Zima to najlepszy czas na zaserwowanie sobie rozgrzewającego napoju. Kiedy temperatura za oknem spada poniżej zera albo chwyta nas przeziębienie, z pomocą przychodzi ciepły napój.
SKŁADNIKI: 0,5 l soku jabłkowego
0,5 l wody
1 łyżka herbaty z hibiskusa
1 laska cynamonu
2 sztuki kardamonu
skórka z jednej pomarańczy
3 goździki
szczypta gałki muszkatołowej
łyżka stołowa miodu
pół pomarańczy
WYKONANIE: Do małego rondla wlej wodę, dodaj przyprawy oraz obraną skórkę z pomarańczy. Doprowadź płyn do wrzenia i gotuj ok. minuty. Zdejmij z ognia i wsyp herbatę z hibiskusa. Zaparzaj pod przykryciem przez ok. 12 min. W tym czasie w osobnym naczyniu podgrzej sok jabłkowy z pokrojoną połówką pomarańczy oraz miodem. Zaparzoną herbatę odcedź i połącz z ciepłym sokiem jabłkowym. Podawaj gorące do wypicia.
SKŁADNIKI: 0,5 l soku wiśniowego
1 pomarańcza
10 goździków
2 gwiazdki anyżu
2 laski cynamonu
szczypta mielonego kardamonu
łyżka miodu
WYKONANIE: Pomarańczę dokładnie umyj, sparz gorącą wodą i pokrój w plasterki – kilka plasterków można zostawić do dekoracji. Wszystkie składniki umieść w garnku i podgrzewaj na małym ogniu przez 10-15 min. Uważaj, aby nie zagotować. Gotowy napój przelej do kubków i udekoruj plastrami pomarańczy.
W debacie o edukacji padają słowa: „innowacja”, „nowoczesność”, „cyfrowa przyszłość”. A tymczasem najważniejsza rzecz dzieje się tuż pod naszymi nosami: dzieci przestają być w szkole obecne. Dosłownie i w przenośni. W świecie pełnym ekranów szkoła jest jednym z ostatnich miejsc, które może (i musi) dać im ukojenie od cyfrowego zgiełku. Dlatego zakaz telefonów nie jest zamachem na wolność, lecz oddechem dla ich młodych, przeciążonych głów.
Pracowałem w dwóch szkołach o diametralnie różnych zasadach: w jednej dzieci mogły używać telefonów na przerwach, w drugiej – nie. Różnica była uderzająca. W szkole, gdzie telefony były dozwolone, uczniowie wchodzili na lekcję jak w półśnie. Jeszcze kończyli misję w grze, scrollowali w telefonie, odpisywali na wiadomości. Oczy przyklejone do ekranu, a w tle – dzwonki powiadomień. Było normalne, że w trakcie zajęć ktoś odbierał telefon od rodzica: „Ale to mama, proszę pana”.
W debacie o edukacji padają słowa: „innowacja”, „nowoczesność”, „cyfrowa przyszłość”. A tymczasem najważniejsza rzecz dzieje się tuż pod naszymi nosami: dzieci przestają być w szkole obecne. Dosłownie i w przenośni. W świecie pełnym ekranów szkoła jest jednym z ostatnich miejsc, które może (i musi) dać im ukojenie od cyfrowego zgiełku. Dlatego zakaz telefonów nie jest zamachem na wolność, lecz oddechem dla ich młodych, przeciążonych głów.
Pracowałem w dwóch szkołach o diametralnie różnych zasadach: w jednej dzieci mogły używać telefonów na przerwach, w drugiej – nie. Różnica była uderzająca. W szkole, gdzie telefony były dozwolone, uczniowie wchodzili na lekcję jak w półśnie. Jeszcze kończyli misję w grze, scrollowali w telefonie, odpisywali na wiadomości. Oczy przyklejone do ekranu, a w tle – dzwonki powiadomień. Było normalne, że w trakcie zajęć ktoś odbierał telefon od rodzica: „Ale to mama, proszę pana”.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.