Reklama

Niedziela Przemyska

Dotknąć Bożego miłosierdzia

Szerzenie czci Miłosierdzia Bożego niekoniecznie wymaga wielu słów, ale zawsze chrześcijańskiej postawy wiary, zaufania Bogu i stawania się coraz bardziej miłosiernym. Wciąż niezatarte pozostają wspomnienia takiego apostolstwa, które dawał swoim życiem wieloletni nasz kościelny, pan Henryk Marek.

Niedziela przemyska 17/2022, str. VI

[ TEMATY ]

wspomnienie

Archiwum parafii

Pan Henryk aktywnie uczestniczył we wszystkich pracach i wydarzeniach parafialnych. Często mawiał: „to na chwałę Bożą”

Pan Henryk aktywnie uczestniczył we wszystkich pracach i wydarzeniach parafialnych. Często mawiał: „to na chwałę Bożą”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W sobotę 15 stycznia nagle, w wieku 68 lat zmarł Człowiek niby zwyczajny, a jednak niezwykły. Jako gorliwy czciciel Miłosierdzia Bożego przez wiele lat był liderem życia religijnego w lokalnej społeczności. Pan Henryk to człowiek ogromnej wiary, ofiarny, serdeczny, a przede wszystkim głęboko przekonany, że nawet najgłębsza wiara nie zapewnia zbawienia, jeżeli nie jest poparta uczynkami. Zdanie z Listu św. Jakuba Apostoła: „Wiara bez uczynków jest martwa” stało się myślą przewodnią jego życia. A szerząc kult Miłosierdzia Bożego zdawał się ciągłe przypominać zapewnienie Pana Jezusa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

Był kościelnym ponad trzydzieści lat. Współpracował z czterema księżmi proboszczami. Posługę podjął w 1990 r., gdy pojawiła się idea powstania samodzielnej placówki duszpasterskiej w Skołoszowie. Wtedy to miejscowy dom ludowy (znajdujący się naprzeciw domu rodziny Marków) został zaadaptowany jako tymczasowa kaplica do sprawowania Eucharystii. Takie położenie ułatwiało panu Henrykowi pracę i szybką reakcję na różne potrzeby. Msze św. sprawowali z początku kapłani dojeżdżający z Radymna, a 12 kwietnia 1991 r. administratorem nowo powstałej parafii w Skołoszowie został śp. ks. prał. Kazimierz Golenia – proboszcz z Radymna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Następny etap posługi pana Henryka przypadł na czasy proboszczowania ks. Bolesława Koniecznego. Zakres jego obowiązków wówczas znacznie się zwiększył. Był to etap budowy kościoła parafialnego i plebanii. Trzeba było łączyć posługę kościelnego, radnego parafialnego (zbierał składki na budowę), pracę przy powstającym kościele z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi. Pracował zawodowo jako kolejarz, prowadził gospodarstwo rolne, był mężem i ojcem czwórki dzieci. Swoim niewielkim konikiem uprawiał nie tylko własne pole, ale chętnie pomagał także innym. Rzadko kiedy brał wynagrodzenie za wykonaną pracę, a często mawiał: „to na chwałę Bożą”.

Reklama

Trzecim proboszczem, z którym przez długie lata wiernie współpracował, był śp. ks. prał. Henryk Hazik. Zapracowany był do granic możliwości nie tylko ksiądz proboszcz, ale i pan kościelny. Za proboszczowania ks. Hazika trwały prace wykończeniowe w świątyni, we własnym zakresie wykonano ławki i podstawowe wyposażenie. Powstała wówczas Kalwaria (czyli parafialny park z architekturą sakralną) z pięknym ogrodzeniem, ułożono kostkę wokół kościoła, założono parafialny cmentarz, odnowiono na terenie parafii stare krzyże i kapliczki przydrożne. Ponadto wybudowano nowe obiekty upamiętniające różne wydarzenia o charakterze religijnym i patriotycznym. Pan Henryk aktywnie uczestniczył we wszystkich tych pracach i wydarzeniach. W procesjach zawsze szedł na ich czele, jako przewodnik. Jednocześnie pan kościelny coraz bardziej pochłonięty był pracą dla dorastających dzieci. Pomagał starszej córce w budowie domu, synowi w remoncie zakupionego gospodarstwa oraz rozbudowywał własny dom na potrzeby młodszych dzieci. Z wielkim poświęceniem opiekował się również wnukami, co sprawiało mu wielką radość.

Dnia 15 kwietnia 2013 r. ks. prał. Henryk Hazik przygotował uroczystość związaną z rocznicą powstania styczniowego i bierzmowaniem młodzieży. Tuż przed jej rozpoczęciem zasłabł i został zabrany do szpitala, gdzie zmarł. Po odejściu ks. Hazika duszpasterstwo w parafii przejął ks. Mieczysław Federkiewicz, a pan Henryk kontynuował swoją służbę dalej. Był już wtedy na emeryturze, więc swoje obowiązki spełniał bardzo sumiennie, bez zbędnego pośpiechu, dużo czasu poświęcając na modlitwę osobistą i prace przy świątyni. Miał swój ceremoniał. Znacznie wcześniej przed rozpoczęciem nabożeństw przychodził do kościoła. Pierwsze kroki kierował do misyjnego krzyża. Modlił się przed nim, całował go i szedł do zakrystii. Po przygotowaniach do Mszy św. zatapiał się przed obrazem Miłosierdzia Bożego w modlitwie do czasu przyjścia ministrantów. Z nimi następnie ćwiczył czytanie lekcji i śpiew. Był zelatorem najstarszej w parafii róży różańcowej oraz animatorem modlitwy, prowadząc najpierw w domach prywatnych, a później w kaplicy przedpogrzebowej Różaniec za zmarłych. Jako przewodnik zorganizował i poprowadził około trzydzieści pielgrzymek na Wielki Odpust do Kalwarii Pacławskiej. Starał się zawsze, aby były one przeżyte w wielkim skupieniu.

Reklama

W roku 2018 bardzo ciężko zachorował nasz pan kościelny. Był długo hospitalizowany. Dzięki Panu Bogu odzyskał siły, ale choroba zostawiła trwałe ślady. Następny rok był równie trudny dla pana Henryka. Po krótkiej, ale ciężkiej chorobie zmarł jego najstarszy, 45-letni syn (zawodowy żołnierz i sportowiec). Pan kościelny gorąco modlił się o uzdrowienie syna, ale inna była wola Boża. Przyjął ten krzyż z wiarą i wielką pokorą.

Na początku tego roku znowu dała znać o sobie choroba. W pierwszy piątek miesiąca stycznia, już przy pomocy syna Piotra i wnuka Maćka przyszedł do kościoła. Osłabiony, ale z wielką czcią przyjął Komunię św. i na chwilę zatopił się w głębokiej modlitwie przed obrazem Bożego Miłosierdzia. Było to już jego ostatnie spotkanie z Panem Jezusem w parafialnej świątyni oraz pożegnanie z wieloletnim, ukochanym miejscem służby Panu Bogu i Kościołowi. Zmarł w szpitalu po kilku dniach.

Wspominamy pana Henryka z wielką wdzięcznością i szacunkiem. Obecność wielkiej rzeszy wiernych na jego pogrzebie dowodzi, że był to człowiek niezwykły. Wiara była jego siłą.

2022-04-19 09:31

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Uczcili pamięć Konstantego Skirmunta

Niedziela świdnicka 48/2019, str. 4

[ TEMATY ]

historia

wspomnienie

Krzysztof Zaremba

Od prawej: Beata Mucha, dr Piotr Sosiński, Grzegorz Mazurkiewicz

Od prawej: Beata Mucha, dr Piotr Sosiński, Grzegorz Mazurkiewicz

Wałbrzyscy działacze patriotyczni udali się na cmentarz w dzielnicy Sobięcin, gdzie na grobie Konstantego Skirmunta, znaczącego polityka II Rzeczpospolitej, złożyli kwiaty i zapalili znicze. Przy grobie Skirmunta spotkali się m.in. radna miejska Beata Mucha oraz dr Piotr Sosiński, prezes Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej

Konstanty Skirmunt przyjechał do Sobięcina, dzisiejszej dzielnicy Wałbrzycha, w 1946 r. po zakończeniu II wojny światowej już jako 80-letni staruszek. Znalazł się pod opieką tamtejszych sióstr niepokalanek. Wspierała go jego siostra Jadwiga. Trzy lata później zmarł, jednak przez czas pobytu zdołał zaskarbić sobie sympatię i wielki szacunek zarówno zakonnic, jak i uczennic liceum prowadzonego przez siostry. Dzięki sobięcińskim niepokalankom miejsce pochówku Konstantego doczekało się nagrobka, którym do dziś opiekują się siostry i uczennice szkoły. Niewiele osób jednak pamięta o tym wybitnym przedwojennym polityku, który niemal w całkowitym zapomnieniu spoczywa w wałbrzyskiej ziemi. Choć Konstanty za swą działalność otrzymał takie odznaczenia, jak: Wielkie Wstęgi Orderu Polonia Restituta, francuska Legia Honorowa, Korona Włoska, belgijski Order Leopolda, jugosłowiański Orzeł Biały, norweski order św. Olafa, angielski Order Wiktorii i flamandzka Biała Róża – to w Wałbrzychu nigdy nie został należycie uhonorowany i to nie tylko w czasach tzw. PRL-u, ale nawet po 1989 r. rządzący miastem nie zdobyli się choćby na nadanie imienia Konstantego Skirmunta jednej z ulic miasta.

CZYTAJ DALEJ

Czy przylgnąłem sercem do Jezusa dość mocno?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii J 6, 44-51.

Czwartek, 18 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Z prośbą o bezpieczną przyszłość przybyli maturzyści diec. bielsko-żywieckiej

2024-04-19 16:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

maturzyści

diecezja bielsko‑żywiecka

BPJG

Młodzież w bazylice jasnogórskiej

Młodzież w bazylice jasnogórskiej

Z prośbą o bezpieczną przyszłość, opiekę Matki Bożej nad Polską i o pokój na świecie modlili się maturzyści z diecezji bielsko-żywieckiej. Dziś na Jasną Górę przyjechało ponad 800 młodych. Modlił się z nimi diecezjalny biskup Roman Pindel.

- Przyjechaliśmy na Jasną Górę, żeby napełnić się nadzieją. To było dla nas bardzo ważne, żeby tutaj być. Oddajemy Maryi nasze troski i prosimy o wsparcie. Wierzymy, że Ona doda nam sił i pozwoli uwierzyć we własne możliwości - mówili maturzyści.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję