Reklama

Wiara

Anioły do nas posyłaj...

To nie jest przypadek, że właśnie anioł zwiastował nam najważniejszą nowinę w dziejach ludzkości, iż Syn Boży stanie się człowiekiem.

Niedziela Ogólnopolska 52/2023, str. 20-22

[ TEMATY ]

anioł

Adobe Stock

Archanioł Rafał i Tobiasz, obraz z kościoła San Zeno al Foro, Brescia, Włochy

Archanioł Rafał
i Tobiasz, obraz
z kościoła San
Zeno al Foro,
Brescia, Włochy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bóg tak się zbliżył do człowieka, że stał się jednym z nas i nie przestaje być blisko każdego z nas. Opiekuje się wszystkim, co stworzył, a zwłaszcza człowiekiem. Szczególnym wyrazem tej bliskości są aniołowie – zwiastuni troskliwej miłości Boga. Wielu z nas jest zapewne z nimi w bliskiej zażyłości, a nawet przyjaźni. Oni pomagają nam zbliżyć się do Boga, a oddalić od zła. Prawdziwa, nie jakaś mitologiczna cześć oddawana aniołom zbliża nas do Boga, a zarazem jest znakiem Jego bliskości. Ciekawe i przejmujące jest świadectwo dzieci z Fatimy – Łucji, Franciszka i Hiacynty o spotkaniach z aniołem, które poprzedziły objawienia Matki Bożej. „Otaczała nas tak intensywna atmosfera nadprzyrodzoności – wspominała po latach s. Łucja – że nieledwie nie zdawaliśmy sobie sprawy z własnego istnienia. Trwało to dość długo. Pozostawaliśmy w postawie, w której anioł nas opuścił, powtarzając bez przerwy jego modlitwę. Obecność Boga czuliśmy tak potężnie i tak głęboko, że nawet między sobą nie odważyliśmy się mówić o zjawisku. Jeszcze nazajutrz umysły nasze pogrążone były w tej atmosferze”.

Istoty niemal doskonałe

Łączność ludzi ze światem aniołów, stworzeń duchowych, niewyobrażalnie od nas doskonalszych, jest opisana w Piśmie Świętym. Do biblijnego obrazu świata należą wyobrażenia o istnieniu czysto duchowych istot, które jako stworzenia Boże stanowią tajemniczą rzeczywistość między Bogiem a światem materialnym, między Bogiem a człowiekiem. Absolutnie najważniejszym fragmentem jest starannie zaznaczony w Ewangeliach udział aniołów w tajemnicy Wcielenia i Odkupienia. To nie jest przypadek ani szczegół bez znaczenia, że właśnie anioł zwiastował nam najważniejszą nowinę, że Syn Boży stanie się człowiekiem. Z Ewangelii dowiadujemy się o aniołach śpiewających chwałę Bogu i niosących przesłanie pokoju ludziom w noc Bożego Narodzenia. Ponadto pojawiają się oni na początku publicznej działalności Chrystusa, potem w Ogrodzie Oliwnym, w grobie Zmartwychwstałego i w dniu Wniebowstąpienia. Z Ewangelii jednoznacznie wynika, że centrum naszej wspólnoty z aniołami jest Chrystus.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Anielskie funkcje

W Biblii aniołowie dzielą się na dobrych i złych. Dobrych nazywa się aniołami, złych – wśród których naczelne miejsce zajmuje Szatan – demonami. I jedni, i drudzy mają swoje miejsce w historii Bożego objawienia. Biblijna nazwa „anioł” nie jest określeniem natury, lecz funkcji. Anioł to wysłannik, posłaniec, zwiastun. Aniołowie są duchami i spełniają rolę wysłanników Boga: „Czyż nie są oni wszyscy duchami posługującymi, posłanymi do pomocy tym, którzy mają odziedziczyć zbawienie?” (Hbr 1, 14). Mimo iż są duchami, ukazują się nie tylko w snach (por. Mt 1, 20; Mt 2, 13.19) i wizjach (por. Dz 10, 3), lecz również na jawie (tzw. angelofanie), przyjmując zazwyczaj postać młodzieńców przyodzianych w szaty o niezwykłej bieli. Aniołowie, którzy spełniają szczególne polecenia Boże, mają własne imiona: Gabriel, Michał i Rafał. Inni z kolei mają określenia wskazujące na ich związek z Bogiem, np. anioł Pański, anioł Boży, anioł święty (por. Mt 28, 2; Łk 1, 11; Dz 10, 22). W listach św. Pawła podane są różne klasy aniołów: moce, władze, zwierzchności, panowania i trony (por. Rz 8, 38; Kol 1, 16). Aniołowie przy Sądzie Ostatecznym wykluczą złoczyńców z królestwa Bożego (por. Mt 13, 41. 49) i poprowadzą sprawiedliwych do raju (por. Łk 16, 22). W zmartwychwstaniu wszyscy ludzie będą podobni do aniołów: „Kiedy powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie” (Mk 12, 25).

Aż do IV wieku przypisywano aniołom posiadanie subtelnego, „eterycznego” ciała materialnego. Z kolei Tertulian, św. Grzegorz z Nazjanzu i św. Bazyli mówili o ciałach niematerialnych, pojmowanych na sposób powietrza lub na podobieństwo płomienia. Według św. Tomasza z Akwinu, aniołowie nie są jak ludzie złożeni z formy i materii, ale istnieją jako czysta forma. Są czysto duchowymi, bezcielesnymi i ze swej natury nieśmiertelnymi istotami, które reprezentują Boga. Mogą jednak przyjąć ciało – ciało powietrzne, które przez kondensację, zagęszczenie przyjmuje figurę i kolor, tak jak się to widzi w chmurach. W takiej formie aniołowie stają się widzialni przez ludzi, o czym mówi Biblia. Nie mogą jednak podejmować ludzkich aktywności.

Reklama

Szanse na anielskość

Czy my, zwyczajni ludzie, mamy szansę stać się podobni do aniołów? Czytałem kiedyś piękne i mądre opowiadanie o ślimaku, który doszedł do nieba. Wlókł się z wysiłkiem dniami i nocami, zostawiając na drogach strużkę śluzu. A kiedy wreszcie dotarł pod samą bramę nieba, św. Piotr popatrzył na niego z litością, pogłaskał go końcem laski i zapytał: „Czego ty szukasz w niebie, ślimaczku?”. A zwierzątko, podnosząc głowę z dumą, o jaką nikt by go nie posądzał, odparło: „Nieśmiertelności”. Na to św. Piotr wybuchnął szczerym, choć pełnym czułości, śmiechem i zapytał: „Nieśmiertelności? A cóż ty zrobisz z nieśmiertelnością?”. „Nie śmiej się!” – powiedział rozgniewany ślimak. „Czy nie jestem także stworzeniem Bożym, zupełnie jak archaniołowie?” – zapytał i dodał: „O tak, jestem archaniołem ślimakiem!”. Do śmiechu św. Piotra wkradła się teraz nuta ironii: „Archaniołem jesteś? Archaniołowie mają skrzydła ze złota, tarcze ze srebra, ognisty miecz i purpurowe sandały. Gdzie są twoje skrzydła, tarcza, miecz i sandały?”. Ślimak ponownie uniósł dumnie głowę i powiedział: „Są w mojej skorupie. Czekają”. „A na cóż to czekają, jeśli można wiedzieć?” – dopytywał św. Piotr. „Czekają na swój wielki moment” – odrzekł ślimak. Strażnik nieba, myśląc, że nasz ślimak oszalał, zapytał jeszcze: „Jaki wielki moment?”. „Taki” – powiedział ślimak, dając wielkiego susa przez bramę do raju, skąd już nikt nigdy nie mógł go wyrzucić.

Reklama

Ta urocza bajka, którą przytacza Nikos Kazantzakis w biografii św. Franciszka pt. Biedaczyna z Asyżu, to historia nie tylko o szalonym ślimaku, ale także o ludzkiej godności. Czyż my, ludzie, nie jesteśmy w pewnym sensie podobni do ślimaków? Słabiśmy jak ślimaki, każdy może nas nadepnąć i zmiażdżyć tak jak kruchą skorupę mięczaka. Ile razy schowalibyśmy się we własnym ciele, gdybyśmy tylko mieli taką ochronną muszlę... A przecież każdy z nas ma broń: złote skrzydła rozumu i wiary, srebrną tarczę woli, ognisty miecz słowa i purpurowe sandały odwagi. Są one jednak często ukryte w naszym wnętrzu, przez wielu prawie nieużywane. Jak rzadko odsłaniają ludzie swoje dusze! A mają je, ogromne i wspaniałe, niezwyciężone. A zarazem znieczulone, przerośnięte „tłuszczem”, wilgotne jak słoma, która dymi, a nie płonie. Ileż jest w nas dumy i radości z bycia człowiekiem – osobą ludzką, która jest duszą i ciałem w ścisłej i koniecznej jedności, która ma w sobie ziarno wieczności (Bożą łaskę) już w czasie ziemskiego, grzesznego życia. Jesteśmy jednak nie tylko grzesznikami, jesteśmy aż dziećmi Bożymi! Ta duma z bycia człowiekiem nie może być grzechem, chyba że jest dumą głupca odrzucającego swoje najcenniejsze pochodzenie: przynależność do wielkiego szczepu synów i córek Kogoś, kto jest wielki, kto ma dość miejsca dla nas wszystkich, dla każdego na swój sposób. On – wszechmogący, wieczny, nieśmiertelny Bóg nie przebywa daleko od nas, w jakimś bardzo odległym zakątku wszechświata. Nie jest odległym Bogiem w zaświatach. On zamieszkał w świątyniach naszych ciał w dniu chrztu. Bóg „rozbił swój namiot” pośród nas, w Jezusie stał się jednym z nas. W Jezusie „rozbił namiot” pośród nas... „Bóg nie jest dalekim, nieokreślonym Bogiem, do którego nie dosięga żaden most – napisał Benedykt XVI – ale jest Bogiem bliskim: ciało Jego Syna jest mostem naszych dusz”. Jesteśmy „archaniołami synami”. I nieważny jest „śluz”, który zostawiamy na drogach naszej codzienności – ważna jest dusza, której żadna droga nam nie odbierze, jeśli tylko my sami nie zechcemy jej porzucić.

Reklama

Ogniotrwałe dusze

Posiadając duszę – relację do Tego, który jest wieczny – zyskujemy prawo do tego, by nie żebrać o nieśmiertelność, lecz jej oczekiwać. Jeśli św. Piotr zechce nas oceniać na podstawie warstwy błota na naszych skorupach, będzie miał rację, głaszcząc nas końcem swojej laski i mówiąc ze współczującą ironią: „Ty, biedne stworzonko, ośmielasz się oczekiwać nieśmiertelności? Rozerwałoby cię, spłonąłbyś jak satelita w atmosferze. Ty, grzeszniku, z twoim mizernym kadłubem z nędznej muszelki?”. Moglibyśmy wówczas odpowiedzieć św. Piotrowi, aby nie był taki pewny, bo dusza człowieka jest ogniotrwała. Została stworzona z myślą nie o czasie, lecz o wieczności, stworzono ją twardą jak diament. Brakuje jej jednak często chęci lub odwagi do wykonania wielkiego salta. Dlatego potrzebujemy dziś sprawnych lekkoatletów, ośmielających się żyć pełnią życia, którzy codziennie, systematycznie ćwiczą skoki, których wiara w nieśmiertelność w pełni angażuje, dla których wiara w Boga to sposób życia... Tak bardzo potrzebujemy dziś tej sprawności i odwagi. Przecież skrzydła rozumu i wiary, tarcza silnej woli, miecz dobrego słowa i sandały odwagi są w naszym wnętrzu. Nie widać ich, ale dobrze wiemy, że one tam są. Trzeba tylko skoczyć...

