Nie przepadam za fast foodami, ale muszę przyznać, że pod jednym względem biją one na głowę inne restauracje i kawiarnie. Jeśli czasem muszę wypić kawę poza domem, to wiem, że w sieciówce zawsze mogę ją zamówić z mlekiem sojowym albo migdałowym. Kiedy pytam o to samo gdzie indziej, często widzę wielkie zdziwienie. Jeśli w ogóle istnieje inna opcja niż standardowa, to najczęściej jest to mleko bez laktozy. Miła pani kelnerka albo miły pan kelner czasem nawet wyciągają na dowód z lodówki karton mleka i prezentują napis „BEZ LAKTOZY”. Przykro mi, ale obawiam się, że jeśli zakicham się do nieprzytomności po wypiciu takiego mleka, na które jestem uczulona, to słabym pocieszeniem będzie dla mnie fakt, że zostało ono pozbawione laktozy.
W ostatnich latach wiele osób rezygnuje z jedzenia glutenu, pszenicy, laktozy albo wieprzowiny, bo dochodzi do wniosku, że te produkty im szkodzą. Tymczasem najczęstszym alergenem jest – tak samo jak przed laty – poczciwe krowie mleko. Warto o tym pamiętać, kiedy zauważymy u siebie albo u dziecka symptomy uczulenia albo nietolerancji, takie jak długotrwały katar, wysypka, częste sensacje żołądkowe.
Temat diet eliminacyjnych budzi ostatnio sporo emocji. Z jednej strony wiele osób rezygnuje z jedzenia różnych produktów i uważa, że dzięki temu czuje się lepiej, a z drugiej – dietetycy i lekarze alarmują, że bezpodstawne wykluczanie niektórych produktów z codziennej diety nie tylko komplikuje życie, ale też może prowadzić do niedoborów i poważnych problemów. Nie jestem fachowcem, ale po wielu latach borykania się z różnymi kłopotami zdrowotnymi i po niezliczonych rozmowach z lekarzami i z rodzicami odbywającymi pielgrzymki po gabinetach alergologów dochodzę do wniosku, że najlepszy sposób diagnozowania ewentualnych nietolerancji i uczuleń to obserwowanie reakcji na podejrzane produkty. Nie potrafię sobie inaczej wytłumaczyć faktu, że jedni lekarze wierzą, że testy skórne są wiarygodne, inni – że testy z krwi, a jeszcze inni uważają, że żadne testy nie są wiarygodne. Podobnie jak to, że czasem zdiagnozowane alergie wcale się nie potwierdzają w praktyce. Z mojego doświadczenia wynika też, że bardzo ważna (choć bardzo trudna) jest jak największa eliminacja chemii spożywczej. Bywa, że ktoś jest pewny, iż ma alergię na mleko albo na marchewkę, a nie ma żadnych problemów, kiedy pije mleko prosto od krowy albo je marchew wyhodowaną przez babcię w ogródku – bo najprawdopodobniej jest uczulony na środki używane do mycia naczyń w mleczarniach albo na nikiel, który wchłania z gleby marchew hodowana przemysłowo. Jeśli rzeczywiście musimy wyeliminować z diety jakąś grupę produktów, powinniśmy się dowiedzieć z fachowego źródła, czym je zastąpić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu