Reklama

Wiadomości

Zawsze gotowi, zawsze blisko

O budowaniu świadomości obronnej z gen. dyw. Wiesławem Kukułą, dowódcą Wojsk Obrony Terytorialnej, rozmawia Piotr Grzybowski.

Niedziela Ogólnopolska 43/2020, str. 46-47

Dowództwo WOT

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Piotr Grzybowski: Panie Generale, po co nam wojska Obrony Terytorialnej?

Generał Wiesław Kukuła: Zmienia się charakter zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa. Zmienia się świat i nasze miejsce w tym świecie. Wojna zaczęła się toczyć tuż obok naszych granic. Wojska Obrony Terytorialnej są jednym z najważniejszych projektów przygotowujących Polskę na wyzwania przyszłości. Dla mnie wydają się również najbardziej widoczną zmianą w naszym sposobie myślenia o obronności. Roli społeczeństwa w tym obszarze. Roli każdego z nas. Powstanie formacji w praktyce oznacza również zakończenie procesu profesjonalizacji realizowanej praktycznie w formie zmniejszania liczebności Sił Zbrojnych, w myśl fałszywego paradygmatu „armii małej ale nowoczesnej”, którym wciąż posługuje się wielu ekspertów. Po nieco ponad trzech latach od rozpoczęcia procesu budowy formacji, w domach ponad 26 tysięcy Polaków zagościł mundur żołnierza Wojska Polskiego. To symboliczne, ale ma również pragmatyczny wymiar. Ci ludzie w bardzo pozytywistyczny sposób odbudowują świadomość obronną w społeczeństwie. Stają się ambasadorami wojska i integratorami procesów bezpieczeństwa na styku cywilno-wojskowym.

Czy to oznacza, że skutecznie zachęcają następnych?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dokładnie tak. Okazuje się, że najwięcej żołnierzy do formacji przyciągają inni żołnierze. To pokazuje siłę oddziaływania takich projektów, ale również gotowość społeczeństwa do obrony niepodległości. Trzeba również pamiętać, iż dzisiejsze konflikty zbrojne są zdecydowanie bardzie złożone i wyrafinowane niż w znanej nam przeszłości. Ich architektami nie są wojskowi a oficerowie służb specjalnych. Ich celem jest osłabianie przeciwnika w każdym możliwym wymiarze. Poderwanie zaufania do władzy i autorytetów. Niszczenie więzi rodzinnych i społecznych. Oderwanie społeczeństwa od tożsamości, wiary, tradycji i kultury. Uczynienia narodu z zewnątrz sterowalnym. Taki naród można łatwo pokonać. Dlatego tak ważna jest świadomość i kreowanie liderów w obszarze bezpieczeństwa. Rozumiejących i właściwie odczytujących zagrożenia. Opierających się manipulacjom i dezinformacji. Wreszcie gotowych wspierać i bronić Polskę i swoje społeczności.

Skoro ta świadomość jest, dlaczego zatem WOT powstały dopiero w 2016 r.?

To bardzo dobre pytanie. Wojna Rosji z Gruzją była sygnałem, że nasze prognozy są właściwe. Już w 2008 roku w Tbilisi sp. Prezydent Lech Kaczyński precyzyjnie nakreślił skalę i kierunek tego zagrożenia. Niestety ta trafna prognoza w kolejnych latach nie doprowadziła do zwrotu w polityce obronnej. I tak rozpoczęła się agresja na Ukrainę. Wszystko co udało się zrobić w tym obszarze to nieudana próba budowy w 2015 roku Obrony Terytorialnej w formie batalionów złożonych wyłącznie z rezerwistów. Tworzenie tych struktur było sumą wszystkich błędów i zostało szybko zaniechane. Sprawy nabrały właściwej energii i kierunku w 2016 roku, kiedy zdecydowano o budowie Wojsk Obrony Terytorialnej jako rodzaju Sił Zbrojnych i powołano nową formę czynnej służby wojskowej – terytorialną służbę wojskową.

Reklama

Dlaczego koniecznym było wyodrębnienie WOT jako 5. rodzaju sił zbrojnych?

Mieliśmy za sobą dobrą lekcję z czasów budowy Wojsk Specjalnych. Do 2007 roku jednostki specjalne podlegały pod Dowództwo Wojsk Lądowych i Marynarkę Wojenną. Jednak dopiero powołanie w 2007 roku czwartego rodzaju Sił Zbrojnych – Wojsk Specjalnych spowodowało ich rozkwit. Dziś są prawdziwymi perłami nie tylko naszych Sił Zbrojnych ale i NATO. Dlaczego nie miało to miejsca kiedy dowodziły nimi potężne struktury Wojsk Lądowych czy Marynarki Wojennej? Z prostych i znanych każdemu praktykowi powodów. Znajdowały się na marginesie olbrzymich struktur a ich nowatorskie podejście do kwestii przywództwa, szkolenia i służby wojskowej nie było odbierane jako szansa, ale jako zagrożenie dla już utartych kultur organizacyjnych. Dlatego zamiast stać się ich „wiodącymi siłami” były po prostu marginalizowane, czego najlepszym przykładem może być budżet jaki przydzielał dowódca Wojsk Lądowych na podległą sobie jednostkę specjalną. Ta cenna lekcja miała miejsce również z Wojskami Obrony Terytorialnej. Po 1989 roku dwukrotnie podjęto próbę ich budowy – zawsze zadanie to powierzano większym strukturom wojskowym i za każdym razem projekt się załamywał. Wybrano więc najlepszą i sprawdzoną drogę z punktu widzenia kierowania budową formacji ale również zarządzania nową formą służby – terytorialną służbą wojskową. Widzę wyłącznie zalety tego rozwiązania.

Dlaczego wybraliśmy własny format organizacji WOT, a nie skopiowaliśmy np. amerykańską Gwardię Narodową?

Amerykańska Gwardia Narodowa jest dla nas źródłem wielu inspiracji. Stoi za nią ponad 300 lat wojskowej historii i tradycji. Być może za kilkadziesiąt lat Wojska Obrony Terytorialnej będą ją bardziej przypominać. Dziś to jednak niemożliwe. WOT zaprojektowano jako bardzo nowoczesną formację, która ma rozszerzać zdolności Sił Zbrojnych do reagowania na konflikty nowej generacji. Nie stanowi rezerwy dla armii zawodowej, ale ma własną tożsamość i zadania do realizacji w czasie wojny. Jest wpisana w polską tradycję wojskową i system obronny. Za to bardzo silnie z Gwardią Narodową USA już dziś łączą WOT zadania w obszarze reagowania kryzysowego o charakterze niemilitarnym.

Jako pierwszy dowódca musiał Pan zapewne przecierać szlaki. Co było najtrudniejsze?

Zdecydowanie najtrudniejsze było zbudowanie społeczności kompetentnych przywódców, którzy identyfikują się z projektem i zasilają go swoją siłą i energią. To właśnie Ci dowódcy budowali struktury w województwach i powoływali do służby podobnych sobie. Tak powstał „WOT Dream Team”. Zespół ludzi, który rzucił wyzwanie niechęciom i uprzedzeniom wobec projektu WOT. Ale i ludzi, którzy rozumieją, że misji formacji – obrony i wsparcia lokalnych społeczności nie można realizować za biurkiem lecz na czele żołnierzy i pośród nich.

Dość szybko dołączyli do Pana kolejni pasjonaci…

Do dziś pamiętam pewien tytuł prasowy – mam nadzieję, że jego autor ma równie dobrą pamięć – sugerujący, że formację będą tworzyć niewykwalifikowani bezrobotni. Innym razem pewien emerytowany generał, mający na naszym punkcie obsesję - pół roku po tym jak powstaliśmy cieszył się, że jest nas zaledwie 800. Niedawno komentując, że jest nas 24 tysiące ogłaszał, że to już kres naszych możliwości. To jednak pokazuje jak dalece lekceważony i niezrozumiały był potencjał społeczny dla osób odpowiedzialnych za obronność w Polsce. Jestem już starym żołnierzem, wiele w służbie widziałem i doświadczyłem ale odpowiedź na zaciąg do służby w WOT przekroczyła moje oczekiwania. Mundur zakładają dziś niezwykle kompetentni i zmotywowani Polscy patrioci. Pełniąc terytorialną służbę wojskową muszą łączyć życie zawodowe, osobiste ze służbą. Ich podejście najlepiej obrazuje moja rozmowa z żołnierzem 9. Łódzkiej Brygady Obrony Terytorialnej, ojcem trójki dzieci. Gdy zapytałem go dlaczego zdecydował się założyć mundur i mniej czasu poświęcać swojej rodzinie zdziwiony odparł: „Z całym szacunkiem Panie Generale właśnie dla tej rodziny założyłem ten mundur”. Dzisiaj moją uwagę mniej przykuwa tempo naboru, a bardziej system zarządzania talentami i kompetencjami. Największym bowiem zaniechaniem byłoby zmarnowanie potencjału jaki wnoszą do Sił Zbrojnych żołnierze terytorialnej służby wojskowej.

No właśnie, czy nie obawiał się Pan Generał, że nie będzie chętnych do WOT-u, młodzieży?

Początki projektu wiązały się z bezpardonowym i bezpodstawnym atakiem niektórych mediów, polityków i zaangażowanych politycznie byłych wojskowych na formację. Spotykając się z kandydatami do służby zawsze zastanawiałem się kogo Ci ludzie widzą we mnie. Mam odporność, którą rozwinąłem w czasie służby wojskowej i stawianie czoła kłamstwom i wrogiej propagandzie nie specjalnie mnie męczy, ale kandydaci mieli prawo mieć wątpliwości. Młodzież posłuchała jednak swojego patriotycznego instynktu. Zaufała nam. Silnego wsparcia udzielili nam również żyjący żołnierze Armii Krajowej, którzy nie tylko zaangażowali się w proces tworzenia WOT, ale zdecydowali przekazać nam swoje dziedzictwo tradycji czyniąc nas formalnie swoimi następcami. Dlatego ryzyka związane z naborem dość szybko straciły na znaczeniu.

Skąd się biorą zatem ci żołnierze?

Ewidentnie ze środowisk patriotycznych. Bardzo ciekawe jest to, że wielu żołnierzy wywodzi się z rodzin żołnierzy AK i podziemia niepodległościowego. Czasami słyszę: „Jestem tu, bo to wyraz hołdu dla mojego dziadka czy pradziadka”, dodaję wtedy - „Byłby dumnie z Ciebie”. Ale nie tylko to czyni ich wartościowymi. 34% żołnierzy ma wyższe wykształcenie. 16% studiuje. Średnia wieku wynosi 32 lata. To czyni nas najlepiej wykształconą społecznością żołnierzy po strukturach służb specjalnych i wojsk obrony cyberprzestrzeni.

Czy tak duża liczba wykształconych, świadomych żołnierzy WOT zachęca kolejnych do wstąpienia do formacji?

Tak - to zdefiniowany przez nas trend, który wzmocniliśmy powołując grupę rekruterów, których zadaniem jest bezpośrednie dotarcie do kandydatów do służby. Wytypowani żołnierze, o odpowiednich predyspozycjach, ukończyli dedykowane szkolenie i otrzymali uprawnienia do prowadzenia naboru bezpośredniego kandydatów do służby. Mają świetne wyniki. A ich przykład osobisty i zdobyte doświadczenie sprawiają, iż potencjalni kandydaci mają lepszą świadomość dokonywanego wyboru. Co drugi rekrut trafia do formacji dzięki świadectwu o służbie innego żołnierza. To działa.

Czy dużo jest Pań w WOT?

Pań mamy trzykrotnie więcej, niż w wojskach operacyjnych - już 16%. W Gwardii Narodowej USA jest ich ponad 20%. Kobiety żołnierze wnoszą do formacji niezbędną - z uwagi na jej misję - empatię. Wzajemnie się uzupełniając tworzymy zespoły, które efektywniej niż te jednopłciowe realizują swoje zadania.

Jest Pan oficerem z krwi i kości, z doświadczeniem na misjach. Jak Pan ocenia tzw. wartość dzisiejszego rekruta?

Odkąd pamiętam zawsze narzekano na jakość rekrutów. To jest chyba wojskowa tradycja. Zdradzę Panu jednak pewną tajemnicę żołnierzy sił specjalnych: nie ma złych rekrutów, są tylko niewłaściwe systemy szkolenia. Proszę nie wierzyć w bzdury o tym, że młode pokolenie Polaków się do niczego nie nadaje. Dzięki Bogu są inni niż my, lepiej niż my przygotowani do czasów w jakich przyjdzie im żyć. Odpowiadam więc, że są wartościowi. Każdy z nich, jeśli jest zdrowy na ciele i umyśle, poddany odpowiedniemu treningowi posiądzie kompetencje do walki, nauczy się pokory, ale i wykształci wolę i potrzebę zwyciężania. Dzięki szkoleniu wojskowemu będzie też lepszym obywatelem.

Czy żołnierze rekruci WOT nie powinni jednak powąchać tego bojowego prochu...?

Być może operacje przeciwkryzysowe zaburzyły postrzeganie tego czym WOT zajmuje się na co dzień, ale 80% naszej aktywności jest szkoleniem w obszarze bojowym. Nie zaniedbujemy też budowania kompetencji ratowniczych. W myśl naszej idei szkolenia - droga do wojownika wiedzie poprzez ratownika. Dlatego niemal wszystkie nasze szkolenia mają rozwijać tzw. kompetencje podwójnego zastosowania. Służą obronie w czasie wojny i wspieraniu społeczności w czasach pokoju. Na tym również polega w praktycznym wymiarze obywatelski charakter służby wojskowej.

Żołnierze WOT to w cywilu pracownicy firm, przedsiębiorstw... Jak WOT zabezpiecza, że ten którego wysyłają na poligon wróci i to lepszy, sprawniejszy, że firma nie będzie stratna?

To jedno z naszych wyzwań. W naszym przekonaniu kompetencje jakie budujemy w naszych żołnierzach czynią z nich bardziej konkurencyjnych pracowników. Ale nie wszyscy pracodawcy tak na to patrzą. Szanujemy to. Dysponujemy regulacjami umożliwiającymi rekompensatę kosztów nieobecności żołnierza wynikającej z jego udziału w szkoleniu. Wielu pracodawców też aktywnie wspiera swoich pracowników pełniących służbę wojskową. Przekonujemy przełożonych, że warto rozszerzyć obowiązujące regulacje i np. premiować pracodawców zatrudniających żołnierzy OT czy rezerwy przez np. niższe opodatkowanie czy też obniżenie części składek ponoszonych na pracownika.

Skąd idea nadawania brygadom WOT imion bohaterów, żołnierzy niezłomnych ?

Z serca ale i rozumu. Niezłomni wywodzili się z lokalnych społecznościach, prowadzili walkę na śmierć i życie żyjąc pośród wspólnot. Ich taktyka walki – działania nieregularne – jest elementem współczesnej taktyki WOT. Wreszcie w żyłach wielu naszych żołnierzy płynie dzisiaj ich krew. To tak w wielkim skrócie.

Panie Generale, trzy największe wyzwania dla WOT...

Po pierwsze rozwijanie i wykorzystanie talentów i karier żołnierzy. Po drugie zbudowanie świadomości potencjału WOT w Siłach Zbrojnych i nauczenie jego wykorzystania. Po trzecie rozwijanie siły przywództwa i kształtowanie dowódców gotowych do pokonania przyszłych zagrożeń.

Czy dla takich lekko starszych Panów jak ja znajdzie się miejsce w szeregach WOT?

Zapraszam, do 56. roku życia można pełnić służbę w WOT.

Generał Wiesław Kukuła
absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Łączności w Zegrzu, Wyższego Kursu Specjalistycznego w Zegrzu, Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie oraz Polish Open University

2020-10-20 21:53

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wielkopostna droga bezdomnych z okolic Watykanu

2024-03-27 17:23

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

Adobe.Stock

Z misją zaniesienia nie tylko wsparcia materialnego, ale i Słowa Bożego wyszły do bezdomnych mieszkających w okolicach Placu św. Piotra siostry klaretynki. Z przesłaniem zapowiadającym radość Wielkanocy wyruszyły w miejsca, gdzie ludzie wielu narodowości żyją często na kartonach, pozbawieni jakiejkolwiek nadziei. Na progu Wielkiego Tygodnia misjonarki zorganizowały dla ubogich, bezdomnych i samotnych nabożeństwo pokutne, z możliwością przystąpienia do spowiedzi.

Nabożeństwo pokutne odbyło się pod Kolumnadą Berniniego, która dla wielu od lat stanowi jedyny dach nad głową.

CZYTAJ DALEJ

8 lat temu zmarł ks. Jan Kaczkowski

2024-03-27 22:11

[ TEMATY ]

Ks. Jan Kaczkowski

Piotr Drzewiecki

Ks. dr Jan Kaczkowski

 Ks. dr Jan Kaczkowski

28 marca 2016 r. w wieku 38 lat zmarł ks. Jan Kaczkowski, charyzmatyczny duszpasterz, twórca Hospicjum św. o. Pio w Pucku, autor i współautor popularnych książek. Chorował na glejaka - nowotwór ośrodka układu nerwowego. Sam będąc chory, pokazywał, jak przeżywać chorobę i cierpienie - uczył pogody, humory i dystansu.

Ks. Jan Kaczkowski urodził się 19 lipca 1977 r. w Gdyni. Był bioetykiem, organizatorem i dyrektorem Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. W ciągu dwóch lat wykryto u niego dwa nowotwory – najpierw nerki, którego udało się zaleczyć, a później glejaka mózgu czwartego stopnia. Po operacjach poddawany kolejnym chemioterapiom, nadal pracował na rzecz hospicjum i służy jego pacjentom. W BoskiejTV prowadził swój vlog „Smak Życia”.

Podziel się cytatem

CZYTAJ DALEJ

Tata w przedszkolu

2024-03-28 11:07

Archiwum przedszkola

W Przedszkolu Integracyjnym Niepublicznym Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego im. bł. Ojca Gwidona został zorganizowany Dzień Ojca.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję