Reklama

Niedziela w Warszawie

Zawierzyłam Maryi

Jezus wysłuchał mojej modlitwy oraz pokazał mi najkrótszą i najpewniejszą drogę do Siebie: przez zawierzenie się Jego Najświętszej Matce – pisze dla „Niedzieli” przedstawicielka Rodziny Rodzin z parafii św. Jakuba w Tarchominie.

Niedziela warszawska 6/2025, str. IV

[ TEMATY ]

świadectwo

Archiwum Rodzinne

Autorka tekstu z synem Jakubem

Autorka tekstu z synem Jakubem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Była mroźna zima 1982 r. i stan wojenny z całym jego obezwładniającym mrokiem pogrzebanych nadziei i nerwowym zabieganiem, by zdobyć chociaż trochę żywności dla rodziny.

Po strajku okupacyjnym w Pałacu Staszica, rozpędzonym przez milicję, znalazłam się w szpitalu bielańskim w poważnym stanie zagrożonej ciąży. Dziecko powinno przyjść na świat dopiero za dwa miesiące, jednak po kilku dniach trzeba je było szybko ratować przed śmiertelnym niebezpieczeństwem, jakim było moje zatrucie ciążowe.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Urodzony przez cesarskie cięcie Kubuś ważył kilo, ale – jak mi później powiedziano – w inkubatorze dosłownie „tańczył”. Uspokoił się dopiero wtedy, kiedy położono go w łóżeczku na sali noworodków. Oddychał tam prawidłowo i leżał grzecznie między innymi dorodnymi bobasami jak mała laleczka przydana im do zabawy.

Ja w tym czasie, jak się okazało, walczyłam o życie.

Ból

Reklama

Po porodzie obudziłam się na sali pooperacyjnej i usłyszałam, jak wchodzi kolejna zmiana pielęgniarek. Podniosłam wzrok ... i na widok jednej z nich ogarnął mnie paniczny strach. Błagałam w sercu Boga, by ta osoba mną się nie zajmowała. Jednakże to właśnie ona podeszła prosto do mojego łóżka i patrząc na moje wybrzuszone ciało, powiedziała „O, jeszcze tu nie było moczu” i nacisnęła mocno miejsce, gdzie powinien znajdować się mój pęcherz. Wydawało się, że nic specjalnego się nie stało, tylko ja poczułam się jakaś oszołomiona.

Przygotowano mnie do przejścia na dużą salę ogólną. Było tam rojno i gwarno. Około dziesięciu młodych mam stawało do swoich porannych obowiązków. Ale ja nie mogłam opuścić łóżka, po prostu konałam z bólu. Nie wiem, co wtedy mówiłam. W duszy myślałam, że po trudnym porodzie to pewnie normalne, ten ból, oszołomienie i słabość na granicy omdlenia.

Przy moim łóżku gromadziła się coraz większa grupa pielęgniarek i lekarzy. Czekali, jak się okazało, na przybycie ordynatora. W przebłyskach świadomości cały czas prosiłam o basen. Nie mogłam opanować drgawek ciała, jednocześnie – jakbym zasypiała. Potem już tylko jak z oddali słyszałam krzyk, tupot chodaków w korytarzu szpitalnym i poczułam wiele niosących mnie rąk.

Szpital nie zapomni

Ocknęłam się, gdy cięto mnie bez znieczulenia, nie było już na to czasu. Nie wiedziałam wtedy tego, ale cały mój brzuch był wypełniony krwią. Okazało się , że miałam tętniaka pod pęcherzem, którego poranne naciśnięcie przez energiczną pielęgniarkę spowodowało pęknięcie i krwotok do brzucha. Uratowano mnie naprawdę cudem… Z medycznego punktu widzenia nie powinnam już wtedy żyć. A jednak żyłam …

Reklama

Moje dochodzenie do zdrowia nie było szybkie. Kiedy po miesiącu wychodziłam wreszcie z moim synkiem ze szpitala, zgromadziło się spore grono lekarzy i pielęgniarek, by nas pożegnać. Uśmiechałam się, mówiąc: – Och, to bardzo, bardzo miłe, że państwo tak wszyscy nas żegnają, ale dlaczego? Sprawiłam przecież państwu tak wiele kłopotu... Na te słowa jeden z doktorów spytał mnie: – Czy naprawdę nie wie pani, co wówczas robiła? Szpital tego pani nigdy nie zapomni… – Cóż takiego robiłam? Umierałam z bólu – odpowiedziałam, na co on zaoponował: Nie, pani głosem żarliwym i donośnym wobec całego naszego grona i młodych pacjentek mówiła nieustająco modlitwę „Zdrowaś Maryjo”…

Zrozumiałam natychmiast, co się stało i z trudem powstrzymywałam łzy wzruszenia. To Jezus i Maryja! To Jezus wysłuchał mojej modlitwy, by Go już więcej w życiu nie zgubić i pokazał mi najkrótszą, najpewniejszą drogę do Niego – przez Jego Matkę, Maryję. A Ona, ta odsuwana przeze mnie dotychczas Matka, przyszła natychmiast ratować swoje bezrozumne dziecko, wzywające Ją na pomoc tą niedocenianą przeze mnie modlitwą „Zdrowaś Maryjo”.

Jezus pouczył mnie również wówczas o ogromnej wadze tych swoich słów: „Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32). Zrozumiałam to i zapamiętałam na całe moje dalsze życie.

Niewymowny podziw i wdzięczność dla Jezusa i Maryi opanowały moje serce, kiedy z moim malutkim synkiem w ramionach opuszczałam szpital i z radością wracałam do trudnego, pogubionego świata.

Po kilku latach wstąpiliśmy całą rodziną do Apostolskiego Ruchu Rodziny Rodzin, by lepiej rozumieć i praktykować ideały chrześcijańskiej miłości do Boga, Kościoła, Ojczyzny z naszą Matką zawierzenia Maryją.

Siła modlitwy

Reklama

Niedawno wkroczyłam w 77. rok życia i oczekuję przyjścia na świat czternastego już wnuczka. Teraz, z perspektywy czasu, rozważając wiele rodzinnych bojów i niepokojów, widzę to tak jasno: Nie udźwignęlibyśmy wyzwań życia, nie dalibyśmy rady oprzeć się błyskotkom tego świata i nie wpaść w jego pułapki, gdyby nie nasze wspólne codzienne modlitwy. I gdyby nie ta codzienna modlitwa zawierzenia się Maryi. Nauczyliśmy się jej we Wspólnocie, a jej autorem jest ojciec duchowy Rodziny Rodzin bł. Stefan kard. Wyszyński (apla: Matko Boża, Niepokalana Maryjo).

To Maryja, Pośredniczka łask wszystkich, wiedziała pierwsza, czego nam potrzeba. Czego brakuje naszym sercom i domowi, by nie zagubić się w drodze przez ziemię. Nie zagubić najważniejszego - pragnienia Boga.

Matko Boża, Niepokalana Maryjo!

Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko czym jestem i co posiadam. Ochotnym sercem oddaję się Tobie w niewolę miłości.

Pozostawiam Ci zupełną swobodę posługiwania się mną dla zbawienia ludzi i ku pomocy Kościołowi świętemu, którego jesteś Matką.

Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie. Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam. Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twojego Syna, i zawsze zwyciężasz.

Spraw więc, Wspomożycielko wiernych, by moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna były rzeczywistym królestwem Twego Syna i Twoim. Amen.

Ruch Apostolski Rodzina Rodzin

Jest to jedna z najstarszych organizacji katolickich w Polsce. Działa nieprzerwanie od 1952 r. Założycielami wspólnoty byli kard. Stefan Wyszyński, prymas Polski, oraz osoby świeckie konsekrowane popularnie zwane kiedyś ósemkami na czele z Marią Okońską i Marią Wantowską.

Opiekunami duchowymi ruchu są Księża Pallotyni.

Reklama

Członkowie RR z zasady są aktywni w swoich parafiach, tworząc lokalne wspólnoty. Najwięcej, bo aż kilkanaście wspólnot działa w Warszawie i miejscowościach wokół stolicy. Ponadto przedstawicieli Ruchu można spotkać także we Wrocławiu, Lwowie i Wilnie.

Wspólnym celem RR jest służba Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie przez modlitwę i niesienie wszelkiej pomocy drugiemu człowiekowi. A zwłaszcza niesienie pomocy rodzinom, przez pogłębianie wiary i wiedzy religijnej, patriotyczne wychowanie, podejmowanie pracy na rzecz parafii, ale też przez przeżywanie radości wspólnego relaksu czy wakacyjnego odpoczynku.

Zachęcamy do tworzenia nowych grup lub wstępowania do już istniejących. /WB

2025-02-04 13:42

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Byłem marionetką diabła

Niedziela świdnicka 51/2013

[ TEMATY ]

świadectwo

Ks. Sławomir Marek

Świdnica
CZYTAJ DALEJ

Św. Jan Sarkander, kapłan i męczennik

Monika Książek

św. Jan Sarkander

św. Jan Sarkander
Św. Jan Sarkander, kapłan i męczennik (1576-1620). Urodził się w Skoczowie z matki Polki i ojca Czecha. Studiował w Pradze i Grazu. Żył w Czechach opanowanych przez husytów, w czasach prześladowań katolików. Katolikom odbierano świątynie, duchownych wypędzano. Wyjechał do Częstochowy i Krakowa. Po powrocie na Morawy został oskarżony o zdradę stanu i uwięziony. Torturowany, namawiany do zdrady tajemnicy spowiedzi, umarł śmiercią męczeńską. Kanonizowany przez Jana Pawła II w 1995 r. Św. Jan Sarkander jest patronem diecezji bielsko-żywieckiej. Urodził się 20 grudnia 1576 r. w Skoczowie. Zginął śmiercią męczeńską 17 marca 1620 r. Beatyfikowany był 6 maja 1860 r. przez papieża Piusa IX. Kanonizacji Jana Sarkandra dokonał Jan Paweł II 21 maja 1995 r. w Ołomuńcu.
CZYTAJ DALEJ

Błogosławione w Braniewie – bolesne męczennice komunizmu

2025-05-30 19:30

[ TEMATY ]

Braniewo

siostry katarzynki

beatyfikacjia

Red

Miały od 26 do 64 lat. Ginęły po kolei – w ciągu kilku miesięcy 1945 roku. Dlatego, że do końca pozostały z dziećmi - sierotami, z pacjentami w szpitalu, z osobami starszymi, które nie miały rodzin ani opieki. Z tymi wszystkimi, którzy nie byli w stanie się bronić ani uciekać przed Armią Czerwoną, która brutalnie wkroczyła wtedy na Ziemię Warmińską. Czy można zrozumieć postępowanie sióstr katarzynek?

Pracowały na całej Warmii, w różnych domach zakonnych i w różnych miejscach: domach dziecka, szpitalach, ośrodkach opieki. Gdy żołnierze sowieccy zaczęli zajmować te ziemie, ludzie zaczęli się masowo ewakuować. Nie mogło być na tych ziemiach dzieci, które nie miały rodziców, chorych bez własnych rodzin czy najstarszych mieszkańców. Takich osób nie opuściły jednak siostry katarzynki. Mimo że były przez czerwonoarmistów bite, gwałcone, torturowane – na przykład w szpitalnej piwnicy, gdzie szukały schronienia wraz ze swymi podopiecznymi. Te, które zostały wtedy z pacjentami, były wielokrotnie wykorzystywane przez Sowietów. Niektóre więziono, a potem zesłano w głąb ZSRR. Pracowały w łagrach, zmarły z wycieńczenia. Siostra, która zorganizowała ewakuację dzieci – zgromadziła je w grupie na dworcu kolejowym, sama zaś poszła szukać dla nich wody i pożywienia. Żołnierz Armii Czerwonej zastrzelił ją, gdy tylko wyszła na zewnątrz. Były siostry, które zginęły wskutek ciągnięcia ich za samochodem po ulicach Kętrzyna. Po zajęciu Gdańska przez Sowietów pod koniec marca 1945 r. rozpoczęły się mordy, grabieże i gwałty na miejscowej ludności. Ofiarą napaści padły też siostry katarzynki, które znalazły się w mieście po przymusowej ewakuacji macierzystego domu w Braniewie. Jak podaje KAI, 58-letnia siostra Caritina Fahl, nauczycielka i ówczesna wikaria generalna Zgromadzenia, ze wszystkich sił starała się bronić młodsze siostry przed gwałtem. Została straszliwie pobita, zmarła po kilku dniach. Takie były ich losy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję