Reklama

Wiadomości

Marzenie o Niepodległej

Niedziela Ogólnopolska 45/2018, str. 36-37

[ TEMATY ]

Polska

Polska

Niepodległość

Grzegorz Boguszewski

Prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki

Prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – W szkole uczono nas, Panie Profesorze, że Polacy pod zaborami nieustannie marzyli o niepodległej, wolnej Polsce. Czy jednak ta myśl niepodległościowa zawsze była powszechna i silna, bo przecież niełatwo było ją przekuć w skuteczny czyn niepodległościowy?

PROF. WIESŁAW J. WYSOCKI: – Upadek niepodległości był dla Polaków zjawiskiem szokującym; upadło przecież państwo ścigające się z Francją o to, które z nich jest większym mocarstwem. Zmowa trzech sąsiadów doprowadziła do tego, że Polska została starta z mapy Europy, co zostało potwierdzone traktatami międzynarodowymi i zatwierdzone – to też trzeba przypomnieć – przez Sejm, wprawdzie zewnętrznie przymuszony, ale przecież własny. Stąd już w pokoleniu, które doznało tego szoku upadku państwowości, pojawiły się silne tendencje do walki o niepodległość, powstały np. Legiony Dąbrowskiego, po których do dziś został nam przekaz: „Jeszcze Polska nie umarła...”.

– Potem były powstania, zrywy patriotyczne, z których jednakowoż – jak lubiano narzekać – niewiele wynikało...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– A jednak coś wynikało! Powstanie listopadowe, a potem Wiosna Ludów zrodziły swoisty mit konieczności walki. Kolejne pokolenia mogły więc bazować na tego rodzaju romantycznym przekazie. A najtragiczniejszy z polskich porywów – powstanie styczniowe, które zostało już niejako wymuszone, ma wielkie następstwa; Polacy zapłacili za nie wielką cenę, a okres popowstaniowy nazwano na ziemiach polskich „ciszą grobów”. Jednak właśnie to powstanie 1863 r. doprowadziło do tego, że po raz pierwszy stworzono koncepcję państwa podziemnego.

– A zatem, Panie Profesorze, mimo rozmaitych narzekań na „bezsensowne przelewanie polskiej krwi” – co w pewnych kręgach polskich elit ma miejsce do dziś – nawet te nieudane zrywy patriotyczne miały i zawsze mają wielki sens?

– Trudne doświadczenie powstania styczniowego jest tego potwierdzeniem. Niewątpliwy był wpływ tego powstania na późniejsze pokolenie niepodległościowe, które wyrosło na legendzie 1863 r. Dlatego, gdy tylko powstało Wojsko Polskie, w 1919 r. Józef Piłsudski nakazał, aby żyjący jeszcze powstańcy styczniowi dostali własne mundury, a w specjalnym rozkazie przywitał ich jako kolegów-żołnierzy, jako weteranów, po których polskie wojsko dziedziczy tradycję bojową i którzy są żywym symbolem ciągłości państwa polskiego. Powstańcy styczniowi cieszyli się w społeczeństwie i w wojsku II RP tak wielką estymą, że salutowali im nawet generałowie. Byli natchnieniem dla młodych chłopców wstępujących do wojska w 1920 r.

– Także dla samego Józefa Piłsudskiego?

Reklama

– Bez wątpienia. Na przełomie XIX i XX stulecia w polskim społeczeństwie ukształtowały się dwie koncepcje rozumienia patriotyzmu – romantyczna i zachowawcza. Na czele nurtu romantycznego, proponującego bezwarunkową walkę o niepodległość, z biegiem lat niekwestionowanym przywódcą staje się właśnie Piłsudski, z całą swoją tradycją socjalistyczno-niepodległościową. Ta piękna tradycja polskiego romantyzmu niepodległościowego, socjalistycznego – niemająca nic wspólnego z agenturalnym socjalizmem importowanym ze wschodu – nawiązywała do postaw romantycznych bohaterów, do tych Winkelriedów, Gustawów i Konradów, przywołanych do życia przez wieszczów epoki Romantyzmu i Młodej Polski i sączących myśl o wyzwoleniu Polski.

– I znów musimy ponarzekać, że ta postawa romantyczna była – i nadal jest – traktowana nieufnie i krytykowana, a nawet wyśmiewana.

– To, niestety, prawda. Pomińmy tu jednak dzisiejsze skojarzenia... Wtedy przeciwnicy niepodległościowego romantyzmu zachowawczo proponowali odtworzenie substancji polskiej w oparciu o państwo carskie. Na terenie byłego Królestwa Polskiego (nazywanego pogardliwie priwislinskim krajem) ta prorosyjska ideologia przeorała społeczną świadomość do tego stopnia – mimo doznanych właśnie tu największych upokorzeń i cierpień – że gdy w 1915 r. wojska zaborcy wychodziły z Warszawy, to jej ludność płakała, że „nasi odchodzą”...

– Jednak doszło do patriotycznego przebudzenia. Jak to się stało?

Reklama

– Aby ta prorosyjska postawa mogła być zastąpiona postawą niepodległościową, trzeba było budzić społeczeństwo przez organizację manifestacji patriotycznych przypominających Konstytucję 3 maja i powstanie styczniowe. I tak w 1916 r., w związku z rocznicą śmierci Romualda Traugutta i postawieniem krzyża w miejscu egzekucji tego dyktatora powstania oraz członków Rządu Narodowego, odbyła się manifestacja 150-200 tys. mieszkańców Warszawy. Zapanował patriotyczny klimat przypominający czas przed powstaniem styczniowym, kiedy to podczas pogrzebu zabitych na placu Zamkowym polskich patriotów czoło konduktu dochodziło do Powązek, a trumien jeszcze nie wyniesiono z kościoła Świętego Krzyża... Ten ostateczny przewrót świadomościowy Polaków zaczął się powoli dokonywać dopiero w czasie I wojny światowej.

– Bo dopiero wojna między zaborcami dała Polakom szansę na odzyskanie własnego państwa?

– Wcześniej było Mickiewiczowe błaganie: „o wojnę powszechną prosimy cię, Panie”, i rzeczywiście, realna szansa pojawiła się dopiero, gdy nasi zaborcy znaleźli się w konflikcie ze sobą. Wtedy ożywa też legenda własnego czynu zbrojnego, idea buntu, powstania, którego jednak Piłsudskiemu nie udaje się wzniecić. Przejmuje więc inicjatywę Naczelnego Komitetu Narodowego, opowiada się za Legionami, z czasem zostaje dowódcą jednej z brygad, stara się też oddziaływać na powszechną opinię.

– Można powiedzieć, że był świetnym propagandystą idei niepodległości?

Reklama

– Rzeczywiście, był przecież redaktorem pisma „Robotnik”, sam wiele pisał i przez jakiś czas w rubryce zawód wpisywał: „literat”, a przy tym doceniał znaczenie mediów. A jako polityk dobrze wiedział, że bez szerokiego poparcia społecznego oraz bez wsparcia uznanych już przez społeczeństwo autorytetów wiele się nie zdziała. Dlatego dosłownie przymusił Wyspiańskiego, aby ten przygotował mu odezwę wzywającą naród do walki. I – jak lubił z przekąsem opowiadać – on, stary socjalista, szmuglował przez kordon graniczny obrazki z Matką Bożą Częstochowską i apelem Wyspiańskiego sformułowanym w słowach pięknego hymnu „Veni Creator Spiritus”– Przyjdź, Duchu Święty.

– Ale nie można chyba porównywać tych działań Piłsudskiego do dwulicowej religijności wielu polityków III RP?

– W żadnym razie. Tego rodzaju bogoojczyźniany przekaz wśród socjalistów niepodległościowych był czymś najzupełniej naturalnym. Piłsudski był bezwzględnie i szczerze przekonany, że wbrew polskiej tradycji religijnej nie można formować wizji Polski. O tej pewności Piłsudskiego pisze Stefan Żeromski. Otóż w 1911 r. Piłsudski odwiedza Żeromskiego w Zakopanem; przez kilka godzin rozmawiają o wolnej Polsce. Piłsudski siedzi w kalesonach – bo jedyne jego portki są akurat cerowane przez służącą – i snuje opowieść o Polsce. A jest to przecież czas, kiedy jakiekolwiek myślenie o niepodległej Polsce wydawało się fantasmagorią. A on ją już widział, jakby już istniała, już ją urządzał, organizował. Jaką trzeba mieć wiarę w sobie – pisze Żeromski w zadziwieniu – żeby siedząc w kalesonach, mówić o Polsce, której nie ma...

– A w dodatku tego rodzaju strategiczne myślenie chyba długo jeszcze nie zaprzątało polskich elit...

Reklama

– Mało tego, jeszcze w 1914 r. abp Aleksander Kakowski i elity warszawskie widziały w Piłsudskim – mówiąc dzisiejszym językiem – terrorystę. Dopiero od 1916 r., a już na pewno w 1918, dostrzegli w nim męża opatrznościowego. Abp Kakowski wyraźnie wtedy napisał, że nie ma innej osoby, której można by powierzyć funkcję przywódcy narodowego. Piłsudskiego uznano wreszcie za jedyną osobę odpowiednio przygotowaną do tej roli i odpowiednio zdeterminowaną.

– Bo nie wystarczyło odzyskać niepodległość i cieszyć się z niej, ale tę rozsypaną polską państwowość i zdezorientowany naród należało ująć w jakieś karby...

– Tak. Ale co najważniejsze, Piłsudski miał świadomość, że nie można odbudować państwa polskiego tylko w oparciu o część społeczeństwa, o partie polityczne. Dlatego, gdy wysiadł z „czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość”, powiedział swoim towarzyszom: odtąd jesteśmy „na Pan”. Wiedział, że tej prawicy, która była i zawsze będzie mu przeciwna, nie można wykluczać z organizmu tworzonego państwa. Gdy wkrótce przyszła godzina próby, rok 1920, wtedy już nie było żadnych podziałów politycznych.

– A jednak niełatwo było nad nimi zapanować, a z dzisiejszej perspektywy patrząc, wydaje się to całkiem niemożliwe.

Reklama

– Jednak w 1918 r. nasza polska elita zachowuje się pięknie. Dwaj najwięksi antagoniści – Piłsudski i Dmowski współpracują ze sobą; jeden działa w Polsce, drugi – w Paryżu. Gen. Józef Haller, który ma tytuł Naczelnego Wodza Wojsk Polskich, po przybyciu ze swoją Błękitną Armią na ziemie polskie, melduje się do dyspozycji Naczelnika Państwa, uznaje jego autorytet. Wielki polski pianista i kompozytor Ignacy Jan Paderewski staje na czele rządu. Wszystkie siły są więc skupione. Gdy na Polskę najeżdża bolszewicka armia „robotniczo-chłopska”, w Rzeczypospolitej mamy akurat także rząd robotniczo-chłopski Witosa i Daszyńskiego... Jednak po naszej stronie istnieje głębokie poczucie polskości, patriotyzm, a po stronie „robotniczo-chłopskiego” najeźdźcy potrzeba takiego umiędzynarodowienia rewolucji bolszewickiej, aby podbiła cały świat.

– Można zatem powiedzieć, że rok 1920 był ostateczną próbą odpowiedzialnego patriotyzmu elit oraz jedności polskiego narodu?

– Bez wątpienia. Okazało się, że naród polski nagle stał się jednym tworem, mimo podziału na trzy zabory i na tę „czwartą dzielnicę”, którą zawsze była polska emigracja i która teraz wnosi ogromny wkład w odbudowę niepodległego państwa polskiego.

– Czy jednak bez determinacji tej jednej osoby, bez charyzmy Józefa Piłsudskiego polska niepodległość byłaby możliwa?

– To pytanie wciąż sobie zadajemy...

– I od czasu do czasu marzymy, aby ktoś taki znów się w polskiej polityce pojawił?

– Rzeczywiście, ale w dzisiejszych czasach to niełatwe. To był człowiek, który niemal od dzieciństwa przygotowywał się do tego, żeby – mówiąc językiem romantyków – spełnić tę rolę mesjańską. Jako młody chłopak marzył, aby wyrzucić Moskali ze swego rodzinnego powiatu... Potem całe jego życie było walką z carem, z Rosją – białą i czerwoną.

– Gdzie znajdował ludzi podobnie myślących, współpracowników podobnie mesjańsko nastawionych?

Reklama

– Przede wszystkim w kręgach akademickich Lwowa; na Politechnice Lwowskiej, na późniejszym Uniwersytecie Jana Kazimierza, wtedy jeszcze cesarskim. Także na uczelniach krakowskich – na Uniwersytecie Jagiellońskim, na Akademii Sztuk Pięknych. Właśnie z tych środowisk wywodzą się jego najbliżsi współpracownicy, późniejsi liderzy życia politycznego. Nie zapominajmy też o polskich naukowcach zachodnich z uczelni.

– To byli nie tylko marzyciele, ale – jak Piłsudski – ludzie konkretnego czynu, potrafiący skutecznie działać...

– To byli ludzie znakomicie przygotowani zarówno do czynu zbrojnego, jak i do pracy publicznej. Wielu generałów przeszło przecież do pracy w administracji cywilnej państwa. Nie zapominajmy też o wkładzie Władysława Zamoyskiego w odbudowę Niepodległej, który za własne pieniądze fundował struktury polskiej dyplomacji. A Ignacy Jan Paderewski zainwestował w kampanię wyborczą Thomasa Woodrowa Wilsona, przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, by mieć „dostęp do jego ucha” i móc go przekonać do sprawy polskiej... To prezydent Wilson, dzięki podpowiedzi Paderewskiego, rzuca hasło o Polsce z dostępem do morza... Itd., itd. Takich działań układających się w jedną całość było wtedy wiele.

– W setną rocznicę odzyskania niepodległości – po trzech dekadach od jej przywrócenia w 1989 r. – przyszło nam zazdrościć właśnie tego ówczesnego współdziałania dla dobra Polski.

Reklama

– Pamiętajmy, że tamto pokolenie niepodległości wyrosło na prawdziwym, a nie tylko udawanym, czynie niepodległościowym. Doświadczyło zmaterializowania idei „snu o szpadzie”, jak to określał Żeromski. To był czyn czynów. Zazdrościć możemy też tamtej wielkiej świadomości tworzenia wolnego państwa polskiego w ciągłości z historią. W lutym 1919 r. zbiera się Sejm Polski – która nie ma jeszcze granic – i deklaruje, że rodząca się Druga Rzeczpospolita jest kontynuacją Pierwszej.

– A tymczasem Trzecia Rzeczpospolita nie jest kontynuacją Drugiej...

– Nasze pokolenie też odzyskało niepodległość, ale w żadnym razie nie jesteśmy spadkobiercami tamtej niepodległości, lecz co najwyżej spadkobiercami tzw. transformacji ustrojowej. Ciągłość polskiej historii została potargana... Dorobek niepodległościowy Drugiej Rzeczypospolitej został wręcz zanegowany, a świadomość niepodległości uległa zamazaniu. Gdy w 2014 r. środowiska niepodległościowe chciały obchodzić rocznicę czynu legionowego, to Sejm odrzucił tę propozycję. Uznano, że ważniejsze są obchody 25-lecia koncesjonowanych wyborów... Wtedy to pojawił się ów symbolizujący tę „nową niepodległość” czekoladowy orzeł...

– Na szczęście już dawno został zjedzony!

– A jednak do dzisiaj nie mamy żadnej deklaracji prawnej, że dzisiejsza Rzeczpospolita jest kontynuatorką Drugiej i Pierwszej. Mamy ciągle nieodciętą pępowinę z Polską komunistyczną.

Prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki
Historyk, nauczyciel akademicki (UKSW) – specjalizuje się w najnowszej historii Polski, historii powszechnej w czasach nowożytnych, historii wojskowości; autor m.in. prac o marsz. Edwardzie Śmigłym-Rydzu, gen. Emilu Fieldorfie, rtm. Witoldzie Pileckim, ks. mjr. Ignacym Skorupce, kard. Stefanie Wyszyńskim i św. Janie Pawle II oraz duszpasterstwie wojskowym. Jest prezesem Instytutu Józefa Piłsudskiego.

2018-11-07 08:41

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Problem, czyli szansa

Są na świecie środowiska nieżyczliwe Polakom, stąd zjawisko antypolonizmu, z którym co i raz przychodzi nam się zmierzyć. Wielu zarzuca nam m.in. antysemityzm, czyniąc z nas naród, który nie tylko był niechętny Żydom, ale także ich prześladował. Jest to dla nas bardzo przykre zjawisko, jak żaden bowiem inny naród w historii możemy się szczycić wielowiekową kulturą naszego współistnienia i dobrych relacji, a gdy chodzi o czas II wojny światowej, wywołanej przez hitlerowskie Niemcy, będąc zresztą w zmowie z wrogim Polsce Związkiem Radzieckim – byliśmy jej ofiarami, tak samo jak nasi bracia Żydzi. A pomówieniami o antysemityzm czujemy się skrzywdzeni tym bardziej, że wielokrotnie narażaliśmy dla Żydów życie swoje i naszych rodzin, a tak rzadko się o tym wspomina. Z pewnością Niemcy chcieliby oczyścić się przed historią ze swojej zbrodniczej działalności wobec Polski i innych narodów. Mówi się też o tzw. przedsiębiorstwie Holocaust – gra krzywdą Żydów z czasu II wojny światowej może przynosić wymierne korzyści. Nie bardo umiemy sobie wytłumaczyć źródła tego anytypolonizmu, nawet antypolskiej działalności wymierzonej przeciw dobrej opinii Polaków, a odnotowywanej w Stanach Zjednoczonych oraz na zachodzie Europy. I niestety, nierzadko musimy bronić się przed tymi krzywdzącymi opiniami, które tak łatwo siać i rozprzestrzeniać. Mieliśmy zresztą niedawno i w Polsce przykład, jak łatwo można zniesławić kraj czy człowieka – rosyjski raport w sprawie katastrofy smoleńskiej wskazywał – jak się okazało, niesłusznie – na polskiego generała Andrzeja Błasika jakoby był pod wpływem alkoholu. Dopiero niedawno zostało to zdementowane. Co powinniśmy czynić, żeby tak nie było? Wydaje się, że jako naród winniśmy czuć się solidarni, zwłaszcza w sprawach zasadniczych, prezentujących dobre imię Polski wobec całego świata. Jesteśmy wszak narodem wielkiego i świętego papieża Jana Pawła II, który dał nam przykład prawdziwego umiłowania swojej Ojczyzny, jej historii. Dziś musimy stanąć wokół niego, pamiętając, że matką naszą jest ta ziemia, która nas zrodziła, że w jej języku myślimy, wartościujemy i czujemy się szczęśliwi – że to jest nasz skarb. Nie mogą nam więc zdominować życia prywata, kłamstwo, korupcjogenna atmosfera, musimy umieć – nauczyć się? – sobie podać ręce, także w parlamencie, bo to jest coś niesłychanego, że dwie wielkie prawicowe opcje nie mogą się dogadać i występują przeciwko sobie. Niech więc św. Jan Paweł II będzie dla nas patronem jedności i pojednania, niech podpowiada, tłumaczy i w sposób nadprzyrodzony wspiera nas w świadczeniu życzliwości braciom.
CZYTAJ DALEJ

USA: Administracja Trumpa nakazała części imigrantów natychmiastowe opuszczenie kraju

2025-04-09 07:12

[ TEMATY ]

USA

PAP/EPA/Al Drago / POOL

Administracja prezydenta Stanów Zjednocznych Donalda Trumpa nakazała natychmiastowe opuszczenie kraju imigrantom, którzy przybyli do USA dzięki aplikacji CBP One. Jest to element strategii wycofywania tymczasowego statusu prawnego przyznanego tym osobom za kadencji Joe Bidena w ramach "humanitarnego zwolnienia warunkowego".

Aplikacja CBP One umożliwiała imigrantom od stycznia 2023 r. umawianie legalnych wizyt azylowych, co zniechęcało wiele osób do przekraczania granicy w sposób niezgodny z prawem. Administracja Demokratów chciała w ten sposób ograniczyć napływ cudzoziemców na granicę meksykańsko-amerykańską.
CZYTAJ DALEJ

Dwa arcydzieła Męki Pańskiej wystawione w Castel Gandolfo

2025-04-09 16:08

[ TEMATY ]

sztuka

wystawa

Rzym

Włodzimierz Rędzioch

„Opłakiwanie zmarłego Chrystusa”

„Opłakiwanie zmarłego Chrystusa”

Franciszek zadecydował, że nie będzie spędzał wakacji w papieskiej letniej rezydencji nad jeziorem Albano. Pałac Apostolski w Castel Gandolfo został udostępniony zwiedzającym dzięki Muzeom Watykańskim. Oprócz rezydencji papieskiej można tu obejrzeć aktualnie wystawę „Castel Gandolfo 1944”, która ma upamiętniać tragiczną zimę roku 1944 II wojny światowej, kiedy to amerykańskie lotnictwo zbombardowało Castel Gandolfo, gdzie zginęło ponad 500 osób.

W Pałacu Papieskim organizowane są również tymczasowe wystawy. Z okazji zbliżającego się Wielkiego Postu i Wielkanocy Muzea Watykańskie zorganizowały w Castel Gandolfo wystawę dwóch niezwykłych obrazów włoskiego Renesansu: „Opłakiwanie zmarłego Chrystusa” Giovanniego Belliniego, obraz sprowadzony na wystawę z Pinakoteki Watykańskiej, oraz mało znane dzieło Sodomy „Martwy Chrystus podtrzymywany przez aniołów” wypożyczone przez Arcybractwo Santa Maria dell'Orto w Rzymie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję