W pogrzebie ks. Jana Balickiego wzięły udział tłumy ludzi. Wszyscy, którzy go znali, chcieli go odprowadzić na przemyski cmentarz. Wśród ludzi powszechna była opinia, że umarł święty człowiek.
Choć w przemyskiej katedrze spoczywają doczesne szczątki bł. ks. Jana Wojciecha Balickiego, to i tak na cmentarzu przemyskim przy ul. Słowackiego – przy jego grobie, często na piśmie składano i składa się nadal prośby i podziękowania, pojawiają się świeże kwiaty i zapalone znicze. Przychodzą tam ludzie, by prosić go o wstawiennictwo u Boga w trudnych życiowych sprawach, przyjeżdżają także podziękować za doznane łaski. Archiwum Rektoratu posiada takich próśb i podziękowań całe tysiące. Są one niezbitym dowodem na to, że wierni zawierzają wstawiennictwu ks. Jana różne swoje troski i potrzeby.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ten właśnie grób i figurę przedstawia zamieszczona fotografia. Kiedy mówimy – świętość – nasz umysł zwraca się właśnie do monumentalnych figur, artystycznych obrazów ludzi, którzy już ją zrealizowali. Ten czas przeszły czasownika mówi o dopełnieniu, spełnieniu. Pozostaje do rozpatrzenia jego czas teraźniejszy – to znaczy realizować. To jest nasze aktualne zadanie, które mamy do wykonania. Przez codzienność, zwyczajność i mozół dnia każdego zasługiwać na monumenty przyszłości.
Reklama
Trzeba się o to modlić dla siebie i dla innych. Wpatrzony w posąg bł. Jana przypomniałem sobie historię z jego życia. Bardzo wymowną, zapomnianą.
Kiedy ks. Jan był małym chłopcem, bawił się przy swoim domu z przyjacielem z dzieciństwa Ignasiem. W pewnym momencie Jaś szukając miejsca na ukrycie się przed kolegą, wbiegł do domowej przybudówki. Kiedy stanął w drzwiach, znieruchomiał. W kącie drewutni klęczała jego mama i modliła się. Nawet nie zwróciła uwagi na syna. Po latach już jako kleryk Jan postawił matce pytanie – o co modliła się wtedy w drewutni. Nieco zażenowana odpowiedziała z prostotą: „Modliłam się, żebyś był księdzem” i dodała dobitnie: „świętym księdzem”.
Tysiące próśb i podziękowań na grobie bł. Jana Balickiego są niezbitym dowodem na to, że wierni zawierzają wstawiennictwu ks. Jana różne swoje troski i potrzeby.
Modlitwa matki znalazła posłuchanie u Pana Boga. Jan został księdzem i jak to już zaznaczono, świętym księdzem, czego dowodem była ta liczba wiernych na pogrzebie i ogólne przekonanie o jego świętości.
Wśród grobów, które odwiedzimy dzisiaj i w następnych dniach, będzie wiele takich, które kryją szczątki matek i ojców, którzy modlili się o naszą świętość niezależnie od drogi powołania. Warto zadumać się, czy nie była to czasem daremna modlitwa, bo nasze drogi bardzo zboczyły od wąskiej ścieżyny świętości. Jeszcze żyjemy, jeszcze nie umieramy, jest zatem czas powrotu na szlaki modlitw naszych protoplastów.