Każdego dnia przemierzała plebanijne korytarze i pokoje. Zawsze pogodna, radosna, uśmiechnięta, pełna kobiecego ciepła. Widzę ją, jak ze spokojem podaje kolejne, niezwykle smaczne dania, czasem przystaje
na chwilę rozmowy. Była nie tylko dobrą gospodynią, ale przede wszystkim dobrym człowiekiem. Zawsze potrafiła znaleźć odpowiednie słowa i życiowe przykłady i zawsze trudno było się z nią rozstać.
Wspomnienia o śp. Krystynie są pełne ciepła. Jej pełne wiary życie podkreślają najbliżsi: "Była wzorem właściwej drogi życia, wzorem kobiety, żony, matki, babci i gospodyni". Nie dziwi więc, że na
uroczystość pogrzebową do parafialnego kościoła w Ręcznie oprócz licznego grona kapłanów przybyła też rzesza wiernych z Łaz wraz z chórem "Michael", który śpiewem ubogacał Eucharystię. "Pamiętam, jak
16 lat temu przybyła do Łaz, by służyć na plebanii kapłanom. Przyjęła się w tej społeczności od zaraz. Jej wrodzona radość życia, ale i powaga pozostaną w naszej pamięci na zawsze" - wspominają wierni
łazowskiej wspólnoty. "Straszna, śmiertelna choroba niespodziewanie dotknęła ją. Głęboko to przeżywaliśmy. Wszyscy podziwiali jej walkę o życie, o każdy jego dzień, wielki hart ducha i siłę, której nie
spodziewali się od - wydawałoby się - słabej, filigranowej, kobiety. Do końca pozostała sobą. Nawet potrafiła się uśmiechać w czasie odwiedzin w szpitalu, zaledwie kilka dni przed śmiercią" - mówi ks.
kan. Leonard Zagórski. "Nie mogę uwierzyć, że jej już nie ma pośród nas i nie mogę pogodzić się z tym, że nie uścisnęłam jej i nie podziękowałam za wszystko" - wyznaje jedna z parafianek.
Umierająca poetka napisała kiedyś: "Świat umrze trochę, gdy ja umrę". Dziś możemy szczerze wyznać, że część świata, w którym żyła Krystyna po trosze umarła wraz z nią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu