Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie,
serce ci na wskroś przepali,
gdy grom się zbliża,
pośpiesz do krzyża,
on ciebie wesprze, ocali...
Sam nie wiesz, dlaczego ciągle masz nadzieję. I ty, nieuleczalnie chory, i ty, żyjący w nędzy, i ty, który jesteś tak bardzo samotny. Mimo wszystko żywisz nadzieję, że nadejdzie odmiana losu, a to daje
ci siłę przetrwania. Owszem, masz chwile załamania, nawet powiesz w desperacji: nie chce mi się żyć! Ale wystarczy, że stracisz równowagę na śliskiej posadzce i okazuje się, że uruchamiasz system obronny,
ratujesz się, by upadek sprawił jak najmniejszy ból. Wystarczy, że skaleczysz się o krawędź kartki, na której piszesz: "Nie chce mi się żyć" - i widząc krew, odruchowo zaciskasz rankę. Czyli jednak -
ratujesz życie!
Bo to tylko przypływ bólu, rozpaczy każe ci myśleć, że twoje życie jest pozbawione sensu. Ono jest piękne i wartościowe, chociaż może nie jesteś teraz w stanie tego pojąć. Może do tego dojdzie dopiero
po latach? Nie jest uczciwy człowiek, który dostrzega w życiu jedynie chaos i bezsens. No bo jakie byłoby to życie?
Nie tylko tobie jest ciężko. Chyba większość ludzi na świecie styka się z cierpieniem. "Nie ma kącika, gdzie by nie było krzyżyka"... Skąd się to właściwie bierze, że człowiek ciągle ma nadzieję?
Twoja nadzieja nie jest żadną matką głupich, lecz siostrą wiary, która góry przenosi, i miłości, która wszystko przetrzyma i nigdy się nie kończy. Dlatego nie skapitulujesz. Nie wywiesisz białej flagi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu