Zaprezentowano na niej kolekcję dawnej fotografii rodzinnej i fragmenty wspomnień najstarszych mieszkańców gminy Boćki, zebranych przez Fundację Okolica. To już czwarta wystawa z serii „Boćki. Album rodzinny”. Wcześniej było „Dzieciństwo”, „Młodość” i „Śluby”.
Teksty do katalogu i na plansze wystawowe opracowała Zofia Stopa. Korzystała przy tym z relacji biograficznych nagranych w latach 2015-18 na terenie gminy Boćki przez Magdalenę Stopę, Teresę Modzelewską i Zofię Stopę. Kolekcja wspomnień pokolenia urodzonego w latach 20., 30. i 40. XX wieku liczy 70 nagrań wspomnień i ponad 700 skanów zdjęć. Dostępna jest na stronie Archiwum Historii Mówionej Ośrodka Karta i Domu Spotkań z Historią, a także w Gminnej Bibliotece Publicznej w Boćkach. Można zapoznać się z nią także na stronie internetowej www.fundacjaokolica.pl.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kiedyś rodziny były inne....
– Dzieci było pięcioro, sześcioro. Nawet siedmioro. To były w ogóle inne czasy. Ciężko było, ale nie narzekali tak, jak teraz narzekają. Pogodne, zgodne byli ludzie, pomagali jedne drugim. Mieli czas porozmawiać, a teraz tylko komputery, telewizory, siebie oglądać nie chcą – cytował fragment z katalogu wystawy Mateusz Sacharzewski, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Boćkach, witając przybyłych gości. Następnie przedstawił Magdalenę Stopę, twórczynię wystawy i Fundację Okolica, którą kieruje pani Magda.
Reklama
– Czwarta wystawa z cyklu „Boćki. Album rodzinny” powstała w wyniku akcji nagrywania wspomnień najstarszych mieszkańców gminy Boćki, którą razem z panią Teresą Modzelewską przeprowadziłyśmy w latach 2015-18 – opowiadała Magdalena Stopa. – Robiąc nagrania jednocześnie skanowałyśmy fotografie rodzinne naszych rozmówców i tak powstała duża kolekcja. Wszystkie nagrania i zdjęcia pochodzą z jednej gminy, tworząc przez to unikalny zbiór. Zdjęcia rodzinne są interesującym zasobem, ciągle moim zdaniem niedocenianym. Znaleźć je można w każdym domu, a wydobyte z albumów i szuflad, stają się materiałem do wielu ważnych narracji. Jest to cenne, zwłaszcza w kraju takim jak nasz, wielokrotnie zniszczonym, który stracił wiele historycznej substancji. Dawne fotografie przenoszą nas w realia okresu, w którym były zrobione, ułatwiają kontakt z przeszłością. Widać na nich inne stroje, fryzury, dawne domy, pojazdy. Fundacja udostępniła kolekcję na swojej stronie internetowej, popularyzuje ją również poprzez wystawy plenerowe i towarzyszące im katalogi. Zależało mi, żeby po wystawach pozostał trwały ślad, żeby katalogi trafiły do domów mieszkańców gminy Boćki i podkreśliły wartość ich pamiątek rodzinnych – dodała pani Magda.
– Magdo, jesteś osobą, która się sprowadziła do naszej gminy z Warszawy, czyli osobą z zewnątrz. Tym bardziej dziękuję za dokumentowanie tej historii, zwykłej historii naszej społeczności boćkowskiej. Za wykonywaną na co dzień pracę z wielką pasją – za wieloletnie działania dziękowała w imieniu mieszkańców Dorota Kędra-Ptaszyńska, wójt gminy Boćki.
Jakież to było kiedyś życie
„Chata kryta słomą. Dwa pokoje i kuchnia, i razem trzynaścioro ludzi mieszkało. Dziewięć w jednej i czworo w drugiej. W sieni było klepisko, glina wylana i ceber stał. Boso chodzili. Chleba i kartofli wystarczało”.
Były też domy bogatsze: „Dom miał metrów dziewiętnaście na jedenaście. Dach był wysoki, słomą kryty. Od północy była wielka kuchnia, bo ojciec najmował ludzi do pracy i trzeba było dawać jeść. A w niej wielki piec chlebowy, bo sami piekli chleb. (...) Była piękna rzeźbiona szafa w różne liście , była komoda z szufladami, rzeźbione łóżko, rzeźbiony kredens. I krzesła wyściełane. Była otomana obita na czarno. Na ścianach wisiały kilimy i obrazy. Lampy były naftowe”.
„Moja młodość nie była taka bardzo wesoła. Ale jestem szczęśliwy, że tak przeżyło się. Mam dzieci fajne, mam dobre wnuczki, kochane. Pięć lat temu odeszła żona, Pięćdziesiąt i pół roku przeżyliśmy razem. Pięknie, dobrze, budowaliśmy się, dorobili, dzieci pouczyli, dziękować Bogu.”
Reklama
„Warunki w szkole były trudne. Klasy w kilku domach. Ale młodzież była życzliwa i garnęła się do nauki. Dzieci chodziły na piechotę. Dzieci były samodzielne, a rodzice tak nie przeszkadzali dla nauczyciela, jak w chwili obecnej.”
„Mama nagotuje ziemniaków, taką blaszaną miskę i tam skwareczek usmaży. I w te ziemniaki wleje, to jak którejś trafi się i zobaczy, że tam skwareczka, to bach! Jedna drugiej po łyżce! Żeby wyrzucić i samej skwarkę zjeść. Bo tych skwarek na każdą łyżkę nie starczyło. Wielka bieda była. My w zły czas się urodzili”.
„To były w ogóle inne czasy. Kiedyś ludzie byli zgodne, życzliwe. Teraz kombajny, teraz wszystko. A kiedyś sierpem żyto żęli. A wieczorem spotykali się na ławeczkach, tam mężczyźni, tam kobiety, coś gadają, się śmieją. A teraz co? A teraz ławeczków nie ma”.
Refleksje rodzinne
Reklama
– Pani Magda zrealizowała moje marzenie, żeby utrwalić wspomnienia tych osób, które żyją, a mają bogaty zasób wiedzy – mówił Stanisław Derehajło, którego zdjęcie rodzinne znalazło się na wystawie i w katalogu. – To było bardzo ważne dla naszej całej rodziny, że pani Magda nagrała wspomnienia mojego ojca. Odtwarzamy je teraz często. A już tradycją stało się, że w wigilię Bożego Narodzenia słuchamy jego opowieści wigilijnej, on opowiada co i jak dawniej było w wigilię. Ważne to jest dla moich dzieci. One wracają i dziadka słuchają, kiedy na przykład jest im źle. Słuchają i w ogóle nawet inaczej do życia podchodzą, nabierają dystansu do życia. Myślę, że nawet jak nas już nie będzie, to ktoś będzie sięgał do tych opowieści. Przez to Ci ludzie są jakby nieśmiertelni, ich duch unosi się wokół nas. Bardzo doceniam tę waszą pracę. Musimy wiedzieć skąd wychodzimy, jakie są nasze korzenie. Dzisiejsza wystawa „Pokolenia,” to bardzo ważna wystawa, pokazuje, jakie te więzi były mocne, nie było emerytur, a te rodziny liczyły na siebie i wspierały się – dodaje ze wzruszeniem Stanisław Derehajło.
Historia rodzinna bliska sercu
Śpieszmy się zapisywać wspomnienia najstarszych ludzi, bo one odchodzą wraz z nimi. Jakże często mówimy „Żałuję, że nie zapisałem opowieści dziadka” albo „Nie słuchałem uważnie, kiedy babcia opowiadała tę historię, a teraz nie pamiętam”. Te opowieści układają się jak puzzle w obraz świata, którego już nie ma, a który jest bardzo ważny w naszym życiu. Każdy ma do opowiedzenia historię swojego życia, która była, mniej lub bardziej, wpleciona w historię lokalną, a niektórzy doświadczyli udziału w ważnych wydarzeniach w skali kraju, kontynentów czy świata. A tak naprawdę nie trzeba być bohaterem ważnych wydarzeń historycznych, żeby mieć do opowiedzenia pasjonującą historię, bliską, rodzinną.
Ludzi już nie ma, ale są w sercu, we wspomnieniach, w naszej pamięci i przedmiotach, które po nich zostały. Mówi się, że słowa ulatują, ale zapisane zostają. Warto więc uważnie słuchać naszych bliskich, kiedy jeszcze żyją. I zapisywać. Warto wiedzieć kim byli nasi przodkowie. Bo dzięki nim jesteśmy. Oni nas zbudowali. Kiedy znamy nasze korzenie jesteśmy mocniejsi.