Brutalny finisz kampanii prezydenckiej, ostentacyjne podważanie wyników wyborów, a nawet namawianie marszałka Sejmu Szymona Hołowni do zamachu stanu świadczą o tym, że premier Donald Tusk ma problem z akceptacją porażki swojego obozu politycznego. Do samego końca obawiano się, że premier może nie dopuścić do zaprzysiężenia prezydenta Karola Nawrockiego. Tak się jednak nie stało, bo jego koalicjanci nie zgodzili się na to. Przede wszystkim nieustępliwy był marszałek Szymon Hołownia. Skończyło się na politycznej połajance, ataku na szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz orędziu premiera, które zostało opublikowane, gdy prezydent elekt już jechał na uroczystość zaprzysiężenia do Sejmu. – Dzisiejszy dzień jest smutny i rozczarowujący, bo wszyscy wierzyliśmy, że dobro i miłość zwyciężą. I to, co się stało, wystawia tę naszą wiarę na poważną próbę – powiedział Donald Tusk.
Reklama
Słowa premiera świadczą o tym, że nie radzi sobie z porażką i nie zamierza uznawać prezydenta. Wypowiedział mu wojnę w kampanii wyborczej, później próbował nie dopuścić do jego zaprzysiężenia, a teraz znów go atakuje. – Wypowiedzi premiera Tuska są dla mnie gorszące i psują życie publiczne. Jeżeli wybory uznajemy za święto demokracji, to dzień zaprzysiężenia prezydenta jest czymś więcej – świętem Rzeczypospolitej. Pan premier demonstruje lekceważenie dla Rzeczypospolitej, bo nie potrafi zdobyć się na minimum szacunku dla głowy państwa i wszystkich wartości konstytucyjnych – stwierdził Marek Jurek, były marszałek Sejmu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Krytyka rządu
Inauguracja prezydentury Karola Nawrockiego i pierwsze dni sprawowania urzędu pokazują, że nowy prezydent będzie miał inny styl piastowania urzędu głowy państwa niż jego poprzednicy. Chce być twardy wobec rządzącej klasy politycznej i jednocześnie być blisko ludzi. – Po samym orędziu przed Zgromadzeniem Narodowym można wnioskować, że prezydent Karol Nawrocki bardzo dobrze przygotował się do prezydentury i objęcia urzędu głowy państwa. Ma to dokładnie przemyślane – podkreślił senator Kazimierz Ujazdowski z PSL.
Prezydent Nawrocki w przemówieniu odniósł się do ataków na niego w czasie brudnej kampanii wyborczej, powiedział, że naród wybrał go wbrew propagandzie, kłamstwom i pogardzie, z którą musiał się zmierzyć w drodze do urzędu prezydenta RP. – Ale te wybory wysłały też silny głos suwerena do całej klasy politycznej, że dalej tak rządzić nie można – zauważył w swoim orędziu.
Reklama
Nowy prezydent zaznaczył, że nie zgodzi się na ustrojowe pomijanie jego urzędu, oraz wskazał, że praworządność w Polsce jest permanentnie łamana, a on sam nie będzie nominował sędziów, którzy godzą w porządek konstytucyjny. Zapowiedział zwołanie Rady Gabinetowej, by się dowiedzieć, jaka jest faktyczna kondycja budżetowa polskiego państwa, a także utworzenie specjalnego zespołu ds. naprawy ustroju państwa oraz dyskusję nad projektem zmian konstytucji. Na zakończenie przywołał cytaty ojców polskiej niepodległości z różnych nurtów politycznych 1918 r. – Największy wirtuoz z całej puli ojców niepodległości (...) Ignacy Jan Paderewski z właściwą sobie gracją dodawał, że walczyć trzeba z tymi, którzy naród pchają do upadku i upodlenia – podkreślił prezydent Nawrocki, spoglądając w stronę premiera.
Premier na przegranej pozycji
Donald Tusk wypowiedział wojnę Karolowi Nawrockiemu już w trakcie kampanii wyborczej, a po porażce Rafała Trzaskowskiego nie potrafił pogratulować zwycięzcy. Również Nawrocki mówił, że wybory prezydenckie są de facto referendum nad odwołaniem rządu Tuska i to referendum on przegrał. Dlatego też Pałac Prezydencki będzie dążył do osłabienia pozycji premiera w koalicji rządzącej oraz w samej Platformie Obywatelskiej, a być może nawet do politycznej zmiany układu władzy. Słyszeliśmy więc ciepłe słowa prezydenta pod adresem wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza i miłe gesty wobec marszałka Sejmu Szymona Hołowni oraz lewicy. Na takie gesty nie może liczyć Donald Tusk i dlatego wciąż straszy i atakuje. – Wszędzie tam, gdzie nowy prezydent będzie chciał pomagać, będę go witał z otwartymi ramionami, a wszędzie tam, gdzie będzie chciał przeszkadzać, to zobaczy, kto rządzi w kraju. Będę w tym bardzo konsekwentny, a jeśli będzie trzeba, to też bezwzględny – oznajmił premier Tusk.
Reklama
Polską politykę czeka bardzo trudna kohabitacja na szczytach władzy, w której słabszą pozycję ma Donald Tusk. Teoretycznie premier może rządzić do końca kadencji, ale coraz słabsze notowania rządu i bardzo silny negatywny elektorat samego premiera są obciążeniem dla całej koalicji rządzącej oraz dla samej Platformy Obywatelskiej. Tusk jest słabszym ogniwem wojny na górze w porównaniu z silnym Nawrockim, który ma świeży demokratyczny mandat i zagwarantowaną pięcioletnią kadencję. Premier z jakiegoś powodu nie może albo nie potrafi wycofać się z wojny z prezydentem Nawrockim. Jedyne, co mu pozostaje, to wyznaczenie swojego następcy albo trwanie w samotności do czasu, aż jego koalicjanci znajdą sobie inną większość, która wymieni szefa rządu. – Tusk jest premierem tylko dlatego, że PSL i Szymon Hołownia na to pozwalają. Dziś Hołownia jest marszałkiem Sejmu, którego Tusk nie może odwołać, a więc nie wiem, kto jest dzisiaj silniejszy – powiedział dziennikarzom wicemarszałek Senatu Michał Kamiński z PSL.
Po pierwsze – Polacy
Odejście premiera jest w interesie prezydenta, bo wiadomo, że Tusk nie pozwoli na kompromis i realizację jakiejkolwiek obietnicy Nawrockiego z kampanii wyborczej. Jest to też w interesie całego państwa, bo wymiana premiera zmniejszy napięcie między rządem a Kancelarią Prezydenta RP i usprawni funkcjonowanie całego aparatu władzy. Donald Tusk jest bowiem zakładnikiem swojej dotychczasowej polityki, która opiera się jedynie na straszeniu PiS-em i Karolem Nawrockim. Przykładem najnowszej wojenki podjazdowej jest złośliwe utrudnianie dostępu do tajnych dokumentów prof. Sławomirowi Cenckiewiczowi, szefowi prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Profesor wygrał tę sprawę w sądzie pierwszej instancji, bo jest ona zupełnie bezpodstawna. Ze zwykłej złośliwości zaskarżono ją do sądu wyższej instancji. Po co to zrobiono? Przecież to jest próba destabilizowania bezpieczeństwa państwa w czasie, gdy obok naszych granic toczy się wojna – zauważył minister Zbigniew Bogucki, szef Kancelarii Prezydenta RP.
Prezydent Karol Nawrocki został przywitany na ulicach Warszawy przez tłumy rodaków z całej Polski. Uroczystość inauguracji miała bardziej spektakularną niż w poprzednich prezydenturach oprawę wojskową, co może świadczyć o dobrych relacjach prezydenta z szefem MON. Nawrocki mówił o modernizacji armii i śledzeniu najnowszych technologii w toczącej się wojnie na Ukrainie, a do obecnych na pl. Piłsudskiego żołnierzy powiedział, że są bohaterami naszej współczesności. Podobnie zwracał się do rodaków, stawiając Polskę i Polaków na pierwszym miejscu. W czasie swoich przemówień dystansował się od sporów i całej klasy politycznej, także od Prawa i Sprawiedliwości. Wyznał, że wraz z początkiem jego prezydentury ma się rozpocząć nowe otwarcie w polskiej polityce. Choć dr Karol Nawrocki ma duże doświadczenie, to jednak nie jest politykiem, czasem jednak epokowych zmian dokonują właśnie idealiści.