Opieszałość w jego realizacji sprawiła, że zdobił centrum Poznania jeszcze krócej niż suwerenność terytorialna II RP, dla uczczenia której został wzniesiony. Mowa o pomniku Serca Jezusowego w Poznaniu, wybudowanym w międzywojennej Polsce na centralnym placu stolicy Wielkopolski, noszącym dziś imię Adama Mickiewicza.
Niełatwe początki
Reklama
Okazały monument równolegle, a nawet częściej nazywano pomnikiem Wdzięczności, gdyż stanowił materialne wotum narodu polskiego za odzyskaną w 1918 r. wolność. O tym, jak wielka radość towarzyszyła temu symbolowi zrzucenia zaborczych kajdan, niech świadczy fakt, że nie zmąciło jej nawet zagrożenie, jakie dla II Rzeczypospolitej czaiło się u jej wschodnich granic. Jednakże narastające niebezpieczeństwo sowieckiej napaści skutecznie paraliżowało powstanie pomnika i sprawiło, że proces ten trwał wiele długich lat. Wotywną budowlę zaplanowano wznieść na placu opodal dawnego zamku cesarskiego, w miejscu, gdzie uprzednio stał posąg znienawidzonego przez Polaków pruskiego kanclerza – Ottona von Bismarcka. Co ciekawe, figura Chrystusa, stanowiąca centralny element pomnika Wdzięczności, została wykonana z brązu pozyskanego dzięki przetopieniu statuy kanclerza Bismarcka, co pozwoliło zdobyć ok. 1,7 tys. kg surowca. Ale trudności w zdobyciu materiałów to niejedyne przeszkody, na które natrafili budowniczy pomnika, kontrowersje dotyczyły już bowiem samej koncepcji powstania monumentu oraz jego lokalizacji. Jedną z propozycji było wyburzenie kościoła św. Marcina (uważanego za nieestetyczny architektonicznie) i ustawienia posągu Serca Jezusowego właśnie tam. Z kolei prezydent Poznania Cyryl Ratajski optował za formą kościoła-wotum zamiast łuku triumfalnego (która ostatecznie zwyciężyła), jednak pomysł ten przekreśliły kuria biskupia i społeczny komitet budowy pomnika. Monument poświęcono Sercu Jezusowemu już u zarania całego projektu, czyli podczas I Zjazdu Katolickiego w Poznaniu w 1920 r. To właśnie wtedy, w obliczu nieuchronnej agresji Armii Czerwonej, biskupi polscy zgromadzeni na Jasnej Górze powierzyli cały kraj i naród Sercu Jezusowemu. W duchu tej wdzięczności zrodziła się także poznańska inicjatywa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Od idei do czynu
Prace związane z pomnikiem Wdzięczności w Poznaniu podzielono na kilka etapów i powierzono ich nadzór wielu osobom. Projekt wykonał architekt Lucjan Michałowski. Zadanie wykonania rzeźby Chrystusa zlecono znanemu artyście Marcinowi Rożkowi, natomiast płaskorzeźby wkomponowane w monument były dziełem Kazimiery Pazderskiej. Procedury uzyskania stosownych pozwoleń ciągnęły się aż do lat 30. XX wieku i dopiero w połowie stycznia 1930 r. miasto wydało konkretną decyzję w tej dziedzinie. Ostatecznie prace ziemne ruszyły w marcu tegoż roku i polegały na przygotowaniu fundamentu pod ogromnych rozmiarów monument. Jego architektoniczny charakter miał się komponować z istniejącymi w pobliżu budynkami – wspomnianego zamku cesarskiego oraz dzisiejszej auli uniwersyteckiej. Z kolei figurę Chrystusa wykonały znane nie tylko w regionie Zakłady Hipolita Cegielskiego, których dzieje splotły się jeszcze raz w istotny sposób z miejscem wzniesienia pomnika Wdzięczności.
Finis coronat opus
Reklama
Po wielu perturbacjach na centralnym placu Poznania stanął posąg w formie łuku triumfalnego o wymiarach 12,5 m wysokości i 22 m szerokości. W środkowej części pomnika umieszczono 4-metrową figurę Chrystusa z brązu, a po bokach – medaliony przedstawiające postaci papieża Piusa XI oraz ówczesnego prymasa Polski Edmunda Dalbora. W centralnej wnęce postumentu obok figury Jezusa z sercem ufundowanym przez katolickie matki Poznania znajdowały się także alegoryczne płaskorzeźby przedstawiające trzy stany współczesnej Polski. Całość wieńczył napis w górnym fragmencie pomnika, który głosił: Sacratissimi Cordi – Polonia Restituta (Najświętszemu Sercu – Odrodzona Polska).
Uroczystość odsłonięcia pomnika miała miejsce 30 października 1932 r. i według ówczesnych mediów nadano jej imponujący charakter. Przewodniczył jej kard. August Hlond, a mieszkańcy Poznania na ten czas z zapałem dekorowali swoje domy. Na ulicach miasta wieszano girlandy, a zarządzeniem władz kościelnych we wszystkich świątyniach stolicy Wielkopolski odbywały się stosowne nabożeństwa. Rozmachu celebracji dopełniały również dźwięk fanfar oraz salut z dwudziestu jeden salw armatnich. Radość z wypełnienia przyrzeczenia przez społeczeństwo Poznania i postawienia wotum za odzyskaną wolność trwała jednak bardzo krótko...
Szybki epilog
Materialny symbol wdzięczności Polaków za niepodległość zdobytą w 1918 r. przetrwał ledwie do 1939 r., a więc 7 krótkich lat. Poznański pomnik Wdzięczności został zniszczony decyzją władz administracyjnych III Rzeszy Niemieckiej, która niezwykle szybko zaczęła tutaj wprowadzać swe terrorystyczne rządy po klęsce militarnej Polaków. Co ciekawe, proces burzenia monumentu Serca Jezusowego nadzorował fizycznie syn nazistowskiego namiestnika Wielkopolski Arthura Greisera – Eckhardt. Dzieło zniszczenia poprzedziła szeroko zakrojona kampania nienawiści, polegająca na tym, że po upadku wojny obronnej 1939 r. w okolicach pomnika dyżurowały uzbrojone niemieckie nazistowskie bojówki, bijące przyklękających przed Chrystusem przechodniów. Nie odpuszczano nawet tym spośród mieszkańców, którzy przed statuą Jezusa próbowali jedynie dyskretnie uchylić czapkę... Kiedy więc wspomniany Eckhardt Greiser zginął w wypadku drogowym w okolicach dzisiejszego Międzychodu, wielu ludzi dopatrywało się w tym wydarzeniu „palca Bożego” i kary za podniesienie ręki na obelisk zawierający figurę Syna Bożego. Warto tutaj dodać, że polscy robotnicy przymuszeni do prac przy rozbiórce pomnika zdołali uratować dwa palce z posągu Chrystusa i są one obecnie przechowywane w poznańskim Muzeum Archidiecezjalnym.
Powojenne dzieje a odbudowa
Uwarunkowania polityczne, które zapanowały na ziemiach polskich po 1945 r., przekreśliły ideę szybkiej odbudowy pomnika Serca Jezusowego w Poznaniu. Zamiast niego w latach 60. XX wieku w pobliżu gmachu Collegium Minus Uniwersytetu Poznańskiego postawiono pomnik narodowego wieszcza – Adama Mickiewicza, dzięki czemu także plac, na którym stoi, zyskał jego imię. Wcześniej, bo w 1956 r., miejsce to stało się areną dramatycznych zdarzeń, bowiem właśnie w jego obręb zmierzali robotnicy Zakładów im. Hipolita Cegielskiego, którzy podczas krwawo zakończonego pochodu domagali się pracy i chleba. Na pamiątkę owych dni w 1981 r. wzniesiono na pl. Mickiewicza kolejny charakterystyczny monument – słynne Poznańskie Krzyże. Niestety, idee postawienia tych dwóch pomników, choć ze wszech miar słuszne, ostatecznie zaprzepaściły szansę na odbudowę pomnika Wdzięczności w historycznej lokalizacji. Historia zatoczyła koło i tak jak dawniej toczono spory o miejsce i formę budowy pomnika Wdzięczności, tak aktualnie brak porozumienia co do dzieła jego odrodzenia. Choć społeczny Komitet Odbudowy pod przewodnictwem prof. Stanisława Mikołajczaka zawiązał się jeszcze 3 lutego 2012 r., postęp prac utknął w miejscu. Do dziś jego jedynym bodajże efektem jest na nowo odlana figura Jezusa Chrystusa, stojąca tymczasowo na terenie parafii Najświętszego Serca Jezusa i św. Floriana. Docelowo nową lokalizacją odrestaurowanego pomnika Serca Jezusowego miały się stać tereny wzdłuż al. Jana Pawła II (w pobliżu Jeziora Maltańskiego), jednak do chwili obecnej plany te nie doczekały się realizacji. Piętrzące się trudności w odbudowie poznańskiego pomnika Wdzięczności smutnie skonstatował metropolita poznański i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. W trakcie poświęcenia nowego posągu Jezusa do odbudowywanego monumentu w czerwcu 2016 r. powiedział: „Dla niektórych osób pomnik pozostaje jednak «niebezpiecznym symbolem chrześcijańskiego i polskiego ducha». Krótko mówiąc, idzie o to, jaka ma być przyszła Polska, na jakich wartościach ma się oprzeć”. Zwłoka w dziele odrodzenia wotywnego pomnika Wdzięczności pokazuje, że nie są to raczej optymistyczne koncepcje.