Reklama

Kościół

50 lat cudu

Kiedy czytają Państwo ten artykuł, wspólnota Anonimowych Alkoholików w Polsce świętuje swoje 50-lecie. Ta nazwa znana jest na całym świecie, a jej owoców smakują miliony ludzi na wszystkich kontynentach. Jaki to smak?

Niedziela Ogólnopolska 33/2024, str. 26-28

[ TEMATY ]

wspólnota

Anonimowi Alkoholicy

Ilustracje Bartosz Różycki, scenariusz Rafał Porzeziński. Ze zbiorów Rafała Porzezińskiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Pierwszym i najważniejszym owocem tej społeczności jest wolność. Zarówno wspólnota, jak i poszczególni członkowie nie uznają żadnych autorytetów oprócz Miłującego Boga. Już sam ten fakt powinien zwracać uwagę, że mamy do czynienia z ruchem absolutnie wyjątkowym. Bo chociaż służby i biura Anonimowych Alkoholików rosną wszędzie tam, gdzie dociera wspólnota, udział w nich nie oznacza ani władzy, ani splendoru. To klasyczny przykład cichej służby na rzecz bliźniego. To, co zrodziło się w głowach i sercach Billa W. i dr. Boba w 1935 r. w Akron w Ohio, nosi wszelkie znamiona natchnienia Ducha Świętego. Wszak tylko Bóg jest w nas sprawcą chcenia i działania zgodnie z Jego wolą. Obaj panowie w dniu, w którym się spotkali, byli w pełni świadomi swojej bezsilności wobec straszliwej choroby, jaką jest alkoholizm. Bill (makler giełdowy z Nowego Jorku) miał wówczas 5-miesięczny czas abstynencji za sobą, z kolei dr Bob (chirurg, proktolog z Akron) pił ciągami, a żeby móc operować swoich pacjentów, musiał wprowadzić do krwi sporą dawkę alkoholu. Ich spotkanie zaważyło na losach niezliczonych rodzin. Wspólnota AA stała się arką ocalenia, na którą wsiadali wszyscy ci, którzy mieli w sobie dość odwagi, by ogłosić własną kapitulację. Odwaga, aby się poddać? Brzmi dość abstrakcyjnie, zwłaszcza w kraju bohaterów oraz w świecie, który nawołuje do odnoszenia ciągłych sukcesów i do samorealizacji. Mam być wojownikiem kroczącym od sukcesu do sukcesu, a nie godnym pożałowania bankrutem. Pomysł pierwszych uczestników ruchu, by budować nowego człowieka na absolutnej prawdzie, wykluczał zaklinanie rzeczywistości, że jednak ogarniam wszystko, że radzę sobie, że jest okej. Ta prosta w istocie konstatacja, przyjęcie tej oczywistej prawdy zajmowało i zajmuje wielu zatwardziałym nałogowcom wiele lat, a niekiedy nawet całe życie. Powstanie AA jednak spowodowało niesamowite zmiany w sposobie mówienia, myślenia o chorobie alkoholowej i wreszcie w samym procesie trzeźwienia. Okazało się, że ci, którzy uczciwie stanęli w prawdzie i zastosowali ten prosty, a genialny dwunastokrokowy program, nie tylko odzyskali trzeźwość i relacje ze sobą i z innymi, ale też stali się prawdziwie wolnymi ludźmi.

Metoda

Uznanie bezsilności, przyznanie, że jest Bóg, powierzenie Mu życia i woli – tyle wystarczyło, aby zostać wpuszczonym na mityng Anonimowych Alkoholików w pionierskich czasach wspólnoty. Dziś wystarczy tylko chęć zaprzestania picia. Wówczas te trzy warunki dla wielu były przeszkodą nie do przebycia, ale ci, którzy rzucili się w ręce owego Miłującego Boga, zmieniali swoją godną pożałowania wegetację w prawdziwe życie. Kolejne kroki wiodły przez gruntowny obrachunek z samym sobą, wyznanie błędów, wyrzeczenie się wad aż do wielkiego dzieła zadośćuczynienia. Każdy, kto ma doświadczenie wejścia w prawdziwe, a nie pozorne zadośćuczynienie za krzywdy, które wyrządził sobie i innym, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie ono przywraca nam godność. Można zaprzestać życia grzesznego i toksycznego, uważać na każdy swój kolejny dzień, dopóki jednak nie odda się długów – tych moralnych, duchowych, psychicznych, ale i materialnych, cały czas będziemy niewolnikami przeszłości. Wspólnota AA, choć powołana do życia przez dwóch protestantów, w swoim programie zdrowienia tłumaczy lepiej pięć warunków dobrej spowiedzi niż setki godzin katechez. I nic dziwnego, bo prawdziwym celem tego programu jest rozpoznawanie i wypełnianie woli Boga każdego dnia i podawanie dalej tej krótkiej, a skutecznej instrukcji obsługi człowieka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z wolnego świata do PRL

Reklama

W Polsce, zarówno przedwojennej, jak i powojennej, działo się wiele na rzecz krzewienia trzeźwości. Długo można pisać o wielkiej roli ludzi Kościoła na tym polu. Warto wspomnieć „Krucjatę wstrzemięźliwości” zdelegalizowaną przez władze komunistyczne, a także aresztowanie ks. Franciszka Blachnickiego. Krucjata została proklamowana na nowo w Nowym Targu w 1979 r. podczas pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do ojczyzny, pod nazwą Krucjata Wyzwolenia Człowieka. Były też na naszej ziemi nieliczne, ale silne stowarzyszenia abstynenckie, np. przedwojenny „Eleusis”, była Polska Liga Przeciwalkoholowa, a w 1948 r. w Poznaniu uruchomiono pierwszą Miejską Poradnię Przeciwalkoholową. Od 1950 r. istniało też Koło Samopomocy Pacjentów, chyba najbliższe ideom AA. Był grunt i byli ludzie. Był jednak także powszechny konsensus, że pić można wszędzie – w domu, w pracy; z okazji, bez okazji, na pohybel, na zdrowie, do utraty tchu... Ten ponury, rozpity krajobraz był w pewnym sensie na rękę totalitarnej władzy, której łatwiej było kontrolować naród zdegenerowany niż zmobilizowany. Dlatego pierwsze wzmianki o amerykańskiej metodzie i prężnej wspólnocie zostały w PRL przyjęte z ogromną nieufnością. Nowinki z Zachodu nie mogły być dobre. Także Kościół na bardzo wczesnym etapie, zanim otworzył swoje salki na spotkania grup, miał obawy, że ów nowy ruch to nic innego jak sekta. Tu była jednak zasadnicza różnica; kiedy ludzie Kościoła przyglądali się programowi, którym kieruje się wspólnota AA, rosło zaufanie i zrozumienie, inaczej zaś to wyglądało w kręgach decydentów i władz – tam wszelkie wzmianki o Bogu jako źródle rozwiązania problemu alkoholowego i jako Drodze do trwałej trzeźwości były przyjmowane nieufnie i wrogo. Nic dziwnego, że pionierzy AA w Polsce próbowali tak lawirować, by kontekst duchowy wspólnoty nie był eksponowany. Kiedy w 1958 r. za sprawą dr. Zbigniewa Wierzbickiego po raz pierwszy w gazecie Zdrowie i Trzeźwość ukazał się tekst 12 Tradycji wspólnoty AA, cenzura nie zgodziła się na jednoczesną publikację 12 kroków, jako że w ich treści absolutnie wiodącą rolę odgrywała więź z Bogiem.

Początek

W 1963 r. Maria Grabowska, zebrawszy kilku pacjentów, utworzyła w Poznaniu zalążek pierwszej wspólnoty AA. Tak zwaną grupę środową tworzyli m.in.: Bolesław I. „Kędzierzawy” (już od 1950 r. uczestniczył w spotkaniach w poznańskiej poradni), Bolesław P. „Laskonogi” (prezes Klubu Abstynenta), Kazimierz oraz inni pionierzy. Zarówno trwanie grupy, jak i próby pracy na programie AA wymagały wiele sprytu i ciągłej walki z władzami, stąd brzmienie kroków wyraźnie odbiegało od oryginału, a rola Boga w ich treści była schowana i minimalizowana. Duch wspólnoty jednak wiał już, kędy chciał. Rok później Maria Grabowska zgłosiła grupę „środową” do General Service Office – potocznie zwanego Biurem Światowym AA. Tym samym domem, z którego wyszły wszelkie wspólnoty AA w Polsce, stał się adres: ul. Marcinkowskiego 21, Poznań. Grupa „środowa” jednak nie była jeszcze wspólnotą AA w pełnym tego słowa znaczeniu, choćby dlatego, że nadal kierowniczą rolę w jej spotkaniach pełnił zawodowiec, czyli mgr Grabowska. Na usamodzielnienie się grupy i przyjęcie nazwy „Eleusis” potrzeba było kolejnych 10 lat.

Samorządni

Reklama

Zdumiewającą siłą wspólnot AA na całym świecie jest to, że każda z nich rządzi się sama. Nie zależy od żadnych instytucji, fundacji czy Kościołów. Jej sumienie kształtują sami uczestnicy. Wielką wartością wspólnoty jest też anonimowość jej uczestników, co pozwala zachować zarówno bezpieczeństwo zdrowienia, jak i pokorę. Ta idea, której dynamika jest z pewnością jednym z największych fenomenów XX wieku, stała się fundamentem dla ratowania ludzi z niemal wszelkich uzależnień i zniewoleń. Od 1935 r. do dziś powstało ponad 100 różnych wspólnot pracujących na tej samej metodzie 12 kroków. Pisząc „różne wspólnoty”, nie mam na myśli grup AA, których dziś na świecie jest blisko 120 tys. w 180 krajach, a literatura AA przetłumaczona została na ponad 100 różnych języków. Mam na myśli zupełnie inne wspólnoty wyrosłe z tego samego korzenia. Są to m.in.:

Al-Anon/Alateen – dla przyjaciół i rodzin alkoholików związanych z AA;

CLA – Anonimowi Bałaganiarze;

DA – Anonimowi Dłużnicy;

EA – dla chorych psychicznie i emocjonalnych;

FAA – Anonimowe Osoby Uzależnione od Żywności;

GA – Anonimowi Hazardziści;

NA – Anonimowi Narkomani;

N/A – Anonimowi Neurotycy;

OA – Anonimowi Jedzenioholicy;

PA – Anonimowi Lekomani;

RA – Anonimowi Rasiści;

SA – Anonimowi Seksoholicy;

SIA – Anonimowi Ocaleni z Kazirodztwa;

UA – Anonimowi Słabo Zarabiający;

WA – Anonimowi Pracoholicy;

WŚW.J – wspólnota św. Jakuba 12 kroków dla chrześcijan, powstała 14 lat temu w Polsce, zwana też Wspólnotą Anonimowych Grzeszników i Faryzeuszy.

To tylko część grup szukających pomocy i odnajdujących ją wśród osób, które cierpią na ten sam problem. Siła grup samopomocowych jest dziś powszechnie doceniana przez niemal wszystkich terapeutów, jest też błogosławionym darem dla rodzin osób uzależnionych, ponieważ to, co otrzymuje osoba wiernie podążająca programem 12 kroków, to nie tylko trzeźwość, ale też zmiana całego sposobu życia. Odzyskanie człowieczeństwa. Nie jest tajemnicą, że są osoby, które zarzuciły swój nałóg, np. alkoholizm, hazard czy narkotyki, ale pozostały niepijącymi, niegrającymi, niećpającymi draniami. Wspólnota AA i inne grupy oparte na programie 12 kroków nie porzucają swoich członków w chwili, gdy ci przestają pić. Można powiedzieć, że dopiero wówczas zaczyna się prawdziwa praca.

Tym krótkim tekstem pragnę wyrazić hołd i wdzięczność wszystkim aktywnym w służbie członkom wspólnoty AA, poczynając od Billa i Boba, a skończywszy na tych setkach AA-owców, których miałem okazję spotkać osobiście i zachwycić się ich przemianą. Wszystkiego dobrego z okazji pierwszej pięćdziesiątki!

2024-08-13 13:57

Ocena: +6 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W jednej chwili Bóg odmienił jego życie

Niedziela bielsko-żywiecka 33/2024, str. IV-V

[ TEMATY ]

alkoholizm

Anonimowi Alkoholicy

Monika Jaworska/Niedziela

Janina (druga od lewej) i Mirosław (drugi od prawej) Rękorajscy z organizatorami i uczestnikami koncertu w szpitalu w Ustroniu

Janina (druga od lewej) i Mirosław (drugi od prawej) Rękorajscy z organizatorami i uczestnikami koncertu w szpitalu w Ustroniu

Miał 10 lat, gdy policja przyprowadziła go do domu pijanego. Był ponad 3 lata bezdomny, uciekał z miasta do miasta. Dworce, strychy i piwnice stały się jego przytuliskiem. Wyciągał chleb ze śmietnika, patrzył, czy nie jest spleśniały, i jadł. Popijał go zimną wodą. To była jego obiadokolacja. Jak podkreśla, to nie rodzice mu to zgotowali, a on sam zgotował sobie takie piekło na ziemi.

Mirosław Rękorajski w sierpniu – miesiącu trzeźwości – opowiada naszej redakcji o tym, jak sięgnął dna i jak Bóg go uratował. W wieku 4 lat zaczął pić piwo. Gdy miał 7 lat, jego starszy brat szedł do I Komunii św. – Gdy rodzice poszli do kościoła, to ja im spiłem parę kieliszków i padłem. Później piłem denaturat, wąchałem kleiki, rozpuszczalniki. Miałem dwa wyroki, szukano mnie listem gończym. Gdy w Warszawie spałem na ławeczce koło GUS-u, przyszła pani z buldogiem, odwinęła sreberko, kroiła mu suszoną kiełbaskę, a ja dwa tygodnie nie jadłem. Jakbym mógł to bym tego psa pogryzł – wspomina p. Mirosław. Pracował w kopalni na Śląsku, z której 2 razy go zwalniali za alkohol. W momencie kryzysowym, pijany i pod wpływem narkotyków, na Dworcu Zachodnim rzucił się pod pociąg. Ten przejechał obok niego, gdyż przecznica znajdowała się 2 metry wcześniej. – Stwierdziłem, że nawet zabić się nie umiem. Wtedy pomyślałem, co jest nie tak? Za ostatnie pieniądze kupiłem bilet. Wsiadłem w pociąg. A że pół roku się nie myłem i śmierdziałem, więc siadłem między wagonami. Jechałem do brata do Piotrkowa. Brat dał mi ubrania. Matka kazała się umyć i powiedziała, bym jechał na Śląsk, bo tam mam zameldowanie – wspomina. Trzy razy miał widzenie we śnie, że jest czysty, a wokół niego stoi dużo ludzi uśmiechniętych, podnoszących ręce, wielbiących Boga. Nie rozumiał tych snów.
CZYTAJ DALEJ

Oprotestowana choinka jednak trafi do Watykanu?

2024-11-19 13:02

[ TEMATY ]

Watykan

protest

choinka

Boże Narodzenie

Trydent

Włodzimierz Rędzioch

Wczoraj o godz. 20.10 z Val di Ledro w prowincji Trydent wyjechał przy akompaniamencie braw mieszkańców świerk przeznaczony na Plac Świętego Piotra. Jak podaje katolicki dziennik „Avvenire” 60-letnie drzewo i tak było przeznaczone do wycinki.

Przypomnijmy: Ścięcie ponad 30-metrowej jodły stanęło pod znakiem zapytania i to na krótko przed jej planowanym transportem Valle di Ledro do Rzymu - podały miejscowe media, powołując się na mieszkańców malowniczych okolic jeziora Garda. Mieszkańcy Trentino podpisali się pod petycją, z którą wystąpili miejscowi obrońcy środowiska. Sygnatariusze apelu mieli argumentować, że ścinanie wiekowych drzew z okazji świąt to "anachroniczna hańba".
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Zasłużeni dla naszego miasta

2024-11-20 07:45

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Marek Kamiński

Podczas sesji łódzkiej Rady Miejskiej w Sali Lustrzanej Muzeum Miasta Łodzi wręczono odznaki „Za Zasługi dla Miasta Łodzi”. Uroczystość rozpoczęła się odśpiewaniem hymnu narodowego i odegraniem łódzkiego hejnału.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję