Wychowanie jest procesem, który rozpoczyna się od chwili, gdy dziecko zaczyna rozpoznawać różnicę między przypadkowym i celowym złym postępowaniem, i trwa do osiągnięcia przez wychowanka wieku dojrzałego. Rodzic ma się stać dla dziecka nie tylko przyjaznym autorytetem, ale i jego towarzyszem w drodze ku dorosłości. W praktyce oznacza to poświęcanie mu czasu, umiejętność słuchania, odpowiadania na jego troski, dawanie mu możliwości podejmowania coraz ważniejszych decyzji na każdym etapie życia. Dobry rodzic wspomaga dziecko, doradza mu, inspiruje, dając przykład właściwego postępowania. Uczy odpowiedzialności i samodzielności, zamiast wyręczać. Zachęca, by dziecko stawiało czoła życiowym wymaganiom. Stawia tym samym wychowankowi wymagania przestrzegania zasad i ograniczeń dotyczących jego zachowania, ale jednocześnie oferuje mu dużo wsparcia i miłości. „Miłość jest nierozerwalnie związana z wyznaczaniem granic zachowania. Wczesne wdrażanie dziecka w dyscyplinę ułatwi wychowywanie w latach późniejszych, ukształtuje jego charakter” – tłumaczy Dorota Piórkowska, pedagog i terapeuta w Szkole Podstawowej Towarzystwa Salezjańskiego w Toruniu.
Kiedy zacząć stawiać granice?
Reklama
Już w pierwszych chwilach samodzielności małego dziecka mówimy stanowczo i konkretnie „nie”. Dziecko koduje w swojej głowie jasny komunikat, że istnieją rzeczy, które są dla niego niedostępne. Nie zawsze musi to być dla niego zrozumiałe – to przyjdzie z czasem.
Jak zaznacza Piórkowska: „Dzieci są cudowne, ale trzeba od nich wymagać i dawać im konkretne informacje zwrotne. Niewłaściwe zachowania, których chcemy oduczyć, to: jęczenie, dokuczanie, bicie i wulgaryzmy, dąsy oraz wrzaski. Program eliminowania niewłaściwych dziecięcych zachowań w równym stopniu skupia się na opanowaniu gniewu u rodzica, co na zapanowaniu nad postępowaniem dziecka”. Na podjęcie nauki pożądanych zachowań, odpowiedzialności, formowanie charakteru najbardziej wskazany jest już wiek przedszkolny, a nawet żłobkowy. Fundamentalne umiejętności to: sprawne wstawanie i poranne czynności oraz kładzenie do łóżka wieczorem, sprzątanie po sobie, jedzenie według określonych zasad, odrabianie lekcji. Czasem zbyt duża swoboda w tej materii w pierwszym okresie czy niechęć rodziców do dyscyplinowania buduje w dziecku przekonanie, że może zachowywać się tak, jak chce.
Jakie zasady?
Reklama
„Dzieci muszą być poinformowane o trzech rzeczach: jakie zachowanie jest akceptowalne, a jakie nie. Muszą wiedzieć, że w danym miejscu obowiązują określone zasady. I że w kościele nie podjadamy, a na placu zabaw czy w szkole nie bijemy, nie przezywamy kolegów. Po drugie, informujemy o konsekwencjach przekroczenia granic. Dzieci szybko zorientują się, że opłaca się trzymać zasad. Po trzecie, uczą się, że są odpowiedzialne za własne zachowanie. To są małe, ale jakże wielkie decyzje. Zachęcam rodziców do dawania swoim dzieciom możliwości wyboru, pozwalania na podejmowanie własnych decyzji ze wszystkimi ich następstwami” – przekonuje Dorota Piórkowska.
Podjęcie dobrej decyzji może się wiązać np. z jakąś nagrodą, która wzmocni pozytywnie działania i podniesie prawdopodobieństwo powtórzenia ich w przyszłości. Może to być pochwała, dostrzeżenie starań, drobne nagrody rzeczowe lub pójście do kina z koleżanką czy na lody. W przypadku podjęcia złej decyzji – przywileje, zostaną odebrane. Z czasem dobre zachowanie wejdzie w nawyk i dziecko nie będzie wymagało już kontroli ani dodatkowych motywacji. „Wraz z rozwojem myślenia i wewnętrznej motywacji dobrymi metodami na wdrażanie pozytywnych zachowań są: rozmowa, zachęta, prośba, czy listy codziennych obowiązków do wykonania” – dodaje Piórkowska.
Jakie błędy popełniają rodzice?
Niekiedy rodzice podchodzą zbyt pobłażliwie do swoich dzieci. To zrozumiałe, że czasem stawianie wymagań jest trudne. Nie chodzi, oczywiście, o to, aby rodzic był despotą, ale by wymagał jasno i konkretnie. Tylko wówczas dziecko uczy się, że są wyraźne zasady, według których funkcjonuje, a słowo dane przez rodzica ma znaczenie i sens.
Dorota Piórkowska zauważa, że kolejnym możliwym przewinieniem rodziców jest zapowiadanie nierealistycznych konsekwencji. „Unikamy rzucania pustych gróźb, że np. nie będziesz oglądał telewizji do końca roku! Zapowiadajmy krótkotrwałe konsekwencje, wtedy osiągniemy zamierzony efekt”.
Co daje stawianie dziecku granic?
Na pewno stawianie granic wdraża wychowanka do samodyscypliny. Czyni z niego człowieka silnego, odpowiedzianego, wewnętrznie spójnego. Dziecko, które miało stawiane granice, będzie umiało być asertywne i wyraziste, odporne na pokusy ze strony środowiska zewnętrznego. „Tam, gdzie nie ma granic i dyscypliny, wyrasta człowiek rozpieszczony, sprytny manipulator, któremu wydaje się, że jest w centrum świata. Dorasta w przekonaniu, że wszyscy będą robić to, co on chce. Gdy nie stawiamy dziecku granic, głęboko je unieszczęśliwiamy, ponieważ nie przygotowujemy go do życia z jego wyzwaniami. Druzgocące dla niego może być zderzenie się z realiami świata” – wyjaśnia pani pedagog.
Co pomaga w uczeniu odpowiedzialności?
Jak przyznaje Piórkowska, znaczenie ma ton głosu, w którym kierujemy komunikat do dziecka. Dobrze będzie, jeśli zredukujemy krzyczenie do minimum. Głośny i ostry ton zarezerwujmy dla spraw nagłych, a cichy dla nieposłuszeństwa – będzie nam o wiele prościej. „Nigdy nie wychowamy dziecka za pomocą zrzędzenia, gderania. Aby dobrze prowadzić dziecko, z czasem nastolatka, trzeba zaskarbić sobie jego zaufanie, wypracować silną więź przez ofiarowany czas spędzony na rozmowie, byciu razem. Zadaniem rodzica jest więc nie tylko stawianie wymagań, ale również budowanie trwałej, opartej na serdecznej miłości relacji. Tylko wówczas zbudujemy mocną więź na całe życie”.
W październiku Uniwersytet Wrocławski otworzy kierunek, który może przyczynić się do rewolucji w polskim systemie rehabilitacyjnym. O tym, dlaczego zmiany są potrzebne i jaką rolę w ich wprowadzeniu pełnić będą specjaliści ds. zarządzania rehabilitacją, rozmawiamy z dr Aliną Czapigą, prodziekanem ds. dydaktycznych i socjalnych Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych.
: „Wdrożenie nowego modelu kształcenia specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją jako element systemu kompleksowej rehabilitacji w Polsce” – co kryje się pod tą nazwą?
Dr Alina Czapika - To projekt dydaktyczny, którym kieruję z ramienia Uniwersytetu Wrocławskiego, współfinansowany ze środków Unii Europejskiej, w ramach Działania 4.3 Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój. W jego ramach będziemy kształcić na studiach podyplomowych specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją.
Projekt realizujemy wspólnie z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym, Uniwersytetem Warszawskim i Uniwersytetem Medycznym w Lublinie. Naszymi partnerami społecznymi są PFRON, ZUS oraz DGUV – Deutsche Gesetzliche Unfallversicherung e.V. – niemiecka organizacja centralna ds. ubezpieczeń. Współpracujemy również z przedstawicielami organizacji pozarządowych i pracodawcami. Razem przygotowaliśmy model kształcenia.
Inspiracją do realizacji projektu była potrzeba zapewnienia dostępu do kompleksowej rehabilitacji, dającej szansę na powrót do aktywności społecznej i zawodowej osobom, które w wyniku różnych zdarzeń losowych stały się niepełnosprawne lub u których nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia, uniemożliwiające – trwale lub okresowo – aktywność zawodową i społeczną.
Kluczową rolę w procesie aktywizacji odgrywa specjalista, który zarządza procesem rehabilitacji – organizuje go, angażując do współpracy wielu ekspertów. W Polsce bardzo potrzebne są studia przygotowujące do pełnienia tej roli. Dotychczas nie powstał taki zawód czy specjalizacja, dlatego opracowaliśmy cały związany z tym model kształcenia.
Pomimo znacznego wzrostu wydatków publicznych na aktywizację zawodową osób z niepełnosprawnością w Polsce, większość tych osób pozostaje poza rynkiem pracy. Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku liczba osób z niepełnosprawnością ogółem wynosiła blisko 4,7 mln. Około 3,1 mln osób posiadało prawne potwierdzenie niepełnosprawności. To mniej więcej 12 proc. ludności kraju. Według danych z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności za II kwartał 2017 roku około 70 proc. z 1 705 tys. osób niepełnosprawnych w wieku produkcyjnym było biernych zawodowo. Tylko 27 proc. pracowało. Pozostałe ponad 2 proc. posiadało status osób bezrobotnych.
Nasze studia wpisują się w zmieniający się naszym kraju system rehabilitacyjny. Obserwuję odchodzenie od systemu azylowego, działającego na zasadzie: „Zaopiekujemy się pacjentem/klientem, bo potrzebuje pomocy, ale zrobimy to z dala od środowiska”. Odchodzimy od systemu azylowego w stronę systemu środowiskowego, włączającego. Nie chcemy izolować, tylko aktywizować.
Tak to chyba powinno funkcjonować.
- Oczywiście, że tak. Polska nie jest krajem, który nie zajmuje się osobami z niepełnosprawnością, ale system wymaga zmiany. Moim zdaniem wracamy do koncepcji kompleksowej rehabilitacji, którą w Polsce zapoczątkował prof. Wiktor Dega. Czy pan wie, że pierwsza na świecie Katedra Medycyny Rehabilitacyjnej powstała na Akademii Medycznej w Poznaniu? A program kompleksowej rehabilitacji WHO uznała za modelowy?
Wyzwanie podjął PFRON, który realizuje duży program związany właśnie z kompleksową rehabilitacją. Do nas należeć będzie kształcenie kadr. W ramach projektu kraj podzielono na cztery makroregiony. Uniwersytet Wrocławski obejmie swoim zasięgiem województwa: lubuskie, dolnośląskie, opolskie i śląskie; w tych regionach będziemy szukać kandydatów. Studia podyplomowe będą bezpłatne dla osób, które pomyślnie przejdą proces rekrutacji. Bardzo zależy nam na utrzymaniu poziomu, dlatego intensywnie pracowaliśmy nad koncepcją kształcenia. Prace merytoryczne zostały poprzedzone badaniami, które umożliwiły diagnozę sytuacji osób z niepełnosprawnością w Polsce oraz analizę obowiązujących rozwiązań w zakresie rehabilitacji i aktywizacji. Model kształcenia był konsultowany z partnerami ze środowiska społeczno-gospodarczego. Bez ich pomocy i opinii wdrożenie planowanych rozwiązań byłoby niemożliwe, a my chcemy, aby specjalista ds. zarządzania rehabilitacją funkcjonował w polskiej rzeczywistości.
Dziś mogę już powiedzieć, że model kształcenia jest gotowy. Przystępujemy do kolejnych etapów procedury uniwersyteckiej, po zakończeniu której – najprawdopodobniej w czerwcu – rozpocznie się kilkuetapowa rekrutacja.
Możemy zdradzić, jak będzie ona wyglądała?
- Dysponujemy tylko dwoma semestrami, dlatego musimy wybrać osoby, które mają już pewne doświadczenia zawodowe i będą u nas poszerzać swoje kompetencje. O rekrutacji za chwilę powiem więcej, ale zacznijmy od najważniejszej sprawy, czyli od wyjaśnienia, kim ma być specjalista ds. zarządzania rehabilitacją. Bo przecież można by powiedzieć: „Zaraz, jak to? W dwa semestry wykształcimy kogoś, kto będzie nadzorował pracę lekarzy, psychologów, terapeutów, rehabilitantów – to się nie uda!”. Nie! Nasz specjalista nie ma zarządzać zespołem – on ma zarządzać procesem rehabilitacyjnym konkretnego pacjenta, czyli ma pozyskać do współpracy zespół specjalistów.
Specjalista ds. zarządzania rehabilitacją nie jest lekarzem, ani pośrednikiem pracy, ale zarządza ukierunkowanym na aktywizację procesem rehabilitacji. Najpierw musi rozpoznać potrzeby pacjenta/klienta, opracować plan rehabilitacji, powołać i zorganizować zespół. A potem zrobić wszystko, by osiągnąć wcześniej założony cel. Nie może na przykład zapomnieć o tym, jak z niepełnosprawnością danej osoby radzi sobie jej rodzina, bo trudno będzie zaktywizować, przekwalifikować pacjenta, jeśli będzie miał szereg problemów rodzinnych wynikających z niepełnosprawności. Nasz „menedżer” musi radzić sobie z kontaktem, komunikacją, ale także z problemami i z konfliktami. Musi potrafić negocjować, dążyć do kooperacji. Nie może powiedzieć: „Trudno, tu nic nie da się już zrobić”. Specjalista ds. zarządzania rehabilitacją ma być łącznikiem pomiędzy wszystkimi osobami zaangażowanymi w proces rehabilitacji. Organizuje współpracę między pacjentem a pracodawcą, instytucjami społecznymi i państwowymi, lekarzami, ośrodkami rehabilitacyjnymi i szeroko rozumianym otoczeniem społecznym, w tym z rodziną.
Program naszych studiów jest bardzo obszerny, ale także spójny. Oczywiście, zanim wybrano nas do udziału w projekcie, musieliśmy udowodnić, że dysponujemy odpowiednią kadrą, infrastrukturą, że mamy zarys koncepcji kształcenia. Ważna rolę w pozyskaniu projektu odegrał prof. dr hab. Ryszard Cach, prorektor ds. nauczania, oraz mgr Emilia Wilanowska, kierownik Biura Projektów Zagranicznych. Gdybyśmy nie skorzystali z tej możliwości – przy naszym, uniwersyteckim i wydziałowym, potencjale – byłoby to dużą stratą.
Jak będzie wyglądała realizacja projektu pod kątem struktury?
- Projekt jest uniwersytecki. Będzie realizowany na Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych. Wezmą w nim udział psychologowie – przede wszystkim specjaliści z zakresu psychologii klinicznej, organizacji i zarządzania, bo tacy są potrzebni. Ale są jeszcze inne moduły. Potrzebni będą prawnicy, eksperci polityki społecznej, socjologowie. Jest moduł zarządzania procesem rehabilitacji, moduł medyczny, moduł rehabilitacji zawodowej i społecznej. Właśnie zwróciłam się do dziekanów WPAE oraz WNS z prośbą o pozyskanie pracowników do prowadzenia części zajęć na studiach podyplomowych.
Już poszukuję specjalistów na zajęcia wykładowe i warsztatowe. Niektórzy się do nas zgłaszają, dopytują o szczegóły. Są chętni na studia i do prowadzenia zajęć. Na dwóch ogólnopolskich seminariach w Warszawie, na których prezentowaliśmy studia partnerowi z Niemiec – ale przede wszystkim pracodawcom, którzy mogą wysyłać do nas pracowników lub zatrudniać naszych absolwentów – otrzymaliśmy dużo pytań, sugestii i propozycji współpracy.
Niemcy, na których doświadczeniach opieracie się, tworząc nowy kierunek, mają ściśle określoną specjalizację.
- Korzystamy z doświadczeń niemieckich, ale także z polskiej szkoły medycyny rehabilitacyjnej prof. Degi. Niemcy szkolą ekspertów zajmujących się osobami po wypadkach, które po leczeniu, rehabilitacji i czasem po przekwalifikowaniu zawodowym wracają do wcześniej wykonywanej pracy lub znajdują inną, są aktywni zawodowo. Czyli: aktywizacja i czasem przekwalifikowanie. My chcemy poszerzyć ofertę. Nasz specjalista ds. zarządzania rehabilitacją będzie mógł zająć się także osobami, które są niepełnosprawne ruchowo, mają ograniczenia sensoryczne, niepełnosprawności intelektualnie, chorują psychicznie.
Doprecyzujmy. Wykształcony przez Was specjalista będzie od razu przygotowany do kompleksowego działania na wszystkich przestrzeniach czy będzie zdobywał doświadczenie w obrębie konkretnych specjalizacji?
- Na studiach omówimy zadania kompleksowej rehabilitacji we wskazanych rodzajach niepełnosprawności. Pamiętajmy, że rozmawiamy o projekcie, który w Polsce dopiero rusza. W przyszłości prawdopodobnie zostaną wprowadzone certyfikaty. Stanie się tak jednak dopiero wtedy, gdy specjalista ds. zarządzania rehabilitacją zostanie wpisany na listę zawodów.
W przyszłości bardzo bym chciała – wspomniałam już o tym władzom rektorskim – utworzyć studia magisterskie z tego zakresu. Cztery semestry kształcenia pozwoliłoby na poszerzenie tematyki i pogłębienie rozwoju kompetencji osobistych. Perspektywy są tak duże, jak nasze zaangażowanie w projekt. Udzielił mi się entuzjazm i model pracy moich ekspertek z Instytutu Psychologii. Pierwsza z nich to dr Magdalena Ślazyk-Sobol, specjalizująca się w psychologii zarządzania. Jest konsultantem HR, trenerem; prowadzi zajęcia z zakresu psychologii pracy i organizacji, zajmuje się coachingiem w organizacji, outplacementem, diagnozą kompetencji zawodowych, „train the trainers”; prowadzi warsztaty rozwijające kompetencje interpersonalne i zarządcze. Druga osoba, o której myślę, to mgr Anna Cieślik, trener biznesu. Zajmuje się wspieraniem ludzi w rozwoju osobistym i zawodowym. Specjalizuje się w zakresie doskonalenia umiejętności liderskich, motywowania, zarządzania emocjami oraz rozwijaniem kompetencji komunikacyjnych.
Jesteśmy na początku drogi, to prawda. Ale to jest projekt wdrożeniowy. To nie tak, że wyobrażam sobie, że utworzymy studia podyplomowe, bo wydaje mi się, że są potrzebne…
…i zobaczymy, co będzie dalej?
- My wiemy, że ten kierunek jest pożądany. Nie opieramy się na własnych odczuciach. Przeprowadzamy badania potrzeb. Żeby wiedzieć, jak osoby z niepełnosprawnością wyobrażają sobie funkcję specjalisty ds. zarządzania rehabilitacją, robimy badania – zakrojone na szeroką skalę, oparte na reprezentatywnej grupie – w czterech województwach makroregionu. Biorą w nich udział osoby, które przeszły proces rehabilitacji i są już aktywne zawodowo. Pytamy je o to, czego doświadczyli, czego brakowało im w procesie reaktywizacji, i na tym opieramy model kształcenia. O oczekiwaniach wobec menedżerów rozmawialiśmy też z lekarzami i rehabilitantami.
Wróćmy do rekrutacji. Jak dokładnie będzie wyglądała?
- Będzie trzyetapowa. Pierwszy etap to złożenie dokumentów: dyplomu ukończenia studiów pierwszego lub drugiego stopnia, CV, listu motywacyjnego, portfolio zawierającego certyfikaty itp. Etap drugi będzie testem kompetencji, z pytaniami zamkniętymi i otwartymi, z tzw. case’ami, które trzeba będzie skomentować, zinterpretować. Etap trzeci to już rozmowa, która pozwoli ocenić predyspozycje indywidualne i szeroko pojęte kompetencje społeczno-zawodowe kandydatów. Przyjmiemy 25 osób z najwyższą punktacją, może o kilka więcej. Studia rozpoczną się 1 października.
W październiku 2019 roku ruszy druga edycja, która także będzie bezpłatna dla słuchaczy. Model kształcenia będzie poddany ewaluacji, czyli kolejna edycja studiów będzie już „po doświadczeniach” W ciągu dwóch lat w każdym z czterech ośrodków akademickich zostanie wykształconych po 50 osób. W całej Polsce będzie zatem 200 specjalistów ds. zarządzania rehabilitacją.
Jak wyobraża Pani sobie idealnego kandydata?
- Chciałabym, żeby na nasze studia aplikowały osoby z dyplomem studiów pierwszego lub drugiego stopnia z obszaru nauk humanistycznych, społecznych, medycznych. To mogą być rehabilitanci, fizjoterapeuci, lekarze rehabilitacji, psycholodzy, pedagodzy społeczni, terapeuci; również osoby, które mają może inne wykształcenie, ale dysponują wiedzą i doświadczeniem, bo na przykład prowadzą ośrodki rehabilitacyjne albo ośrodki zajmujące się osobami z niepełnosprawnościami. My rozwiniemy ich kompetencje, ukierunkujemy je. Ale żeby osiągnąć dobry efekt, musimy mieć osoby gotowe do współpracy.
Jak będzie wyglądać przyszłość zawodowa Waszych absolwentów?
- To trudne pytanie, bo jesteśmy na początku drogi. Mam nadzieję, że po zmianie systemu rehabilitacji w naszym kraju i odpowiednich uregulowaniach formalno-prawnych, będą oni zatrudniani w PFRON-ie, ZUS-ie, KRUS-ie. Właściwym miejscem mogą być ośrodki rehabilitacyjne, sanatoria oraz Powiatowe Centra Pomocy Rodzinie. Ale specjaliści będą również mogli prowadzić własną działalność gospodarczą, zajmować się procesem rehabilitacji konkretnych osób. Niewykluczone, że zatrudnienie znajdą w firmach, korporacjach, których pracownik uległ wypadkowi.
Wszystko to brzmi niezwykle imponująco.
- Bo nad modelem kształcenia pracował zespół psychologów, lekarzy rehabilitacji medycznej, prawników, pracodawców…
Z niecierpliwością czekamy na efekty tej pracy. I trzymamy kciuki.
Był jednym z największych kaznodziejów XVIII stulecia. Jest patronem pasjonistów i pasjonistek oraz orędownikiem nabożeństwa do Męki Pańskiej.
Święty Paweł od Krzyża pochodził ze zubożałej rodziny szlacheckiej. Wychowywał się w trudnych warunkach materialnych, które skłoniły go, jako najstarszego z rodzeństwa, do tego, by pomóc w utrzymaniu rodziny. Uczęszczał do jednej ze szkół w Genui i jednocześnie pomagał ojcu w handlu. W swojej duchowej gorliwości w 1715 r. zdecydował się udać do Wenecji, by wziąć udział w zbrojnej wyprawie przeciwko Turkom jako wrogom Krzyża. W kościele w Cremie podczas modlitwy usłyszał jednak głos: „Twoim przeznaczeniem jest inna walka – z samym sobą, i głoszenie ukrzyżowanego Chrystusa”. Z rąk biskupa Aleksandrii – Arboriusza z Gattinara 23 kwietnia 1719 r. otrzymał sakrament bierzmowania. Następnie, z rąk tego samego biskupa, 22 listopada 1720 r. przyjął czarny habit z napisem: Jesu Christi Passio (Męka Jezusa Chrystusa). W jego sercu zrodziło się pragnienie utworzenia zgromadzenia zakonnego, które będzie głosić światu Mękę Pańską i wielkość Krzyża, dlatego udał się do Castellazzo, gdzie przy kościółku św. Karola i św. Anny w ciasnej celi założył pustelnię. Tu w 1721 r. napisał Diariusz (Dziennik duchowy) i reguły dla nowego zakonu. Jako gorliwy kaznodzieja i głosiciel krzyża Chrystusowego przemierzał Włochy, nawołując do pokuty i umiłowania ukrzyżowanego Zbawiciela. W 1725 r. papież Benedykt XIII zezwolił mu na gromadzenie uczniów. Dzisiaj jest to Zgromadzenie Męki Jezusa Chrystusa, wcześniej znane jako Zgromadzenie Kleryków Bosych Najświętszego Krzyża i Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Święty Paweł w duchu miłości do ukrzyżowanego Zbawiciela posługiwał chorym w rzymskich szpitalach, a prywatnie pogłębiał studia teologiczne. 7 czerwca 1727 r. papież Benedykt XIII udzielił mu święceń kapłańskich. W 1737 r. założył pierwszy klasztor w Orbatello. 11 czerwca 1741 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Przyjął wówczas imię: Paweł od Krzyża. Pod koniec życia, w 1771 r., św. Paweł wraz z matką Crocifissą Costantini utworzył zakon sióstr klauzurowych (Zgromadzenie Sióstr Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa).
Dzień Albertyński w parafii św. Maurycego we Wrocławiu
W parafii św. Maurycego siostry albertynki przybliżały charyzmat swojego zgromadzenia i specyfikę posługi we Wrocławiu.
Dzień Albertyński wpisuje się w obchody jubileuszu 800-lecia parafii. – Nie byłoby tego wielkiego jubileuszu, nie byłoby tej parafii, która istnieje już od 8 wieków, gdyby nie było wytrwałości pokoleń przed nami. Gdyby nie było ich pełnej ufności modlitwy, ofiary, zaangażowania w budowanie nie tylko tej pięknej świątyni, ale budowania wspólnoty parafialnej – mówiła s. Dobrawa Korzeniewska, albertynka.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.