Bóg ma nas na oku

Opowiastka o „archaniele ślimaku” może być nie tylko refleksją o godności człowieka, o nieśmiertelności jego duszy, o jego powołaniu do życia bez końca. To również odniesienie do naszej wiary w Opatrzność Bożą, czyli w opiekę Boga nad wszystkim, co stworzył. Opatrzność bowiem nie jest jakimś kierowaniem dziejami świata z oddali i dystansu. Jej celem jest doprowadzenie wszystkiego do pełnej doskonałości, do której Bóg nas przeznaczył. Wiara w Opatrzność wyraża prawdę, że Bóg nie jest obojętnym Stwórcą, który nas stworzył, a potem mówi: „radźcie sobie sami”. Jest zupełnie inaczej. Bóg ma nas cały czas na oku, co nie znaczy, że sam wszystko za nas robi. Podobnie jak rodzice, którzy patrzą z troską na swoje dzieci, pragną ich dobra, ale przecież pozwalają im żyć swoim życiem. Dziecko nie jest nakręconą zabawką rodziców, człowiek nie jest zaprogramowany przez Boga. Opatrzność nie polega też na tym, że Bóg zastępuje człowieka, lecz na tym, że człowiek może poznać swoje powołanie i ma wyjątkowe predyspozycje do tego, aby je rozwijać. Bóg znajduje się u podstaw działania człowieka. Jak mówi św. Paweł: „Bóg sprawia, że pragniecie i działacie zgodnie z Jego upodobaniem” (Flp 2, 13). Pan Bóg bardzo rzadko rządzi światem bezpośrednio, np. przez cudowne interwencje, kiedy wchodzi w porządek natury, czyniąc cuda. Zwykle czyni to pośrednio. Głos sumienia, wychowanie, otoczenie, rady dobrych ludzi, a często i niepowodzenia są narzędziami w ręku Opatrzności.

Nie jest taki słodki

Temat aniołów zawsze budzi ciekawość i rodzi wiele pytań. Niestety, wciąż zbyt wielu z nas nosi w sobie ich karykaturę. Chodzi o te przesłodzone, całe w loczkach aniołeczki z obrazków czy książeczek albo aniołopodobne stworki ze sklepów z pamiątkami. Inni z kolei wierzą w aniołów silnych i potężnych, zdolnych zatrzymać pędzące na człowieka auto czy pięści wroga. Tymczasem nasza wiara w aniołów nie może trącić baśnią, mitem ani ludową legendą. Tak jak przytoczone wyżej opowiadanie o archaniele ślimaku nie jest do końca bajką. To mądre przesłanie zachęca byśmy nie redukowali naszego życia do rzeczy widzialnych, lecz dostrzegali także to, co umyka zmysłom, co jest ledwo dostrzegalne – bo kimże będzie człowiek, gdy osłabnie w nim dążenie do doskonałości? Czymże będzie człowiek, gdy osłabnie w nim duch, gdy utraci zdolność i odwagę archanioła ślimaka?

2023-12-18 10:58

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Póki życia, będę rzeźbił

Niedziela lubelska 40/2012

[ TEMATY ]

anioł

GRAZIAKO

Pracownie i galeria Kazimierza Pawelca z Siostrzytowa pełne są aniołów. Jeden gra na skrzypcach, drugi z zapałem dmie w trąbę, kolejne pochylają się na kartami Biblii lub podają głodnym bochny chleba. A „anielski rzeźbiarz”, jak często mówi się o znanym nie tylko na Lubelszczyźnie twórcy, wciąż ma głowę pełną pomysłów, a ręce pełne pracy. Każdy kawałek lipowego drewna to osobna historia.

