Reklama

Edytorial

Edytorial

Wolność ważniejsza od życia

Nie ma miłości bez ofiary. Doskonale rozumieli to powstańcy, młodzi, czasem bardzo młodzi, nastoletni dziewczęta i chłopcy.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najpierw wypędzili nas z piwnicy domu przy Belwederskiej, skąd udałyśmy się na Czerską – do moich dziadków, niedługo jednak i stamtąd nas przegnali. Przez chwilę trzymali nas w Łazienkach i później popędzili zrujnowaną Warszawą na Dworzec Zachodni i dalej – wspomina moja mama. – Pamiętam płonące miasto, gruzy i ciała zabitych powstańców i cywilów. Bałam się jak nigdy do tej chwili. Nie tego, że nas zabiją, ale że zgubię się w tym tłumie ludzi. Jak tysiące warszawiaków przeszłam wraz z mamą przez obóz przejściowy w Pruszkowie. Nasz transport, którym jechałyśmy na południe Polski, w kierunku, którego można się domyślać, zatrzymał się nagle w Kielcach, gdzie przechwycił go Czerwony Krzyż. Tam, brudne, zawszone, przyjęli nas pod swój dach jacyś ludzie. Nie pamiętam już dokładnie, kiedy dotarłyśmy do Częstochowy. To miasto mnie przygarnęło, ale tak naprawdę nigdy nie stało się dla mnie drugim domem. To nie brak wdzięczności, to narastająca z każdym rokiem tęsknota za moją Warszawą, z której 78 lat temu w dniach powstania wypędzili mnie Niemcy. To pamięć o bliskich, utraconym rodzinnym bezpiecznym gnieździe, pełnym ciepła domu dziadków, o pierwszej szkole i pierwszym świadectwie zagubionym w powstańczej zawierusze. To rana w sercu nie do zaleczenia.

Losy wypędzonych mieszkańców Warszawy to tylko cząstka dramatycznej karty historii miasta niezwyciężonego. Planowane na kilka dni Powstanie Warszawskie upadło po 63 dniach walki. W jego wyniku, jak się szacuje, zginęło od 16 do 18 tys. żołnierzy Armii Krajowej i ok. 180 tys. cywilów. Po kapitulacji powstania Warszawa została doszczętnie zniszczona przez Niemców. Czy było warto? Na to powracające co roku pytanie i coraz głośniej wypowiadane pod adresem dowódców powstania zarzuty odpowiada w artykule historyk, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk: „(...) zapewne i w 78. rocznicę naszej walki o wolność i godność znajdą się tacy, którzy sens heroicznego zrywu określą mianem «obłędu», zapominając, że powstanie było czymś zupełnie przeciwnym. Było bowiem walką z obłędem narzuconym Polsce i Europie przez niemiecką III Rzeszę. Walką prowadzoną przez pokolenie wychowane w duchu maksymy Józefa Piłsudskiego: «W życiu są często rzeczy ważniejsze niż samo życie»” (s. 8-10). Mimo pamięci o grozie tych dni, wydarzeń, które do dziś śnią się po nocach i o których lepiej nie mówić, uczestnicy powstania nie mają wątpliwości, czy postąpili słusznie. „Ale mimo wszystko, gdyby ktoś mnie zapytał, czy zrobiłabym drugi raz to samo, to odpowiedziałabym, że prawdopodobnie tak” – dzieli się z nami w rozmowie Danuta Teresa Dworakowska ps. Lena (s. 10-13).

Nie ma miłości bez ofiary. Doskonale rozumieli to powstańcy, młodzi, czasem bardzo młodzi, nastoletni dziewczęta i chłopcy. Ruszyli do walki, rzucając w biegu: – Mamo, ja idę do powstania. Pa! I dojrzewali z każdym powstańczym dniem. „Byliśmy zmęczeni. Zbyt wielu nas ubyło i za dużo widzieliśmy. Człowiek w takich sytuacjach twardnieje” – wspomina p. Danuta. Nie byli sami – byli wśród nich kapelani, kapłani, którzy niosąc posługę sakramentalną i pocieszenie, dzielili los z powstańcami i cywilną ludnością miasta. Swoją służbę sprawowali do końca, wierni Bogu, ojczyźnie i złożonej przysiędze. Ojcowie Tadeusz Müller i Józef Kania, redemptoryści, zamordowani podczas rzezi Woli, niedługo po tym, jak wiernym szukającym schronienia w kościele udzielili absolucji. Ojciec Michał Czartoryski, dominikanin, zamordowany w szpitalu powstańczym na Powiślu wraz z rannymi i umierającymi, których nie chciał opuścić. Ksiądz Józef Stanek, pallotyn, służący rannym na Solcu, po torturach powieszony przez Niemców na własnej stule. Ksiądz Tadeusz Burzyński zabity niemiecką kulą w chwili, gdy spowiadał umierającego powstańca. Ksiądz Jan Salamucha, wybitny filozof, logik i teolog, zabity na Ochocie z rąk oprawców z RONA. Jedni z wielu, którzy podobnie jak tysiące powstańców oddali życie za wolność i godność, bo te są ważniejsze od samego życia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2022-07-26 09:56

Ocena: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy sztuczna inteligencja nas pokona?

Czy człowiek, korzystając z przyzwolenia Boga, by czynił sobie ziemię poddaną, nie zagalopował się zbyt daleko?

Z głową w wakacyjnych chmurach lub przynajmniej w planach urlopowych staramy się choć przez chwilę zapomnieć o codzienności i problemach tego świata. Nie sądźmy jednak, że problemy świata zapomną o nas. One nie zasypiają, czają się za każdym rogiem i wybuchają każdego niemal dnia setkami wydarzeń, nad którymi nie możemy zapanować. Uliczne awantury przeciwnych frakcji, próby puczu, zamachy, oszustwa na wielką skalę, morderstwa, katastrofy humanitarne, krwawe wojny, tlące się latami wyniszczające konflikty i przy tym wszystkim nasza bezradność albo – co jeszcze gorsze – obojętność. Brzmi kasandrycznie? Trochę tak, ale chodzi nie tyle o straszenie, ile o zwrócenie uwagi na fakt, że na bycie obojętnym pozwolić sobie już nie możemy. Nawet w kwestii tego, co nazywamy postępem i rozwojem. Świat pędzi do przodu i ani myśli się zatrzymać. Za nic ma nasze pragnienie życia w świętym spokoju i nasze prawo do beztroskiego urlopu. Świat nie zwalnia. Pędzi przed siebie popychany coraz dziwniejszymi ideologiami. Pędzi popychany technologiami, które same w sobie nie wydają się złe, ale bez naszej odpowiedzialności i kontroli nad nimi, bez rozwagi i zdrowego rozsądku w ich wdrażaniu i wykorzystywaniu mogą poprowadzić nas w kierunku, z którego może nie być już odwrotu.

CZYTAJ DALEJ

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście jesteś taka doskonała?

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 20

wikipedia.org

Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.

Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -

CZYTAJ DALEJ

Odpowiedzialni za formację księży debatowali o kryzysach i porzucaniu stanu kapłańskiego

2024-04-19 22:02

[ TEMATY ]

kapłaństwo

Karol Porwich/Niedziela

Przyczyny kryzysów księży w Polsce i porzucania stanu kapłańskiego były tematem ogólnopolskiej sesji zorganizowanej przez Zespół ds. przygotowania wskazań dla formacji stałej i posługi prezbiterów w Polsce przy Komisji Duchowieństwa KEP, która obradowała w piątek Warszawie.

Piąta ogólnopolska sesja dotycząca formacji duchowieństwa odbyła się piątek w Centrum Apostolstwa Liturgicznego Sióstr Uczennic Boskiego Mistrza w Warszawie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję