Siostry uczestniczyły w Odnowie Jubileuszowej, której program był bardzo bogaty: konferencje, wspólnotowa i osobista modlitwa, oraz pielgrzymki do Nysy, Barda Śląskiego i do sanktuarium na Świętym Wzgórzu – czyli do miejsc, do których pielgrzymowały również założycielki zgromadzenia. Zakończenie świętowania stanowiły 5-dniowe rekolekcje przed odnowieniem ślubów zakonnych.
Zamiast Akademii Medycznej
Kilka sióstr podzieliło się z nami świadectwem dotyczącym powołania. – U mnie to chyba tradycja rodzinna. W rodzinie ze strony mamy były siostry zakonne z różnych zgromadzeń – elżbietanki, franciszkanki. Ze strony taty było dużo sióstr elżbietanek, chociaż ja nie od razu o tym wiedziałam. Dopiero wypełniając zadania powierzone mi w zgromadzeniu, wszystko powoli odkryłam – mówi s. M. Margarita Cebula z Nysy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jak wspomina, jako młoda dziewczyna, po spotkaniach z misjonarzami i lekturze pism katolickich, myślała o życiu zakonnym i misjach. Od 1968 r. jeździła na rekolekcje dla dziewcząt do Nysy. – Było nas wtedy do 150 uczestniczek tych rekolekcji. I tak powoli formowało się moje powołanie, chociaż miałam też inne dobre perspektywy – opowiada siostra. Po maturze zdała egzamin na Akademię Medyczną we Wrocławiu. Dostała się na uczelnię jako jedna z niewielu osób, które zdały egzamin bez poprawki. – Ale w jednym momencie wszystko się odmieniło i zamiast przyjechać do Wrocławia wstąpiłam do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. Chociaż też nie od razu, bo dopiero 29 grudnia 1972 r. Rodzice prosili mnie bowiem, bym sobie wcześniej zapracowała i cokolwiek wniosła do wspólnoty zakonnej. Zostałam przyjęta do wspólnoty domu macierzystego naszego zgromadzenia w Nysie – opowiada s. M. Margarita.
Ze studiów medycznych zrezygnowała, ale miała nadzieję, że w zgromadzeniu będzie pielęgniarką. Zwłaszcza że w rodzinie ze strony mamy były już siostry zakonne o tej profesji. – Inaczej się jednak wszystko ułożyło, studiowałam na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Pracowałam z młodzieżą, organizowałam rekolekcje, dni skupienia dla dziewcząt, „Wakacje z Bogiem dla dzieci i młodzieży z Państwowych Gospodarstw Rolnych”. Ponad 40 lat zajmuję się bardzo bogatą historią naszego zgromadzenia zakonnego, oprowadzałam grupy po naszym domu, oraz „Śladami bł. Marii Luizy Merkert”. Po beatyfikacji bł. Marii Luizy tych grup było nawet do 10 w ciągu jednego dnia – opowiada s. Margarita.
Szalona! Gdzie ty idziesz?
Reklama
Siostra M. Lucyna Hałabis z Wrocławia zaznacza, że jej powołanie również kształtowało się przez wiele lat. Wcześniej do sióstr elżbietanek wstąpiła jej rodzona siostra. – Mogłam więc podglądać życie zakonne, gdy s. Anna przyjeżdżała na wakacje. Oczywiście, nikomu się nie przyznałam, gdy zaczęłam myśleć o życiu zakonnym. Było to w III klasie szkoły średniej. A byłam normalną, zwykłą dziewczyną. Korzystałam z radości świata, chodząc na dyskoteki, zabawy. Spotykałam się z przyjaciółmi, znajomymi. Pierwszą osobą, która się dowiedziała o moim powołaniu była moja koleżanka. Powiedziała mi wtedy: Szalona! Gdzie ty idziesz? – śmieje się s. Lucyna i podkreśla, że była to już wtedy pewna decyzja. Tak jak s. Margarita, s. Lucyna również zdawała na studia. Dostała się na Politechnikę Wrocławską i też zrezygnowała. 8 września 1998 r. wstąpiła do sióstr elżbietanek prowincji wrocławskiej. – Z zawodu jestem pielęgniarką, pielęgniarstwo ukończyłam już na etapie formacji. Cały czas marzyłam o misjach. W tamtym czasie nasze zgromadzenie nie prowadziło placówek misyjnych w takiej liczbie jak obecnie, ale miałam możliwość wyjazdu na misje – do Boliwii na 10 lat i do Tanzanii na 7 lat – opowiada s. Lucyna.
Na pytanie, jak zareagowali rodzice na to, że druga córka również wybrała życie zakonne, s. Lucyna odpowiada z uśmiechem: – Nie byli zadowoleni, ale musieli się z tym pogodzić. Rodzice zawsze zostawiali mi wolność wyboru. Mama mi ufała i pozwalała podejmować decyzje. Skoro powiedziałam, że chcę iść do klasztoru wiedziała, że odpowiedzialnie do tego podeszłam. Właściwie to przyjechałam do szkoły i do pracy do Wrocławia, a rodziców poinformowałam telefonicznie i napisałam list. A później spotkaliśmy się we Wrocławiu, gdy już do mnie przyjechali. Ale zaakceptowali moją decyzję bez większych problemów.
To po prostu się wie!
Rodzi się pytanie, co takiego musi się wydarzyć, że człowiek zostawia studia, pracę, rodzinę, dobre perspektywy i wybiera życie zakonne. – To po prostu się wie! To się wie, że to jest to zgromadzenie, ten charyzmat, że to właśnie chce się robić – mówi z przekonaniem s. Lucyna.
Reklama
– Dla mnie takim przełomowym momentem, w którym ostatecznie podjęłam decyzję, było czytanie, które usłyszałam podczas Mszy św.: „Kto przykłada rękę do pługa, ale wstecz się ogląda, nie jest mnie godzien” (por. Łk 9, 62). Bardzo mnie to utwierdziło w słuszności decyzji – dzieli się s. Margarita i dodaje: – Byłam wychowywana przez rodziców w duchu religijnym. Do kościoła mieliśmy 3 km, trzeba było chodzić pieszo: latem, zimą, w deszczu, śniegu. Wstąpienie do zgromadzenia było więc raczej tylko zmianą miejsca, a życie religijne we współpracy z łaską nadal się rozwija. W dniu obłóczyn i rozpoczęcia nowicjatu otrzymałyśmy brewiarz, czyli Liturgię Godzin, która pozwala nam włączyć się w modlitwę Chrystusa i Kościoła na całym świecie.
– To jest inny styl życia, rezygnacja dla celu wyższego. To jest tak jak z zakochaniem. Jeśli się kogoś kocha, to chętnie się dla niego z czegoś rezygnuje. Myślę, że każda młoda osoba była w swoim życiu wielokrotnie zakochana. I dla tej drugiej osoby była w stanie zrobić wiele rzeczy. My też jesteśmy zakochane w Panu Bogu. Dla Niego składamy trzy śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. I chętnie to wykonujemy dla Niego, choć nie przeczę, że wielokrotnie jest to trudne. Ale pewnie tak samo jak i w życiu małżeńskim – mówi s. Lucyna.
Do pierwotnej miłości
We wspólnocie wrocławskiej śluby zakonne odnowiły: s. Leopolda, s. Daniela, s. Irenea i s. Lucyna. Podczas Mszy św. ks. prof. Józef Pater podkreślał, że powołanie do życia zakonnego to wielka łaska a jubileusz to moment szczególny, przypomnienie sobie istoty powołania i czas powrotu do pierwotnej miłości, pierwotnej gorliwości w służbie Panu Bogu.
– Drogie Siostry, przez dar powołania należycie do najbliższego otoczenia Króla niebieskiego. Spośród wielu głosów i wielu dróg, które stawiał kiedyś przed wami świat, wybrałyście ten najcichszy ale najwyraźniejszy głos Pana: Pozostaw wszystko, co masz, świat cały z jego propozycjami i pójdź za Mną! Wasze młode, pełne zapału serca przyjęły ten głos i Tego, który was wybrał i zaślubił. Od tamtej pory aż po dziś kroczycie z Chrystusem wszędzie tam, dokąd was prowadzi – mówił ksiądz profesor i modlił się: – Prosimy dzisiaj Boga za Wami, by ten wasz codzienny wysiłek, modlitwa i posługa dla innych przybliżały was do ostatecznego celu waszego życia, jakim jest świętość. Bo dążyć do świętości, która polega na upodobnieniu się do Chrystusa i przylgnięciu do Niego, to synteza programu każdego życia konsekrowanego.