Kazimierz Pawelec jest absolwentem Liceum Plastycznego w Lublinie. Przez wiele lat dzielił się swoim talentem, doświadczeniem i pasją z uczniami Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Lublinie. Od niedawna na emeryturze, jeszcze więcej czasu może teraz poświęcić pracy, która daje to, co najcenniejsze - radość życia.
- Drewno było moim przyjacielem od najmłodszych lat. Mój ojciec, zawodowy wojskowy, nie miał zbyt wiele czasu dla rodziny, ale każdą wolną chwilę spędzał z nami. Gdy matka odpoczywała, on zajmował się mną i uczył strugania zabawek z patyków i kawałków drewna. Te czasy wciąż noszę w sercu, bo wtedy zaczęła się moja przygoda ze sztuką. Gdyby nie ojciec, nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie - mówi artysta. - Zresztą, w życiu miałem wielkie szczęście do ludzi - podkreśla. We wspomnieniach wyraźnie rysuje się też postać palacza z kotłowni, który wszystkie wolne chwile poświęcał na wykonywanie kartonowych modeli. Dzieciaki z podwórka oglądały te papierowe cudeńka, niczym najpiękniejsze eksponaty w światowych muzeach. - Miałem też wspaniałego nauczyciela techniki. Z kawałków drewna, puszek i kilku gwoździ pod jego okiem można było wyczarować najwspanialsze zabawki - opowiada pan Kazimierz. - A w kuchni mojej matki długo była używana łyżka do mąki, którą sam na lekcji wystrugałem - dodaje. Pracy twórczej sprzyjały także domowe obowiązki. Gdy jako dzieciak pasł krowy na pastwiskach, młody Kazik umilał sobie czas struganiem lasek, fujarek i figurek z leszczynowych kijków. To wszystko złożyło się na wielką miłość do drewna, której nieformalnie ślubował dozgonną wierność.
Po nauce w liceum plastycznym, gdzie z młodzieńczą pasją odkrywał tajniki pracy w glinie i w drewnie, dziecięce marzenia o życiu poświęconym rzeźbie stały się rzeczywistością. - Już jako uczeń szkoły średniej zacząłem nieźle zarabiać na moich pracach. Kawałki blachy i drewna z wypalonym wzorkiem szybko stawały się pierścionkami, chętnie kupowanymi w kiosku z pamiątkami. Mama nieraz mi niedowierzała, że na takiej lichej robocie można zarobić więcej, niż na państwowym etacie. Zobaczyłem wówczas, że praca, która daje dużo satysfakcji, pozwala też na godziwe zarobki - mówi pan Pawelec. Potem przyszło obowiązkowe wojsko, które jednak nie przerwało pasji tworzenia, a wręcz przeciwnie. - Tam dopiero zacząłem rozwijać się artystycznie, ponieważ było dużo wolnego czasu, a za wyroby artystyczne dostawało się przepustkę - wspomina ze śmiechem. By przekonać rodziców, że będzie miał za co utrzymać najbliższych, Kazimierz Pawelec ukończył studia na politechnice i został inżynierem. Ale projektowanie instalacji sanitarnych w żadnej mierze nie spełniało życiowych ambicji artysty. Z pomocą przyszedł kolega, który przekazał namiary na warszawską „Cepelię”. I wówczas wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. - Ledwo nadążałem z realizacją zamówień. W czasach komunistycznych najlepiej sprzedawały się małe, drewniane kapliczki z Chrystusem frasobliwym. Wystrugałem ich tysiące - wspomina. Ale, jak to w życiu, idylla nie trwała długo. Najpierw przyszła upragniona wolność. Wkrótce, wskutek zmian gospodarczych upadły „Cepelie” i skończyły się zamówienia. - Nie tyle szkoda mi utraty zarobku, bo zawsze jakoś sobie radziłem, co jakiegoś sprzeniewierzenia się naszej sztuki ludowej. W sklepach z pamiątkami pełno dziś chińskich wyrobów, a przecież nasza polska sztuka ludowa jest piękna. Trzeba się o nią zatroszczyć - mówi artysta. - Żal serce ściska, jak na targach ludowych w Kazimierzu Dolnym wśród prawdziwych dzieł znaleźć można chińską tandetę - ubolewa.
Mimo niezrozumienia sztuki ludowej, a czasem nawet jej wyśmiewania, Kazimierz Pawelec jest jej wierny. Jego ulubione motywy to Chrystus, ludzie z życia wzięci, portrety, kwiaty, krajobrazy i sławne już „janioły”. Pomysły na wykorzystanie kawałków drewna przychodzą same, czasem we śnie, czasem podczas spacerów wiejskimi drogami. - Cokolwiek bym nie rzeźbił, zawsze staram się o jak najdokładniejsze oddanie szczegółów. Dlatego „mój” Chrystus ukrzyżowany na zaznaczone każde żebro, a chłopu z dziurawych butów wystaje duży palec - opowiada o swojej pracy. - Z czasem pokochałem rzeźbę figuratywną i teraz jej się poświęcam - dodaje. W jego pracowniach, wypełnionych starociami niczym najlepszy skansen, wśród kołowrotków, dzbanów i żelazek, które pamiętają codzienne życie sprzed stu, a może nawet więcej lat, mieszkają różne postaci: rozśpiewane anioły, zatroskana Matka Boska, ukrzyżowany Chrystus, Żyd z długą brodą, chłop przy orce. Gdzieś pomiędzy nimi przycupnęły roześmiane słoneczniki i barwne powoje. Ze ścian spoglądają dumne malwy i urzekające prostotą maki, powstałe jednym pociągnięciem pędzla. Kolorowe kwiaty, zaczarowane w kawałkach papieru i drewna, wyciągają się ku górze, ku słońcu, a może ku ludziom, którzy chętnie zaproszą je do swoich domów.
- Póki życia, będę rzeźbił. To moja pasja, to mój sposób na życie - mówi Kazimierz Pawelec, ciesząc się, że teraz, na emeryturze, jeszcze więcej czasu będzie mógł poświęcić temu, co od dziecka ukochał. - Swojego życia nie zamieniłbym za nic w świecie. Gdybym jeszcze raz miał wybierać, poszedłbym dokładnie taką samą drogą.

CZYTAJ DALEJ

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

2024-04-26 11:09

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Człowiek nierzadko boi „odsłonić się” w pełni, pokazać, kim w rzeczywistości jest, co myśli i w co wierzy, co uważa za słuszne, czego chciałby bronić, a co odrzuca. Obawia się, że ewentualna szczerość może mu zaszkodzić, zablokować awans, przerwać lub utrudnić karierę, postawić go w złym świetle itd., dlatego woli „się ukryć”, nie ujawniać do końca swoich myśli, nie powiedzieć o swoich ukrytych pragnieniach, zataić autentyczne cele, prawdziwe intencje. Taka postawa nie płynie z wiary. Nie zachęca innych do jej przyjęcia. Chwała Boga nie jaśnieje.

Ewangelia (J 15, 1-8)

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: trwać w Chrystusie - to nasze zadanie

2024-04-28 15:22

[ TEMATY ]

ks. Wojciech Węgrzyniak

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

My jesteśmy jak latorośle. Jezus jest winnym krzewem. I to tak naprawdę On dzięki swojemu słowu nas oczyszcza. Jego Ojciec robi wszystko, żeby ta winorośl funkcjonowała jak najlepiej, a naszym zadaniem, jedynym zadaniem w tej Ewangelii, to jest po prostu trwać w Chrystusie - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Piątej Niedzieli Wielkanocnej 28 kwietnia.

Ks. Wojciech Węgrzyniak zaznacza, że „od czasu do czasu zastanawiamy się, co jest najważniejsze, cośmy powinni przede wszystkim w życiu robić”. Biblista wskazuje, że odpowiedź znajduje się w dzisiejszej Ewangelii. „Przede wszystkim powinniśmy trwać w Chrystusie” - mówi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję