Kościół zbudowano w latach 70. XX wieku. Wtedy też została ustanowiona nowa parafia, bo wcześniej Zawada należała do Sieprawia.
Krzyż
Reklama
W ich historię wpisuje się legenda, związana z cudownym krzyżem, który dziś jest wyeksponowany w ołtarzu głównym świątyni w Zawadzie. Najstarsza mieszkanka wioski, 95-letnia Teresa Natalia Król z Wierzbickich, która pamięta wydarzenia i historie związane z jej dzieciństwem, zaznacza, że dzieje krzyża usłyszała od babci Wiktorii, gdy sama była małą dziewczynką. Opowiada: – W Zawadzie stał krzyż pod lipami. Kiedyś z jarmarku w Sieprawiu przejeżdżał tam góral. Popatrzył na Pana Jezusa na tym krzyżu i powiedział: „O, jacy tu ludzie niedobrzy. Tak leje, a Ty Jezusicku stois na takim dyscu. Jo by se Cie wzion, jo by Ci zbudował kapliczkę ładną, modliłbym się do Ciebie…”. I wziął ten krzyż na wóz, i jedzie. Ale koń nie mógł wozu uciągnąć, aż się cały pokrył pianą. Góral konia znał. Pomyślał, że coś jest nie tak. I powiedział: „O, Panie Jezu, to Ty nie chces do mnie iść”. Nawrócił tego konia, który jak szalony popędził z powrotem pod lipy. I góral krzyż tam zostawił. Ludzie w Zawadzie, chociaż mieli biedę, to się jakoś poskładali i zbudowali kapliczkę. Ona stała przez lata przy placu, na którym został zbudowany nasz kościół. Tylko była bliżej drogi. Babcia Teresa pamięta, że gdy jeszcze chodziła do szkoły (l. 30. XX wieku – przyp. red.), to razem z koleżankami i kolegami po lekcjach przy tej kapliczce się zatrzymywali, aby się pomodlić. Przez drzwi, które miały wprawione szybki, zaglądali do środka, a tam stał krzyż z Panem Jezusem i figury Matki Bożej i św. Jana Apostoła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Według innej wersji legendy (zostały one opublikowane w broszurze pt. Rozmowa wnuka z dziadkami. Legendy i podania) figurę Pana Jezusa chciał zabrać kupiec ze Świątnik, ale nie mógł jej udźwignąć i zostawił w Zawadzie. Z innego podania wynika, że krzyż miał być zawieziony do Sieprawia, jednak konie odmówiły posłuszeństwa woźnicy, który zrozumiał, że to znak, iż krzyż ma zostać na miejscu.
Tyle legendy. Natomiast faktem jest, że przez całe lata w kapliczce modliły się kolejne pokolenia mieszkańców Zawady. Teresa Król wspomina: – Jak ludzie byli chorzy, to się szło przed ten cudowny krzyż i tam się zanosiło świeczki. Była Bartosikowa, która się opiekowała kapliczką i ona je zapalała. Jak ktoś miał wyzdrowieć, to świeczki przed krzyżem się ładnie świeciły, a jak miał umrzeć – gasły.
Kościół
Dziś Zawada to piękna miejscowość. Irena Chlebda, która jest tu sołtysem, informuje, że w wiosce mieszka ok. 1300 osób. W zadbanych domach ze starannie utrzymanymi podwórkami żyją rodziny często wielopokoleniowe. – Dawniej mieszkańcy Zawady zajmowali się rolnictwem, a teraz większość pracuje w swoich firmach i w zakładach pracy, a coraz mniej uprawia ziemię – zaznacza.
Reklama
Ksiądz Czesław Stożek przypomina, że pierwszym proboszczem, skierowanym do budowy wspólnoty parafialnej i tutejszego kościoła był ks. Józef Ślusarczyk. Później byli: ks. Wiktor Czulak, ks. Ignacy Moskwa, ks. Leszek Koniorczyk i ks. Marek Oczkowski. Każdy z kapłanów miał udział w kształtowaniu wspólnoty parafialnej i w budowaniu oraz upiększaniu świątyni, ale szczególną rolę odegrał pierwszy proboszcz.
Teresa Król opowiada, że były trudności z uzyskaniem pozwolenia od władz PRL-owskich na budowę kościoła, ale mieszkańcy Zawady bardzo chcieli mieć świątynię i dopięli swego. Wspomina: – Czasy były bardzo trudne. Żebyśmy dostali cement na budowę, to trzeba było oddać zboże. Na początek ks. Ślusarczyk zbudował barak, abyśmy się mieli gdzie modlić, jednak przyszło pismo, że budynek szpeci krajobraz i trzeba było go rozebrać. Kościół budowaliśmy własnymi siłami. Ludzie dawali, co kto mógł. A wszystkim zajmował się ks. Ślusarczyk, on był i na budowie, i jak trzeba, to z chłopami jechał do lasu po drzewo. Z pomocą przychodzili też ludzie z okolicznych wsi, a nasz ksiądz jeździł do sąsiednich parafii, kazania głosił i prosił o wsparcie budowy. We wsi byli wyznaczani do budowy przysiółkami, a gospodynie przygotowywały jedzenie dla pracujących.
Wspólnota
Reklama
Parafianie wykazują odpowiedzialność za dom Boży także dzisiaj. – W Zawadzie jest wiele osób, które mają Boga w sercu, chętnie się angażują w życie lokalnego Kościoła i dbają, by wspólnota była żywa – przekonuje ks. Czesław Stożek. Wspomina: – Gdy zacząłem poznawać parafian, to zauważyłem pokłosie żywota bł. Anieli Salawy. Jest tu dużo osób, które realizują swe powołanie; są rodzicami, dziadkami, wykonują różne zawody, a równocześnie pamiętają o kościele, o praktykach religijnych. Zaznacza, że na lekcje katechezy uczęszcza 100% uczniów.
Z uznaniem mówi o postawie parafian w czasie pandemii. – Żeby pomimo ograniczeń jak najwięcej osób mogło uczestniczyć w Eucharystii, w niedzielę była sprawowana dodatkowa czwarta Msza św. – informuje proboszcz i dodaje: – Odprawiał ją u nas przez ponad pół roku co niedzielę kanclerz krakowskiej kurii. Poza tym przez całą zimę stał przy kościele, wybudowany przez strażaków, namiot, w którym ludzie mogli się schronić, gdy było zimno, a równocześnie więcej osób uczestniczyło w Eucharystii. A na przykład na Rezurekcji, żeby uniknąć ograniczeń, modliliśmy się przy małym ołtarzu polowym przygotowanym przez strażaków. Ksiądz przyznaje, że w ostatnim czasie w kościele modli się więcej osób niż przed pandemią. To potwierdza Irena Chlebda i zauważa: – Otwarta, życzliwa postawa naszego proboszcza sprawia, że mieszkańcy Zawady nie tylko chętnie chodzą do kościoła, ale też pomagają. Przypomina wielkie zaangażowanie parafian w czasie ŚDM i okazaną wówczas gościnność.
Moi rozmówcy podkreślają szczególną aktywność Ochotniczej Straży Pożarnej. Strażacy są zawsze gotowi do pracy przy kościele, do obsługi wydarzeń i wszelkiej pomocy mieszkańcom wioski, a orkiestra strażacka uświetnia uroczystości. Prężnie działa Koło Gospodyń Wiejskich, którym patronuje św. Michał Archanioł. A Teresa Król przekonuje, że w Zawadzie ludzie zawsze byli pracowici i chętni do pomocy. Wspomina: – Ksiądz Przytocki, który był proboszczem w Sieprawiu, gdy jeszcze Zawada nie miała swego kościoła, mówił, że jak przyszły chłopy z Zawady, to było znać robotę. I to nam tak zostało.