Reklama

Wiara

Stygmaty - prawda i mity

Od lat owiane tajemnicą budzą ciekawość, ale także wątpliwości. W jaki sposób powstają i czym są stygmaty – opowiada znany teolog o. Zdzisław Kijas.

Niedziela Ogólnopolska 18/2022, str. 72-73

[ TEMATY ]

stygmaty

Lorenzo Monaco, Św. Franciszek otrzymuje stygmaty/commons.wikimedia.org

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Damian Krawczykowski: Często słyszymy w Kościele o stygmatach. Czym one właściwie są?

O. Zdzisław Kijas: Najprościej mówiąc, mianem „stygmaty” (gr. stigma – piętno, znamię) określa się rany, które objawiają się zewnętrznie – albo przebijając serce fizycznie, albo pojawiając się na pewnych częściach ciała. Mogą pojawiać się na dłoniach, nogach (w miejscu wbicia gwoździ); na plecach (od chłosty), na klatce piersiowej (z powodu przebicia włócznią), na głowie (od korony cierniowej). Technicznie nazywa się takie rany „stygmatami imitującymi”. Duchowość natomiast określa je ranami miłości – mają bowiem odniesienie do ran Chrystusa, który cierpiał męki krzyża z miłości do człowieka.

Po co Bóg daje komuś dar stygmatów? Czy to nie sprowadzanie na człowieka cierpienia?

Tyko w dwóch przypadkach stygmaty zostały uznane za autentyczne, czyli stwierdzono, że były one wynikiem interwencji samego Boga. Było tak w przypadku św. Franciszka z Asyżu, pierwszego stygmatyka w dziejach ludzkości. Otrzymał je 2 lata przed swoją śmiercią, 17 września 1224 r. na górze Alwernia. Informował o tym fakcie br. Eliasz, ówczesny przełożony zakonu, w liście do braci, których powiadamiał o śmierci patriarchy. Napisał w nim o znakach męki Pana odciśniętych na dłoniach, na boku i na stopach Franciszka. Drugi przypadek stygmatów uznanych przez Kościół to stygmaty św. Katarzyny ze Sieny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy to dar od Pana czy owoc intensywnego łączenia się z Jego męką przez duszę gorliwą? Trudno orzec.

Podobnie było u Ojca Pio. Najpierw stygmaty pojawiały się w sposób niewidzialny, a od 1918 r. w sposób widzialny. Oczywiście, pośrednio wszystko jest darem od Boga, ale nie możemy powiedzieć wprost, że stygmaty są wyłącznie darem od Pana. Stygmaty zawsze były owocem intensywnej modlitwy, która później „odbijała się” także na ciele człowieka.

Reklama

Stygmaty kojarzą się głównie z Ojcem Pio i ze św. Franciszkiem. Kto ze świętych miał jeszcze ten dar?

W historii Kościoła odnotowano ok. 400 przypadków stygmatyzacji, z czego aż u osiemdziesięciu świętych. Były to także kobiety, np. wspomniana św. Katarzyna ze Sieny, św. Rita, św. Weronika Giuliani, bł. Anna Katarzyna Emmerich, bł. Elena Aiello – włoska zakonnica żyjąca na przełomie XIX i XX wieku, Teresa Neumann, która zmarła w 1962 r. Bardzo często osoby te ukrywały przed innymi doświadczenie stygmatów, wzbraniały się przed afiszowaniem tych przeżyć. Unikały rozgłosu, traktując to przede wszystkim jako rodzaj szczególnej łaski od Pana.

Warto pamiętać, że stygmaty nigdy nie były dowodem świętości człowieka. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych nie widzi w nich dowodów na heroiczność życia i praktyki cnót danej osoby. Powiedziałbym, że one raczej stanowiły przeszkodę, utrudnienie w procesie beatyfikacyjnym, niż element sprzyjający temu procesowi. Kościół nie zajął jeszcze ostatecznego stanowiska w tej kwestii.

Pojawiało się wiele głosów mówiących o fałszerstwie Ojca Pio, o „udawanych stygmatach”.

Ciągle jesteśmy na etapie badań, co wpływa na tego typu doświadczenia – czy jakiś intensywny przebieg życia wewnętrznego danej osoby czy coś zupełnie innego. Psychologicznie człowiek ma w sobie potężną energię, zdolną nawet wywoływać jakieś znaki na ciele, które są owocem nie tyle daru z zewnątrz, ile wynikiem jego intensywnych przeżyć.

Czy dziś medycyna potrafi wyjaśnić te znaki?

Ojciec Pio ponad 50 lat cierpiał z powodu ran na dłoniach, nogach i klatce piersiowej. Jego rany zniknęły w chwili śmierci. Procedura rozpoznawania wciąż nie została zakończona. Kościół jest bardzo ostrożny wobec zjawiska stygmatów. Stygmaty św. Katarzyny ze Sieny np. były przedmiotem kontrowersji przez dwa stulecia.

Reklama

Cały czas są prowadzone badania w tym kierunku, ale nie ma jeszcze ich jednoznacznych rezultatów. Te znaki nie pojawiają się „na zamówienie”, żeby medycyna mogła wykorzystać do badań określone narzędzia i zweryfikować te przeżycia także pod kątem psychicznym, np. w jaki sposób emocje uchodzą z danej osoby. Najczęściej stygmaty próbuje się badać w momencie, gdy one już są, a nie w momencie ich pojawiania się. Mimo wysiłków lekarzy rany Ojca Pio nigdy się nie zamknęły, nie zaogniły ani nie zabliźniły. Lekarze pozostali wobec nich bezradni.

Czy ktoś z nas, świeckich katolików, także może otrzymać stygmaty? Można o nie prosić?

Moim zdaniem, pragnienie stygmatów nie jest czymś właściwym. Możemy, a nawet powinniśmy pragnąć Bożej miłości, gorliwości, zjednoczenia się z Chrystusem. Stygmaty same w sobie nic nie oznaczają. Gdyby ktoś pragnął znaków męki Pańskiej, a nie pragnął samego Pana, to byłoby jasne, że coś jest nie tak z jego duchowością.

My nie szukamy atrybutów w procesie jednoczenia się z Panem Bogiem, ale szukamy samego Pana Boga i oddajemy się, oczywiście, później do Jego dyspozycji. Świętość zazwyczaj stara się być niewidzialna, ale Chrystus był widzialny.

Czego mogą nas nauczyć świadectwa świętych ze stygmatami?

Święty Franciszek, św. Katarzyna ze Sieny, św. Ojciec Pio, ale i inni święci ukrywali noszone na ciele znaki męki Chrystusa. Dlaczego? Bo nie czuli się ich godni. Ale też bardzo pragnęli odpowiedzieć swoim życiem na te znaki Bożej miłości, które nosili odciśnięte na swoim ciele; chcieli tę miłość Bożą, którą nosili w swoim wnętrzu, objawić światu, zachęcając innych do równie wielkiej, a może jeszcze większej gorliwości.

Nie skupiali na sobie uwagi. Zabiegali o to, aby oczy i pragnienia innych były zwrócone tylko i wyłącznie na Chrystusa, który cierpiał za nas.

Czy stygmaty mogą też być dla nas przypomnieniem, że najważniejsze w naszej wierze jest to, co Jezus uczynił dla nas na krzyżu?

Cierpienie nie było jedyną i najważniejszą tajemnicą Chrystusa. On cierpiał, ale również zmartwychwstał. Gdyby nie było zmartwychwstania Chrystusa, nasza wiara w Niego – jak mówi św. Paweł Apostoł – byłaby daremna. Okres wielkopostny i wielkanocny to koncentracja na Jezusie, aby mógł zajaśnieć w pełni swojego blasku. Żeby już nie moje widzimisię, nie moje ego, nie moje takie czy inne pragnienie zajaśniało, ale żeby On sam zajaśniał, żeby działa się Jego wola. Dla stygmatyków najważniejsze było to, żeby we wszystkim działa się Jego wola. Pragnienie odkrywania we wszystkim, co mnie spotyka – pięknego czy bolesnego – obecności Boga, który przez to, co mnie spotyka, również dokonuje dzieła zbawienia świata.

O. Zdzisław Kijas - franciszkanin konwentualny, profesor nauk teologicznych, postulator generalny procesów beatyfikacyjnych i kanonicznych

2022-04-26 11:37

Ocena: +8 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dalszy ciąg historii włoskiej stygmatyczki

Przychodziłam do niej, aby jej towarzyszyć, we wszystkie Wielkie Piątki, piątki „Męki Pańskiej”. Tak je nazywałam od pierwszego razu w 1950 r., kiedy to Natuzza powiedziała do mnie: „Proszę pani, musimy odbyć Mękę. Czy będzie pani przy mnie blisko?”. Odrzekłam: „Proszę mi powiedzieć, co mam robić”. A ona: „Pójdźmy na górę i módlmy się razem”. Byłyśmy tylko we trzy: ja, Natuzza i jej szwagierka, jedyna siostra Pasqualego Nicolace, jej męża. Dzieci nie było, posyłała je do krewnych, ponieważ były jeszcze małe. Tłumaczyła mi, że nie chce, aby widziały, jak cierpi, żeby nie wywołać u nich szoku. Dopiero kiedy podrosły, stopniowo były informowane i także one zaczęły uczestniczyć w mistycznych cierpieniach matki. Najpierw Anna Maria, później wszystkie pozostałe. Podczas Wielkiego Piątku widziałam Natuzzę, jak zwracała się do kogoś, kogo ja nie byłam w stanie zobaczyć. Rozmawiała z Jezusem i Matką Bożą. Było jej przykro, często płakała, ponieważ znajdowała się przed zakrwawionym Jezusem, Jego umęczonym ciałem i wtedy mówiła: „Ja jestem tutaj, Jezu, i ofiaruję Ci całe moje życie. Skąd tyle złości? Dlaczego wyrządzili Ci tyle zła?”.

CZYTAJ DALEJ

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Monika Łukaszów: - Wielkanoc to największe święto w Kościele, wszyscy o tym wiemy, a jednak wielu większą wagę przywiązuje do świąt Narodzenia Pańskiego. Z czego to wynika?

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego: szatan połknął haczyk

2024-03-28 23:26

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Materiał prasowy

Jak wygląda walka dobra ze złem na zupełnie innym, nieuchwytnym poziomie? Jak to możliwe, że szatan, będący ucieleśnieniem zła, może zostać oszukany i pokonany przez dobro?

Zagłębimy się w niezwykłą historię i symbolikę Hortus deliciarum (grodu rozkoszy) Herrady z Landsbergu (ok. 1180). Ten odcinek to nie tylko opowieść o starciu duchowych sił, ale także głębokie przemyślenia na temat tego, jak każdy z nas może stawić czoła pokusom i trudnościom, wykorzystując mądrość przekazywaną przez wieki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję