Reklama

Niedziela Łódzka

Mama i tata do zadań specjalnych

Mówią, że spłacają dług wdzięczności. Bogusława i Jan Dąbrowscy. Duet do zadań specjalnych. Od 20 lat są rodzicami zastępczymi, od 9 lat prowadzą Rodzinny Dom Dziecka w Lubczynie działający w ramach łódzkiej Fundacji Happy Kids. Obecnie przebywa w nim dziewięcioro dzieci, w tym czworo niepełnosprawnych

Niedziela łódzka 22/2019, str. 6-7

[ TEMATY ]

dom dziecka

Archiwum rodzinne

W rodzinnym gronie świętują małe i duże wydarzenia

W rodzinnym gronie świętują małe i duże wydarzenia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pierwsze „zastępcze dziecko” (3,5-letnia Ania*). Trafia do nich zaniedbana, chora na zapalenie płuc, z niedorozwojem paluszków. – Nie wiedziała, jak się nazywa, na siebie mówiła „Ja”, bo nikt do niej nie mówił po imieniu. Zachowywała się jak zwierzątko, wszystkiego się bała. Wszystkiego po kolei musieliśmy ją nauczyć – wspomina Bogusława Dąbrowska. – To było dla nas olbrzymie wyzwanie, ale doszliśmy do wniosku, że to dziecko, którego chcemy i któremu pomożemy. I tak zrobiliśmy – dodaje. Po 4 latach pobytu w rodzinie zastępczej trafiła wraz z młodszym bratem do adopcji.

Karol i Konrad – bliźniacy z syndromem FAS. Ich mama nie tylko piła w ciąży, ale alkohol był jej głównym pożywieniem. Urodziła w domu w stanie upojenia alkoholowego, nigdy nie będąc u lekarza. Sąsiadka zastała ją z nieodciętą pępowiną, jedno dziecko kwiliło na tapczanie, a drugie pomiędzy tapczanem a ścianą. 11-letni Michał, który nie umie czytać, w ogóle nie zna liter. Mocno wycofany, z niedosłuchem. Jego kompleksy tak się nawarstwiły, że zamknął się w sobie i nie chciał chodzić do szkoły. Dziś nie tylko super czyta, ale też jest przesympatycznym nastolatkiem, który tańczy hip hop i marzy, by zostać fryzjerem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rodzinny dom

Reklama

Szansą na nowe życie dla tych dzieci jest rodzina. Ktoś, kto przyjmie ich z wyrozumiałością takimi, jacy są. Pozwoli doświadczyć ciepła, zapewni poczucie bezpieczeństwa, pokaże, jak mogą wyglądać dobre relacje między ludźmi. – Przede wszystkim my jesteśmy cały czas. Jak wysiadają z autobusu i czuć jakiś kuszący zapach, dzieci mówią: „Mam nadzieję, że to w moim domu” – opowiada zawodowa mama. Jej mąż Jan dodaje: – Mieliśmy też z nimi rozmowę o tym, że nie trafili do „jakiegoś” domu, ale do „swojego” domu. Że ten dom nie jest ani mój, ani cioci, ale „nasz wspólny”.

Dziewięcioro dzieci to nie lada wyzwanie. Jak znaleźć czas dla każdego? – Często przygotowujemy wspólnie posiłki. Sam lubię pichcić i chłopców też do tego wciągnęliśmy. Raz w tygodniu robimy pizzę. Każdy bierze w tym udział: jeden kroi pieczarki, drugi smaży, ktoś robi sos, ktoś inny wałkuje ciasto – wyjaśnia Jan.

Chłopcy uwielbiają też prace na podwórku, w warsztacie. Działka, która na początku wydawała się dość duża, z biegiem lat się skurczyła. Drzewka, trampolina, namiot, basen, siatka do gry, stół do ping ponga. Wszystko, czego potrzeba, żeby się wyszaleć na świeżym powietrzu.

Wiosną tego roku Dąbrowscy kupili folię i zakładają ogródek. – Chcemy pokazać dzieciom, że warzywa i owoce nie biorą się znikąd – tłumaczą.

Blaski i cienie wychowania

Każde z tych miejsc wspólnego działania to też ich sposób na wychowanie. 2,5 roku temu trafili do nich bracia sprawiający problemy wychowawcze. Napiętnowani przez środowisko, poddali się opinii, jaka o nich krążyła, nie starali się z tym walczyć. – Postanowiliśmy najpierw popracować nad relacjami, pokazać im, że ich szanujemy, że są dla nas ważni. Chcieliśmy im pokazać ich wartość i mocne strony. Nie radzili sobie wtedy w szkole, dlatego postanowiliśmy poszukać tego gdzie indziej – opowiada Bogusława.

Reklama

Szybko okazało się, że jeden z braci ma smykałkę do samochodów, inny świetnie piecze czy gotuje. Choć początkowo chłopcy nie potrafili przyjmować pochwał, z czasem nabrali zaufania do przybranych rodziców i wiary we własne możliwości. Czy to oznacza, że dziś wszystko jest już super? – Zdarzają się różne wpadki, zwłaszcza w szkole, bo to trudne dla nich środowisko. Ale w domu? Mam z nimi super więź – dodaje przybrana mama.

Wychowanie własnych dzieci to już niełatwa rzecz. A wychowywanie dzieci, które zostały poranione i skrzywdzone, zazwyczaj przez osoby dorosłe, to prawdziwe wyzwanie. Jak się w tym odnaleźć? – Trzeba być bardzo cierpliwym i rozumieć te schematy działań. Właśnie dlatego mamy potrzebę ciągłych szkoleń z zakresu psychologii, wychowania, zdobywania nowych wiadomości – tłumaczy, podkreślając, że ważne jest również szukać pomocy u innych. – Nie jestem omegą, nie jest powiedziane, że wiem wszystko i daję sobie prawo do tego. Duże wsparcie i pomoc specjalistyczną otrzymujemy również ze strony Fundacji Happy Kids – zarówno w procesie wychowania dzieci, jak i współpracy z urzędami. Oni są dla nas i naszych dzieci jak rodzina. Zawsze mogę do nich zadzwonić, poradzić się – dodaje.

Cud narodzin

Jak to się stało, że ona – pracująca w banku i on – pracujący na poczcie, szczęśliwi rodzice Artura, zdecydowali się zaryzykować i podjęli wyzwanie opieki nad dziećmi pozbawionymi swojego domu? – Naszemu 6-letniemu synowi, który był jedynakiem, pewnego razu wpadła do ręki gazeta opisująca historie dzieci czekających na adopcję. Przyszedł do nas i zaczął ważną rozmowę, że on chciałby mieć rodzeństwo – mówią.

Reklama

To jednak nie było proste. W przypadku pani Bogusławy, która w młodości przeszła operację ginekologiczną, już pierwsza ciąża, zagrożona i z powikłaniami, była cudem. – Nawet nie podejmowałam kolej próby. Byłam szczęśliwa, że w ogóle przeżyłam, że syn się urodził zdrowy. Ale tamta rozmowa coś zmieniła. Zaczęliśmy o tym rozmawiać i doszliśmy do wniosku, że to Bóg zdecyduje czy pozwoli nam po raz kolejny przeżyć macierzyństwo i ojcostwo – wspomina.

Po 2 latach ginekolog zlecił badania, które potwierdziły, że nie ma szans na kolejną ciążę. – Pamiętam, że jechaliśmy całą drogę ze szpitala do domu, ok. 70 km, i nie rozmawialiśmy ze sobą w ogóle. Ale właśnie wtedy oboje zgodnie podjęliśmy decyzję, że będziemy adoptować dziecko.

Zgłosili się do ośrodka. Diagnozy, badania, testy, szkolenia. Dwa miesiące później okazało się, że pani Bogusława jest w ciąży, która nie miała prawa się zdarzyć. – Ginekolog postawił sprawę jasno – zostawił 1 proc. szans na cud. Dzisiaj ten cud ma 18 lat – mówią, kryjąc wzruszenie, gdy na nowo przeżywają tamte wydarzenia.

Pomimo ciąży nie zrezygnowali z bycia rodzicami zastępczymi. Ania trafiła do nich, gdy ich własną córkę od narodzin dzieliły jeszcze 2 miesiące. – Stwierdziliśmy, że skoro powiedzieliśmy A, to mówimy też B. Jakoś tak byłam spokojna o to, że wszystko dobrze się skończy. Chcieliśmy spłacić ten dług Panu Bogu, zostając rodziną zastępczą – wyjaśniają z prostotą.

* Imiona dzieci zostały zmienione.

2019-05-28 13:40

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Akcja miś w Smolniku

Pluszowa maskotka – czy to dużo, czy też mało? Z inicjatywy ks. Artura Kotrysa, katechety pracującego z klasami 3 i 4 w Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Smolniku, zorganizowana została zbiórka pluszaków dla dzieci z domu Samotnej Matki w Pobiednej

Dzięki tej zbiórce chcemy przede wszystkim uwrażliwić wyobraźnię i serca dzieci na potrzeby innych i zachęcić do niesienia im pomocy – powiedział ks. Artur. Ta inicjatywa ma również na celu zaangażowanie rodziców, aby wspólnie z dziećmi podjęli to ważne dzieło miłosierdzia. Wspólne zaangażowanie najmłodszych i dorosłych to doskonała szkoła wychowania, okazja do zdania sobie sprawy z tego, że wokół nas są osoby, które można wesprzeć chociażby tym symbolicznym „pluszakiem”. Rodzice chętnie włączyli się w to dzieło, pomogli w przygotowaniu zabawek. Zbiórka trwała zaledwie kilka dni, nie trzeba było namawiać dzieci do tej akcji, same z ogromnym zaangażowaniem podjęły inicjatywę informowania swoich starszych kolegów o podjętej akcji zbierania pluszaków.
CZYTAJ DALEJ

Co zrobić, kiedy doświadcza się, że modlitwa nie pomaga?

2025-04-06 20:42

[ TEMATY ]

modlitwa

Katechizm

Katechizm Wielkopostny

Karol Porwich/Niedziela

Wielki Post to czas modlitwy, postu i jałmużny. To wiemy, prawda? Jednak te 40 dni to również czas duchowej przemiany, pogłębienia swojej wiary, a może nawet… powrotu do jej podstaw? Dziś co nieco o modlitwie.

Czy wiesz, co wyznajesz? Czy wiesz, w co wierzysz? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Jeśli nie, zostań z nami. Jeśli tak, tym bardziej zachęcamy do tego duchowego powrotu do podstaw z portalem niedziela.pl. Przewodnikiem będzie nam Katechizm Kościoła Katolickiego.
CZYTAJ DALEJ

Pochówek dzieci utraconych

2025-04-07 16:06

ks. Waldemar Wesołowski

W Eucharystii i pogrzebie udział wzięło kilkanaście osób, siostry ze zgromadzenia Służebnic Przenajświętszej Krwi, przedstawiciele duszpasterstwa rodzin i Domowego Kościoła oraz czterech księży proboszczów legnickich parafii.

Jak podkreśla ks. Roman Raczak, kapelan legnickiego szpitala, to pierwsza taka msza i pochówek z obecnością wiernych. – Takie pogrzeby odbywają się już od kilku lat, zazwyczaj byłem ja oraz jeden z pracowników zakładu pogrzebowego. Dzięki informacji i zachętom, dzisiaj możemy zebrać się we wspólnocie wiernych – podkreśla. Zwraca też uwagę na fakt, że dzięki współpracy z kierownictwem szpitala, raz na kwartał ciała dzieci, które nie przyszły na świat, albo odeszły w wyniku poronienia lub w innych okolicznościach, są kremowane i chowane w zbiorowej mogile. – Czasem się zdarza, że rodzice są pogrążeni w smutku, nie mają siły myśleć o pochówku, podpisują dokumenty i wydawać by się mogło, że sprawa jest zakończona. Świadomość przychodzi później. Dlatego są te uroczystości żałobne, aby dać możliwość pożegnania nienarodzonych dzieci – dodaje.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję