Reklama

Kościół

Więcej niż stypendia

Wspieranie młodzieży wygląda dziś nieco inaczej. Młodzi ludzie potrzebują bycia ze sobą – w realu, nie zdalnie. To jest nowe wyzwanie, którego 23 lata temu nie było. Dlatego jako fundacja staramy się na bieżąco odkrywać aktualne potrzeby naszych podopiecznych. To naprawdę żywy – żyjący, nieustannie się zmieniający projekt – mówi ks. Dariusz Kowalczyk, przewodniczący zarządu Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katarzyna Krawcewicz: Od ponad 20 lat fundacja wspiera stypendiami młodych zdolnych, ale niezamożnych ludzi. Skąd wziął się właśnie taki pomysł na uczczenie św. Jana Pawła II?

Ks. Dariusz Kowalczyk: Podczas pielgrzymki do Polski w 1999 r. Ojciec Święty zauważył, że przemiany po 1989 r., choć konieczne, przyniosły rozwój niektórych regionów, ale spowodowały też bolesne konsekwencje w innych miejscach. Papież mówił, że walka z ubóstwem i bezrobociem to nie tylko zadanie dla zorganizowanych struktur państwowych, ale też wyzwanie dla synów i córek Kościoła. Po pielgrzymce zastanawiano się, w jaki sposób upamiętnić to wydarzenie. Były różne propozycje, ale zwyciężyła koncepcja, aby powstała fundacja wspierająca młodych, zdolnych ludzi z tych miejsc, o których właśnie mówił Jan Paweł II. To dzieło w sposób konkretny wprowadza w życie papieskie nauczanie, a więc katolicką naukę społeczną, którą papież bardzo mocno promował, oraz idee takie jak solidarność z potrzebującymi i wyobraźnia miłosierdzia.

Reklama

Wystartowaliście bardzo szybko, bo już rok później...

Pierwsze stypendia wypłaciliśmy już w 2000 r. w pięciu pilotażowych diecezjach – w każdej wyznaczono 100 stypendystów. Obecnie pod opieką mamy ok. 2 tys. osób: uczniów i studentów, otoczyliśmy też wsparciem grupę młodzieży z Ukrainy. Zorganizowaliśmy obozy wakacyjne w kilkudziesięciu największych miastach Polski. Studentom umożliwiamy wytchnienie od nauki w atrakcyjnych turystycznie regionach. Z biegiem lat dopracowaliśmy się własnej kadry pedagogicznej, bo dziś starsi stypendyści są wychowawcami na obozach dla młodszych. Studenci i absolwenci pomagają zrealizować te wielkie przedsięwzięcia od strony zarówno merytorycznej, jak i logistycznej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bo fundacja to coś więcej niż pomoc finansowa...

Od początku podkreślaliśmy, że jeśli w ogóle ma to mieć sens, to nie może się obyć bez elementu formacyjnego i obozów wakacyjnych. W przeciwnym razie byłaby to grupa ludzi, którzy jedynie dostaną pieniądze i pozostaną dla siebie obcy. Jeśli to ma być „żywy pomnik” papieski, to ci ludzie muszą się znać, spotykać ze sobą, tworzyć rodzinę fundacyjną. I dzisiaj widać, że mieliśmy rację. Programów pomocowych jest teraz dużo, ale nasz mocno się wyróżnia właśnie tą stroną formacyjną i integracyjną, kształtującą naszych stypendystów.

Dzisiaj może się wydawać, że nasza pomoc finansowa nie jest już tak bardzo potrzebna. Nie możemy jednak dać się zwieść liczbom i statystykom. Wciąż jeszcze możemy przeczytać w mailu, że czyimś największym marzeniem jest łazienka w domu. Jeździmy z wizytami do stypendystów, widzimy, jak wygląda ich codzienność. Niekiedy zdarza nam się widzieć prawdziwe ludzkie dramaty. Rzeczywistość jest inna niż nasze wyobrażenia oparte na uśrednionych danych. Zapewniam, że wspieramy tych, których trzeba i warto wspierać.

Reklama

To prawda, zmieniły się realia życia w naszym kraju, w sensie materialnym niewątpliwie na plus, ale w moim odczuciu w ogóle nie zmieniła się potrzeba wspierania młodzieży. Po prostu to wsparcie dziś wygląda nieco inaczej, nacisk kładzie się na co innego. Młodzi ludzie potrzebują bycia ze sobą, oni muszą się nasycić swoją obecnością. W realu, nie zdalnie. To jest nowe wyzwanie, którego 23 lata temu nie było. Jako fundacja staramy się na bieżąco odkrywać aktualne potrzeby naszych podopiecznych i wychodzić im naprzeciw. To jest naprawdę żywy – żyjący, nieustannie się zmieniający projekt.

A co się dzieje z osobami, które już ukończyły studia i przestały być Waszymi stypendystami?

Po pierwsze – działa stowarzyszenie absolwentów, które założyli oni niespełna 10 lat temu. Zakończyła się ich przygoda ze stypendium, ale nie z FDNT. Realizują różne projekty, przeprowadzają szkolenia, organizują konferencje, nieustannie się formują. Założyli też w Warszawie na starym Mokotowie przedszkole i żłobek, które świetnie się rozwijają, więc myślą już o kolejnych miejscach.

Po drugie – sprawa to niezliczona liczba nieformalnych kontaktów: koleżeńskich, zawodowych, ale także tych rodzinnych, gdyż wielu stypendystów zawarło już związki małżeńskie. Niektórzy poznali się i zakochali w sobie na naszych obozach. Pobrali się, mają dzieci – jestem o tym regularnie informowany. Byłem na dziesiątkach ślubów naszych stypendystów. To są piękne chwile...

Reklama

I po trzecie, w niezliczonych miejscach – od instytucji centralnych, przez stowarzyszenia, które tworzą sami, aż po np. artystów, lekarzy, inżynierów, prawników, nauczycieli, żołnierzy, strażaków, dziennikarzy, pisarzy i blogerów – wszędzie spotykam naszych stypendystów. Wybrali chyba wszystkie możliwe zawody i angażują się we wszelkie formy wolontariatu. Są liderami wspólnot kościelnych i ruchów ewangelizacyjnych. Tworzą chóry kościelne i zespoły muzyczne, dają liczne koncerty. Nie możemy zapomnieć o wielkich osiągnięciach sportowych na czele z brązem w kajakarstwie ostatnich igrzysk olimpijskich naszej absolwentki. Pewnego razu, gdy jechałem pociągiem daleko od Warszawy, podbiegł do mnie nasz absolwent, który studiował dziennikarstwo na UJ. Powiedział, że teraz robi doktorat i jest doradcą marszałka województwa, prowadzi całe biuro prasowe. W ogóle wielu z nich robi teraz doktoraty. Wyjeżdżają także za granicę – jedna z naszych stypendystek dotarła aż do Kongresu Stanów Zjednoczonych. Wybierają uczelnie w całej Europie, tam się kształcą, ale zdecydowana większość wraca do Polski i działa w przeróżnych obszarach życia społecznego.

Dodam jeszcze, że od 2011 r. nie mieliśmy roku bez święceń kapłańskich któregoś z naszych stypendystów. W tej chwili jest to już grupa ponad dwudziestu księży. Są też siostry zakonne. Mamy także alumnów w seminariach i dziewczyny w nowicjatach. Godzinami mógłbym opowiadać o tym, co dziś robią nasi stypendyści. Na pewno są to ludzie, którzy mają co zaoferować Polsce, ale też są wierni Kościołowi. Wiadomo, że zdarzają się jakieś kryzysy, odejścia, jednak większość z nich mocno się trzyma katolickich wartości.

Reklama

Jak stypendyści reagują na krytyczne wypowiedzi na temat św. Jana Pawła II? Czy zdarzyło się, żeby ktoś z nich np. zerwał kontakt z fundacją, chciał się od niej odciąć?

Osobiście nie usłyszałem nigdy takiej deklaracji, pytają natomiast, chcą wiedzieć, w jakim stopniu te ataki mają coś wspólnego z prawdą – ta nagonka bardzo mocno w nich tkwi. To są ludzie bardzo młodzi, którzy nie znają tamtej rzeczywistości. W momencie największego ataku zorganizowaliśmy wiele spotkań, zaprosiliśmy na nie prawdziwe autorytety, które pomogły wyjaśnić tę sytuację. Sami jako fundacja mocno się angażowaliśmy w obronę Jana Pawła II, ale też prosiliśmy stypendystów, by się w to włączyli. Niektórzy mieli pewne opory, mówili, że to akcja polityczna. Wtedy zachęcałem, żeby sami podjęli inną akcję, niezwiązaną z polityką, np. poszli do kościoła się pomodlić, złożyli kwiaty pod pomnikiem itd. I tak rzeczywiście się działo.

Na każdym obozie jest wyznaczony czas na przybliżenie myśli, nauczania Jana Pawła II i jest to później omawiane w grupach dzielenia. Nasi stypendyści są więc edukowani w tym kierunku. Chcemy ich wyposażyć w narzędzia, które pozwolą im brać udział w dyskusjach, czuć się pewnie mimo ataków.

Chciałbym też zaapelować do dziadków, do ludzi, którzy pamiętają pontyfikat Jana Pawła II, żeby opowiadali młodemu pokoleniu, jak było naprawdę. Niech wreszcie zaczną dawać świadectwo.

Ks. Dariusz Kowalczyk katechetyk, wykładowca WSD w Radomiu, w przeszłości asystent diecezjalny KSM i duszpasterz akademicki

2023-10-10 14:04

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Już dzisiaj! Msza św. w 100. rocznicę urodzin Jana Pawła II dla stypendystów Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”

Msza św. rozpocznie się 18 maja o godz. 20.30 w kaplicy Domu Rekolekcyjno-Formacyjnego na Bielanach przy ul. Dewajtis 3 w Warszawie.

Eucharystię razem z kard. Kazimierzem Nyczem będą koncelebrowali księża z zarządu Fundacji: ks. Dariusz Kowalczyk i ks. Paweł Walkiewicz. Obecny będzie też wiceprzewodniczący Marek Zdrojewski, pracownicy biura Fundacji oraz stypendyści z warszawskiej wspólnoty. Zaproszeni zostali także rodzice stypendystów.
CZYTAJ DALEJ

Jak zapobiegać samobójstwom? – po debacie u arcybiskupa Galbasa

2025-10-04 15:31

[ TEMATY ]

samobójstwo

Milena Kindziuk

dr Milena Kindziuk

Red

Kiedy przekroczyłam próg Domu Arcybiskupów Warszawskich, czułam, że to nie będzie spotkanie, które można „odbębnić” i wrócić do codzienności. Tytuł – „Nie pozwólmy znikać bez słowa” – brzmiał boleśnie, zwłaszcza w świetle statystyk, o których mówił później abp Adrian Galbas: prawie pięć tysięcy samobójstw w Polsce w ubiegłym roku. Prawie pięć tysięcy ludzkich dramatów. Prawie pięć tysięcy rodzin, w których rany nie zabliźnią się już nigdy. Liczba to przerażająca, ale jeszcze bardziej poruszająca jest cisza, która po nich zostaje. Cisza, w której brzmi echo ich samotności.

Abp Galbas zaczął od Psalmu 23, który znają chyba wszyscy wierzący: „Choćbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Lecz w jego ustach pojawiła się wersja tragiczna: „Jestem w ciemnej dolinie i nikogo nie ma ze mną. Nie ma Cię ze mną, Boże. Nie ma cię ze mną, bracie”. Te słowa zapadły w pamięć. Widziałam twarze uczestników – nikt nie patrzył w telefon, nikt się nie wiercił. W tym momencie zrobiło się naprawdę ciszej.
CZYTAJ DALEJ

Ile można spóźnić się do kościoła?

2025-10-04 21:04

[ TEMATY ]

Eucharystia

Msza św.

abp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Zwierzał mi się ktoś, że ma kłopoty z punktualnością. W zasadzie wszędzie się spóźnia, w tym również na niedzielne Msze św. Ta osoba, świadoma swojej wady, zapytała mnie, ile można się spóźnić do kościoła, żeby Msza św. niedzielna mogła być zaliczona jako spełniony obowiązek chrześcijański - pisze abp Andrzej Przybylski.

Zwierzał mi się ktoś, że ma kłopoty z punktualnością. W zasadzie wszędzie się spóźnia, w tym również na niedzielne Msze św. Ta osoba, świadoma swojej wady, zapytała mnie, ile można się spóźnić do kościoła, żeby Msza św. niedzielna mogła być zaliczona jako speł niony obowiązek chrześcijański. Dodała zaraz, że po noć wystarczy, jeśli się zdąży na czytanie Ewangelii, a właściwie to nawet tylko na moment Przeistocze nia chleba w Ciało Chrystusa i wina w Krew Pańską. Musiałem jej dopowiedzieć konkretnie i prosto: nie wystarczy!
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję