnie ciężko chorego syna. Przyjęła męża, który ją zdradził i zostawił. Przejęła mnie też bardzo opowieść o dziewczynie, którą tak bardzo chcieliście uratować, a która ostatecznie uciekła. Pomyślałem, że to jest ten dylemat: ile dać miłości? Zdarzają się momenty, kiedy tak trudno jest towarzyszyć komuś, bo jego problemy, dylematy okazują się silniejsze?

Agata Michalska: – Miałam taki przełom w czasie misji, kiedy w krótkim czasie wydarzyło się wiele tragicznych rzeczy: najpierw dwóch naszych bliskich przyjaciół, młodych ludzi, zginęło w wypadku motocyklowym, tydzień później wybuchł pożar w naszej dzielnicy i kilka rodzin straciło swoje domy, a u naszej przyjaciółki zdiagnozowano nowotwór. W tym czasie byliśmy z nimi, odwiedzaliśmy ich, towarzyszyliśmy im w tych trudnych sytuacjach. Wtedy poczułam, że kocham tych ludzi. Działy się tak ciężkie rzeczy i tak bardzo chciałam coś zrobić, ale byłam zupełnie bezsilna. Jedyne, co mogłam zrobić, to być, przytulić te rodziny. Pamiętam ich uściski i wyrażone bez słów podziękowanie, że jesteśmy przy nich. Przyjechałam tam tylko na chwilę, z dalekiego kraju, a oni mnie przyjęli i wpuścili do swojego życia. Wiedząc, że za chwilę ich opuścimy, dali nam prawo, żebyśmy weszli w te najtrudniejsze momenty. Myślę, że to jest wielki przywilej.

Magdalena Trudzik: – Z tym pytaniem: „jak kochać?” zostałam do końca misji. Na ile mogę wejść w czyjeś życie? Na ile mogę się z tym życiem nie zgadzać? Myślę, że to jest pytanie, na które ciągle mam szukać odpowiedzi. Miłość to nie jest coś, co jest skończone, więc myślę, że nie byłoby dobrze, gdybym sobie na to pytanie w którymś momencie odpowiedziała i je zamknęła. Ono zostanie otwarte.

– Zadam teraz banalne pytanie: gdybyście miały wybierać jeszcze raz, to czy wybrałybyście Domy Serca?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

M.T.: – Nie zamieniłabym tego doświadczenia na nic innego i tego jestem pewna. Wiem, że to była wola Pana Boga i że ona się spełniła. To jest największe szczęście w życiu chrześcijanina, gdy ma się tę pewność, że poszło się dobrą drogą i korzysta się z jej owoców. Myślę, że każda okazja życia z biednymi to okazja do życia ze świętymi i że każdą taką okazję trzeba wykorzystać. Życie z tymi, którzy cierpią razem z Panem Bogiem, to była wielka łaska.

A.M.: – Mam w sobie dużą ciekawość i z chęcią poznałbym inne formy misyjne, ale cieszę się, że na ten czas podjęłam taką właśnie decyzję. Myślę, że to było potrzebne – właśnie takie, jakie było.

– Co otrzymałyście na misji? Co może teraz zaowocować w Waszym życiu?

M.T.: – Owocem misji jest dla mnie dar zaufania, z którym miałam duży problem. Pojechałam do miejsca, w którym nikt nikomu nie ufa i tam nauczyłam się zaufania. Pojechałam tam, gdzie jest duża bieda, żeby zobaczyć, jak bogate są serca ludzi. Pojechałam do jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic w kraju i poczułam się tam najbezpieczniej. Zmieniło się moje patrzenie na miejsca, gdzie czegoś brakuje, bo okazało się, że właśnie tam można znaleźć to, czego się szuka.

A.M.: – Tak, owocem misji jest zaufanie do Boga. Zawsze mówimy, że Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, ale czy faktycznie tak jest? Wiedziałam, że tego zaufania często mi brakuje, że boję się wielu rzeczy. Misja mnie bardzo uspokoiła. Czułam się jak na 14-miesięcznych rekolekcjach. Nadal zadaję sobie pytania o to, co chcę teraz robić, gdzie chcę żyć, ale w sercu mam pokój. Nauczyłam się, że jeżeli rzeczywiście Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to będzie dobrze. Rozmawiałyśmy z Magdą o tym, czego od nas teraz oczekują ludzie, których spotykamy. Obawiałyśmy się, że może nie spełniamy ich oczekiwań, bo na pierwszy rzut oka wydaje im się, że wróciłyśmy takie same. Doszłyśmy do wniosku, że to, co czujemy – to, że jesteśmy szczęśliwe, spokojne, radosne i otwarte – to są owoce Ducha Świętego i to są owoce misji.

– Wiem, że chcecie jeszcze coś powiedzieć naszym Czytelnikom.

A.M i M.T.: – Jesteśmy bardzo wdzięczne za Wasze wsparcie finansowe, ale przede wszystkim z serca dziękujemy Wam za modlitwę. Odkrywając charyzmat Domów Serca, tego towarzyszenia i bycia, bardzo doceniłyśmy to wsparcie. Jesteśmy wdzięczne za to, że w tej formie byliście z nami. Wchodząc w modlitwę za Was, czułyśmy tę wspólnotę. Przez to, że czytaliście nasze listy i modliliście się za nas i za naszych przyjaciół, uczestniczyliście w tej misji. Kiedy przychodziły chwile, że czułyśmy się obce w tamtej kulturze, w naszych wspólnotach, to przychodziła ta myśl, że Wy jesteście z nami. Wtedy brałyśmy głęboki oddech, bo wiedziałyśmy, że nie jesteśmy same.

2018-08-01 10:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Instrumenty ratują życie

Niedziela wrocławska 30/2021, str. VI

[ TEMATY ]

misje

Ks. Łukasz Romańczuk/Niedziela

Podczas pobytu w Polsce była możliwość spotkania i wsparcia dzieła

Podczas pobytu w Polsce była możliwość spotkania i wsparcia dzieła

Dwa razy był bliski śmierci, niesie nadzieję tam, gdzie było jej brak, stawia na rozwój muzyczny młodych ludzi, a wszystko to przepełnione jest miłością Bożą – tak w skrócie można opisać posługę o. Benedykta Pączki, franciszkanina na misjach w Afryce.

Ks. Łukasz Romańczuk: Obecnie przebywa ojciec na misjach w Republice Środkowej Afryki, jednak zanim przełożeni wyrazili zgodę na wyjazd, minęło trochę czasu. Jaka była ojca droga do RŚwA?

O. Benedykt Pączka: Po przyjęciu święceń kapłańskich trafiłem do parafii w Wałczu. Byłem tam przez dwa lata. Później otrzymałem funkcję sekretarza misyjnego i przeprowadziłem się do Krakowa. Decyzja ta została podjęta przez przełożonych dlatego, że napisałem podanie z prośbą o zgodę na wyjazd na misje. Prowincjał powiedział: – Skoro chcesz jechać na misje, to musisz trochę dla misji popracować. I tak przez siedem lat zajmowałem się sprawami misji, mając pod opieką dwa kraje: Czad i Republikę Środkowej Afryki. Przez ten czas pięciokrotnie odwiedziłem te miejsca i napisałem kilka podań o wyjazd, ponieważ nie chciałem być tylko turystą, ale działać tam na miejscu. Moim zadaniem, podczas pełnienia funkcji sekretarza, była organizacja potrzebnych rzeczy dla tych, co już na misjach są. W którymś momencie moja prośba została wysłuchana i prowincjał skierował mnie do RŚA. Co ciekawe, gdy otrzymałem decyzję, ona mnie bardzo wstrząsnęła i poruszyła. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, bo przyzwyczaiłem się do swojej pracy i nawet dobrze mi szło. Z drugiej strony było to moje marzenie i tak od 2013 r. jestem w Republice Środkowej Afryki.

CZYTAJ DALEJ

Historia według Kossaka

2024-03-28 10:54

[ TEMATY ]

Materiał sponsorowany

fot. Armando Alvarado

Mało która postać historyczna odcisnęła tak mocno swój ślad w dziejach świata, i tak bardzo wpływa na wyobraźnię współczesnych ludzi, jak Napoleon. Pisano o nim książki, wiersze, kręcono filmy, ale bodaj żadne z tych dzieł nie jest tak wymowne jak obraz Wojciecha Kossaka poświęcone temu geniuszowi wojny.

Mowa, oczywiście, o powstałym w 1900 r. dziele „Bitwa pod piramidami”. Obraz mimo upływu lat nadal wywiera ogromne wrażenie na widzach, pobudzając nie tylko ich „estetyczne synapsy”, ale i zmuszając do głębszej refleksji nad dziejami okresu, który został przedstawiony na płótnie i tego, jak wpłynął Napoleon na ukształtowanie się świata. Malowidło Kossaka intryguje nie tylko widzów, ale i ekspertów, od dawna jest obiektem wnikliwych analiz wielu badaczy. Bank Pekao S.A. zaprasza do obejrzenia krótkiego filmu pt. „Okiem liryka”, który przybliża fascynującą historię tego monumentalnego płótna.

CZYTAJ DALEJ

Nuncjusz Apostolski w Wielki Czwartek: Każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka jest posługą mycia nóg

2024-03-29 08:56

[ TEMATY ]

nuncjusz

Wielki Czwartek

Nuncjusz Apostolski

Episkopat news

Każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka - zwłaszcza cierpiącego i tego, który nie cieszy się wielkim poważaniem - jest posługą mycia nóg. Do tego właśnie wzywa nas Pan: uniżyć się, nauczyć się pokory i odwagi dobroci - mówił Nuncjusz Apostolski w Polsce abp Antonio Guido Filipazzi w homilii Mszy św. Wieczerzy Pańskiej, której przewodniczył w Sanktuarium Narodowym św. Andrzeja Boboli w Warszawie.

Nuncjusz Apostolski przypomniał, że Mszą św. Wieczerzy Pańskiej rozpoczyna się święte Triduum Paschalne. „Na początku świętego Triduum prośmy przede wszystkim o łaskę głębokiego poruszenia serc wielkością tajemnic, które są celebrowane w tych dniach. Prośmy o łaskę przeżycia tych tajemnic dogłębnie i duchowo, a nie szybko i powierzchownie” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję